Male Trolle A5 ilustr.pdf

(1459 KB) Pobierz
Tove Jansson
Małe Trolle i duża powódź
Przełożyła Teresa Chłapowska
Tytuł oryginału Smatrollen och den stora översvämningen
Wydanie oryginalne 1945
Wydanie polskie 2007
Była zima 1939 roku, czas wojny. Praca stała w miejscu; miało
się uczucie, że każda próba stworzenia obrazu rzeczywistości jest
całkowicie niepotrzebna. Może więc nic dziwnego, że nagle
ogarnęła mnie chęć napisania czegoś, co zaczynałoby się od „Był
sobie kiedyś”. Dalszy ciąg musiał oczywiście być bajką, tego nie
dało się uniknąć, ale zrezygnowałam z książąt, księżniczek i
małych dzieci, wybierając na ich miejsce gniewną figurkę, którą
sygnowałam rysunki satyryczne i którą nazwałam Muminkiem...
-2-
To opowiadanie, w połowie gotowe, poszło w zapomnienie.
Jednak w roku 1945 mój przyjaciel powiedział mi, że mogłaby z
niego powstać książka dla dzieci, żebym je dokończyła, zrobiła
ilustracje i może to wezmą. Chciałam, żeby tytuł miał coś
wspólnego z Muminkiem i szukaniem jego Tatusia (na wzór
poszukiwań Kapitana Granta) - ale wydawnictwo życzyło sobie
„Małe trolle”, bo czytelnicy będą lepiej rozumieli.
Opowiadanie jest dość mocno zainspirowane książkami, które
czytałam w dzieciństwie i które kochałam: trochę Juliuszem
Verne’em, trochę Collodim (Dziewczynka o błękitnych włosach) i
tak dalej. A czemuż by nie? Tak czy inaczej stało się ono moim
pierwszym happy endem!
Tove Jansson
-3-
Musiało być już późne popołudnie, gdzieś pod koniec sierpnia,
kiedy Muminek i jego Mama weszli w samo serce wielkiego lasu.
Było całkiem cicho i tak ciemno między drzewami jak po
zapadnięciu zmroku. Tu i ówdzie rosły olbrzymie kwiaty
świecące własnym światłem niczym migotliwe lampy, a głęboko
wśród cieni poruszały się małe bladozielone punkciki.
- Robaczki świętojańskie - powiedziała Mama Muminka, nie
mieli jednak czasu, by stanąć i bliżej im się przypatrzeć. Wybrali
się przecież na poszukiwanie miłego i ciepłego miejsca, gdzie
można by zbudować dom i wpełznąć do niego, zanim nadejdzie
zima.
Muminki nie znoszą zimna, a zatem dom musi być gotowy
najpóźniej w październiku. Poszli więc dalej, zapuszczając się
coraz głębiej w ciszę i ciemność. Po jakimś czasie Muminek
poczuł niepokój i szeptem zapytał Mamę, czy według niej są tu
jakieś niebezpieczne zwierzęta.
- Raczej nie - odpowiedziała - ale może idźmy trochę szybciej.
Mam nadzieję, że jesteśmy tacy mali, że jeśli się pojawi coś
niebezpiecznego, to nas nie zauważy.
Nagle Muminek chwycił Mamę mocno za łapkę.
- Patrz - szepnął tak wystraszony, że ogonek mu zesztywniał.
Z cienia za pniem wpatrywało się w nich dwoje oczu. Mama w
pierwszej chwili też się wystraszyła, ale zaraz powiedziała
uspokajająco:
- To chyba bardzo mały zwierzaczek. Czekaj, poświecę na
niego. W ciemności, jak wiesz, wszystko wygląda groźniej.
Zerwała wielki, jaśniejący kwiat i poświeciła nim w głąb cieni. I
wtedy zobaczyli, że siedzi tam rzeczywiście bardzo mały
zwierzaczek, wyglądający sympatycznie, trochę wystraszony.
-4-
- No i widzisz - powiedziała Mama Muminka.
- Co wy za jedni? - spytał zwierzaczek.
- Ja jestem Muminek - odparł Muminek, który zdążył nabrać
odwagi. - A to moja Mama. Mam nadzieję, że nie
przeszkodziliśmy ci w niczym. (Mama najwyraźniej nauczyła go
uprzejmości).
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin