Zapomniana ulica - Louis Paul Boon.pdf

(1476 KB) Pobierz
Mo​je​mu sy​no​wi Jo​ke​no​wi po​świę​cam
12 mar​ca roku wo​jen​ne​go 1944
Wą​ska uli​ca koń​czy się śle​po przy wy​so​kim, su​ro​wym mu​rze ma​ga​zy​nu. Ci​sza. Do​cho​dzą​cy zza
muru szum pneu​ma​tycz​ne​go trans​por​te​ra ziar​na i po​krzy​ki​wa​nia kil​kor​ga ba​wią​cych się dzie​ci czy​-
nią tę ci​szę jesz​cze głęb​szą. Od nie​daw​na daje się prócz tego sły​szeć nie​wy​raź​ny ha​łas – da​le​ki
huk i ło​mot do​bie​ga​ją​cy z bu​do​wy tra​sy N-S. I nie​kie​dy cał​kiem głu​cho: bum.
Je​śli pa​trzeć z wy​so​ko​ści skła​du, uli​ca wy​glą​da jak wą​ska ryn​na, sza​ry wo​rek. Tro​chę póź​ne​go
słoń​ca pada na sta​re​go Sio​dla​rza, któ​ry sie​dzi przy drzwiach swe​go domu, opar​ty o ścia​nę, i na
ba​wią​ce się dzie​ci, Ga​sto​na pani Kaka i An​dré śle​pej Es​te​ry. Chłop​cy bu​du​ją w rynsz​to​ku tamę z
bło​ta. Bu​du​je​my tra​sę N-S, mówi Ga​ston, któ​ry w za​ba​wie musi być za​wsze sze​fem; nosi on oku​-
la​ry, jest co​raz bar​dziej ner​wo​wy. An​dré pa​trzy i kiwa po​ta​ku​ją​co gło​wą. An​dré ma bia​łą, bez​kr​-
wi​stą twarz z bar​dzo gru​by​mi war​ga​mi. Wy​glą​da na to, że bawi się z Ga​sto​nem, ale tak wca​le nie
jest. Ga​ston się bawi, a An​dré sie​dzi obok i my​śli: ja bym to le​piej zro​bił.
Na dwór wy​cho​dzi Her​mi​na, cór​ka gru​bej Wis. Od​kła​da swo​ją lal​kę i pił​kę i pod​cho​dzi do
Ga​sto​na. Wpy​cha​ją oby​dwo​je bla​de​go An​dré w czar​ne bło​to. Ten splu​wa i za​ma​zu​je so​bie cał​-
kiem oczy. Her​mi​na śmie​je się tak prze​ni​kli​wie, że sta​ry Sio​dlarz pod​no​si gło​wę i pa​trzy ro​ze​spa​-
nym wzro​kiem. Za​czy​na się wście​kać: że też nie ma in​ne​go miej​sca do za​ba​wy. Ni​g​dy, cho​le​ra,
czło​wiek nie może mieć tro​chę spo​ko​ju. Sta​ry glę​dziarz, mówi pod no​sem Ga​ston. Her​mi​na śmie​je
się. Sta​ry Sio​dlarz, któ​ry nie może już wię​cej ścier​pieć żad​ne​go czło​wie​ka, pa​trzy roz​draż​nio​ny na
wą​ski skra​wek nie​ba nad uli​cą. Dzie​ci idą od​bi​jać pił​kę o śle​py mur.
Mała Róża sie​dzi za​mknię​ta w domu. Nie dzi​wi jej to. Nie dzi​wi jej nic, co się z nią dzie​je: to
nor​mal​ne, jest jak jest. W domu jest upior​nie pu​sto i ci​cho, ścia​na ma​ga​zy​nu drży i fi​gur​ki na ko​-
min​ku, przy któ​rym sie​dzi Róża, też drżą. Są to pa​sterz i pa​ste​recz​ka. Za ja​kiś czas bę​dzie je mu​-
sia​ła do​su​nąć z po​wro​tem do ścia​ny. Je​śli o tym za​po​mni, to prze​stra​szy ją dźwięk tłu​ką​cej się
por​ce​la​ny i do tego na pew​no zo​sta​nie zbesz​ta​na przez ojca. Już woli sie​dzieć na ma​leń​kim po​-
dwó​rzu za do​mem. Cho​ciaż tam sły​chać ha​łas z N-S i sły​chać „bum”. Z każ​dym dniem to „bum”
jest co​raz bli​żej. Za​ty​ka​jąc pal​ca​mi uszy, Róża prze​bie​ga przez dom i za​czy​na pod​pa​try​wać przez
dziur​kę od klu​cza, co się dzie​je na ma​leń​kim ka​wał​ku uli​cy. Wi​dzi tyl​ko otwar​te drzwi, ko​ry​tarz i
brud​ne scho​dy u gru​bej Wis, i dzie​cia​ki od​bi​ja​ją​ce pił​kę o mur. Po​nie​waż sama ni​g​dy nie ba​wi​ła
się z dzieć​mi, za​uwa​ża, że Ga​ston chce z ca​łej siły rzu​cić pił​kę Her​mi​nie w twarz i że Her​mi​na
robi, co może, aby roz​bić oku​la​ry Ga​sto​na. To jest za​ba​wa, oby​dwo​je się śmie​ją. Róża wi​dzi jed​-
nak, że są to już mali, wred​ni lu​dzie. Za​po​mnie​li o An​dré, któ​ry bla​dy i zmar​z​nię​ty stoi jak​by przy​-
kle​jo​ny do muru ma​ga​zy​nu. Je​śli pił​ka przy​pad​ko​wo po​to​czy się w jego stro​nę, to pod​no​si ją nie​-
zręcz​nie i rzu​ca spod ra​mie​nia, jak dziew​czyn​ka. Naj​czę​ściej jed​nak Her​mi​na pierw​sza z roz​wia​-
ną spód​nicz​ką rzu​ca się za pił​ką, a An​dré stoi z pu​sty​mi rę​ka​mi, przy​glą​da​jąc się tyl​ko. A tam​ci się
z nie​go śmie​ją. An​dré sku​bie kraj swo​jej kurt​ki i w płacz​li​wym gry​ma​sie wy​su​wa do przo​du gru​be
usta.
Oj​ciec Ga​sto​na wy​cho​dzi na dwór i opie​ra się o ścia​nę. To jego naj​waż​niej​sza ro​bo​ta. Ma​ry​-
nar​kę ma już bia​łą od tego opie​ra​nia się o mur, mur za​czy​na czer​nieć od jego ma​ry​nar​ki. Wu​jasz​ku,
mó​wią do nie​go wszy​scy. Nie dla​te​go, żeby to była ro​dzi​na, ale on każ​de​go tak na​zy​wa. „Dzień
do​bry, wu​jasz​ku”, mówi do po​li​cjan​ta, do li​sto​no​sza i do pa​sto​ra, któ​ry rzad​ko na tę uli​cę za​glą​da.
Wu​ja​szek jest le​ni​wy i tchórz​li​wy, ale ma nie​zwy​kłą fan​ta​zję. Jed​nak oprócz tych ba​jań ma on nie​-
wie​le w swo​jej wiel​kiej gło​wie. Jest to czło​wiek, któ​ry my​śli wy​łącz​nie o tym, co miłe i przy​jem​-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin