DUO McCarthy Erin - Plaża, słońce, seks.pdf
(
771 KB
)
Pobierz
Erin McCarthy
Plaża, słońce, seks
Tłumaczenie:
Katarzyna Ciążyńska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Coś było nie tak. Prawie wszyscy przebywający na lotnisku ludzie byli nadzy. Me-
lanie Ambrose zmarszczyła czoło. Ian złamał ich umowę.
– Mówiłeś, że skończyłeś pracę. Od północy mamy wakacje, Ian. Za godzinę leci-
my do Meksyku. – Wskazała palcem grupę nagich osób na plastikowych krzesłach. –
A wygląda na to, że pracujesz.
Ich związek rozpadał się właśnie dlatego, że Ian bez przerwy pracował. Jego fo-
tografie odniosły sukces, o jakim nawet nie śnił. Rozumiała, że miał obowiązki i że
inni mieli wobec niego oczekiwania, ale potrzebował też odpoczynku. Tak jak ona
potrzebowała orgazmu.
Uniósł ręce i przepraszająco wzruszył ramionami.
– Mel, złotko, nie mogłem się powstrzymać. Nig
dy nie robiłem zdjęć na lotnisku,
to fantastyczna okazja pokazania ludzkiej wędrówki. Tobie zawdzięczam ten po-
mysł.
Nie dała się na to nabrać, nie dała się też nabrać na jego seksowny nowozelandz-
ki akcent.
– Zaraz lecimy – oznajmiła twardo.
– Bądź grzeczna. – Przesunął okulary na czoło, spojrzał gdzieś dalej i kogoś przy-
wołał.
Odwróciła się i dojrzała mężczyznę w garniturze, który wśród tej ogólnej nagości
wyglądał nie na miejscu. Biedny człowiek pewnie leci gdzieś w interesach, a tym-
czasem znalazł się w samym środku Dzieła Sztuki.
Wróciła spojrzeniem do Iana.
– Jest dziewiąta! Nasz samolot wylatuje o dziesiątej. – Uważała się za osobę roz-
sądną. Nig
dy nie skarżyła się na plan zajęć Iana. Szanowała jego twórczość, a jako
PR-owiec jego firmy Bainbridge Studios ciężko pracowała, by Ian wspinał się po
szczeblach sukcesu. Ale od dwóch miesięcy planowali ten urlop.
Już sama ucieczka z Chicago w grudniu była czymś fantastycznym. Melanie cze-
kała także na okazję, by na nowo rozpalić ich związek. Najwyraźniej Ianowi nie
spieszyło się tak jak jej, by zrzucić buty i sączyć wino.
– Znajdę późniejszy samolot. Ty leć zgodnie z planem. Hunter z tobą poleci – od-
rzekł Ian.
– Kim, do diabła, jest Hunter? – Południowy akcent Melanie dawał o sobie znać,
kiedy się denerwowała. – I czemu miałabym z nim lecieć do Meksyku?
– Poznaj go. Jest twoim ochroniarzem.
Znów się odwróciła. Mężczyzna w garniturze zachowywał dyskretny dystans. Ski-
nął jej głową.
– Po co mi ochroniarz? To ciebie ktoś prześladuje. – Pewna obca kobieta wyobra-
ziła sobie, że zakochała się w Ianie i od ponad roku nie dawała mu spokoju. Wresz-
cie została postawiona przed sądem. Melanie myślała, że na tym sprawa się zakoń-
czy, ale sąd uznał ją za niewinną i kobieta niemal natychmiast zaczęła znów wysyłać
miłosne listy na przemian z groźbami. – Ta kobieta o nas nie wie. Między innymi
przez nią ukrywamy, że jesteśmy razem.
Co stanowiło kolejny powód spięć w ich związku.
– Chyba się dowiedziała, bo dostałem niepokojącego mejla. Uważam, że powinnaś
mieć ochronę.
Świetnie. Czyli grozi jej atak wariatki.
– Ty możesz mnie chronić.
Ian ściągnął brwi.
– Mam tu plan zdjęciowy. – Pocałował ją w czoło. – Leć z Hunterem. Zrób to dla
mnie, żebym nie musiał się o ciebie martwić.
Poczuła się jak pięciolatka wysłana wbrew własnej woli do przedszkola. Z Ianem
nie było dyskusji. Czasami zastanawiała się, czy pasuje do roli dziewczyny artysty.
A jednak jej pochlebiało, że troszczył się o jej bezpieczeństwo.
– Daj znać, kiedy polecisz. Dobrych zdjęć.
– Dzięki, Mel. Jesteś cudowna. – Podszedł do Sama, swego asystenta, zostawiając
Melanie z poczuciem przegranej. Nie było jednak sensu płakać z tego powodu. Po-
słała Hunterowi uśmiech.
– Dzień dobry, jestem Melanie. Miło pana poznać.
– Hunter. – Uścisnął jej dłoń. Bez uśmiechu.
Trochę ją to zirytowało. Jasne, był w pracy, ale leciał do Meksyku, by siedzieć
i patrzeć, jak ona wyleguje się na plaży. Nic jej nie groziło. Nawet gdyby prześla-
dowczyni Iana wiedziała, kim jest Mel, trudno się spodziewać, że wskoczy do samo-
lotu do Canc
ún.
– To może być pańskie najnudniejsze zadanie – uprzedziła, sięgając po torbę, i ru-
szyła przed siebie.
– Miałem już wiele mniej ekscytujących zleceń.
Zerk
nęła na niego z ukosa. Nie wyglądał na kogoś, kto żartuje, co doprowadziło
ją do wniosku, że po prostu może być idiotą. Przystojnym idiotą, ale jednak idiotą.
To nie jej wina, że nie jest celebrytką ani politykiem, tylko PR-owcem z Kentucky.
Nie potrzebuje ochroniarza. Z drugiej strony ten człowiek wykonuje tylko swoją
pracę.
– Mam nadzieję, że spakował pan kąpielówki, bo lecimy do Meksyku. To lepsze
niż zima w Chicago.
– Muszę się z panią zgodzić.
– Ma pan broń przy sobie? To jest legalne?
– Mam pozwolenie na broń, ale jej nie wziąłem.
– To dobrze. – Nie chciała zostać zatrzymana i poddana kontroli osobistej. – To
wszystko jest bez sensu. Mój narzeczony jest nadopiekuńczy.
Hunter na nią spojrzał. Nie potrafiła nazwać tego spojrzenia. Boże, jest napraw-
dę atrakcyjny. Gdyby była samotna, chętnie by się nim zainteresowała. Wysoki,
śniady, uosobienie seksu. Pewnie codziennie ćwiczy, bo takie mięśnie to nie przypa-
dek. Musiał się nieźle napocić, żeby je wyrobić. Melanie nie lubiła co prawda napa-
kowanych mężczyzn, lecz figura Huntera tworzyła z garniturem dość ujmującą
kombinację. Miał wyraźnie zarysowaną szczękę i oczy w intrygującym odcieniu zie-
leni. Nie sztucznej zieleni szkieł kontaktowych, ale w odcieniu mchu z płatkami zło-
ta.
Szkoda, że to tylko uroda pozbawiona osobowości.
Zresztą co ją to obchodzi? Ma swojego mężczyznę. Kapryśnego, zapracowanego,
który jednak zostawił ją z tym byczkiem na co najmniej dwanaście godzin. Miło było
jednak wiedzieć, że Ian jej ufa, choć nie dawała mu powodu do zazdrości. Często
martwiła się, że jej bardziej zależy na Ianie niż jemu na niej.
– Skoro tak pani mówi – odrzekł Hunter. – Zaraz wchodzimy na pokład.
Melanie ruszyła w stronę toa
lety, by skorzystać z niej przed podróżą, i poczuła,
że ktoś chwyta ją za ramię.
– Dokąd pani idzie? – zapytał Hunter.
– Do toa
lety – odparła, patrząc na jego rękę z nadzieją, że Hunter ją puści.
– Może pani skorzystać z toa
lety w samolocie.
– Myśli pan, że ktoś kupiłby bilet na samolot, żeby przejść przez ochronę i zaata-
kować mnie w damskiej toa
lecie?
– Nie wykluczałbym tego.
– Żyje pan w smutnym świecie – oznajmiła. Potem posłusznie wsiadła z nim do au-
tobusu, który podwiózł ich do samolotu. Kiedy Ian przyleci do Canc
ún, ten idio
tyzm
się skończy. Zamkną się w pokoju i nie wyjdą z łóżka.
Jeśli chodzi o tę stronę ich życia, nie działo się najlepiej. Swoją drogą w ogóle nie
najlepiej się między nimi działo. To ją martwiło. Nie była gotowa zerwać z Ianem,
nawet jeśli często bywał nieobecny, nawet jeśli utrzymywali swój związek w tajem-
nicy. To byłoby jak przyznanie się do porażki, a tego nie dopuszczała.
Kwadrans później siedziała w samolocie obok ochroniarza z kamienną twarzą.
Sprawiał, że czuła się pretensjonalna i śmieszna. Nie wspominając o tym, że właści-
wie była więźniem. Kiedy usiłowała wepchnąć sporą torebkę pod siedzenie, Hunter
ją obserwował. Gdy w końcu się wyprostowała, bez słowa podał jej kopertę.
– Co to jest? – spytała zaskoczona.
– Nie wiem. Kazano mi to pani wręczyć, kiedy zamkną się drzwi samolotu.
Melanie przeszedł dreszcz. Zdusiła złe przeczucia. Może to romantyczny liścik od
Iana, którym chciał jej wynagrodzić brak zrozumienia tego, jak ważne były dla niej
te wakacje. Odwracając się od Huntera, otworzyła kopertę i wyjęła kartkę. Nie był
to elegancki papier, ale ich służbowy, na którym przesyłali sobie w biurze wiadomo-
ści. Z jednym ze zbiorowych portretów Iana, przedstawiającym dwanaście nagich
osób na drzewie. Zdecydowanie mało obiecujący.
„Droga Melanie!
Chyba oboje mamy świadomość, że nam się nie układa. Nie ma sensu odkładać
tego, co nieuniknione. Przeżyliśmy dobre chwile, ale pora, żeby każde z nas poszło
swoją drogą. Baw się dobrze i do zobaczenia w pracy po Twoim powrocie z Can-
cún. Pozdrawiam, Ian”.
Przeczytała to trzy razy, wmawiając sobie, że coś źle zrozumiała. Oszukiwała się.
Ian z nią zrywał. Na firmowym papierze. Odpięła pas.
– Muszę wyjść. – Chciała wysiąść z samolotu, wziąć głęboki oddech i zapanować
nad emocjami. Potem znaleźć Iana i spytać go, jak mógł być tak niewrażliwy i roz-
stać się z nią, pisząc durny list. A później rozwalić mu nos.
Plik z chomika:
Pandora.be
Inne pliki z tego folderu:
1293 DUO Sharon Kendrick - Urodziny księcia.pdf
(637 KB)
DUO Graham Lynne - Arabskie noce.pdf
(560 KB)
DUO Yates Maisey - Najlepsi z najlepszych.pdf
(676 KB)
Jane Porter Jak zdobyć serce kobiety.pdf
(554 KB)
Rosie Maxwell Randka w Paryżu.pdf
(519 KB)
Inne foldery tego chomika:
@ Fantastyka, fantasy
@ Kryminał, sensacja
@ Literatura lekka
@ Literatura piękna
@ sf
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin