Ptaki wodne i błotne.pdf

(1927 KB) Pobierz
ŚRODOWISKO
ŻYCIOWE PTAKÓW WODNYCH
Gdy w marcu pod wpływem południowego wiatru i ciepłych
promieni słońca rozpuszczą się wreszcie okowy lodowe, zbliża się
najpiękniejszy czas nad wodami. Zimne jeszcze, lecz czyste jak
kryształ fale to pluskają wesoło, to giną wśród suchych badyli
przybrzeżnych trzcin. W wiosennym słońcu pięknie harmonizuje
rdzawozłota barwa zeszłorocznych badyli z niebieską, przej­
rzystą tonią, na której kołyszą się pierwsi zwiastuni wiosny:
czarne jak aksamit łyski i para kaczek rdzawogłowych. Ptaki
widoczne są jak na dłoni, gdyż oprócz resztek starej trzciny n i e
ma jeszcze nad jeziorem żadnej roślinności, w której mogłyby się
ukryć. Toteż biała skóra, tworząca na czole łyski rodzaj łysiny,
świeci jak gwiazda, a popielaty grzbiet kaczora rdzawogłowego
błyszczy barwą perły i tworzy piękny kontrast z kasztanowobrą-
zową głową. Tuż obok kaczora płynie szarobiązowa kaczka, gdyż
o tej porze wszystkie kaczki są już połączone w pary i obydwa
ptaki stale sobie towarzyszą.
Tuż przy brzegu wyłania się spod wody pierwszy kaczeniec
Brązowe listki otulają jego złote pąki kwiatów, gdyż jest jeszcze
zbyt wcześnie i zimno, aby roślina mogła nabrać zieleni i rozwi­
nąć cały kwiatostan.
Woda jest tak czysta, że wyraźnie widzimy, jak na dnie łazi
3
żaba, która przed chwilą przerwała sen zimowy i wygrzebała się
z mułu. J a k gdyby z ciekawości, aby nas zobaczyć, wypływa na
powierzchnię, lecz zaledwie wychyliła koniec nosa, natychmiast
zawraca i czym prędzej n u r k u j e w głąb, ukrywając się pod
korzeniami przybrzeżnej olchy.
Pierwsze dni wiosny mają n a d bagnami i jeziorami swoisty
urok. Jeszcze ponure cienie kładą się w gąszczu leśnym i śnieg
pokrywa mchy oraz gołe łodygi jagód, jeszcze na polu hula ostry
wiatr i pod cienką warstwą oślizłej ziemi, wyczuwamy wyraźnie
t w a r d y zamróz — a nad wodą już wiosna. Wprawdzie chłodna,
ale czysta, świeża i barwna. Iskrzy się, mieni, szemrze i rwie do
nowego życia.
Prawie każdego dnia spostrzegamy coś nowego. Oto pierwsze
perkozy jak dwa korki wyskakują z toni. Niewątpliwie przy­
leciały w nocy, a teraz łowią drobne rybki, gdyż po podróży
z jezior szwajcarskich lub wybrzeży Morza Śródziemnego głód
daje im się we znaki. Popłynęły zaledwie kilka metrów i znów
obydwa, jak na komendę, znikły pod powierzchnią, aby ukazać
się przeszło sto metrów dalej. Gdy się wreszcie nasyciły, zaczęły
dziwną zabawę: z naprzód wyciągniętymi szyjami płyną prosto
ku sobie i raz po raz wykrzykują jak gdyby gniewne
kworrr
kwerrr.
Głos ten rozlega się silnym echem po całym jeziorze.
Głowy ich zdobią po bokach dwa czubki w kształcie rożków oraz
szeroki kołnierz otaczający szyję. Ozdoby te przyczyniły się do
nazwy gatunkowej: perkoz dwuczubny.
Równocześnie z: perkozami przybył bekas. Jest to ptak ory­
ginalny, wielkości szpaka, lecz o długim, delikatnym dziobie
i wysmukłych nogach. W cieplejsze wieczory przed zachodem
słońca okrąża on bagno wysoko w powietrzu i raz po raz zwija
skrzydła, a pędząc jak strzała skośnie w dół, wydaje głos przy­
pominający beczenie kozy l u b owcy. Stąd jego nazwa: bekas l u b
Rys. 1. Dwa płynące ku sobie perkozy
4
baranek. Najdziwniejsze jednak jest to, że nie beczy gardłem,
lecz za pomocą ogona. Pióra ogonowe, tzw. sterówki, znajdujące
się po brzegach, są bardziej sztywne i węższe od innych, a gdy
ptak w największym pędzie otworzy wachlarzowato ogon, ste­
rówki brzeżne przecinają powietrze i wibrując wydają ten nie­
zwykły ton.
Z głosami perkozów i beczeniem bekasa łączą się w jeden chór
okrzyki mewy śmieszki. Jeszcze wczoraj nie było ani jednej
mewy, a dzisiaj latają one jak białe gołębie stadami nad bagnem;
to krążą w powietrzu, to siadają na środek jeziora i wypoczywają
na powierzchni wody. Ich okrzykom nie ma końca: z wszystkich
stron rozlega się twardy, wysoki głos
krii krii.
Gdy mewa szybko
ten ton powtarza, przypomina to nieco śmiech i stąd nazwa m e w y
śmieszki. Tak samo łatwo, jak po głosie, można tę mewę poznać po
czekoladowobrązowej głowie, którą od wczesnej wiosny do jesieni
ptak ten odznacza się z daleka. Jedynie w zimie głowa śmieszki
jest biała z czarną kropką po bokach. Jednakże w zimie śmieszka
nie trzyma się nad naszymi jeziorami, a skupia się w miastach
portowych lub też odlatuje na południe Europy.
Gdy zapadnie zmrok i wszystkie ptaki umilkną, zaczyna
dawać sygnały jeden z najdziwniejszych i najbardziej skrytych
mieszkańców trzcin. Jest nim bąk, ptak dość duży, należący do
rodziny czaplowatych. Bardzo trudno go spostrzec, gdyż łudząco
przypomina pęk zeschłych badyli trzcin, za to tym łatwiej m o ­
żemy go usłyszeć. Oto jak gdyby z dna jeziora rozlega się niski,
głuchy ton
bw-bum bu bum bum..
Jest on tak silny i niezwykły, że
kto n i e zna bąka, nigdy nie uwierzyłby, że w ten sposób może
się odzywać ptak. Głos bąka przypomina nieco ryk krowy l u b
ton dużego bębna.
Niebawem wyrasta z wody nowa, niebieskawozielona trzcina,
a krzewy wikliny, stojącej przy brzegu, okrywają się świeżymi
listkami. Kaczeńce otwierają tysiące kwiatów i złotym kobiercem
otaczają modrą wodę. Teraz pojawiają się trzciniaki, ruchliwe
i wesołe ptaszki, nieco większe od wróbla. Ożywiają one pas
trzcin nieustannym śpiewem. Śpiew ich jest wprawdzie trochę
szorstki i głośny, lecz mimo to bardzo miły. Brzmi on rytmicznie
jak gdyby słowa: „ryba ryba rak rak, świerzbi świerzbi d r a p
drap, stary stary kit kit". Trudno opisać, ile w e r w y i radości
5
Rys. 2. Bąk w chwili wydawania głosu
życia mieści się w tych okrzykach i jak dobrze harmonizują one
z głosami innych ptaków wodnych, ostrym zapachem tataraku,
trzcin i nawodnych ziół. Ptaszek jak gdyby przedrzeźniał żaby,
które o tej porze roku zaczynają swe chóralne koncerty. Za dnia,
kiedy słońce przyświeca, śpiewają trzciniaki, a gdy wreszcie one
idą spać i chowają się w trzcinach, żaby rozpoczynają koncert.
Raz po raz wtóruje im bąk.
Nad brzegiem jeziora wyrósł już gęsty las trzcin, a z wody
wyłaniają się szerokie liście grzybieni i grążeli, które od maja
do lipca zakwitają pięknymi, białymi i żółtymi kwiatami. Mnó­
stwo ptaków zgromadziło się już nad wodami. Różne gatunki
perkozów i kaczek wysiadują jaja lub wodzą pisklęta. Łyska,
kokoszka wodna, wodnik, kureczka, trzciniak, trzcinniczek, rokit-
niczka i wiele innych większych i mniejszych ptaków kryje się
w nieprzebytej, podmokłej zieleni.
W końcu czerwca milkną wesołe i zaczepne okrzyki, cisza
otacza jeziora i można by sądzić, że ptaków już nie ma. W rze­
czywistości jest ich jednak o tej porze więcej, niż było poprzednio,
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin