Izaak Babel - Opowiadania odeskie.pdf

(233 KB) Pobierz
IZAAK BABEL
Opowiadania odeskie
1. Król
2. Tak to robiono w Odessie
3. Ojciec
4. Sprawiedliwość w cudzysłowie
5. Lubka Kozak
6. Froim Gracz
7. Zmierzch
8. Pierwsza miłość
9. W suterenie
10. Przebudzenie
11. Di Grasso
12. Karol-Jankiel
13. Koniec przytułku
1. KRÓL
Obrzęd ślubny skończył się, rabin opadł na fotel, potem wyszedł z
pokoju i zobaczył stoły ustawione wzdłuż całego podwórza. Było ich
tak dużo, że aż ogon wystawał za wrota, na Szpitalną ulicę. Nakryte
pluszem stoły wiły się po podwórzu jak węże, którym na brzuch
położono łaty różnych kolorów - i te łaty z pomarańczowego i
czerwonego pluszu śpiewały gromkimi głosami. Z mieszkań zrobiono
kuchnie. Przez zakopcone drzwi walił tłusty płomień, pijany,
nabrzękły płomień. W jego oczadziałych promieniach piekły się babie
twarze, starcze, drżące podbródki, zasmolone piersi. Pot, różowy jak
krem, różowy jak piana wściekłego psa, oblewał te kupy rozrosłego,
ckliwie cuchnącego człowieczego mięsa. Trzy kucharki, nie licząc
pomywaczek, szykowały ucztę weselną, a królowała nad nimi
siedemdziesięcioletnia Rojza, tradycyjna jak zwój Tory, drobna i
garbata. Przed wieczerzą na podwórze wkręcił się jakiś nie znany
gościom młody człowiek. Zapytał o Benię Krzyka. Wziął Benię Krzyka
na stronę. - Słuchajcie no, Król - powiedział młody człowiek - mam
wam parę słów do powiedzenia. Przychodzę od cioci Chany z
Kosteckiej.
- No dobrze - powiedział Benia Krzyk, zwany Królem - co to za parę
słów?- Nowy prystaw objął wczoraj cyrkuł, kazała wam powiedzieć
ciocia Chana.
- Wiedziałem to już przedwczoraj - odpowiedział Benia Krzyk. - Dalej. -
Prystaw zrobił zbiórkę na cyrkule i trzymał mowę.
- Nowa miotła dobrze zamiata - odpowiedział Benia Krzyk. - On chce
mieć obławę. Dalej.
- A kiedy będzie obława, wiecie wy, Król?- Będzie jutro. - Król, obława
będzie dzisiaj. - Kto ci to powiedział, chłopczyku?- To mi powiedziała
ciocia Chana. Znacie przecież ciocię Chanę. - Znam ciocię Chanę.
Dalej. - .
Prystaw zebrał cyrkuł i trzymał mowę. „My musimy zdusić Benię
Krzyka, powiedział, bo tam, gdzie jest jego imperatorska mość, tam
nie może być króla. Dziś, kiedy Krzyk wydaje siostrę za mąż i oni
wszyscy tam będą, dziś właśnie trzeba zrobić obławę.
„. - Dalej. - No to szpicle zaczęli się bać. Oni powiedzieli: „Jak my
dzisiaj zrobimy obławę, kiedy u niego jest święto, to Benia się
rozgniewa i upuści dużo krwi”. To na to prystaw powiedział: ”Moja
ambicja jest droższa.
„. - No to już idź - odpowiedział Król. - Co powiedzieć cioci Chanie
względem obławy?- Powiedz, że Benia wie względem obławy. I ten
młody człowiek poszedł sobie. Za nim wyszło ze trzech przyjaciół Beni.
Powiedzieli, że za pół godziny wrócą. I za pół godziny już byli z
powrotem. I to było wszystko. Do stołu siadano nie według
starszeństwa. Głupia starość nie mniej jest żałosna niż tchórzliwa
młodość. I nie według zamożności. Podszewka ciężkiej kabzy utkana
jest z łez. W głowach stołu na pierwszym miejscu siedział narzeczony
z narzeczoną. To ich dzień. Na drugim miejscu siedział Sender
Eichbaum, teść Króla. To jego prawo. Historię Sendera Eichbauma
warto znać, bo to nie taka prosta historia. Jakim sposobem Benia
Krzyk, bandyta i król bandytów, został zięciem Eichbauma? Jak
został zięciem człowieka, który miał w majątku sześćdziesiąt dojnych
krów bez jednej? Rozeszło się o napad. Nie dalej jak rok temu Benia
napisał list do Eichbauma. „Mesje Eichbaum - pisał Benia - zechciej
pan położyć jutro rano pod bramą na Sofijskiej ulicy pod
siedemnastką dwadzieścia tysięcy rubli. Jak pan tego nie zrobi, to
pana czeka coś niesłychanego i cała Odessa będzie miała co mówić o
panu. Z poważaniem, Benia Król”. Trzy listy, jeden jaśniejszy od
drugiego, zostały bez odpowiedzi. Wówczas Benia wszczął
postępowanie. Tych dziewięciu ludzi z długimi kijami w ręku przyszło
w nocy. Kije były na końcu omotane pakułami maczanymi w smole.
Dziewięć płomiennych gwiazd zapaliło się w krowiarni Eichbauma.
Benia odbił zamki w oborze i zaczął wyprowadzać krowy jedną po
drugiej. Czekał już na nie chłopak z nożem w ręku. Jednym ciosem
obalał krowę i zatapiał nóż w krowim sercu. Na ziemi zlanej krwią
pochodnie rozkwitły jak ogniste róże, zagrzmiały wystrzały. Strzałami
Benia odpędzał krowiarki, które zbiegły się do obory. W ślad za nim
także inni bandyci zaczęli strzelać w powietrze, bo jeżeli nie strzelać w
powietrze, to można zabić człowieka. I oto kiedy szósta krowa z
przedśmiertnym rykiem padła pod nogi Królowi, wtedy wybiegł na
dwór Eichbaum w samych kalesonach i zapytał:- I co będzie z tego
wszystkiego, Benia?- Jeżeli ja nie będę miał pieniędzy, to pan nie
będziesz miał krów, panie Eichbaum. Jak dwa razy dwa. - Zajdź no do
mieszkania, Benia. I w mieszkaniu dogadali się. Zarżniętymi krowami
podzielili się po połowie. Eichbaum otrzymał gwarancję nietykalności i
odpowiednie zaświadczenie ze stemplem. Ale cud zdarzył się dopiero
potem. W czasie napadu tej groźnej nocy, kiedy ryczały dźgane nożami
krowy, a cielęta ślizgały się w krwi matczynej, kiedy pochodnie pląsały
jak czarne dziewice, zaś baby dojarki żachały się i kwiczały pod lufami
dobrodusznych browningów - tej groźnej nocy wybiegła na dwór w
wyciętej koszuli córka starego Eichbauma - Cyla. I zwycięstwo Króla
stało się jego klęską. Po dwóch dniach Król bez uprzedzenia zwrócił
Eichbaumowi cale zabrane mu pieniądze, po czym zjawił się
wieczorem z wizytą. Przyodziany był w pomarańczowy garnitur, spod
mankieta błyszczała mu brylantowa bransoletka, wkroczył do pokoju,
przywitał się i poprosił o rękę córki Eichbauma, Cyli. Starego trochę
jakby lekki szlag trafił, ale się podniósł. Stary miał w sobie jeszcze
życia na jakieś dwadzieścia lat. - Słuchaj pan, Eichbaum - powiedział
mu Król. - Kiedy pan umrze, to ja pana pochowam na pierwszym
żydowskim cmentarzu, koło samej bramy. Ja panu postawię,
Eichbaum, pomnik z różowego marmuru. Ja pana zrobię starostą
Brodzkiej synagogi. Ja rzucę swój fach, panie Eichbaum, i przystąpię
do pańskiego interesu jako wspólnik. My będziemy mieli dwieście
krów, panie Eichbaum. Ja pozabijam wszystkich pachciarzy, prócz
pana. Złodziej nie ośmieli się przejść tą ulicą, na której pan mieszka.
Postawię panu willę na szesnastej stacji.
I przypomnij pan sobie tylko, Eichbaum, pan przecież w młodości też
nie był rabinem. Kto podrobił testament - może lepiej głośno nie
mówić.
I za zięcia będziesz pan miał Króla, nie smarkacza, tylko Króla, panie
Eichbaum.
I Benia Krzyk zyskał, co chciał, bo był człowiekiem namiętnym, a
namiętność panuje nad światem. Nowożeńcy spędzili trzy miesiące w
żyznej Besarabii, pośród winnic, obfitego jadła i miłosnego potu.
Później zaś Benia wrócił do Odessy, aby wydać za mąż
czterdziestoletnią siostrę swoją, Dwojrę, cierpiącą na chorobę
Basedowa. Teraz zatem, kiedyśmy opowiedzieli historię Sendera
Eichbauma, możemy wrócić na wesele Dwojry Krzyk, siostry Króla. Na
tym weselu podano na kolację indyki, pieczone kury, gęsi,
faszerowane ryby i rybną polewkę, w której perłowym blaskiem
świeciły cytrynowe oka. Nad martwymi łebkami gęsimi kołysały się
kwiaty jak dumne pióropusze. Ale czy tylko pieczone kury wyrzuca na
brzeg pienisty przypływ odeskiego morza? Cały kwiat naszej
kontrabandy, wszystko, czym słynie ziemia od krańca do krańca,
wprzęgnięte było tej gwiaździstej, tej błękitnej nocy do swego
niszczycielskiego, zwodniczego dzieła. Zamorskie wino rozgrzewało
Zgłoś jeśli naruszono regulamin