Palmer Diana Grzechy młodości.pdf

(1854 KB) Pobierz
DIANA PALMER
OJCIEC MIMO WOLI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
_lake aonavan nie wiedziałI co bóło dla niego większóm zaskoczeniem J
ciemnowłosa dziewczónka z poważną miną stojąca przed drzwiami czó też wiadomośćI że
jest to jego córkaK
lczó pociemniałó mu groźnieK jiał piekielnie ciężki dzieńI a teraz jeszcze ta historiaK
AdwokatI któró właśnie mu o tóm zakomunikowałI przósunął się ku dzieckuK _lake
przejechał ręką po niesfornej czuprónie i rzucił chmurne spojrzenie na dziewczónkęK oósó
jego twarzó zaostrzółó sięI co jeszcze bardziej uwódatniało głęboką bliznę na policzkuK
tóglądał na wóższego i postawniejszegoI niż bół naprawdęK
J kie podobasz mi się J powiedziała cicho dziewczónkaI wódómając ustaK ka wszelki
wópadek przósunęła się do swego opiekuna i uczepiła się nogawki spodniK matrzóła na _lakeDa
zielonómi oczómaK katóchmiast zwrócił uwagę na kolor jej oczu i wódatne policzkiK ln też
miał zielone oczó i wóstające kości policzkoweK
tósoki mężczózna w okularach chrząknął zakłopotanóK
J kie wolno ci tak mówićI paroK
J joja bóła żona J zaczął chłodno _lake J rzuciła mnie pięć lat temu i zamieszkała z
jakimś nafciarzem w iuizjanieK ld tego czasu nie miałem od niej żadnóch wiadomościK
J Czó mógłbóm wejśćI panie aonavan? wignorował słowa adwokataK
J Żóliśmó ze sobą tólko przez miesiącK wdążyła się zorientowaćI że tkwię po uszó w
procesach sądowóchK tolała zaoszczędzić sobie strat i szóbko wójechała z nowóm
kochankiemK kie sądziłaI że wógram którąś z tóch spraw J uśmiechnął się chótrzeK J Ale ja
postawiłem na swoimK
Adwokat zauważył już wcześniej mercedesa na podjeździe i wópielęgnowanó ogród
przed eleganckim portókiem z białómi kolumnamiK płószał o fortunie aonavana i o bataliachI
które po śmierci wuja musiał stoczóć z gromadą zachłannóch krewnóchK
J mroblem polega na tóm J rozpoczął na nowo adwokat J że pańska bóła żona zginęła
przed paroma tógodniami w katastrofie lotniczejK To zrozumiałeI że jej drugi mążI którego
zresztą też opuściłaI nie chce brać odpowiedzialności za jej córkęK A para nie ma nikogo
oprócz pana J dodał z westchnieniemK J mańska żona nie miała rodzeństwaK kie żóje już nikt z
jej rodzinóK kaprawdęI pozostaje tólko panK
_lake spojrzał gniewnie na dzieckoK tórzucił nawet zdjęcia kinóI bó nie
przópominałó muI jakim bół wtedó głupcemK Teraz przósółają mu jej córkę i oczekująI że ją
przóganieK
J t moim żóciu nie ma miejsca na dziecko J powiedział stanowczoK J jożna ją
przecież oddać do jakiegoś domu KKK
t tóm momencie dziewczónka rozpłakała sięK t oka mgnieniu jej bunt zmienił się w
rozdzierającó smutekK mo okrągłej buzi toczółó się wielkie jak groch łzó bezgłośnego płaczuK
trażenie pogłębiał jeszcze stoicki wóraz twarzó J wóglądałoI jakbó walczóła ze sobąI bó nie
okazać łez w obliczu wrogaK
_lake bół poruszonóK jatka umarła tuż po jego urodzeniuK tuj mówił muI że nie bóła
kobietą przesadnie moralną i to bóło w gruncie rzeczó wszóstkoI co o niej wiedziałK tuj
adoptował go po jej śmierciK _lake bół J tak samo jak para J na tóm świecie osobą
najzupełniej zbędnąK kikt go nie chciałI nie miał pojęciaI kto bół jego ojcemK ddóbó nie
bogató wujI nie miałbó pewnie nawet nazwiskaK _rak miłości i poczucia bezpieczeństwa w
dzieciństwie wórobił w nim twardó charakterK To samo stanie się z parąI jeśli nie znajdzie
opiekunaI pomóślałK
matrzół na dziewczónkęI a w móśli zadawał sobie gniewne pótaniaK kie mógł
wótrzómać jej płaczuI ale musiał przóznaćI że mała ma charakterK tótarła już piąstką łzó z
policzków i teraz patrzóła mu prosto w oczóK kie zamierzał się jednak poddawaćK Ten
dzieciak już mu działa na nerwóK kie da się nabrać na żaden kantK
J pkąd mam wiedziećI że to moje dziecko? J zapótałK
J jacie tą samą grupę krwi J odpowiedział prawnikK J arugi mąż pana żonó ma
zupełnie innąK gak panu wiadomoI badanie krwi może jedónie wókluczóć ojcostwoI ale nie
może udowodnićK ln na pewno nie jest jej ojcemK
_lake miał już zauważyćI że mógł nim bóć każdó innó mężczóznaI ale uzmósłowił
sobieI iż kinaI wóchodząc za niegoI liczóła na róchłe bogactwoK _óła zbót przebiegłaI bó
rózókować przelotnó flirtI któró mógł się wódaćK hiedó zorientowała sięI że do bogactwa
droga jest jeszcze dalekaI zrobiła wszóstkoI bó jej nowó nabótek nie dowiedział sięI że
zdążyła przedtem zajść w ciążęK
J alaczego nic mi nie powiedziała? J spótał chłodnoK
J tolałaI żebó jej drugi mąż uważał dziecko za swojeK aopiero po jej śmierci znalazł
świadectwo urodzenia paró i odkrółI że to pan figuruje na nim jako ojciecK tidocznie kina
uznałaI że para ma prawo do nazwiska prawdziwego ojcaK J mrawnik położył w roztargnieniu
rękę na głowie dzieckaK J lczówiście może pan to wszóstko sprawdzić J zakończółK
Zgłoś jeśli naruszono regulamin