Czy naprawdę chcemy wojny z Rosją.docx

(59 KB) Pobierz

Czy naprawdę chcemy wojny z Rosją?

Do We Really Want War with Russia?

Eric Margolis

 

Do we Really Want War with Russia

Wojna z Rosją wygląda coraz bardziej możliwa, kiedy amerykańscy i NATOwscy satrapowie kontynuują swoje prowokacje wojskowe względem Moskwy.

Kiedy zwiększa się niebezpieczeństwo, naszych lekkomyślnych polityków powinno się  wszystkich zmusić do dwukrotnego przeczytania autorytatywnej książki prof. Christophera Clarka "Lunatycy: jak Europa weszła w wojnę 1914" [The Sleepwalkers: How Europe Went to War in 1914]. To co minęło coraz bardziej wygląda na prolog.

Prof. Clark starannie wymienia szczegóły o tym jak małe koterie antyniemieckich wysokiego szczebla oficjeli we Francji, Brytanii i Rosji zainscenizowali I wojnę światową, straszny kon-flikt który był niepotrzebny, idiotyczny i nielogiczny. Niemcy i Austro-Węgry oczywiście dzielą się winą, ale w mniejszym stopniu niż wojowniczy Francuzi, Serbowie, Rosjanie i Brytyjczycy.

Widzimy, że ten sam proces trwa dzisiaj. Strona wojenna w Waszyngtonie, wspierana przez kompleks wojskowo-przemysłowy, obłaskawione media i neokonów, mocno agitują za wojną. 

Siły bojowe USA i NATO wysyła się na zachodnie granice Rosji na Ukrainę, kraje bałyckie i M Czarne. NATO zbroi się, finansuje (do tej pory $40 mld) i zaopatruje Ukrainę w konflikcie z Rosją. Prominentni Amerykanie nawołują do ataku na siły rosyjskie w Syrii. Amerykańskie okręty wojenne są u wybrzeży Rosji na M Czarnym, Bałtyku i Pacyfiku. Siły NATO badają zachodnie granice powietrzne Rosji.

Część tego to wielkiej siły boks, starając się zastraszyć niesubordynowaną Rosję do przyj-mowania rozkazów Waszyngtonu. Ale wiele z tego wydaje się być dziełem twardej prawicy i neokonów w USA i Europie, pomimo pragnienia większości Amerykanów i Europejczyków, żeby uniknąć konfliktu zbrojnego z Rosją.

Stąd codzienny ostrzał antyrosyjskimi, antyputinowskimi inwektywami w amerykańskich i eu-ropejskich mediach rządzonych przez Amerykę. Niemieckie media jak pieski salonowe za-chowują się jakby obowiązywała jeszcze amerykańska okupacja powojenna – a może tak jest. Niemcy od wojny nie miały własnej niezależnej polityki zagranicznej.

W niesamowitym zerwaniu z normalnym służalczym zachowaniem Berlina, niemiecki mini-ster spraw zagranicznych, Frank-Walter Steinmeier, właśnie zażądał by Waszyngton i NATO powstrzymali się od "pobrzękiwania szabelką" przeciwko Rosji. On mówi za wielu Niemców i innych Europejczyków, którzy są głęboko zaniepokojeni prowokacjami Rosji przez sojusz.

W rzeczywistości  wielu Europejczyków chce zakończenia narzuconych przez NATO sankcji przeciwko Rosji, które nakazała Ameryka. Nikogo w Europie nie interesuje reokupacja Krymu przez Rosję. Sankcje spaliły na panewce, poważnie szkodząc eksportowi UE do Rosji w cza-sie widocznej słabości gospodarczej. Ani też Europejczycy nie są gotowi do walki w wojnie, albo jeszcze gorzej, a nawet myśleć o wojnie atomowej, za takie po ciemnej stronie księżyca miejsca we wschodniej Ukrainie jak Ługańsk czy Mariupol.

Odrętwiałe móżdżki amerykańskich republikańskich członków Kongresu, którzy nie mogliby znaleźć Krymu na mapie gdyby od tego zależało ich życie, można liczyć by walili w bębny wojny by zadowolić swoich dużych prawicowych  i religijnych sponsorów.

Jedynym republikaninem który wyrwał się z tego trendu jest Donald Trump, który, pomimo wszystkich innych lekkomyślnych poglądów, ma wyraźne poczucie nie widzenia żadnych korzyści dla Ameryki z antagonizowania Rosji i pragnienia wojny w Europie i na Bliskim Wschodzie.

Co Ameryka i jej pomocnik NATO zrobili do tej pory to zantagonizowali Rosję i potwierdzili jej głębokie obawy, że zachód jest zawsze zajadłym wrogiem. Ale wydaje się bardzo niepra-wdopodobne by twardy Wlad Putin i jego zahartowany w boju naród ulegli kilku tysiącom amerykańskich i NATOwskich żołnierzy, kilku frygatom i jakimś przelotom samolotów. Od czasów Fryderyka Wielkiego mądrzy europejscy liderzy nauczyli się nie walczyć z Rosją.

Ale nie strategiczne Walkirie prezydenta Obamy takie jak Samantha Power, Susan Rice i do niedawna Hillary Clinton. Wykazały się najbardziej partackim wojskowo-strategicznym przy-wództwem od kiedy król Ludwik XV na krótko powierzył Madame de Pompadour przywódz-two armii francuskiej, co zakończyło się epicką katastrofą. Dostaje się dreszczy oglądając Hillary Clinton aspirującą do naczelnego dowódcę.

Również nieuniknione jest to, że lądowe, morskie i powietrzne prowokacje przeciwko Rosji w końcu doprowadzą do przypadkowych starć i ostrej rosyjskiej odpowiedzi. Wszystko czego trzeba to incydent grozy Sarajewo II by rozpalić iskrę wielkiej wojny ostrzałowej między mo-carstwami jądrowymi.

 

(Źródło za pozwoleniem: EricMargolis.com)

http://www.thetruthseeker.co.uk/?p=135412

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin