141. Troy Denning - Przeznaczenie Jedi - Otchłań.pdf

(847 KB) Pobierz
Przekład
Błażej Niedziński
Anna Hikiert
Redakcja stylistyczna
Magdalena Stachowicz
Korekta
Elżbieta Steglińska
Ilustracja na okładce
Ian Keltie
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału
Fate of the Jedi#3: Abyss
Copyright © 2009 by Lucasfilm Ltd. & ® or ™ where indicated.
All Rights Reserved.
Used Under Authorization.
For the Polish translation
Copyright © 2011 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4063-3
Warszawa 2011. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 22620 40 13, 22620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Mojej
siostrzenicy Jennifer Jane Denning, która kryje się za uśmiechem Allany
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Ahri Raas - uczeń Sithów (Keshiri)
Ben Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)
Jagged Fel - przywódca Imperium Galaktycznego (mężczyzna)
Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)
Olaris Rhea - Lady Sithów (kobieta)
Vestara Khai - uczennica Sithów (kobieta)
Yuvar Xal - Mistrz Sithów (mężczyzna)
ROZDZIAŁ 1
W głębi Świątyni Jedi na Coruscant znajdował się blok psychiatryczny - transpastalowy
sześcian stojący pośrodku własnego ukrytego atrium, skąpany w sztucznym niebieskim świetle i
otoczony równymi rzędami drzewek olbio w donicach. Spoglądając przez liście na ścianę drugiej
kondygnacji, Leia Solo widziała Seffa Hellina klęczącego w rogu swojej celi. Wpatrywał się w
swoje zakrwawione knykcie, jakby zaskoczony, że godziny walenia w spawy mogły faktycznie
spowodować ich uszkodzenie. W sąsiedniej celi Natua Wan bezustannie drapała w drzwi, próbując
wcisnąć poharatane pazury pod magnetyczną uszczelkę, której nawet nanoskalpel by nie naruszył.
Widząc ich w takim stanie, Leia czuła, jak krwawi jej serce. Czuła też przerażenie; to
okropne, że oboje dzieci Corrana Horna padło ofiarą tej samej przypadłości. Naukowcy ze Świątyni
wciąż nie potrafili znaleźć przyczyny tego stanu rzeczy i Leia zaczynała się obawiać, że ten dziwny
obłęd może ogarnąć całe pokolenie Rycerzy Jedi. A na to nie mogła pozwolić - tym bardziej że
każdy kolejny przypadek przypominał jej, jak bardzo zagubiona i bezradna się czuła, kiedy
szaleństwo Sithów pochłonęło Jacena.
W niewidzialnym polu zaporowym otaczającym atrium pojawił się złocisty zarys portalu
wejściowego. Leia weszła do pachnącego listowiem wnętrza, a tuż za nią podążyli Han i C-3PO.
Nie była zaskoczona, czując lekkie ukłucie straty i wyobcowania. Drzewka olbio pełne były
ysalamirów, niewielkich białych gadów, które ukrywały się przed drapieżnikami, tworząc luki w
Mocy. Ta ich właściwość stanowiła nieocenione narzędzie dla każdego, kto chciał uwięzić
krnąbrnego użytkownika Mocy - a ostatnio nader często byli nimi sami Jedi.
Gdy portal się za nimi zamknął, Han nachylił się i szepnął Leii do ucha:
- Nie wydaje mi się, żeby odcięcie ich od Mocy coś dawało. Wyglądają na jeszcze bardziej
szalonych niż wcześniej.
- Seff i Natua nie są szaleni - zganiła go Leia. - Są chorzy i musimy im okazać zrozumienie.
- Hej, nikt nie rozumie szaleńców lepiej niż ja. - Han ścisnął ją za ramię dla dodania otuchy.
- Wszyscy mi mówią, że jestem wariatem.
- Kapitan Solo ma dużo racji - zgodził się C-3PO. Złoty android protokolarny stał tuż przy
nich, tak że Leia czuła na lewym ramieniu chłód jego metalowego pancerza. - Od początku naszej
znajomości zdrowie psychiczne kapitana Solo kwestionowane było średnio trzy razy na miesiąc.
Według norm opieki psychiatrycznej wielu konformistycznych społeczeństw sam ten fakt
stanowiłby wystarczający powód do umieszczenia go w bloku psychiatrycznym.
Han posłał droidowi groźne spojrzenie, po czym odwrócił się w stronę Leii ze swoim
najbardziej uspokajającym uśmiechem.
- Widzisz? Pewnie jestem jedyną osobą w całej Świątyni, która nadaje na tych samych
falach co oni.
- W to nie wątpię - odparła Leia. Rzuciła mu cierpki uśmiech i poklepała go po ręce,
spoczywającej na jej ramieniu. - Ale mówiąc najzupełniej poważnie, naprawdę chciałabym, żebyś
wiedział, co się z nimi dzieje.
Han także spoważniał.
- No, ich widok budzi złe wspomnienia. Bardzo złe wspomnienia.
- To prawda - przyznała Leia. - Ale to nie to samo. Zanim ktokolwiek się zorientował, co się
dzieje z Jacenem, on stał już na czele Galaktycznego Sojuszu.
- Tak, a my byliśmy wrogami - zgodził się Han. - Szkoda, że nie mogliśmy wsadzić Jacena
do więzie...
- Zrobilibyśmy to, gdyby dało się pojmać go żywego - przerwała mu Leia. Rzadko
podejmowali ten temat, ale kiedy już to robili, zawsze czuła się przygnębiona, a teraz nie mogła
sobie na to pozwolić. - Skupmy się lepiej na tych Jedi, których możemy ocalić.
Han pokiwał głową.
- Możesz na mnie liczyć. Nie życzę nikomu, żeby jego rodzina przeszła to co nasza.
Zanim Han skończył mówić, między dwoma rzędami drzewek olbio pojawiły się Mistrzyni
Cilghal i jej asystentka Tekli. Ubrana w białe lekarskie szaty para sprawiała ponure wrażenie:
Cilghal - Kalamarianka o podłużnej głowie i smutnych wyłupiastych oczach, Tekli - drobna
Chadra-Fanka z położonymi płasko uszami.
Cilghal podała dłoń z połączonymi błoną pławną palcami najpierw Leii, a potem Hanowi i
przemówiła swoim szemrzącym kalamariańskim głosem:
- Jedi Solo, kapitanie Solo, dziękuję za przybycie. Mam nadzieję, że udało wam się znaleźć
w tak krótkim czasie kogoś do przypilnowania Amelii?
- Żaden problem - zapewnił Han. - Barv ma na nią oko.
- Barv? - pisnęła Tekli. - Czyli Bazel Warv?
- Tak, Amelia po prostu uwielbia tego olbrzyma. - Han się uśmiechnął. - Zaczynam myśleć,
że jak dorośnie, wyjdzie za Ramoanina.
Spojrzenie, które Tekli rzuciła Cilghal, było niemal niedostrzegalne, podobnie jak ruch
bliższego oka Kalamarianki - jednak nie mogło ujść uwagi byłej dyplomatki.
- To jakiś problem? - spytała Leia. - Barv zawsze świetnie sobie z nią radził.
- Szczerze wątpię, żeby było się czym martwić - powiedziała Cilghal. - Tyle że jedyne, co
udało nam się ustalić na temat tych pacjentów, to pewne łączące ich fakty.
- Jakie? - spytał Han.
- Wiek i miejsce pobytu - wyjaśniła Tekli. - Wszystkie cztery ofiary należały do uczniów
ukrywających się w Schronisku.
Leia pokiwała głową. Schronisko było tajną bazą, w której Jedi ukryli swoich młodzików w
końcowej fazie wojny z Yuuzhan Vongami. Położona w głębi skupiska czarnych dziur zwanej
Otchłanią i sklecona z pozostałości opuszczonego laboratorium baza była ponurym miejscem jak na
opiekę nad młodymi Jedi i - jak się teraz wydawało - być może też niebezpiecznym.
- Myślisz, że to mogły być jakieś toksyny z otoczenia? - spytała Leia.
- Odkaziliśmy to miejsce całkiem porządnie - dodał Han. - Ale pewnie mogliśmy coś
przeoczyć. Imperialni robili tam różne dziwne rzeczy.
Cilghal rozłożyła ręce.
- Trudno powiedzieć. W tej chwili nie mamy nic poza prostą obserwacją. - Rzuciła swojej
asystentce upominające spojrzenie. - Próbka jest zbyt mała, żeby ustalić na jej podstawie istnienie
jakiejś statystycznej korelacji.
- To prawda, ale to jedyny ślad, jaki mamy - odparowała Tekli. - Zresztą niezależnie od
tego, czy istnieje jakiś związek przyczynowo-skutkowy, Bazel jest blisko powiązany z Valinem i
Jysellą.
- No i jeszcze z Yaqeel Saav’etu - wtrącił Han. - Słyszałem, jak Barv nazywał ich czwórkę
„Paczką”.
Leia uniosła brew.
- Czy do tej Paczki należał też Seff? - Uniosła wzrok i zobaczyła, że Seff wciąż wpatruje się
w swoje ręce; w celi obok Natua cały czas walczyła z drzwiami. - Albo Natua?
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedział Han.
Tekli potwierdziła jego słowa, kiwając pokrytą złotawym futrem głową.
- Widzisz? - spytała Cilghal. - Jest mnóstwo faktów i powiązań, ale które z nich mają
znaczenie? Czy w ogóle któreś mają?
- Jeśli ktokolwiek może to ustalić, to tylko ty - stwierdziła Leia. - Tymczasem ostrożność
nie zawadzi.
- Oczywiście - zgodziła się Cilghal. - Jeśli uznacie, że wolelibyście jak najszybciej wrócić
do Amelii...
- To chyba nie będzie konieczne - przerwała jej Leia. - Jest tam Artoo-Detoo, który ma
rozkaz skontaktować się z nami, jeśli tylko wydarzy się coś niezwykłego. A my bardzo chcemy
wam pomóc.
- Właśnie. - Han zerknął w stronę cel. - Sądząc po zachowaniu tych dwojga, przyda się wam
pomoc.
- Dziękuję. - Cilghal odwróciła się i skinęła na nich, żeby poszli razem z nią w kierunku
bloku. - Ale tak naprawdę poprosiłam was o przybycie dlatego, że stan Seffa zaczął się poprawiać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin