Wojny Klonów - Rój - Barnes Steven.pdf

(332 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: STAR WARS: The Hive.
Autor: Steven Barnes.
Przekład: Wojciech “Quother” Bogucki.
Korekta: Mateusz „Freedon Nadd” Smolski
Dla Nicky, Stevena i Sharleen Chiyeko
Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin
Część pierwsza
G'Mai Duris, regentka planety Ord Cestus, elegancko splotła palce swojej pierwszej i drugiej pary
rąk. Obłe, segmentowane i o szlachetnej linii ciało w kolorze spłowiałego złota wskazywało, że była
X’Tingiem, rasą insektoidów, które kiedyś władały tą planetą. Przed powstaniem firmy Cestus
Cybernetics, roje X’Tingów zapełniały ten świat, ale teraz bezduszny przemysłowy gigant nie tylko
zdominował planetę, ale także zagroził bezpieczeństwu samej Republiki.
Obi-Wan Kenobi przyglądał się Duris, przygotowującej się do wygłoszenia mowy przed radą roju -
ostatnią, skromną pozostałością dawnej potęgi X’Tingów. Podobnie jak znajdująca się kilkaset
standardowych metrów nad nimi stolica ChikatLik, komnata rady była umiejscowiona w naturalnym
bąblu po lawie. Ściany jajowatego, wysokiego na piętnaście metrów pomieszczenia, lśniły na
żółtobrunatno, choć większość pierwotnego koloru przykrywały ręcznie tkane gobeliny. Sala miała
trzy wyjścia, każde strzeżone przez dwóch członków klanu wojowników. Jedno z nich wiodło na
powierzchnię, pozostałe do położonych głębiej i mniej uczęszczanych miejsc we wnętrzu roju.
Zasiadającymi przy zakrzywionym, kamiennym stole dwunastoma członkami rady byli zarówno
stosunkowo młodzi X’Tingowie, o lśniących jeszcze pancerzach, jak i starsi przedstawiciele roju,
których najeżone na piersiach włosy usiane były białymi i szarymi plamami. Szczątkowe skrzydła
siedzących trzepotały niespokojnie, a od czasu do czasu dwoma przednimi parami rąk gładzili oni
ceremonialne szaty w kolorze kości słoniowej. Każde czerwone lub zielone, fasetkowate oko
przypatrywało się bacznie regentce; każdy czułek słuchaczy oczekiwał jej słów.
Duris pochyliła się i odchrząknęła, prawdopodobnie zbierając myśli. Była prawie tak wysoka jak
Obi-Wan, a jej szeroki, segmentowany, bladozłoty pancerz i nabrzmiały worek jajowy podkreślały
bijącą od niej powagę.
W tym momencie potrzebowała jej jak najwięcej.
- Szacowni członkowie rady - zaczęła. - Mój zacny przyjaciel, Mistrz Kenobi, przyniósł mi
zaskakujące nowiny. Od stuleci wiedzieliśmy, że nasi przodkowie zostali oszukańczo wywłaszczeni
ze swoich ziem, sprzedanych za bezwartościowe świecidełka, które uważaliśmy za legalny środek
płatniczy. Przez lata w żaden sposób nam nie zadośćuczyniono, choć zaakceptowalibyśmy każdy
ochłap, rzucony w naszą stronę przez Cestus Cybernetics. Ale teraz sytuacja się zmieniła - jej oczy
zaświeciły niczym oszlifowane szmaragdy. - Razem z Mistrzem Kenobim, przybył do nas jeden z
najlepszych adwokatów na Coruscant, Vippit, który dobrze zna ich prawo. Zdaniem władz
centralnych, jeśli zdecydujemy się wnieść pozew, możemy zniszczyć Cestus Cybernetics. Będąc
właścicielami ziemi, na której znajdują się ich fabryki, możemy zażądać za jej użytkowanie
czegokolwiek; prawdopodobnie nawet przejąć same instalacje.
- Co takiego? - nie wytrzymała Kosta, najstarszy członek rady. Wszyscy X’Tingowie zmieniali płeć
co trzy lata; Kosta była aktualnie samicą. Choć już za stara na noszenie jaj, jej worek jajowy był
nadal imponujących rozmiarów. Wyglądała na wstrząśniętą. - Czy to prawda?
- Takie działanie przyniosłoby naszej planecie jedynie zgubę! - wyrzucił z siebie Caiza Quill. Kilka
minut wcześniej Duris pozbawiła go godności przewodniczącego rady i jego wściekłość wymieszana
z feromonami kapitulacji nadal unosiły się w powietrzu. - Jeśli zniszczysz Cestus Cybernetics,
zniszczysz naszą gospodarkę!
Kosta obruszyła się z pogardą, słysząc ewidentne półprawdy Quilla.
- Rój był tutaj przed Cestus Cybernetics i to nie on ucierpi, jeśli przedsiębiorstwo dostanie się w
inne ręce lub zaprzestanie działalności. Będzie to udziałem tych, którzy zaprzedali się
pozaświatowcom za obietnicę władzy.
- Ależ szanowni zebrani - Duris ponownie skupiła na sobie uwagę obecnych. - Mam zobowiązania
wobec pozaświatowców, tych, którzy przybyli na Cestus, przywożąc umiejętności i serce, z jedynym
zamiarem tworzenia tu życia. Nie możemy wykorzystać nadarzającej się okazji, żeby niszczyć.
Musimy ją wykorzystać tak, aby budować i leczyć.
Członkowie rady roju X’Tingów skinęli głowami, prawdopodobnie przekonani jej argumentacją.
Choć była nowicjuszką w ich szeregach, wydawali się być zadowoleni ze sposobu, w jaki
pojmowała swoje obowiązki.
Jednak Quill nie wydawał się być wcale udobruchany jej słowami, a jego króciutkie skrzydełka
gwałtownie trzepotały.
- Nie wygrasz, Duris! Zablokuję cię, przysięgam. Bez względu na to, co myślisz, że masz, lub wiesz
... to jeszcze nie koniec - wypadł z komnaty wściekły i upokorzony.
Obi-Wan obserwował przebieg wydarzeń powstrzymując się od komentarza, ale teraz musiał
przemówić.
- Czy jest w stanie to zrobić?
- Prawdopodobnie - odparła Kosta. - Każdy członek Rodziny może zawetować każdą umowę - miała
na myśli Pięć Rodzin, które kontrolowały kopalnie i zakłady pracujące na rzecz fabryk droidów.
Dawniej było ich tylko cztery, ale Quill wkręcił się pomiędzy nie, dostarczając pracowników
kontraktowych i uciszając niesnaski, choć wykiwał przy tym także własnych pobratymców. Jeśli
uwierzy, że leży to w jego najlepiej pojętym interesie, lub też zapragnie dać upust nienawiści, będzie
próbował - nagle zaświtała jej w głowie niepokojąca możliwość. - Może także spróbować
powstrzymać cię od przesłania Najwyższemu Kanclerzowi tej wiadomości. Być może powinieneś
wysłać ją już teraz?
Obi-Wan pokręcił niechętnie głową.
- Kanclerz wykorzysta to jako zgodny z prawem pretekst, aby zamknąć Cestus Cybernetics. W takim
przypadku, żadna ze stron nie wygra. Najlepiej będzie wykorzystać tę informację jako ewentualny
środek nacisku.
Zaledwie przed kilkoma dniami Obi-Wan przybył na Cestus, żeby zapobiec sprzedaży Konfederacji
produkowanych na planecie bio-droidów. Wykorzystując niepowtarzalne „żyjące obwody” tamtejsze
fabryki stworzyły urządzenie, będące w stanie przewidywać ruchy atakujących przeciwników.
Doceniając tkwiący w nich potencjał, Hrabia Dooku zamówił tysiące takich urządzeń - pierwotnie
przeznaczonych dla niewielkich systemów bezpieczeństwa - z niechybnym zamiarem przekształcenia
ich w śmiercionośne droidy.
Sama myśl o takiej idącej w tysiące armii mroziła Obi-Wanowi krew w żyłach. W starciu z jej
niszczycielską siłą zarówno Jedi, jak i Wielka Armia Republiki, mogły ponieść klęskę. Proliferacja
śmiertelnej broni musiała zostać powstrzymana za wszelką cenę.
Chociaż najbardziej preferowanym środkiem były negocjacje, nie wykluczano też bombardowania z
orbity.
Pierwsze rozmowy nie były obiecujące. Firma Cestus Cybernetics nie miała ochoty na zaprzestanie
produkcji tak wartościowego artykułu, cały czas ufając, że Kanclerz Palpatine nigdy nie posunie się
do unicestwienia fabryk produkujących legalny przecież produkt. Mając X’Tingów za
sprzymierzeńców, zadanie Obi-Wana byłoby o wiele prostsze.
W ciągu paru minionych dni, zyskał zaufanie G’Mai Duris, marionetkowej regentki planety Cestus i
poczynił pierwsze kroki w celu zdobycia dla niej realnego politycznego poparcia. Gdyby pozyskał
dla niej radę roju, byłoby to przesłanką do optymizmu.
Członkowie rady słuchali go, gdy mówił o polityce i finansach, szybko pojmując, jakie korzyści
przyniosłaby im współpraca z Coruscant. Ale po wyrażeniu zaufania dla jego ocen, szybko zmienili
temat.
- Pozostaje jeszcze jedna kwestia do przedyskutowania, Mistrzu Jedi.
Ten zerknął na Duris, szukając jakichś wskazówek odnośnie tej sprawy. Regentka obróciła ku niemu
twarz, przesuwając po jednym kawałku swojego segmentowanego ciała na raz. Rozłożyła pierwszą i
drugą parę rąk rozpościerając dłonie, co w języku ciała X’Tingów oznaczało zakłopotanie.
- Nic o tym nie wiem - przyznała.
Palcami swojej drugiej pary rąk Kosta wybijała na stole jakiś rytm. Używając jakiejś kląskającej
mowy skonsultowała się z pozostałymi członkami rady, żeby wreszcie zwrócić się do Obi-Wana.
- Mistrzu Jedi, czy jest to możliwe, żebyś wyświadczył nam dziś wielką przysługę?
- Czego miałoby to dotyczyć? - spytał.
Członkowie rady popatrzyli po sobie, jak gdyby rozważając sensowność swojej propozycji. Po
krótkiej konsultacji zabrała głos Kosta.
- Gdyby Quill doszedł do wniosku, że nie musi już być lojalny wobec roju mógłby nam zaszkodzić w
jeszcze jeden sposób.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin