674.Pammi Tara - Dom w San Francisco.pdf
(
860 KB
)
Pobierz
Tara Pammi
Dom w San Francisco
Tłumaczenie
Natalia Wiśniewska
PROLOG
– Może umrzeć w każdej minucie każdego dnia albo dożyć setki. I nic nie można
na to poradzić.
Nathaniel Ramirez wpatrywał się w ośnieżone wierzchołki gór. Z trudem nabrał
powietrza, kiedy słowa wypowiedziane przez lekarzy jego matki wiele lat wcześniej
na nowo rozbrzmiały w jego głowie. Zimne powietrze wypełniło mu płuca.
Czy to będzie ten dzień?
Skierował twarz ku niebu, kiedy serce zaczęło znów bić normalnym rytmem. Zro-
zumiał, że nie zdoła ukończyć wspinaczki. Może był po prostu wycieńczony, a może
zmęczyła go trwająca od dwunastu lat zabawa w berka ze śmiercią. Od ponad de-
kady nieustannie podróżował, nig
dzie nie zapuszczał korzeni, nig
dy nie wracał do
domu, a przy okazji zarabiał miliony w każdym zakątku świata, do którego zawitał.
Oczami wyobraźni ujrzał czerwone róże w ogrodzie swojej matki, w Kalifornii,
i poczuł ukłucie w sercu. Pot zrosił mu czoło. Powoli ruszył w dół po oblodzonym
zboczu, kierując się do chaty, w której spędził ostatnie pół roku.
Dotarło do niego, że klatka, w której sam się zamknął, zaczyna go miażdżyć. Czuł
się samotny, brakowało mu towarzystwa. Potrzebował nowego zajęcia. Musiał zna-
leźć sobie następne wyzwanie zawodowe albo zorganizować wyprawę w kolejny
niedostępny zakątek świata. Na szczęście glob ziemski obfitował w wyzwania, więc
nie musiał się martwić, że zostanie zmuszony do bezczynności. Gdyby się zatrzy-
mał, musiałby się zmierzyć z tęsknotą za tym, czego nie mógł mieć.
Właśnie wyszedł spod prysznica, kiedy rozległ się dźwięk jego telefonu satelitar-
nego. Jedynie garstka ludzi znała ten numer. Przeczesując włosy palcami, zerk
nął
na ekran aparatu. Imię, które się na nim wyświetliło, przywołało uśmiech na jego
twarz. Odebrał więc bez wahania. Ciepły głos Marii, gosposi, która wspierała go po
śmierci matki, podziałał niczym kojący balsam na jego udręczone serce.
– Nathan?
– Jak się masz, Mario?
Uśmiechnął się, gdy kobieta zwróciła się do niego pieszczotliwie po hiszpańsku,
jakby nadal był małym chłopcem.
– Musisz wrócić do domu, Nathanie. Twój ojciec… Zbyt długo cię nie widział.
Kiedy Nate widział ojca po raz ostatni, ten w niczym nie przypominał pogrążone-
go w żałobie wdowca ani pełnego współczucia ojca. Był draniem, który nie zasługi-
wał na troskę syna.
– Znowu choruje?
– Nie. Doszedł już do siebie po tamtym zapaleniu płuc. Córka tej kobiety dobrze
się nim zajmowała.
Nathan spochmurniał na wspomnienie córki kochanki ojca. Doskonale zapamiętał
pewien sierpniowy dzień, kiedy słońce opromieniało cały świat, jakby nie zważało
na to, że jego świat legł w gruzach. Kwiaty zachwycały barwami i różnorodnością,
skoro ogrodnicy nig
dy nie przestali ich pielęgnować, a jego krew zatruwały żal
i strach. Przerażała go myśl, że w każdej chwili może paść bez tchu, dokładnie tak
samo jak jego matka. W pewnej chwili jak spod ziemi wyrosła mała dziewczynka.
Stała przy drzwiach garażu, przestępując z nogi na nogę, i w milczeniu obserwowa-
ła, jak tłumiony szloch wstrząsa jego ciałem.
– Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojej mamy. Jeśli chcesz, podzielę się
z tobą swoją – odezwała się cicho.
Zamiast odpowiedzieć, popchnął ją mocno i uciekł.
– On się żeni – oświadczyła Maria, przywołując go do rzeczywistości. – Z tą kobie-
tą – dodała po chwili, celowo unikając imienia Jacqueline Spear. – W końcu dostanie
to, czego zawsze chciała. Jedenaście bezwstydnych lat mieszkania po jednym da-
chem…
Nathan skrzywił się, gdy poczuł gorycz na myśl o kochance ojca, która pojawiła
się w ich życiu jeszcze przed śmiercią matki.
– To jego życie, Mario. Ma prawo robić z nim, co mu się żywnie podoba.
– To prawda, Nathanie. Ale to dom twojej matki. A ona chce go sprzedać. Dwa dni
temu kazała mi posprzątać pokój twojej matki i dodała, że mogę wziąć, co zechcę.
Przecież tak nie można. Mnóstwo tam pamiątek i biżuterii. A ona zachowuje się
tak, jakby wszystko było na sprzedaż. Nie oszczędzi niczego.
Każdy przedmiot, który jego matka zgromadziła z ogromną pieczołowitością i mi-
łością, trafił w ręce kobiety, która była jej przeciwieństwem.
– Jeśli nie wrócisz, wszystko przepadnie.
Nathan zamknął oczy, przywołując we wspomnieniach obraz swojego domu ro-
dzinnego. Ogarnięty złością poprzysiągł sobie, że nie odda bez walki tego, co mu się
prawowicie należy. Po latach spędzonych w samotności mógł stwierdzić z pełnym
przekonaniem, że ta jedna rzecz łączyła go jeszcze z dawnym życiem. I nie zamie-
rzał jej stracić.
– Ona nie ma do tego prawa.
Przez moment w słuchawce panowała cisza.
– On jej podarował to prawo, Nathanie.
Poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Najwyraźniej ojciec niczego się nie
nauczył. Nie dość, że przyczynił się do śmierci swojej żony, ponieważ wolał dzielić
życie z inną kobietą, to jeszcze teraz zamierzał zbezcześcić jej pamięć. Posunął się
zdecydowanie za daleko. Nathan ścisnął telefon tak mocno, że pobielały mu palce.
– Dał jej dom mojej matki w prezencie ślubnym?
– Nie jej, Nathanie, tylko Riyi, córce tej kobiety z pierwszego małżeństwa. Nie
wiem, czy kiedykolwiek ją widziałeś. Twój ojciec przekazał jej posiadłość kilka mie-
sięcy temu, kiedy był obłożnie chory.
Nathan spochmurniał. Córka Jackie zamierzała spieniężyć miejsce, w którym do-
rastał. Bezsilność, która zawładnęła nim kilka godzin wcześniej, ustąpiła miejsca
gwałtownej determinacji. Nie mógł pozwolić, żeby dom jego matki znalazł się w rę-
kach kogoś obcego.
Pożegnał się Marią, po czym włączył laptop. Połączył się ze swoim menedżerem,
Jacobem, któremu polecił zająć się sprawami związanymi z chatą, zarezerwować
bilety lotnicze do San Francisco i zdobyć informacje na temat córki kochanki jego
ojca.
Plik z chomika:
kadorka1
Inne pliki z tego folderu:
785.Pammi Tara - Ślub w Mediolanie.rar
(591 KB)
Czy-to-koniec-czy-początek-Tara-Pammi.pdf
(771 KB)
Collins Dani - Four Weddings and a Baby 04 - Ucieczka do szczęścia.pdf
(724 KB)
Czy to koniec czy początek Tara Pammi(1).pdf
(771 KB)
Czy to koniec czy początek Tara Pammi.pdf
(771 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin