Katarzyna Pisarzewska - Koncert łgarzy.pdf

(1172 KB) Pobierz
Redaktor prowadzący
Katarzyna Krawczyk
Redakcja
Helena Klimek
Redakcja techniczna
Lidia Lamparska
Korekta
Alicja Chylińska
Halina Ruszkiewicz
Copyright © by Katarzyna Wideńska, 2009
Copyright © for this edition by Bertelsmann Media sp. z o.o.,
Warszawa 2009
Świat Książki
Warszawa 2009
Bertelsmann Media sp. z o.o.
ul. Rosoła 10, 02-786 Warszawa
tel. 691962519
Opracowanie wersji elektronicznej
lesiojot
ISBN 978-83-247-1283-0
Nr 6578
1. PERŁA Z KOLCAMI
Kiedy oswoiłem się z dziennym światłem i wirującymi
tumanami kurzu, dostrzegłem, że nie jestem sam. Przyczyną tej
dziwnej sytuacji była kobieta, co odgadłem z niemałym trudem,
raz, że widziałem ją słabo przez tumany kurzu, dwa, że ubrana
była uniseksualnie, a twarz zasłaniała jednorazową chusteczką
higieniczną. Chusteczkę przytrzymywała dłonią, dłoń była
szczupła, paznokcie czerwone, a na serdecznym palcu iskrzyło
coś, co uznałem za maleńki kamyk w pierścionku. W czasach,
kiedy jeszcze wychodziłem z domu, takie dłonie należały do
kobiet. Oczywiście, nie jest to żadnym dowodem przy
dzisiejszym tempie zmian w świecie, którego nie oglądałem nie
wiem jak długo - może dwa tygodnie, a może dwa lata, nie
pamiętam. Jednego byłem pewien - że osoba ta nie jest
wytworem mojej fantazji. Nigdy, tym bardziej podświadomie, nie
wyprodukowałbym obrazu kobiety w tenisówkach, bojówkach i
bluzce z obrazkiem jabłka, skrywającej coś mniejszego niż
rozmiar D. Jestem normalnym facetem, a przynajmniej się
staram.
Dziś, z perspektywy czasu, myślę, że gdyby ta dziewczyna
przyszła do mnie na długich opalonych nogach, na wysokich
obcasach i w krótkiej spódniczce, intuicja od razu i jak zwykle
celnie podpowiedziałaby mi, że tak udany początek zwiastuje
rzeczy nieprzyjemne, od których lepiej trzymać się z daleka.
Kłopoty przychodzą na długich nogach. Wiem to, niestety, nie z
doświadczenia, ale z literatury i filmu - na poczekaniu potrafię
wymienić co najmniej cztery tytuły.
Tymczasem czekaliśmy, aż opadnie tuman kurzu, wywołany
przez nią zbyt energicznym rozsunięciem zasłon. Jedna z nich,
zerwana, zwisała teraz smętnie, częściowo przesłaniając okno i
zamglony Pałac Kultury i Nauki w tle. Czekałem na reakcję
dziewczyny, bo ze swej strony nie miałem jej nic do
zaproponowania. Mogłem próbować odnaleźć się jakoś w roli
gospodarza, ale fakt, że jej nie zapraszałem, nieco komplikował
nasze wzajemne relacje. Skąd się wzięła? Czego szukała? Po co
rozsuwała zasłony i dlaczego patrzyła teraz na mnie oczyma jak
szparki, wyzierającymi spomiędzy chustki a grzywki - te oto
pytania kłębiły mi się w głowie pośród innych, takich jak - po co
istniejemy, dokąd to wszystko zmierza oraz co się stało z moim
ostatnim piwem.
- Nie do wiary - rzekła wreszcie dziewczyna, odsłaniając twarz
o przyjemnych rysach kontrastujących z nieprzyjemną miną. -
Twój wuj mówił prawdę. Myślałam, że przesadza, ale teraz
wiem, że patrzy na ciebie przez różowe okulary. Myślałam, że
cię przeklina, ale teraz widzę, że chciał ci przesłać pozdrowienia.
Myślałam, że obrzuca cię obelgami, ale teraz rozumiem, że to
były czułości.
- Jakie czułości? - zaciekawiłem się niepotrzebnie.
- Leń, obibok, łajza, męta...
- Chyba „męt” - przerwałem, jednocześnie próbując się
podnieść.
Nie potrafiłem jednak odkleić się od krzesła, co rzucało pewne
światło na zagadkę ostatniego piwa. Poddałem się, nim
dziewczyna dostrzegła moją walkę, i patrzyłem na nią dalej z
oznakami spokoju i opanowania.
- Chlejemy i gramy - kontynuowała, rozglądając się
bezceremonialnie i nawet nie próbując ukryć dezaprobaty. - A
wujaszek opłaca ZUS.
Było dla mnie ciągłą zagadką, po co on to robi, jaki ma w tym
interes, skoro skąpy jak galicyjski chłop, tak skąpy, że nawet
kiedy mnie zatrudniał, płacił mi w jajach sadzonych w barze
mlecznym. Podejrzewałem w tym jakiś grubszy przekręt, ale nie
sądzę, żebym kiedykolwiek był w stanie go rozgryźć, i nie
zaprzątałem sobie nadmiernie tym głowy, mam bowiem zamiar
umrzeć szczęśliwy, a do tego trzeba sporo naiwności. Rzekłem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin