Laurann Dohner - New Species 14 - 15 - Numbers - 140 Mourn - 927 Hero PL.pdf

(5200 KB) Pobierz
~1~
Mourn / Załoba, Rozpacz
Tom 14 w serii Nowe Gatunki. Wskazane jest, żeby czytać książki według
kolejności, by uzyskać jak największą przyjemność z serii.
Dana odwiedza Ojczyznę, gdzie spotyka Nowy Gatunek, który porusza jej serce.
Jako wdowa, z pierwszej ręki zna ból, jaki cierpi po utracie swojej partnerki.
Mourn nie jest taki pewny, czy rozmowa z ludzką kobietą pomoże mu się uleczyć,
ale pragnie jej. Możliwe też, że może stać się jego nowym powodem do życia.
~2~
Rozdział 1
- Nie mogę uwierzyć, że tu mieszkasz – wyszeptała Dana, bojąc się, że zostanie
podsłuchana w Medycznym.
Jej brat, Paul, uśmiechnął się.
- Nowe Gatunki są naprawdę fajne. Cieszę się, że zdecydowałaś się na tę wycieczkę
i odwiedziłaś nas na kilka dni. Myślę, że moja żona trochę stęskniła się za domem.
- Może w tym roku powinieneś wrócić na Boże Narodzenie. W ten sposób Becky
spotka się z nami wszystkimi i to będzie przypomnienie, dlaczego przeprowadziliście
się do Kalifornii.
Paul zachichotał.
- Czy mama wciąż doprowadza cię do szału?
Jej humor uciekł.
- Umówiła mnie ze swoim kręgarzem, swoim farmaceutą i... uważaj na to - ze
swoim ginekologiem. Mówimy o zażenowaniu. – Przewróciła oczami. – Jakbym
kiedykolwiek chciała zostać żoną faceta, który przez cały dzień gapi się na kobiece
części. Bałabym się zapytać jak minął mu dzień. Naprawdę nie chcę słuchać żadnych
wielkich historii podczas obiadu. Możesz to sobie wyobrazić? – Pogłębiła głos. – To był
najgorszy przypadek wszy łonowych w historii. Było ich tak wiele, że musiałem użyć
sieci, żeby wyłapać to cholerstwo.
Paul zgiął się na wpół i wybuchnął śmiechem.
- Jesteś okropna.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Nawet nie każ zaczynać mi mówić o niestosowności wiedzy, że widział
rozchylone kolana naszej matki, gdy jest naga. Możesz powiedzieć
ewwww?
Spoważniał.
- To nie jest zabawne. Musiałaś tam pójść?
~3~
- Prawie dokładnie to samo powiedziałam naszej matce, kiedy oznajmiła mi, z kim
mnie umówiła.
Dokładnie jej się przyjrzał. Znała to spojrzenie.
- Nic mi nie jest. Nie rób tego. Jesteś pielęgniarzem, nie odczytujesz myśli.
- Czy ukradkiem spotykasz się z kimś, kogo mama nie aprobuje?
- Nie. – Odwróciła się, zaglądając do jednego z otwartych pomieszczeń. – Tu jest
znacznie ciszej niż w szpitalu. Podobają mi się kolory ścian i ładne pościele. To jest
całkiem wymyślne jak na taką małą klinikę. Czuje się domową atmosferę
- Dana?
Obróciła się i wróciła do jego boku. Przeszli korytarzem do recepcji.
- Minęły dwa lata. Powinnam ruszyć do przodu z moim życiem. To jak jazda na
rowerze. Po prostu wracasz do cyklu randkowego i kręcisz. – Przerwała. – Czy
przeoczyłam jakąś radę, którą masz zamiar mi dać? Może mógłbyś pochylić się
wystarczająco nisko, by powiedzieć jak to Tommy chciałby, żebym był szczęśliwa
znajdując kogoś innego? Tego nienawidzę najbardziej. To by go wkurzyło, gdyby jakiś
facet mnie sprawdzał.
- Nie zamierzałem powiedzieć niczego takiego. Po prostu martwię się o ciebie. To
moja praca.
- Jesteś najlepszym starszym bratem, ale naprawdę nic mi nie jest. Minęły dwa lata.
Czas leczy wszystko. – Żałowała, że to nie była prawda, ale zawsze wydawało się, że to
uspokajało innych ludzi. Naprawdę nie chciała, żeby Paul się martwił. – Mam wibrator,
poduszkę i koc elektryczny. Jest dobrze.
Zbladł.
- Poszłaś tam.
- Ubiję z tobą interes. Nie będę dzieliła się takimi rzeczami, jeśli nie przestaniesz
kopać w moim życiu osobistym.
Wyciągnął rękę.
- Tylko jeśli obiecasz częściej do mnie dzwonić.
Chwyciła ją i mocno potrząsnęła.
~4~
- Umowa.
- Chcesz zobaczyć sale chirurgiczne? Mamy dwie.
- Odpuszczę sobie. To zupełnie nie moja rzecz. Nie bez powodu rzuciłam szkołę
pielęgniarską. Niektóry sprzęt powinien być opisywany w horrorach. – Puściła go.
Zmrużył oczy i pożałowała swoich słów. Oboje wiedzieli, dlaczego tak naprawdę
zmieniła swoją karierę. Cały czas, który spędziła w szpitalach, sprawił, że znienawidziła
je. To przypominało jej o cierpieniu Tommy'ego. Postanowiła szybko coś powiedzieć.
- Dlaczego potrzebujecie sal chirurgicznych w klinice?
Wygładził swoje rysy.
- W nagłych przypadkach. Mamy piętnaście minut od jednostki urazowej.
Teraz to ona mu się przyjrzała.
- Rozumiem. To jeden z tych tematów, o których nie wolno ci mówić, prawda? By
chronić Nowe Gatunki?
- Dziś jest piękny dzień, nieprawdaż? – Uśmiechnął się.
- Wiadomość otrzymana. Mam jedno pytanie, na które musisz odpowiedzieć.
- Jakie?
- Lubisz ich? Czy są tak mili i przyjaźni jak wydają się być w telewizji?
- Są różni, ale w świetny sposób. Mają mój szacunek i tak, naprawdę ich lubię. Nie
chciałbym mieszkać nigdzie indziej.
- Wystarczająco dobre. Przestanę być wścibska. Lepiej wróćmy do twojej żony
zanim pomyśli, że się zgubiliśmy. Naprawdę nie mogę się doczekać…
Jej słowa przeciął trąbiący sygnał samochodu. Odwróciła się i patrzyła jak Jeep
zatrzymuje się w połowie na ulicy i chodniku. Z przodu wyskoczyły z niego dwa duże
Nowe Gatunki i z tyłu podnieśli trzeciego. Jej brat złapał ladę oddzielająca go od
frontowych drzwi i przeskoczył nad nią.
Mężczyzna, którego wnieśli, krwawił z jednej nogi, ramienia i czoła. Wydawał się
być nieprzytomny, ponieważ jego oczy były zamknięte i zwisał między dwoma
Nowymi Gatunkami, którzy spieszyli do kliniki. Paul tam się z nimi spotkał.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin