Za minutę pierwsza miłość - Hanna Ożogowska.pdf

(1888 KB) Pobierz
Irka Gołąbkówna lubiła przychodzić do Ewy na wspólne
odrabianie lekcji. Duży pokój, gdzie nikomu nie przeszkadzały,
miał okna od podwórza. Topole, które wiosną i latem zieloną
ścianą zasłaniały stojącą w głębi oficynę, teraz gubiły już żółte
liście przy mocniejszych podmuchach, stawały się koronkowe,
przejrzyste.
W ciepłe wrześniowe popołudnia przyjaciółki siadały przy
parapecie otwartego okna, a kiedy nadchodził zmierzch,
przenosiły się z książkami na duży, dobrze oświetlony stół.
Starsza siostra Ewy wychodziła do koleżanki albo zamykała się
w pokoju po drugiej stronie mieszkania, babcia krzątała się w
kuchni i podrzucała dziewczętom coś na „ząb". Kiedy milkły
obie, słychać było przyjemne cykanie wahadła w starym,
stojącym w kącie, zegarze babci. Ale takie chwile ciszy zdarzały
się rzadko.
Odrzucając co chwila przydługą czarną grzywkę i zerkając do
podręcznika, Irka mówiła:
- ,,... i wtedy Napoleon opromieniony sławą niezwyciężonego
wodza sięgnął po cesarską koronę..."
- A widziałaś film „Marysia i Napoleon"? Śliczny! Jak ona go
kochała! - przerwała przyjaciółce Ewa.
- Widziałam. I czytałam książkę Gąsiorowskiego: „Pani
Walewska". Weź z biblioteki, fajna. Owszem, kochała go, ale on
był podły, bo jak wyjechał z Polski, to zaraz się za innymi
oglądał.
- Z tego filmu wynikało, że i on Ją bardzo kochał. Może to nie
była prawdziwa miłość? - westchnęła Ewa. - Ale wiesz, nasza
Ola znowu się zakochała.
- Jak to „znowu"? - d/iwiła się Irka. - Opowiadałaś mi przed
wakacjami, że zakochała się na wiosnę, wtedy jak pojechali na
wycieczkę do Krakowa. I on się nazywał... zaraz... Janusz?
- Już zaliczony! Ola powiedziała, że kolega z tej samej klasy
dobry jest na pierwszą miłość, a ona już przedtem była
zakochana dwa razy. Janusz był ten trzeci.
- Więc teraz zakochała się już czwarty raz? - Irka była niemile
zdziwiona. - Chyba niemożliwe! Tyle razy?...
- Widocznie możliwe. Ola mówi, że te trzy razy były nieważne,
że dopiero teraz to jest prawdziwe uczucie.
- A po czym się poznaje prawdziwe czy nieprawdziwe? -
dopytywała Irka.
- Bo ja wiem... - zamyśliła się Ewa. - Ja jeszcze nigdy nie
byłam zakochana...
- Ja też nigdy... - westchnęła Irka. - Nam zadają tyle lekcji...
po prostu na nic nie ma czasu.
- Jak się człowiek zakocha, lekcje idą na bok. Ale w kim się
zakochać? Sama powiedz, w kim?
- Właśnie! A w kim zakochała się twoja siostra?
- W studencie. Poznała go na wakacyjnym obozie, był
kierownikiem ich grupy.
- Szczęściara! Na naszym obozie ani jednego studenta nie
było. A ty go widziałaś?
- Widziałam. Przyszedł do nas tego samego dnia, jak Ola
wróciła do domu. Niby pomógł jej walizkę przynieść, ale ja od
razu wyczułam, że coś w tym musi być, bo Ola i herbatę sama
zrobiła, i do stołu tak starannie nakryła, jakby nie wiem co.
Wyciągnęła najładniejszy obrus - wiesz, taki dla lepszych gości.
I wcale nie chciała, żebym jej pomagała, wszystko sama, sama,
a ja musiałam tylko skoczyć do „Delikatesów" po ciastka, i to za
swoje pieniądze, bo mamusia akurat wyszła, a Ola była bez
gronia. Ale przysięgła, że odda, i od razu widziałam, co się
święci, jak w kuchni złapała mnie za rękę tak mocno, że dwa
dni mnie bolało, i tylko syknęła: „Ewka! Musisz pomóc". Co
miałam robić?
- No i co było dalej?
- No i pili herbatę w pokoju, i on jadł ciasto, i jadł - już
myślałam, że ani kawałka nie zostanie. I ciągle się śmiali i
wspominali wakacyjne przygody.
- Byłaś z nimi w pokoju?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin