Nora Roberts - Michaił Uwodząc dziedziczkę.pdf

(931 KB) Pobierz
Spis treści
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
RODZINA STANISLASKI
Nora Roberts
Michaił
Uwodząc dziedziczkę
Tytuł oryginału:
Luring a Lady
Pierwsze wydanie:
Silhouette Books 1990, 1991
Opracowanie graficzne okładki:
Kuba Magierowski
Redaktor prowadzący:
Grażyna Ordęga
Korekta:
Grażyna Henel
Luring a Lady
©
1991 by Nora Roberts
©
for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 1997, 2002, 2008, 2012
Wszystkie prawa zastrzeżone,
w jakiejkolwiek formie.
łącznie
z prawem
reprodukcji
części
lub
całości
dzieła
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie
przypadkowe.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-238-9945-7
Konwersja
Legimi Sp. z o.o.
do
formatu
EPUB:
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nie
była osobą cierpliwą. Sama nigdy się nie spóźniała i nie lubiła na
nikogo czekać. Oczekiwanie wprawiało ją w stan zimnej wściekłości.
A w przypadku Sydney Hayward był to stan bardziej niebezpieczny niż
gwałtowny wybuch złości. Jedno nieostrożne słowo mogło rozpętać burzę.
Teraz
właśnie czekała. Drobnymi, energicznymi krokami przemierzała
wzdłuż
kolorowe
i wszerz
swój
wytworny
równo
gabinet,
mieszczący
złocisty
ołówki.
się
w jednym
teczki,
blat
z wieżowców
Manhattanu.
Pastelowe
ściany,
parkiet,
Lśniący
długopisy,
zatemperowane
mahoniowego biurka. Notes obok telefonu.
Ona
sama idealnie pasowała do tego wnętrza. Elegancki szary kostium,
podkreślający szczupłą sylwetkę, dyskretny makijaż, na szyi mały sznur
pereł, na przegubie delikatnej ręki złoty zegarek. Prostota i elegancja, jak
przystało na przedstawicielkę rodu Haywardów.
Kruczoczarne
włosy spięła na karku złotą klamrą. Porcelanową buzię
o drobnych arystokratycznych rysach pokryła lekką warstwą pudru. Sydney
miała dwadzieścia osiem lat, niezbyt skore do uśmiechu, kształtne usta
i duże błękitne oczy o myląco niewinnym wyrazie.
Spojrzała
na
zegarek i zdecydowanym krokiem podeszła do biurka. Telefon
zadzwonił, zanim zdążyła wyciągnąć rękę.
– Słucham.
– Przyszedł jakiś pan, w sprawie tego budynku w Soho. Chce rozmawiać
z osobą odpowiedzialną za remont. A spotkanie o czwartej...
– Jest
piętnaście po czwartej – poprawiła Sydney lodowatym tonem. –
Proszę go wpuścić.
– Oczywiście, proszę
pani, tylko
że to nie jest pan Howington.
A zatem
nawet nie raczył pofatygować się osobiście. Przysłał jakiegoś
urzędnika. Usta Sydney wykrzywił grymas.
– Niech wejdzie – powtórzyła i nacisnęła
guzik
interkomu.
Jeśli sądzą, że będzie rozmawiała z jakimś urzędniczyną, to głęboko się
mylą, pomyślała i wzięła głęboki oddech, zdecydowana dać ostrą odprawę
człowiekowi, który za chwilę miał nawiedzić jej gabinet.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin