36 Stephens Susan - Romans z szejkiem - Żar pustyni.pdf

(705 KB) Pobierz
Susan Stephens
Żar
pustyni
«Romans z szejkiem» - 36
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Miała plecak wielkości stodoły. Zdejmując go z trudem z bagażowej karuzeli,
omal nie wybiła oka stojącej obok kobiecie. Obwieszony klamrami i paskami, miał
też przytroczoną linę i parę wysokich butów.
Na wieść,
że
czeka ją wyjazd do interioru A'Qabanu w ramach pełnionej
funkcji dyrektora marketingu w agencji rozwoju tego kraju, Casey zamieniła ele-
gancki kostium i szpilki na strój safari, wysokie buty i
łaciaty
kapelusz. Na razie
jednak nie znajdowała się w dziczy, lecz na międzynarodowym lotnisku A'Qabanu,
gdzie pustynia występowała w postaci oryginalnej biżuterii stworzonej przez czo-
łowych
projektantów
świata.
Casey, jak to miała w zwyczaju, przygotowała się starannie do nowego zada-
nia, jednak tuż przed wejściem na pokład samolotu powiedziano jej,
że
plan po-
dróży się zmienił, a to za sprawą samego nowo koronowanego króla, szejka Rafika
al Playboya. Jego Wysokość zażyczył sobie poznać wszystkich kluczowych współ-
pracowników, zanim całkowicie pochłoną go sprawy wagi państwowej.
Casey zdziwiła się nieco,
że
zaliczono ją do tego grona, i nawet czuła się wy-
różniona, póki nie oznajmiono jej,
że
Raffa, jak kazał się nazywać szejk - absol-
went Eton i komandos Sił Specjalnych - lubi się pozbywać słabych ogniw w swojej
organizacji. I oto stała w nowoczesnej, błyszczącej luksusem hali, ubrana jak straż-
nik rezerwatu i bez możliwości przebrania się w urzędowy kostium.
W domu miała szafę pełną stonowanych ubrań, ale co z tego? Była tutaj i nic
nie mogła na to poradzić. Zresztą nie było aż tak
źle,
bo gdy tylko przejdzie przez
cło, od razu rzuci się do eleganckich butików.
Czy seksualny
żar
może przenikać przez szkło? Na widok Casey Michaels w
hali bagażowej pomyślał,
że
tak. Nawet w tym stroju wyglądała dobrze...
śmiesz-
R
S
nie, ale dobrze.
Zresztą
żadna
sztuka wyglądać lepiej od tej spiętej ofiary mody, którą widział
na zdjęciu w teczce personalnej. Poza tym od czasu, gdy zrobiono tę fotkę, Casey
wspaniale rozkwitła, nie była już przeraźliwie chuda i miała znacznie dłuższe blond
włosy, spływające kaskadą spod ohydnego kapelusza. Razem z błąkającym się na
pełnych wargach uśmiechem, jasnym spojrzeniem i stanowczym krokiem dawało to
niezły zestaw, choć opakowany w fatalne ciuchy.
Strój można zmieniać. Na swój rekonesans ubrał się w dżinsy i podkoszulek.
Oficjalne szaty nosił tylko przy wyjątkowych okazjach. Wyobraził ją sobie w szy-
tym na miarę ciemnym kostiumie.
Co więcej, wyobraził też sobie skryte pod strojem i powoli odkrywane dla
oczu kobiece kształty. Pocierając trzydniowy zarost, rozbierał ją wzrokiem z luź-
nych ubrań w stylu safari. Wyraźnie słyszał zew dziewiczej niewinności.
Jednak nie zwykł mieszać interesów z przyjemnością.
Casey Michaels... Czy potrafi przewodzić i inspirować? Walczyć o podwład-
nych? To się dla niego liczyło. Tylko najlepsi i najtwardsi menedżerowie przetrwa-
ją w jego szeregach.
R
S
Zszedł do hali przylotów, w której kłębił się zbity tłum. Część ludzi go roz-
poznała, niektórzy gapili się z otwartymi ustami, inni nie mieli pojęcia, kim jest. A
czy ona go rozpozna?
Jego ochrona umiała być niewidzialna. Można by go wziąć za zwykłego pa-
sażera. Lubił wtapiać się w tłum, wyczuwał wówczas puls swego kraju i nastroje
rodaków, sprawdzał też czujność swych podwładnych.
Casey Michaels, miej się na baczności!
Była obserwowana. Czuła to wyraźnie.
Śledził
ją ktoś znacznie potężniejszy
niż urzędnicy, z którymi się do tej pory zetknęła. Nieustanny sygnał alarmowy w
jej głowie utrudniał koncentrację.
Co za koszmar, jęknęła, zderzywszy się z przeszklonymi drzwiami.
Auć! Skrzywił się, obserwując, jak szybko bierze się w garść i rusza wraz z
tłumem pasażerów do kontroli paszportowej. Na szczęście się nie zraniła, tylko
duma doznała uszczerbku. Obserwował Casey z wyższego poziomu. Pracowała dla
niego, zatem podlegała jego ochronie. Wizyta była próbą i musiała przebiec według
określonych zasad. Inni kandydaci pokonali przeszkody i jej też się to uda, a on
zapewniał wszystkim bezpieczeństwo, choć nikogo nie pilnował równie troskliwie
jak jej.
Oczywiście nie zamierzał przekraczać granic prywatności, nie ma mowy o
osobistym zainteresowaniu. Po prostu Casey potrzebowała więcej troski niż inni.
Okazywał jej tę samą przychylność, co reszcie swych pracowników, nic więcej.
Czyżby?
Gdyby
żywił
te same uczucia podczas spotkania z innymi kandydatami, mu-
siałby się poważnie zastanowić nad swoją orientacją seksualną. A nie miał co do
niej
żadnych
wątpliwości.
Sprawdziła w internecie, jak wygląda Międzynarodowy Port Lotniczy A'Qa-
ban, jednak nie była przygotowana na przepych i ogrom tego miejsca. Olśniewają-
cy blask kryształu, brązu i szkła w połączeniu z nienaganną czystością i lekkim za-
pachem przypraw, unoszącym się w powietrzu, ekscytował i oszałamiał zarazem.
Łatwo
było stracić głowę, gdy wkoło szeleściły luźne arabskie szaty, szurały
stopy w sandałach i rozbrzmiewał gwar gardłowych głosów. Nawet korytarz wio-
dący do stanowisk kontroli paszportowej był egzotycznym wstępem do tajemnic
Wschodu, bowiem wisiały tam niezliczone portrety przywódcy A'Qabanu, czyli jej
nowego szefa.
Przyjrzawszy się wizerunkowi młodego władcy w tradycyjnych szatach be-
duińskiego wojownika, uświadomiła sobie,
że
w Anglii widziała tę samą podobi-
znę, nie ma więc pojęcia, jak wygląda jej szef w zachodnim ubraniu. Pośrodku hali
umieszczono maszt z państwową flagą: na błękitnym tle widniał srebrny sierp
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin