Paweł Sapieha - Podróż na wschód Azyi.pdf

(3007 KB) Pobierz
Podróż na wschód Azyi. 1888-
1889 - całość
Paweł Sapieha
Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta, Lwów, 1899
Pobrano z Wikiźródeł dnia 14.10.2016
ielki dzień! wyjazd do Indyj.
Alea jacta est.
Nie
ma to jak mieć lat 28, być kawalerem, dostać
urlop, no i... pieniędzy trochę! Wyjechałem z
domu na kilka tygodni by odwiedzić ojca w Szwajcaryi. Raz
wyruszywszy chciałem poznać Chorwacyą — stąd blizko do
Serbii — a z Belgradu do Sofii parę godzin. Być w Sofii, znać
cały Bałkański półwysep, a nie zwiedzić Stambułu — nie
można. Ale w Stambule w październiku brzydko i zimno — a
zimna przeciętny Galicyanin dość użyje przez całe życie —
więc ogrzać się trzeba; poleciałem do Kairu. Tu mi
powiedziano, że za kilkanaście dni odchodzi statek do Indyj —
a na statku tym jedzie poselstwo austryjackie do Siamu i
Japonii. Pokusa nadto wielka, nie wytrzymałem — i oto
siedzę
na statku
Lloyda austryackiego, «Posejdon», 4200 ton. Statek
dobry; maszyna stara psuje się łatwo, jak potem przekonaliśmy
się; elektryczne oświetlenie; kajuta moja o dwóch łóżkach —
niezła, ale wąska okropnie; lampa elektryczna popsuta, nie
świeci — dają mi
una lampa volante,
czyli poprostu lichtarz ze
świecą. Kapitan, starszy człowiek, Dalmatyńczyk,
un vieux
loup de mer,
nazwiskiem Mersa. Gdy mu oświadczyłem ukłony
od hr. Karola Załuskiego, poczciwe kapitanisko gubi się w
grzecznościach. Pierwsza klasa na statku przepełniona.
Odnajduję naturalnie zaraz barona Biegeleben, nowo
mianowanego posła austryackiego na Japonię Sy,am
[1]
i Chiny
— młody jeszcze, wielce miły, światły, choć, jak na
dyplomatę, zanadto nieśmiały w obejściu; wiezie dwa psy do
polowania — zapalony myśliwy. Powiadają o nim, że jest
ein
Jesuit
— myślę, że to raczej pochwała; znam go od sześciu
godzin, więc nie mogę sądzić. Mam zamiar zaskarbić sobie
jego łaski, aby mnie wziął ze sobą do Syamu. Z nim jedzie
dodany mu przez ministerstwo Mr. J. C. Samson, Amerykanin,
w służbie austryackiej; bardzo miły, znałem go kiedyś w
Wiedniu. Dalej jedzie hr. Coudenhove, wielki admirator
islamu, pasyonowany do wszystkiego, co Wschód, a
przedewszystkiem pragnący, jak sam mówi:
Möglichst weit
von zu Hause leben.
Dalej dr. Exner, profesor z Wiednia, jedzie
mierzyć przeciętną temperaturę na wyspie Cejlon; jego kolega
równocześnie pojechał ją mierzyć do Tobolska czy Jakutska w
Syberyi. Wreszcie paru Anglików, kilku Niemców, między
nimi arcymiły i ciekawy człowieczek, młody geolog.
 Jedziemy
z szybkością dwunastu węzłów na godzinę. Morze
cudownie piękne. Wyjazd z Suezu idealny. Od strony Arabii
morze iście szmaragdowo-zielone, dalej coraz ciemniejsze, od
wybrzeża afrykańskiego ciemno-lazurowe. Oświetlenia
poczynają być śliczne. Zachód słońca cudowny; schowało się
za skaliste wybrzeże afrykańskie; któż te «tiny» opisać w
stanie? Niestety, przepływamy nocą koło Thor: jadąc do Synai
tu się ląduje. Góry Synai darmo wyglądam; z okrętu nie widać
jej wcale...
Na pokładzie, 3 grudnia.
 Minęliśmy
15
0
północnej szerokości, więc jesteśmy już niżej
od Massawy. Szkoda — ciekawem byłoby tam zaglądnąć, do
tej placówki włoskiej, wymierzonej ni mniej, ni więcej jak
przeciw Abisynii. Mimo ciągłych niepowodzeń włoskiego
oręża w Massawie, przepowiadają, że według wszelkiego
prawdopodobieństwa Włosi się tam przecie utrzymają i po lat
dziesiątkach wlezą do Abisynii i takową poprostu na kolonię
włoską zmienią
[2]
.
Condito
jednak,
sine qua non
— to żeby się
uspokoiło w Suakinie i Sudanie, wogóle w północno-
wschodniej części Afryki, i by następnie Włosi mogli
rozpocząć najwydatniejszą, jedynie do celu prowadzącą
czynność, tj. wciskanie się w głąb kraju za pomocą handlu. Jak
mi mówił jeden z Anglików, których poznałem w Egipcie, nie
bronią, ani wojskiem, ale zapomocą kupców mogą Włosi wejść
do Abisynii — i to tylko Włosi, bo żaden inny naród Europy
nie jest w stanie znieść tego klimatu: klimatu, który np. na
zanzybarskim wybrzeżu uniemożebnia Niemcom egzystencyę.
 Wczoraj
była feta, tj. zwykły obiad niedzielny, więc nieco
Zgłoś jeśli naruszono regulamin