Aleksander Nawrocki Wstęp Gdyby jeszcze w połowie XIX w. znalazł się śmiały Węgier, chcący przekonać swego rodaka, że w żyłach jego płynie krew Ugrofinów, a język, którym mówi, też wywodzi się ze wspólnego pnia języków ugrofińskich, mógłby doznać szwanku na ciele za świadomą obrazę tego dumnego narodu. W rozmowach salonowych takie postawienie kwestii p o chodzenia Węgrów także odebrano by jako nietakt. Węgrzy, wrośnięci od tysiąca lat w europejską cywilizację i odgrywający przez długi czas w Europie Środkowej jedną z czołowych ról zarówno w polityce, jak i w kulturze, po prostu by nie uwierzyli, że ich krewniakami mogą być śmierdzący rybą prymitywni Chantowie czy Mansowie, żyjący ongiś w śniegach Syberii, chętnie natomiast szukaliby swych protoplastów wśród ludów irańskich, Chazarów, a nawet Żydów. Tropem tym szło wielu badaczy przeszłości węgierskiej, m.in. Arnold Ipolyi (1823-1886), autor Mitologii węgierskiej. Teza o indoeuropejskim pochodzeniu Węgrów ma i dzisiaj swoich cichych zwolenników, wynajdujących na jej poparcie coraz nowe dowody, nie zawsze łatwe do podważenia, gdyż po prehistorii Węgrów pozostały tylko znikome ślady, a znaczna część materiałów źródłowych prze- A padła podczas toczonych w wiekach XV-XVII wojen, głównie z Turkami i Austrią. Całkiem serio dowodzono mi, że wiele średniowiecznych annałów i kronik węgierskich, które mogłyby odsłonić rąbka tajemnicy i rzucić nowe światło na prehistorię Węgrów, bądź zostało zniszczonych, bądź do dzisiaj znajduje się w Turcji, a nawet w zbiorach klasztorów hiszpańskich. Podobno Turcy, po zajęciu znacznej części Węgier w XVI w., rozjątrzeni oporem, zaczęli niszczyć nie tylko zamki i wycinać ludność, ale zabrali się też do likwidacji kultury tego kraju. Część materiału pisanego miał wówczas uratować jakiś sturczony Węgier, który w imieniu sułtana nadzorował palenie klasztornych archiwów. Zapew- 5 niano mnie, że materiały te do dziś są niedostępne. Niemniej jednak ugrofiński rodowód Węgrów został już dostatecznie udowodniony. Pierwszy dowiódł tego w sposób naukowy Jänos Sajnovitcs (1733-1785) w pracy pt. Demonstratio idiomatum Ungarorum. Równolegle z badaniami nad przeszłością Węgrów zaczęto zwracać baczniejszą uwagę na resztki wierzeń ludowych i na miejscowych znachorów, zwanych inaczej czarownikami lub nawet szamanami. Rzeczywiście powinowactwo znachorów z rzemiosłem uprawianym przez szamanów pochodzenia ugrofińskiego, a żyjących w okolicach Uralu w XVII-XIX w., okazało się dość znaczne. Wypłynęła wówczas sprawa reliktów w ludowej tradycji Węgrów - m.in. szamanizmu, który, jak się okazało, w okresie pogańskim dominował wśród ówczesnych plemion ugrofińskich. Prac o historii Węgrów doczekaliśmy się już w naszym kraju sporo, m.in. Historii Węgier W. Felczaka, a ostatnio bardzo cennej pozycji W. Szymańskiego i E. Dąbrowskiej pt. Awarzy, Węgrzy. Oddziaływanie natomiast szamanizmu na życie codzienne Ugrofinów, w tym także na protoplastów naszych bratanków, jest dla polskiego czytelnika przysłowiową białą kartą. Zdaję sobie tedy sprawę z odpowiedzialności przy poruszaniu tego tematu. W przedstawionej pracy - prócz potraktowanego raczej szkicowo zagadnienia pochodzenia Węgrów - starałem się przede wszystkim dać czytelnikowi polskiemu wyobrażenie o tym, co składało się na kulturę duchową Prawęgrów, czyli o szamanizmie syberyjskim oraz jego reliktach w kulturze węgierskiej na podstawie dostępnych mi aktualnie publikacji w językach obcych. Pragnąłem też, pisząc swoją pierwszą książkę nieliteracką, pozyskać czytelników o wrażliwości literackiej i rozbudzić, a nawet wzbogacić ich wyobraźnię o mity i wierzenia surowej egzotyki syberyjskiej, wywodzącej się z zupełnie innego pnia kultury, innej mentalności i wrażliwości. Traktuję tedy tę pracę jako lekturę również poetów i pisarzy oraz tworzywo dla przyszłych prac, napisanych przez ludzi dysponujących rzetelnym warsztatem badawczym i naukową dyscypliną. Książka składa się z trzech zasadniczych części. Pierwsza to skrócony zarys prehistorii Węgrów. Druga to wzbogacenie tego zarysu o wyciągi z kronik i roczników, począwszy od Herodota, poprzez notatki cesarzy bizantyjskich aż do relacji wczesnośredniowiecznych kronikarzy zachodnioeuropejskich, przy czym rzeczowe i obiektywne są relacje cesarzy bizantyjskich, natomiast wyraźnie subiektywne, ukazujące w nega- 6 tywnym świetle Węgrów jako przede wszystkim dzikich barbarzyńców - relacje kronikarzy zachodnich. Wreszcie część trzecia traktuje o właściwym szamanizmie, o jego roli funkcjonalnej jeszcze wśród dziewiętnastowiecznych prymitywnych ludów, należących do ugrofińskiego pnia językowego, z którego wywodzą się również Węgrzy. Intencją tej książki jest przede wszystkim próba przekazania czytelnikowi polskiemu wrażliwości, wyobraźni i mentalności protoplastów naszych bratanków. Z SYBERII DO EUROPY Ugrofinowie - dawniej liczne narody, dość bitne i przedsiębiorcze, zajmujące ogromne przestrzenie - dziś stanowią niewielki ułamek procentu w skali ludności Ziemi i w dodatku żyją bądź na krańcach Europy (Finowie), bądź w poczuciu odrębności narodowej i kulturowej (Węgrzy). Liczba Ugrofinów wynosi obecnie około 20 milionów ludzi, mówiących 19 językami, w tym 10,5 miliona Węgrów i 4 miliony Finów. Spośród Ugrofinów największą karierę zrobili Węgrzy, którzy w średniowieczu stworzyli jedno z najbardziej liczących się państw Europy. Żyjąc w sercu Europy, szukają oni jednak nieustannie swych praźródeł na jej obrzeżach, a wytworzywszy jedną z oryginalniejszych kultur europejskich, nostalgicznie obudowują ją w mitologię rodem z szerokich stepów Azji. Należąc do najbardziej zorganizowanej gałęzi Ugrofinów, Węgrzy wszędzie, gdzie tylko znaleźli się w ciągu wieków, potrafili - w symbiozie z sąsiadami - zachować własny charakter narodowy i w kolejnych n o wych miejscach szybko organizować się i zamiast asymilować się, narzucali podbitej ludności własne cechy w zakresie obyczajów i języka. Jak piszą ich poeci, pochodzą z bliżej nie oznaczonej na mapie świata krainy Goga i Magoga, o którą spór - głównie wśród archeologów i językoznawców - trwa po dziś dzień. W tej chwili górą są archeolodzy, gdyż przy dzisiejszym rozwoju techniki mogą dokładniej zmierzyć czas niż językoznawcy poprzez analizę językową, która bywa zawodna, jeśli chodzi o w miarę dokładne umiejscowienie w czasie danej grupy ludności, i tak np. metoda, polegająca na badaniach w językach ugrofińskich podobieństwa nazw roślin i zwierząt, nie daje pewnych i ostatecznych rozwiązań z uwagi na fakt, że klimat, a w związku z tym zarówno flora, jak i fauna, w ciągu tysiącleci ulegały znacznym zmianom. Ostatnio w badaniach językoznawczych wykorzystuje się geobotanikę i zoografię. 9 Dyscyplina, zwana paleontologią językową, uściśla, ale nie ostatecznie, szlaki wędrówek Ugrofinów. W XIX w. powstała teoria o azjatyckim ich pochodzeniu i o wspólnocie uralsko-ałtajskiej, żyjącej w Azji Środkowej, gdzie też próbowano szukać kolebki Ugrofinów. Jednakże hipoteza ta upadła z chwilą powstania paleontologii, polegającej na tym, iż ze wspólnego słownictwa Ugrofinów wybiera się podobne nazwy roślin i zwierząt, następnie na mapę nanosi się ich występowanie i w ten sposób znajduje się miejsce zamieszkania plemion. Ale metoda ta ma swoje pułapki. Na przykład za jeden z dowodów na ustalenie pierwotnych siedzib Ugrofinów wzięto wspólną w tych językach nazwę pszczoły (węgierskie meh, fińskie mchi-lainen) oraz miodu (węgierskie mez, fińskie mesi). Jednak rosyjski badacz, F. Th. Kóppen (1834-1907), zauważył, że w domniemanych miejscach zamieszkania Ugrofinów, po obydwu stronach Uralu, do XVIII w. pszczół nie było. Dopiero badacz estoński, F. Linnus, zwrócił uwagę, że słowo to przed tysiącami lat oznaczało nazwę trzmiela ziemnego, który rzeczywiście występował w tamtych czasach na terenach mogących być praojczyzną Ugrofinów. Z kolei W.N. Czerniecow (1905-1970) wykazał, że słowa „pszczoła i „miód są prawdopodobnie pochodzenia staroirańskiego, a więc indoeuropejskiego, zapożyczone w czasie, gdy część Ugrofinów przesunęła się na południe, w bezpośrednie sąsiedztwo Indoeuropejczyków. Następna teoria mówi o istnieniu praojczyzny Ugrofinów na terenach lesistych, gdyż języki ugrofińskie mają wspólne rdzenie słów na określenie drzew, rosnących w tajdze: świerk, modrzew, limba, nie mają natomiast wspólnego rdzenia na określenie morza bądź stepu, czy roślin tam występujących. Stąd można wysnuć wniosek, że Ugrofinowie żyli na najdalej na wschód wysuniętych rubieżach, gdzie jeszcze rosły świerki i modrzewie. Mogła to być zarówno zachodnia Syberia, jak i wschodnia Europa. Zwolennicy europejskiego pochodzenia Ugrofinów wysuwają argument, że słowo „jeż” (węg. sundisznó, praugrofińskie sun, fińskie suli) nie występuje na wschód od Uralu, a północną granicą jego występowania jest 61° szerokości geograficznej. Jednak nie jest pewne, czy to, co wiemy o występowaniu jeża, odpowiada stanowi sprzed sześciu -tysięcy lat. W każdym razie obecnie przeważa teoria, iż kultura okresu neolitu, zwana ceramiką grzebykową, która występowała od Morza Czarnego aż do 10 Język prauralski ( IV tysiąclecie p.n.e.) i prajęzyk ugrofiński (mniej więcej III tysiąclecie p.n.e) f prajęzyk ugryjski (mniej więcej do połowy tysiąclecia p.n.e) starowęgierski węgierski staroobiugryjski mansyjski chantyjski pierwotny język starosamojedzki (mniej więcej do początków n.e.) I pn.samojedzki ,JL J eniecki nganasański prajęzyk fińsko-permski (do połowy II tysiąclecia p.n.e) pd.samojedzki selkupski języki sajańs ko -samo - jedzkie język prapermski (do Vlllw.n.e) i korni 1 udmurtski 1 prajęzyk fińsko-wołżański (do I tysiąclecia n.e) l języki wołzańskie f mordwiński | maryjski lapoński — — I ,...
PanToto