Betty Mahmoody, Zana Muhsen - Sprzedane przez ojca.pdf

(2416 KB) Pobierz
Przedmowa
Kiedy
w roku 1984, razem z moją czteroletnią córką, opuściłam Stany Zjednoczone, aby
towarzyszyć mężowi do Teheranu, czułam strach. A przecież w tamtym czasie nie słyszałam
jeszcze o kobietach przetrzymywanych jako zakładniczki przez mężów o odmiennej
narodowości ani o dzieciach odbieranych matkom. Nie wiedziałam również, że przez sam fakt
zawarcia małżeństwa automatycznie przyznano mi obywatelstwo irańskie, tak jak i mojej
córce, i że nie będziemy mogły opuścić Iranu bez zgody mojego męża.
Osiemnaście miesięcy później, kiedy wyrwałyśmy się z tego koszmaru, dla Amerykanów
stanowiłyśmy przypadek odosobniony.
Gdy opisałam moją historię, podróżując w związku z promocją książki, odkryłam w Stanach
Zjednoczonych i w Europie wiele dramatów porównywalnych z tym, jaki sama przeżyłam. W
większości osoby, które przeszły przez podobne doświadczenia, nie miały odwagi o tym
mówić, wyobrażając sobie, że są w błędzie lub że ich przypadek jest odosobniony.
Postanowiłam zwalczać ten fałszywy pogląd na tę sprawę.
Dzisiaj w krajach zachodnich spotyka się coraz więcej par mieszanych i wiele dzieci
otrzymuje podwójne obywatelstwo. Nieraz muzułmanie, tak jak mój mąż czy też ojciec Zany,
osiedliwszy się w społeczności zachodniej, nie akceptują kultury kraju, w którym przyszło im
zamieszkać. Niektórzy nie mogą znieść myśli, że ich dzieci, zwłaszcza córki, mają być
wychowywane w społeczeństwie niemuzułmańskim, które uważają za nieczyste. Postępują
więc zgodnie ze swoim poczuciem obowiązku: porywają własne dzieci i przetrzymują jako
zakładników w rodzinnym kraju.
Od roku 1988, kiedy zapoznałam się z historią Zany i jej siostry Nadii, nieraz o nich
myślałam. Nasza walka o wolność była taka sama. Kiedy się dowiedziałam, że Zanie udało
się opuścić Jemen, ucieszyłam się ogromnie, a kiedy mi powiedziano, że pisze książkę, nie
miałam cierpliwości czekać na jej publikację: poprosiłam angielskiego wydawcę o kopię
pierwszych odbitek. Jej opowieść mną wstrząsnęła.
Zupełnie zrozumiałe pragnienie poznania kraju własnego ojca doprowadziło Zanę i Nadię
do tragedii. Te dwie małe Angielki, urodzone i wychowane w Birmingham, całkowicie
zakotwiczone w swoim środowisku, których życie było podobne do życia wszystkich
nastolatek w ich wieku, zostały sprzedane przez ojca, wydane za mąż pod przymusem i były
przetrzymywane w Jemenie wbrew ich woli. Aby przeżyć, musiały dostosować się do
tamtejszej zacofanej społeczności i zostać niewolnicami w kraju własnego ojca.
Tam, brutalnie odcięte od rodziny, bez możliwości porozumiewania się z otoczeniem,
ponieważ nie mówiły po arabsku, zostały umieszczone oddzielnie — każda w innej wsi. Nic
nie zdoła oprzeć się samotności, nawet najsilniejsza wola. Nie ma nic trudniejszego, jak
zdobyć się na odwagę, kiedy obok brak kogokolwiek, kto by nas podtrzymał na duchu... a
jednak Zana nigdy się nie poddała.
Kiedy mnie przetrzymywano w Iranie, sama dziwiłam się własnej sile i determinacji,
których dałam dowody — byłam jednak kobietą dorosłą. Zana natomiast — tylko dzieckiem.
Skąd brała odwagę?
Zana i Nadia były więzione w Jemenie już od siedmiu lat, gdy ich sprawa dotarła do
wiadomości publicznej. Media zaalarmowały opinię światową i rząd jemeński, pragnąc
ratować twarz, musiał podjąć decyzję. Zana nie przepuściła tej okazji, by się wymknąć; chcąc
jednak powrócić do Anglii, aby stamtąd nadal walczyć o siostrę, musiała pozostawić w
Jemenie swojego dwuletniego syna.
Dziś, opowiadając swoją historię, Zana daje świadectwo sytuacji, jakiej wielu nie chce
jeszcze przyjąć do wiadomości. Przemawia także w imieniu kobiet Trzeciego Świata;
uciemiężone i zniewolone nigdy do tej pory nie miały okazji mówić o swoim cierpieniu.
Jej głos nawołujący do walki z uciskiem jest echem głosów wcześniejszych, a także tych,
które podniosą się w przyszłości.
Betty Mahmoody
Rozdział I
Nazywa
się Mackenzie, mówię do niego Mackie. To brzmi zabawniej. Kocham go i myślę,
że i on mnie kocha. Ale kiedy się ma piętnaście lat, nie mówi się o tym w taki sposób.
Mówi się:
— Będzie ci mnie brakowało, Mackie?
— Jasne... Ale za to ty pojedziesz sobie na wakacje, to fantastyczne. Ja zostaję w
Birmingham przez całe lato. Koszmar.
A później, po tańcu, kiedy trzeba się rozstać, żeby tato i mama nie urządzali scen, jeszcze
się woła:
— No to cześć, Mackie...
A resztę już dopowiada pospieszny pocałunek.
— Cześć, Zana...
I przelotne spojrzenie, jeszcze bardziej wymowne.
To było wczoraj, późnym wieczorem. O świcie, na londyńskim lotnisku, po całych
godzinach jazdy autobusem, filiżanka herbaty i pączek stanowią całe moje śniadanie. Tato i
mama nie spuszczają ze mnie wzroku, a ja okropnie się denerwuję.
— Mamo, a jeżeli mi się tam nie spodoba, będę mogła natychmiast wrócić?
— Oczywiście, Zana, możesz wrócić, kiedy zechcesz... Co ci jest? Myślałam, że cieszysz
się z tej podróży.
— Nic... wszystko w porządku, tylko... gdyby mi się tam nie spodobało...
— No nie, tobie, co tak lubisz słońce? Jak już tam będziesz, zapomnisz o Anglii.
Pilnuję się, żeby nie zadawać żadnych pytań w obecności taty i jego dwóch przyjaciół, żeby
nie sprawić im przykrości. Tato pozwolił mi jechać z nimi do Jemenu, swojego ojczystego
kraju. Abdul Chada i jego syn Mohammed zapraszają mnie do swojej rodziny, będą ze mną
podróżowali, są bardzo mili i wspaniałomyślni. Takim pytaniem pewnie bym ich uraziła.
Abdul Chada jest przyjacielem mojego ojca, ma czterdzieści pięć lat, czarne kręcone włosy,
ogromne wąsy, a jego elegancja wydaje się nieco sztywnawa. W porównaniu z moim ojcem,
zawsze trochę zgarbionym, trzyma się prosto i choć niewysoki, sprawia wrażenie pewnego
siebie i władczego. Jego najstarszy syn Mohammed, niższy, krępy, wręcz grubawy, wygląda
sympatycznie i, jak to nieraz grubasy, bardziej przyjaźnie i ciepło. Jednym słowem ojciec ma
twarz odpychającą, raczej brzydką, natomiast syn jest miły. Mohammed ma żonę i dwoje
dzieci. Prawdę powiedziawszy, niewiele o nich wiem. Są przede wszystkim znajomymi taty.
— Boisz się samolotu, Zana?
— Jakoś przeżyję, mamo...
To prawda, boję się, ale nie lubię o tym mówić. Taki mam charakter, czuję, że jestem
twarda i silna. Jednak ten świst powietrza, które uniesie mnie tysiące kilometrów od domu,
wywołuje jakieś wewnętrzne drżenie, przeczucie, że gdzieś tam czyha niebezpieczeństwo.
Czuję się dziwnie, żołądek mam pusty, jak gdyby był wydrążoną wewnątrz kulą. Nie wiem, jak
dokładniej to opisać. Powiedzmy, że ta pierwsza podróż samolotem, pierwsza w moim
krótkim życiu, jest dla mnie wstrząsem, ale nie chcę się do tego przyznać.
— Wolałabym jechać razem z Nadią.
— Twoja siostra dołączy do ciebie już za dwa tygodnie, nawet nie zauważysz, jak czas
mija.
Mama ma do mnie zaufanie. Wie, że jestem rozsądna. Kontroluje mój wygląd, lekko
wygładzając kwiecistą spódniczkę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin