Christopher Paul - Duch Rembrandta.pdf

(1477 KB) Pobierz
Paul Christopher
(właśc. Christopher Hyde)
Duch Rembrandta
Cykl: Finn Ryan Tom 3
Przełożyła Dorota Malinowska
Tytuł oryginału Rembrandt's Ghost
Wydanie oryginalne 2007
Wydanie polskie 2008
W sztuce kryje się prawda, ale prawda może zabijać. Młoda
archeolog Finn Ryan, wraz z przystojnym arystokratą Billym
Pilgrimem niespodziewanie dziedziczy dom w Amsterdamie,
frachtowiec „Batavia Queen” i podrobiony obraz Rembrandta.
Pod warstwą świeżej farby kryje się jednak autentyczne dzieło
niderlandzkiego mistrza, zawierające wskazówkę do rozwiązania
tajemnicy ukrytej przed wiekami na dnie południowego Pacyfiku.
Ścigani dookoła świata przez bezwzględnych przeciwników, Finn
i Billy dołączają do polowania na zapomniany skarb, które może
na zawsze odmienić ich życie... albo zakończyć je w bardzo
dramatyczny sposób.
-2-
Gabrielowi, amerykańskiemu chłopcu, którego klasyczne gusta
były inspiracją do napisania tej powieści, dedykuję ją w
podziękowaniu za niezliczone wspaniałe godziny spędzone razem.
Z czułością - dziadek i autor.
Jeśli żeglarskie pieśni i gawędy
Żyją dziś - z przygód przeróżnych się splótłszy,
Jeśli okręty, wyspy, burz zapędy,
Ukryte skarby oraz morscy łotrzy
I wszystkie baśnie, klecone trzy po trzy
Na stary temat - zabawią mądrzejszą
Od starych dziadów młodzież teraźniejszą,
Jak mnie bawiły, kiedy byłem młodszy,
Niech i tak będzie! Może spocznę właśnie
I młódź się dawnych swych mistrzów wypiera,
Jeśli zachwytów już nie budzą tyle
Kingston, Ballantyne o niezłomnej sile
Lub morsko-leśne powieści Coopera,
Niechaj tak będzie! A jeśli się mylę,
Wraz z korsarzami mymi w tej mogile,
Gdzie dawno leżą - oni i ich baśnie...
- Robert Louis Stevenson Wyspa skarbów
przeł. Józef Birkenmajer
-3-
1.
Fiona Katherine Elizabeth Ryan - w ostatnich latach mieszkanka
Nowego Yorku, a wcześniej Columbus w Ohio, tym, którzy ją
lubili lub kochali, znana jako Finn - stała w oknie swojego
mieszkanka nad restauracją przy Crouch End Broadway w
Północnym Londynie i przyglądała się Emirowi, sprzedawcy
wyrobów tytoniowych, który po drugiej stronie ulicy zwijał roletę
i otwierał sklep dla porannych klientów czekających na
przystanku autobusowym na ciemnym od deszczu chodniku.
Oczywiście w Anglii chodnik nazywał się inaczej - pawiment, a
Broadway nie jest dzielnicą teatrów, ale główną ulicą i to nie
miejscowi odróżniali się akcentem, tylko Finn. Westchnęła i
dopiła herbatę z dużego kubka - wodę podgrzała grzałką. Herbata
smakowała jak palone żołędzie. Siódma rano, kwiecień i pada
deszcz. Oczywiście, że padał. W Londynie, jeśli akurat nie
prószył śnieg, z pewnością siąpił deszcz, niezależnie od pory roku.
Jeszcze raz westchnęła. Londyn nie spełnił jej oczekiwań. Po
przygodach w Nowym Yorku, eskapadach na Pustynię Libijską i
w głąb Karaibów, które przeżyła w minionym roku, gotowa była
wziąć się do poważnej pracy w kulturalnym, wyrafinowanym
otoczeniu. Praca w roli doradcy klientów w prestiżowym domu
aukcyjnym
Mason-Godwin
oznaczała
przestawanie
z
inteligentnymi i wykształconymi ludźmi, zaś życie w mieście,
które wciąż stanowiło centrum świata sztuki, zapewniało
odpowiednie zaplecze kulturalne.
Przykro powiedzieć, ale nic z tego nie wyszło. Stanowisko
„doradcy klientów” w Mason-Godwin oznaczało wyglądać
świetnie podczas wieczorów aukcyjnych, czyli obowiązkowe
wysokie obcasy i krótką czarną, koktajlową suknię, a do jej zadań
należało ocenianie z wyprzedzeniem, do jak wysokich sum gotów
jest przebijać stawkę potencjalny klient, ile może wypić oraz ile
-4-
jest w stanie wydać podczas jednej aukcji, zaś w czasie
normalnych godzin pracy parzenie kawy i herbaty oraz podawanie
ciasteczek obleśnym palantom na wysokich stanowiskach, w tym
Upiornemu Ronaldowi, generalnemu dyrektorowi Mason-
Godwin.
Jeśli chodzi o wyrafinowanie Finn stwierdziła, że w Londynie
więcej jest Starbucks niż w Seattle, więcej KFC niż w Kentucky,
oraz że Anglicy mają własną wersję Amerykańskiego Idola.
A szczytem wszystkiego był fakt, że płaciła więcej za
dwupokojowe mieszkanko z wnęką kuchenną i wspólną łazienką
na Crouch End niż za swój schludny apartamencik na
Manhattanie, nie wspominając już o burgerze z frytkami w „Pick
More Daisies”, samozwańczej „kalifornijskiej” restauracji na
parterze jej domu, za jedenaście funtów - co oznaczało
dwadzieścia pięć dolców, oczywiście wraz z podatkiem i
napiwkami. Mówiąc krótko, Londyn to ździerstwo.
Wzdychając kolejny raz, Finn narzuciła na siebie deszczowiec,
złapała leżącą na półce przy drzwiach składaną parasolkę i zbiegła
na dół, by dołączyć do kolejki dojeżdżających do pracy
autobusem numer 41. Czekała ją długa jazda w stronę odległej
Tamizy i centrum.
Nieco ponad dwa tysiące lat wcześniej na skrzyżowaniu dwóch
rzymskich dróg, które łączyły się u zachodniego krańca
portowego miasta Londinium, zaczęła wyrastać niewielka wioska.
Takie były początki Mayfair, którego nazwa pochodzi od
wiejskiego rynku i pogańskiego festiwalu, obchodzonego każdej
wiosny.
W latach 1720-1740 całą wioskę zawłaszczyła rodzina
Grosvenor i hrabia Chesterfield, słynący z aksamitnych kołnierzy
przy swoich płaszczach, wynalazca wyściełanej sofy. Około tysiąc
osiemsetnego roku Mayfair stała się najmodniejszą dzielnicą
Londynu, zabudowaną gęsto majestatycznymi rezydencjami przy
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin