NA_LADACH_I_MORZACH.pdf

(821 KB) Pobierz
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: karolinaa_uk@yahoo.co.uk
Zbigniew Kruszyński
NA LĄDACH I MORZACH
Copyright © Zbigniew Kruszyński 1998
2
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: karolinaa_uk@yahoo.co.uk
Spis treści
Na lądach i morzach
Errata
Ruptura cordis
Jan i Anna
Lekcje
Sektor
Emporium
Żebracy
Suweniry
ln Dichters Lande
4
11
25
34
47
59
68
80
88
97
3
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: karolinaa_uk@yahoo.co.uk
Na lądach i morzach
Przeciwnie do kierunku jazdy. Dalej niż czterdzieści centymetrów od krawężnika. Bliżej niż
dziesięć metrów od przejścia dla pieszych. W zatoce dla autobusów. W obrębie przystanku. Na
miejscu przekreślonym, zwanym też kopertą. Wzdłuż innego pojazdu, który nie jest rowerem ani
też motocyklem, ale bez przyczepy. W obrębie znaku zakazu. W strefie. Z jednym kołem
wychodzącym poza zaznaczony prostokąt. Przy wyjeździe z posesji, na zakręcie, blokując
wytyczony
żółtą
linią dojazd. Parkowali, jak chcieli, z pogwałceniem przepisów, łamiąc niekiedy
kilka zakazów naraz.
Wychodziłem przed ósmą, ubrany do pogody. Niestety, bywało, zmieniała się nagle, bez
uprzedzenia, jak wysoko w górach. Rano
świeciło
słońce, tak
że
zostawiałem zawieszoną na krześle
przy biurku marynarkę, a już koło południa zbierały się chmury, najpierw niewinne, białe, a potem
ciemniejące, jakby ktoś ryż przyprószył cynamonem. Wtedy wiedziałem już, bez zadzierania
głowy,
że
spadnie deszcz, przelotny, ale dokuczliwy, kwaśny i brudny, wszędzie na asfalcie
zostawiający tęczujące plamy. Trzeba było uważać, by nie zostać oblanym przez kierowców
pędzących na złamanie karku, co nieraz mi się przytrafiało, mimo
że
z zasady bardziej interesuje
mnie pojazd już zaparkowany. Przeczekiwałem deszcz na zadaszonych przystankach, wysepkach
tramwajowych, w morzu błota, tramwaj przesuwał swój ociekający kadłub. Potem znów
wychodziło słońce i znaki zakazu, przemyte, zyskiwały nowy blask.
Mój rewir obejmuje Rynek (łatwiejszy, pozbawiony ruchu kołowego teren), biegnące od
niego uliczki o nazwach związanych z innymi zawodami, potem odchodząc Szewską w stronę
mostów, Planty z idącymi wzdłuż alei parkingami, nabrzeże i niewielki skwer, gdzie zakaz nie
dotyczy pierwszych piętnastu minut (łamany nagminnie przez interesantów podjeżdżających na tyły
poczty, łudzących się,
że
załatwią sprawę przez kwadrans).
Tam najczęściej przysiadam na ławce, wpisuję rejestracje do rubryk pod właściwą godziną.
Czekam, obserwuję, notuję nieprawidłowości, których nie brak, tak
że
jeszcze się nie zdarzyło, by
notes wystarczał mi na dłużej niż tydzień. Przechodnie, niczego nie podejrzewający, przechodzą
mimo. Przede mną rozciąga się uporządkowane miasto, z wieżami kościołów do modlitw, z
kominem ciepłowni odprowadzającej energię rurami, które w zimie zaznaczą trawnik nie
zamarzającym pasem, z dźwigiem, który zastygł na chwilę, zanim spuści ładunek. Nadlatują
gołębie w mylnym przekonaniu,
że
jestem ich karmicielem. Zaczepia mnie, sądząc,
że
znalazł
rozmówcę, emeryt. Nie odpowiadam, prowadzę obserwację.
Ruch nasila się krótko przed dwunastą. Zajęta bywa już większość miejsc, gdzie parking
4
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: karolinaa_uk@yahoo.co.uk
dozwolony jest przez kwadrans. Odliczam czas, minuta po minucie, od nowa dla każdego
podjeżdżającego auta, jakby wskazówki
ścigały
się w sztafecie. Zdarza się,
że
ktoś zdąży w
przepisowym kwadransie i mógłbym go wykreślić, zostawić samemu sobie, ale wiem z
doświadczenia,
że
wcześniej czy później wróci, i takich ujmuję tylko – warunkowo – w nawias.
Niekiedy ktoś przybiega w piętnastej minucie i nie wiadomo, jak to zakwalifikować, bo
balansuje na granicy przepisów i wykroczeń. Takie przypadki traktuję na ogół liberalnie. Bywa
jednak,
że
ktoś stara się mnie oszukać: parkuje, wraca niby w wyznaczonym czasie, wsiada, ale
wcale nie myśli się oddalać, zostaje w samochodzie, potem znów wysiada, sądząc,
że
czas mu
będzie się liczył od nowa. Nic z tego, złotko, czas się kumuluje.
Są tacy, którzy parking mylą z poczekalnią i nie opuszczają pojazdów w ogóle. Wyciągają
gazetę, niedbale ją wertują, wielokrotnie wracając na tę samą stronę. Siedzą, czekają umówieni,
sądząc,
że
są przed czasem, ale nie, ten płynie nieubłaganie. Ziewają, nudzą się, nic się nie dzieje.
Ktoś nie przychodzi, minuty mijają, kwadrans – i czas zaczyna pracować na niekorzyść. Sam nie
mam prawa jazdy ani samochodu, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wyszło na jaw,
że
ci sami
kierowcy, którzy tu zwlekają z odjazdem w oznaczonym terminie, gdzie indziej przekraczają
prędkość, w ruchu, w terenie zabudowanym.
Nie pora na podsumowania, ale z obserwacji prowadzonych jedynie na przestrzeni tygodnia,
od jedenastej trzydzieści do piętnastej, wynika,
że
w obrębie szesnastu miejsc postojowych,
przewidzianych na maksymalnie kwadrans, łączny czas parkowania poza dopuszczalnym limitem
wyniósł ponad sto osiemdziesiąt godzin, a więc prawie tydzień. Tydzień, licząc tylko do piętnastej.
Powinno to dać wyobrażenie o rozmiarach zjawiska. Można uznać,
że średnio
na przepisowy
kwadrans przypada drugi kwadrans – nielegalny.
Jak wygląda to w praktyce? Jeżeli ktoś, dajmy na to, podjeżdża o dwunastej, w samo, dla
uproszczenia, południe, gdy słońce zatrzymuje się między wieżą kościoła Najświętszej Marii Panny
i ratuszem – jeśli akurat jest wrzesień, pogodny, tak
że
chmury zdążyły się rozproszyć – znajduje
wolne miejsce, co, jak nadmieniałem, nie jest łatwe, szczególnie w dzień powszedni, zatrzaskuje
drzwi, włącza alarm, a przedtem jeszcze zakłada na kierownicę drążel‹, który ją unieruchamia,
oparty dłuższym końcem o szybę, wysiada, szybkim krokiem oddala się, znikając wkrótce za
rogiem – ma kilka spraw do załatwienia, nie cierpiących zwłoki, odebrać przesyłkę na poczcie, za
potwierdzeniem odbioru, bo nadawca chce mieć sygnowany dowód,
że
dotarła do rąk adresata,
kupić wino na proszoną kolację, tyle razy już przekładaną,
że
zapas skończył się przed tygodniem,
zapytać w aptece o specyfik z przepisu lekarza, bo dolegliwość może się nasilić. Kwadrans –
legalny kwadrans – upływa mu jeszcze na poczcie, w momencie złożenia podpisu przy okienku –
kolejka zabiera kilka, dobrych tymczasem, minut. – Poproszę dowód. – Kwituję – kwituje z
5
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: karolinaa_uk@yahoo.co.uk
Zgłoś jeśli naruszono regulamin