Rachel Abbott - Tom Douglas (tom 4) - Obce dziecko.pdf

(1545 KB) Pobierz
Prolog
Jeszcze dziesięć minut i wróci bezpiecznie do domu.
Caroline Joseph westchnęła z ulgą na myśl o tym, że długa podróż wkrótce
dobiegnie końca. Nie lubiła jeździć nocą, nie czuła się wtedy pewnie. Miała
poczucie, jakby każda para zbliżających się z naprzeciwka świateł
przyciągała ją do siebie. Kiedy ich biały blask rozświetlał wnętrze
samochodu, zaciskała mocniej ręce na kierownicy, starając się nie zboczyć
z kursu.
Była już tak blisko. Nie mogła się doczekać, kiedy przygotuje Natashy
ciepłą kąpiel, zaparzy jej kubek gorącej czekolady i utuli do snu. Resztę
wieczoru będzie mogła poświęcić Davidowi. Caroline zauważyła, że coś go
trapi i miała nadzieję, że jeśli położą Natashę do łóżka i usiądą razem przed
kominkiem z lampką wina, być może uda jej się wyciągnąć od niego, w czym
rzecz. Na pewno chodziło o jakieś sprawy zawodowe.
Zerknęła w lusterko na swoją ukochaną córeczkę. Tasha miała sześć lat –
a dokładnie sześć i trzy czwarte, jak sama się lubiła chwalić – choć za sprawą
drobnej sylwetki wyglądała na młodszą. Jasne włosy opadały jej delikatnymi
falami na ramiona, raz po raz ciepłe światło latarni ulicznych wydobywało
z mroku jej łagodne rysy. Dziewczynka miała zamknięte oczy, a Caroline
uśmiechnęła się, widząc błogość na twarzy swojego dziecka.
Tasha cały dzień spędziła w typowo dla siebie pogodnym humorze, bawiąc
się ze swoimi młodszymi kuzynami. Spotkanie odbyło się zgodnie
z poleceniem dziadka, który zadekretował wcześniej – jak to miał
w zwyczaju w różnych sprawach – że Caroline i jej rodzeństwo wraz
z rodzinami mają przybyć do niego na przedświąteczny obiad. Jak zwykle
wszyscy go posłuchali, wypełniając teraz dom. Wszyscy, poza Davidem.
Już za chwilę Caroline dotrze do skrętu prowadzącego w stronę ich domu.
Zerknęła po raz ostatni na Natashę. Wiedziała, że kiedy zjedzie z głównej
drogi i zostawi za sobą jasno oświetlone wystawy sklepowe i wysokie
latarnie, tył samochodu pogrąży się w mroku. Dziewczynka przespała
większą część podróży, ale zaczynała się budzić.
– Tasho, wszystko w porządku? – zapytała Caroline.
Mała, jeszcze nie w pełni obudzona, wymamrotała coś w odpowiedzi,
przecierając oczy. Caroline się uśmiechnęła. Zwolniła nieco i zmieniła bieg
przed zakrętem. Zostało jej jeszcze do pokonania kilka mil pogrążonymi
w ciemności, wąskimi, obsadzonymi żywopłotem dróżkami. Potem będzie
mogła odpocząć.
Znów pomyślała o Davidzie i poczuła przypływ irytacji. Wiedział, że nie
cierpiała jeździć po zmroku, więc mógł się poświęcić – jeśli nie dla niej, to
przynajmniej dla córki. Obie się za nim stęskniły.
Uwagę Caroline przykuł nagły ruch z lewej strony. Z łomoczącym sercem
obróciła głowę. Sowa przeleciała nisko nad żywopłotem. Biała pierś ptaka,
wydobyta z mroku przez snop światła z reflektorów, rozbłysła na tle
czarnego nieba. Caroline odetchnęła głęboko.
Była bezksiężycowa noc, na czarnym asfalcie drogi prowadzącej do ich
domu połyskiwały drobinki lodu. Caroline się wydawało, że wszystko wokół
niej zamarło, jakby cały świat się zatrzymał, a po zniknięciu sowy jej
samochód był jedyną rzeczą będącą w ruchu. Gdyby otworzyła okno, nie
usłyszałaby żadnego dźwięku, poza cichym szumem silnika. Ani przed nią,
ani za nią nie było widać żadnych świateł i przez chwilę się bała, że ulegnie
lękowi przed ciemnością. Pochyliła się i włączyła radio, ustawiając głośność
na niskim poziomie. Radosna atmosfera żelaznego zestawu
bożonarodzeniowych piosenek ukoiła jej nerwy. Wiedziała, że niedługo
będzie miała ich serdecznie dość, jednak w tym momencie ich wesoła
pospolitość pozwoliła jej się uspokoić.
Uśmiechnęła się na dźwięk dzwonka telefonu leżącego na fotelu obok.
Przekonana, że to David chce się dowiedzieć, kiedy dotrą do domu, zerknęła
tylko na komórkę i dopiero w ostatniej chwili zauważyła, że połączenie
wykonano z zastrzeżonego numeru. Przesunęła palcem po ekranie,
odrzucając połączenie. Dzwoniący będzie musiał zaczekać, aż dojedzie na
miejsce. Trzymając kierownicę jedną ręką, a drugą odkładając telefon,
pokonała ostry zakręt. Samochód wpadł w lekki poślizg na oblodzonej
jezdni. Na chwilę zdjął ją lęk, na szczęście auto zaraz odzyskało
przyczepność. Odetchnęła z ulgą.
Pokonała ostrożnie kilka następnych zakrętów, ale napięcie opadło z niej
dopiero wtedy, gdy dotarła do krótkiego odcinka prostej drogi. Po obu
stronach jezdni biegły głębokie rowy, za którymi wznosił się wysoki
żywopłot. Caroline pochyliła się, wpatrzona w mrok. Reflektory wychwyciły
jakiś głębszy cień, coś znajdowało się przed nią na jezdni. Delikatnie
przyhamowała i wrzuciła niższy bieg.
Do przeszkody zbliżała się na dwójce. W końcu z przerażeniem rozpoznała
sylwetkę innego samochodu, rozkraczonego w poprzek drogi, z przednimi
kołami w rowie po prawej stronie. Wydawało jej się, że dostrzega w środku
cień, jakby ktoś leżał na kierownicy.
Caroline z bijącym sercem sunęła w stronę samochodu. Nacisnęła przycisk
opuszczający szybę. Ktoś mógł potrzebować pomocy.
Ponownie zadzwonił telefon.
W pierwszym odruchu chciała go zignorować, ale pomyślała, że jeżeli
faktycznie zdarzył się wypadek, konieczne może być wezwanie karetki.
Porwała telefon z fotela i odebrała. Zauważyła, że drży jej ręka.
– Tak?
– Caroline, jesteś już w domu?
Głos wydał się jej znajomy, ale nie potrafiła go zidentyfikować. Nie
spuszczając oczu z przeszkody na drodze, zatrzymała samochód i odpięła
pas.
– Jeszcze nie. A o co chodzi? Kto mówi?
– To bez znaczenia. Posłuchaj uważnie. Niezależnie od sytuacji, nie
zatrzymuj samochodu. Cokolwiek się stanie, pod żadnym pozorem nie
zatrzymuj samochodu – mówił pośpiesznie przyciszonym głosem. – Wracaj
do domu. Wracaj prosto do domu! Słyszysz?
Panika bijąca z głosu rozmówcy współgrała z niepokojem, który coraz
bardziej ogarniał Caroline. Zawahała się.
– Ale na drodze przede mną stoi samochód i chyba ktoś jest w środku.
Może zasłabł albo jest ranny. Dlaczego mam się nie zatrzymywać? Co się
dzieje?!
– Po prostu mnie posłuchaj, Caroline. Nie wysiadaj z samochodu. Dodaj
gazu, wymiń tamto auto i nie zatrzymuj się, niezależnie od tego, kogo albo co
zobaczysz. Po prostu tak zrób.
W jego głosie słychać było napięcie, pośpiech. Caroline poczuła, że
żołądek podchodzi jej do gardła. Co się dzieje? Zerknęła w lusterko wsteczne
i podjęła decyzję. Rzuciła komórkę na fotel pasażera i obiema rękami
chwyciła kierownicę. Stojący samochód był długi, miał niskie zawieszenie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin