Mysli - Piasecki Boleslaw.pdf

(2405 KB) Pobierz
BOLESŁAW PIASECKI
WYBÓR, UKŁAD I PRZEDMOWA
ZYGMUNTA LICHNIAKA
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX 1983
Copyright by Instytut Wydawniczy Pax,
Warszawa 1983
Obwoluta, okładka i wyklejka
według projektu
Mariana Stachurskiego
Redaktor techniczny
Ewa Dębnicka
ISBN 83-211-0493-2
PRZEDMOWA
Proponowane tu „Myśli5 Bolesława Pia­
seckiego pragną — w moim wyborze i ukła­
dzie — być pomocne dla lepszego poznania
i może głębszego zrozumienia człowieka zna­
nego zbyt mało i rozumianego często nader
powierzchownie, albo i wręcz opacznie.
Zdaję sobie sprawę, że raczej na paradoks
zakrawa mówienie o Bolesławie Piaseckim
jako o kimś mało znanym. Jednak ten cierp­
ki paradoks stanowi istotną część złożonej
prawdy o życiu i dziele, którym autor „My­
śli” wpisał się w naszą współczesność i hi­
storię. Współczesność zdawała się bardziej
zajmować sprawami jego życiorysu politycz­
nego niż myślowego trudu, w którym budo­
wał i pogłębiał swój system pryncypiów;
współczesnych więcej w nim podniecały
meandry biografii niż jego filozofia.
A historia?
„Historia, pisana przez człowieka, nad
trumną śp. Bolesława Piaseckiego nie przej­
dzie ani spokojnie, ani w milczeniu” — mó­
wił między innymi kapłan w kilka dni po
śmierci człowieka, którego znał od czterdzie­
stu lat, a żegnał wraz z nami w styczniu
1979 roku. W tej samej homilii podczas mszy
żałobnej mówił o Zmarłym: „W pokoleniu
swoim zaznaczył swą obecność zdecydowanie
5
i wyraźnie, nie tylko w kręgu przyjaciół
i bliskich, ale w szerokiej społeczności pol­
skiej. Obecność ta zaznaczona jest w nie­
przeciętnym wymiarze myśli, z której zro­
dziły się Jego drogi. A drogom tym był wier­
ny. Był wierny, bo przekonany o ich słusz­
ności, choć nie wszyscy to przekonanie po­
dzielali”.
Trudno nie zgodzić się z głębokim i wy­
ważonym sensem przytoczonych słów. Trud­
no nie uznać za prawdziwe przewidywań, że
historia nie przejdzie spokojnie i w milczeniu
nie tylko nad trumną, ale i nad dziełem, nad
myślami Bolesława Piaseckiego.
Jednak równie trudno powstrzymać się od
chyba już nie tylko niecierpliwych, lecz tak­
że pilnych pytań. Kiedy zaczyna się historia,
mająca wymierzać człowiekowi i jego dziełu
jeśli nie ostateczną, to dostateczną sprawied­
liwość? Czy nie powinna ona zaczynać się
już w nas, współczesnych ? Czy nie jest jej
początkiem nasz stosunek do dzieła i czło­
wieka? I rzetelność naszej pamięci o człowie­
ku i jego dziele?
W takich pytaniach kryje się również zo­
bowiązująca odpowiedź.
Jest i naszym, współczesnych, zadaniem,
a nie tylko zadaniem przyszłych historyków,
a już co najmniej winno być naszym z przy­
szłymi historykami współdziałaniem : ocalać
prawdę choćby przez solenny zapis trwałych
myśli pozostawionych nam, a nie tylko dla
historii przekazywanych przez odchodzącego
na Tamten Brzeg.
Właśnie jedną z prób takiego zapisu, próbą
wywiązania się z wewnętrznego obowiązku,
obowiązku świadczenia o prawdzie myśli,
z których rodziły się czyny i cierpienia, służ-
6
ba i walka, klęski i zwycięstwa Zmarłego —
stanowi z tą myślą przeze mnie podjęty i re­
alizowany tom „Myśli” Bolesława Piaseckie­
go.
.
. . ,
Towarzyszy temu zamysłowi nadzieja, chy­
ba nie tylko osobista, że pomoże to w lepszym
poznaniu człowieka i myśliciela zbyt mało —
jak twierdzę — znanego.
Pora rozgryźć ten cierpki paradoks.
Był postacią głośną, było o nim głośno,
czasem aż po nienawistne krzyki. Pisano na
jego temat w Polsce i za granicą dziesiątki,
jeśli nie setki artykułów. Powstawały nawet
całe książki poświęcone tej postaci, choć aku­
rat słowo „poświęcone” jest tu najmniej pa­
sującym słowem do tych książek, w których
z większym nakładem pasji niż rzetelności
próbowano po prostu prześwięcić ze współ­
czesności i historii to zjawisko, to nazwisko,
bo samymi myślami mniej się zajmowano.
Nawet do kilku dzieł literackich wciągano go
pod różnymi nazwiskami, żeby nie rzec:
przezwiskami. Nie warto jeszcze - lub już
nie warto — przypominać, przynajmniej tu ­
taj, tytułów tych dzieł, nawet jeśli autorom
niektórym i najwyższych laurów nie poską­
pił nasz czas.
Tutaj poprzestać trzeba na stwierdzeniu,
iż sam fakt, że w swoim czasie przez niejed­
no — różnego autoramentu i różnym atra­
mentem ideowym piszące —■
pióro chciano go
określać lub skreślać jako persona non grata
historii, albo i fakt, że jego nazwisko miało
być łatwą gratką dla takiej lub owakiej gry
politycznej czy sensacji publicystycznej —
wcale nie musiało oznaczać i — niestety —
nie oznaczało znajomości świata jego myśli,
nie wiodło ku refleksjom nad zawartą w nich
7
Zgłoś jeśli naruszono regulamin