JL - Florenckie lato.pdf

(2570 KB) Pobierz
Lennox Judith
Florenckie lato
Przełożyła Bożena Kucharuk
PROLOG
Lato w Villa Millefiore, 1933
willi oczekiwano, że będą wypoczywać. Mama
i pani Hamilton twierdziły, że po lunchu dobrze jest się położyć dla zdrowia. Tessa uważała wylegiwanie
się za stratę czasu, sięgnęła więc po kapelusz przeciwsłoneczny i wyszła na zewnątrz.
Villa Millefiore została zbudowana na początku dziewiętnastego wieku. Tynkowane ściany wyblakły i
przybrały barwę delikatnej ochry, z tyłu domu pięła się wistaria i winna latorośl. Wykładany marmurem
hol był ciemny i chłodny nawet w najcieplejsze dni. Drzwi prowadzące na zewnątrz, latem zawsze
otwarte, umożliwiały dopływ powietrza.
Tessa miała siedemnaście lat. Ona, jej matka, Christina, i dwunastoletnia siostra, Frederica, mieszkały w
Villa Millefiore od śmierci ojca, Geralda Nicolsona. Te cztery lata stanowiły najdłuższy okres, gdy Tessa i
Freddie mieszkały w jednym domu. Gerald Nicolson był artystą i często zmieniał miejsca pobytu w
pogoni za sukcesem
5
i uznaniem. Po jego śmierci pani Hamilton, serdeczna przyjaciółka Christiny, zaprosiła ją i córki do willi,
a potem wszystko jakoś tak się ułożyło, że tam zostały. Z początku Tessę i Freddie onieśmielały zwaliste
ciemne szafy i małe zakratowane okienka, bały się sów pohukujących w pobliskim lesie. Poprosiły, by
mogły zamieszkać razem w pokoju.
Pani Hamilton była Angielką po sześćdziesiątce. Stugębna plotka głosiła, że jej mąż został zmuszony do
opuszczenia Anglii po tym, gdy wyszła na jaw jego zbytnia zażyłość z przystojnym lokajem.
Hamiltonowie żyli w związku określanym jako białe małżeństwo, zawartym, by żyć w zgodzie z
konwenansami. Nie mieli dzieci. Po śmierci pana Hamiltona wdowa została sama w przestronnej,
rozległej willi na wzgórzu, z którego roztaczał się widok na Fiesole. Urządzała obiady dla Anglików
mieszkających we Florencji. Najczęściej podawano cienką zupkę, a po niej bliżej nieokreślony gulasz.
Świętej pamięci pan Hamilton był kolekcjonerem, lecz, nad czym bolała zubożała wdowa, okazał się
niezbyt roztropny. W willi roiło się od dziwacznych i nienadających się do sprzedaży skarbów, takich jak
marmurowe popiersie mężczyzny nadnaturalnej wielkości, za to bez nosa, albo portret chłopca, grającego
na przystrojonej kolorowymi wstążkami mandolinie, czy też fotografia w ramce, przedstawiająca papugę.
Na zdjęciu ktoś napisał spiczastym pismem: „Kochany Bobo, przyjaciel w nieszczęściu". W gościnnych
pokojach willi można było podziwiać ich minioną świetność. Jedwabne obicia sof spłowiały, w oknach
wisiały zasłony w wielu miejscach nadgryzione przez mole, na ścianach łuszczyły się alegoryczne freski.
Z wysokich, spękanych sufitów czasami spadał na podłogę
kawałek gipsu w obłoczku pyłu. W najdalej położonych zakamarkach domu rozpad całkowicie zapanował
nad dawną wspaniałością. Nieużywane od wielu lat pokoje, ignorowane przez służącą, wyglądały na
pogodzone z zalegającą je grubą warstwą kurzu.
Z tarasu za domem Tessa widziała terakotowe dachy i kopuły Florencji, mieniące się w mgiełce upału.
Później, wieczorem, dźwięki kościelnych dzwonów będą się niosły na wzgórze aż do willi. Zbiegła z
kamiennych schodków z tarasu i weszła na ścieżkę wśród szpalerów bukszpanu i cyprysów. W jednej
części ogrodu były grządki warzywne i sad; w drugiej rozpościerały się ostrokrzewy otoczone drzewkami
laurowymi. Za ogrodem rozciągały się winnice i gaje oliwne, należące niegdyś do majątku, lecz dawno
temu sprzedane na opłacenie rachunków.
Tessa uwielbiała ogród Villa Millefiore. Wystarczyło skręcić za róg i przemknąć pod łukowato
sklepionym przejściem, by zobaczyć coś naprawdę niezwykłego - aleję wysadzaną piwoniami i rabaty z
ogromnymi białymi liliami, nad którymi grube brązowe ćmy unosiły się jak kolibry, albo staw, gdzie
złociście mieniły się karpie, a fontanna w kształcie muszli wyrzucała strumienie wody wysoko w niebo.
Wszędzie słychać było szum wody, opadającej kaskadą przed grotą syreny i spływającej wąskimi
kanalikami do głębokiego, okrągłego zbiornika. Tam woda tryskała z otwartej paszczy kamiennego
morskiego potwora ze zwiniętym łuskowatym ogonem.
Tessa zdjęła sandałki i boso przeszła po murku okalającym staw. Stały tu liczne posągi. Nie pamiętała,
czy przedstawiały muzy czy nimfy. Marmurowe szaty spływały z białych piersi i zaokrąglonych
pośladków. Palce posągów zdawały się bezskutecznie przytrzymywać opadające
7
fałdy ubrań. Tessa pomyślała, że twarze muz są nijakie i gapowate.
Pod letnią sukienką miała kostium kąpielowy. Zdjęła ją teraz przez głowę i rzuciła na murek, po czym
wskoczyła do wody.
Staw miał około sześciu metrów głębokości. Pani Hamilton mówiła, że w czasie suszy woda ze zbiornika
służyła do picia. Tessa miała nadzieję, że najpierw ją przegotowywano, jako że staw był aż gęsty od
zielska. Nurkując, jak zawsze pod wpływem impulsu, uświadomiła sobie, że za chwilę długie, miękkie i
oślizłe łodygi oplotą palce jej rąk i nóg jak pajęczyny. Pod powierzchnią woda była ciemna, mętnozielona.
Pośrodku znajdowała się kamienna kolumna, podtrzymująca statuę trytona. Kiedy ostatnio przyjechali tu
Zanetti, urządzili sobie zawody, chcąc się przekonać, kto więcej razy opłynie kolumnę, zanim będzie
musiał wynurzyć się z wody, by zaczerpnąć tchu. Wygrał Guido; Tessa pamiętała jego zwinne, smagłe
ciało śmigające w głębinie.
Zanetti - dwudziestodwuletni Guido, jego osiemnastoletni brat Alessandro, w skrócie Sandro, i ich siostra,
czternastoletnia Faustina - przyjaźnili się z siostrami Nicolson. Ojciec Guida, Domenico, był kochankiem
matki Tessy. Guido powiedział o tym Tessie w owym ostatnim roku, a z kolei Tessa przekazała tę
wiadomość Freddie. Ani Tessa, ani Freddie nie miały nic przeciwko związkowi mamy z Domenikiem.
Domenico uszczęśliwiał Christinę w inny sposób niż ich ojciec, porywczy i obdarzony ciętym językiem
artysta. Tessa żywiła w stosunku do mamy uczucia opiekuńcze i bardzo ją kochała.
Domenico Zanetti był właścicielem tkalni jedwabiu w jednej z dzielnic Florencji, San Frediano. Jego
żona,
8
Olivia, miała długą twarz i płaski biust. Brązowe i kremowe suknie, choć pierwszorzędnej jakości, nie
leżały dobrze na jej wysokiej, szczupłej sylwetce - kołnierz zawsze sterczał i unosił się na kanciastych
ramionach, pomięte rękawy opadały na kościste palce. Gdyby Tessa została poproszona o radę,
zaproponowałaby Olivii strój w delikatnym odcieniu koralowego różu albo morskiej zieleni, kolorach
bardziej odpowiednich przy ziemistej cerze. Tessa podejrzewała, że Guido, opowiadając o jej matce i
swoim ojcu, chciał ją zaszokować. Jeśli istotnie miał taki zamiar, to mu się nie udało. Niewiele mogło
zaskoczyć dziewczynę wychowaną w beztroskim środowisku malarzy i poetów, którzy przybywali do
Włoch z ponurych rodzinnych krajów Północy w poszukiwaniu swobody.
Mając wrażenie, że lada chwila pękną jej płuca, wypłynęła ku widocznemu nad nią szmaragdowemu
światłu. Wychyliła głowę nad powierzchnię wody, gwałtownie zaczerpnęła tchu. Położyła się na plecach i
unosiła na wodzie z zamkniętymi oczami. Tego wieczoru mieli zjeść kolację z Zanettimi. Tessa
postanowiła włożyć nową jedwabną fioletową sukienkę. Freddie miała wystąpić w migdałowo-różowej.
Domenico Zanetti ofiarował Christinie jedwabie ze swych warsztatów, a Tessa z mamą uszyły sukienki.
Tessa uwielbiała ładne stroje, przeglądała wszystkie możliwe żurnale i była utalentowaną krawcową.
Postanowiła zapytać mamę, czy tego wieczoru będzie mogła włożyć granaty Wakehamów. Granaty
należały do babki ze strony mamy i jedne z nielicznych klejnotów przetrwały małżeństwo Christiny z
Geraldem Nicolsonem. Doskonale pasowałyby do nowej sukienki.
- Masz glony we włosach! - Usłyszała czyjś głos.
9
Otworzyła oczy. Na brzegu stawu stał Guido Zanetti, wspierając stopę na murku.
-
-
-
Wasza gospodyni powiedziała mi, że wszyscy śpią
wyjaśnił - więc pomyślałem, że przespaceruję się po ogrodzie. Chodź, Tesso.
Dlaczego?
-
Żebym mógł wyjąć ci wodorosty z włosów.
W jego oczach migotały wesołe iskierki. Sprawia wrażenie bardzo zadowolonego z siebie, pomyślała
Tessa. Guido miał rzymski profil, czarne, kręcone włosy i ciemne brązowe oczy o uwodzicielskim
wyrazie. Tego dnia włożył kremową płócienną marynarkę i jasnoniebieską koszulę. Był próżny i
doskonale zdawał sobie sprawę ze swej urody
-
Tessa bez trudu wyobrażała sobie, jak poprawia klapy ubrania przed wyjściem z pałacu Zanettich
i przeczesuje włosy palcami. Guido lubił trzymać się na uboczu, dając do zrozumienia, że inne dzieci to
zaledwie dziewczynki i chłopcy, podczas gdy on jest już mężczyzną.
Podpłynęła do brzegu. Guido usiadł na murku. Gdy dotknął palcami jej włosów, by wyplątać z nich
wodorosty, przeniknął ją dreszcz. Zauważyła, że się zorientował, iż zrobił na niej wrażenie. Dostrzegła to
po sposobie, w jaki na nią patrzył. Znał swoje atuty wynikające z urody, wzrostu i wieku. Miała ochotę
utrzeć mu nosa, strącić go z piedestału.
-
-
-
-
-
Chodź, popływamy - zaproponowała.
Niestety, nie mogę. Nie mam kostiumu.
Wykąp się w tym, co masz.
Moje ubranie...
No dalej! Spróbuj!
Odpłynęła od niego, przewróciła się na plecy i zaczęła rozpryskiwać wodę nogami.
10
-
Spróbuj, Guido! - zawołała.
Uśmiechnął się, zdjął buty i marynarkę, a potem wskoczył do wody. Płynął szybkim, mocnym kraulem.
Tessa roześmiała się, gdy ją dogonił.
-
Widzisz? - wykrztusił, parskając wodą. - Wygrałem. - Mokra, ciemnoniebieska teraz koszula
przywarła mu do ciała. - A więc należy mi się nagroda.
-
-
-
-
-
-
Zaproszę cię na lody do Vivoli.
Nie to miałem na myśli.
A co byś wolał, Guido? - spytała. Podniecał ją blask jego oczu; dobrze wiedziała, co usłyszy.
Chodzi mi o pocałunek - odparł.
A jeśli się okaże, że nie chcę ci go dać? - Śmiała się, leżąc na wodzie.
Wezmę go tak czy owak.
Odpłynęła od niego najprędzej, jak potrafiła, lecz Guido był szybszy. Krzyknęła, gdy chwycił ją w pasie.
-
Pocałunek - poprosił. - Pozwól, że cię pocałuję, moja piękna Tesso.
Delikatnie dotknął wargami jej policzka. Patrzyli sobie w oczy, starając się utrzymać nad powierzchnią
stawu. Po chwili objął ją, a ich usta złączyły się w pocałunku. Gdy Tessa zamknęła oczy, przykryła ich
woda.
Otaczało ich przyćmione światło, czuli delikatne muśnięcia wodorostów. Ciemne kształty w wodzie
przypominały ruiny zatopionego miasta. Jej rozbawienie ustąpiło miejsca rozkoszy, gdy stopniowo
pogłębiał pocałunek.
Zabrakło jej tchu. Guido powoli uniósł ją ku powierzchni. Łapczywie zaczerpnęli powietrza i usłyszeli
odgłos trzaskających drzwi Villa Millefiore. Mieszkańcy willi najwyraźniej zakończyli już drzemkę.
-
11
-
Spróbuj, Guido! - zawołała.
Chodź - powiedział. - Szybko.
Uśmiechnął się, zdjął buty i marynarkę, a potem wskoczył do wody. Płynął szybkim, mocnym kraulem.
Tessa roześmiała się, gdy ją dogonił.
-
Widzisz? - wykrztusił, parskając wodą. - Wygrałem. - Mokra, ciemnoniebieska teraz koszula
przywarła mu do ciała. - A więc należy mi się nagroda.
-
-
-
-
-
-
Zaproszę cię na lody do Vivoli.
Nie to miałem na myśli.
A co byś wolał, Guido? - spytała. Podniecał ją blask jego oczu; dobrze wiedziała, co usłyszy.
Chodzi mi o pocałunek - odparł.
A jeśli się okaże, że nie chcę ci go dać? - Śmiała się, leżąc na wodzie.
Wezmę go tak czy owak.
Odpłynęła od niego najprędzej, jak potrafiła, lecz Guido był szybszy. Krzyknęła, gdy chwycił ją w pasie.
-
Pocałunek - poprosił. - Pozwól, że cię pocałuję, moja piękna Tesso.
Delikatnie dotknął wargami jej policzka. Patrzyli sobie w oczy, starając się utrzymać nad powierzchnią
stawu. Po chwili objął ją, a ich usta złączyły się w pocałunku. Gdy Tessa zamknęła oczy, przykryła ich
woda.
Otaczało ich przyćmione światło, czuli delikatne muśnięcia wodorostów. Ciemne kształty w wodzie
przypominały ruiny zatopionego miasta. Jej rozbawienie ustąpiło miejsca rozkoszy, gdy stopniowo
pogłębiał pocałunek.
Zabrakło jej tchu. Guido powoli uniósł ją ku powierzchni. Łapczywie zaczerpnęli powietrza i usłyszeli
Zgłoś jeśli naruszono regulamin