Miller Henry - Kolos z Maroussi.rtf

(3582 KB) Pobierz
Kolos z Maroussi

             

                  Henry Millera, urodzonego w 1891 roku syna nowojorskiego krawca, krytycy uważają za spadkobiercę D. H. Lawrencea w walce o nazywanie rzeczy po imieniu. Kolos z Maroussi, choć nie należy do głównego nurtu twórczości pisarza, to utwór ważny w jego dorobku.

              Kolos z Maroussi jest pamiętnikiem podróży po Grecji i tego doświadczenia, które w przekonaniu pisarza uczyniło go innym człowiekiem. Formalnie książka zamierzona została jako pomnik Katsimbalisa, jednego z greckich przyjaciół, który oczarował Millera swym niezwykłym gawędziarskim talentem, swą radością życia, wrażliwością, wyczuciem dramatyczności istnienia i niezmożonym humorem. To on jest owym Kolosem, to w nim dostrzegł Miller nieprzemijające cechy greckiego geniuszu. Ale, jak wszystkie dzieła tego autora, Kolos z Maroussi jest książką o Henry Millerze. Bo, jak sam mówi, światło Grecji otworzyło jego oczy i nadało większe wymiary całej jego istocie. Tu poczuł, że dotarł wreszcie do celu, że znalazł się w najważniejszym miejscu świata, w miejscu magicznym, gdzie bije wieczne, uzdrawiające źródło.

                  Uniesienie, z jakim opisuje krajobraz i ludzi, architekturę i klimat, obyczaje, jedzenie, napoje wszystko, włącznie z nędzą tego kraju ma w sobie tony ekstatycznego hymnu.

              (z przedmowy)

 


Henry Miller

 

 


 

 


 

 


 

 

Kolos z Maroussi

 

 

             
 

Tłumaczyła: Cecylia Wojewoda
 
 
Tytuł oryginału angielskiego: The Colossus of Maroussi
 
 
 



 

 

Warszawa 1976
 
 
Czytelnik
 
 

             
 

 


PRZEDMOWA

 

             
 

                  Artysta tworzący poza własnym krajem nie jest zjawiskiem ani rzadkim, ani dziwnym. Jeśli jednak zdarzy się coś w rodzaju migracji artystów za granicę w pogoni za inspiracją, za sprzyjającą atmosferą, rzecz staje się godna uwagi. W literaturze amerykańskiej istnieje liczna grupa pisarzy, zwanych expatriate writers. Okresem szczególnie intensywnej działalności tej formacji były lata dwudzieste i trzydzieste, a głównym jej ośrodkiem oczywiście Paryż.

                  Można zaryzykować aforyzm, że Ojcowie Pielgrzymi dochowali się Wnuków Pielgrzymów. Formułka uproszczona, jak wszystkie formułki, ale trudno oprzeć się pokusie spojrzenia na sprawę w kontekście amerykańskiej cywilizacji.

                  Ojcowie Pielgrzymi porzucili Europę zdeprawowaną w ich mniemaniu i zdążającą prostą drogą do piekła nie tylko w celu ratowania swojej cnotliwej skóry, ale i z nadzieją zbudowania za oceanem ziemskiego raju. To, co stworzyli, jeden z Wnuków Pielgrzymów nazwał po latach Klimatyzowanym Koszmarem".

                  Tak więc, gdy tysiące Europejczyków wędrowało do kraju obfitości, rozczarowani intelektualiści Ameryki ruszyli gromadnie w przeciwnym kierunku, w poszukiwaniu pożywniejszego pokarmu dla ducha. I podobnie jak tym pierwszym przyświecał wyidealizowany mit Ameryki, tych drugich wabił mit Europy, zrodzony z równie silnych, choć zupełnie odmiennych tęsknot.

                  Filozofia sukcesu, mająca swe źródło w purytańskiej koncepcji cnoty, stworzyła cywilizację, której wzorcowym bohaterem stał się czyścibut-milioner. Charakter tej cywilizacji czynny, optymistyczny, pragmatyczny i raczej brutalny nie sprzyjał nadmiernie tradycyjnym wartościom kultury. Po cóż zresztą powtarzać te truizmy, których aktualność ulega skądinąd coraz dalszym modyfikacjom?

              Z popiołów iluzorycznego materializmu budujemy abstrakcyjny, wyzuty z człowieczeństwa świat pisze Henry Miller w tej książce. Zarzut abstrakcyjności wydaje się w tym sformułowaniu najistotniejszy. Dla nas, zafascynowanych amerykańską energią i witalnością, może on brzmieć niezrozumiale lub stronniczo, lecz właśnie niedosyt kontaktu z elementarnymi realiami i wymiarami egzystencji wyganiał niespokojnych artystów ze świata racjonalnej organizacji, dobrobytu i mechanicznego komfortu, podobnie jak wzniecał potem uczucia buntu w sercach hipisów. I jedni, i drudzy nie mogli pogodzić się z metafizyką bankowego konta, z kultem rzeczy, z morderczą pogonią za wygodą, traktowaną jako cel życia. I jednym, i drugim dokuczała płytkość historycznej perspektywy. I jedni, i drudzy wreszcie przyjmowali ubóstwo jako doświadczenie oczyszczające.

                  Drogi Ojców Pielgrzymów i Wnuków Pielgrzymów wiodły w odwrotnych kierunkach nie tylko w geograficznym sensie. Ojcowie uciekali między innymi od ubóstwa, by ciężką pracą zdobywać obfitość. Wnukowie odwracali się ze wzgardą od obfitości, która stała się fałszywym bóstwem. Ale duch purytanizmu patronował w jakimś sensie obu ucieczkom. Przecież okres największego nasilenia migracji pisarzy ekspatriowanych przypada na czasy ostatniej, wielkiej manifestacji purytanizmu na skalę państwową na czasy prohibicji. Tu purytanizm objawił się w swojej skrajnej postaci w postaci zinstytucjonalizowanej hipokryzji. Cnotliwe prawo zapocz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin