Baldacci David - Will Robie 01 - Niewinny.pdf

(2058 KB) Pobierz
NIE​WIN​NY
DA​VID BAL​DAC​CI
prze​ło​żył Je​rzy Ma​li​now​ski
War​sza​wa 2014
Ty​tuł ory​gi​na​łu The In​
no​cent
Co​py​ri​ght © 2012 by Co​lum​bus Rose Ltd.
All ri​ghts re​se​rved
Co​py​ri​ght © for the Po​lish edi​tion by Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal, MMXIV
Co​py​ri​ght © for the Po​lish trans​la​tion by Je​rzy Ma​li​now​ski, MMXIV
Prze​kład Je​
rzy Ma​li​now​ski
Re​dakcja Elż​
bie​ta Pta​szyń​ska-Sa​dow​ska
Ko​rekta Mar​
ta Stoch​mia​łek, Fi​lip Mo​drze​jew​ski, Mał​go​rza​ta De​nys
Re​dak​cja tech​
nicz​na Anna Ga​jew​ska
Pro​jekt okład​
ki Iza​bel​la Mar​ci​now​ska
Ilu​stra​cja na I stro​
nie okład​ki © Roy Bi​shop / Ar​can​gel Ima​ges
Skład i ła​ma​nie TYPO Ma​
rek Ugo​row​ski
Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal Sp. z o.o.
00-372 War​sza​wa, ul. Fok​sal 17
tel. 22 828 98 08, 22 894 60 54
ISBN 978-83-7881-446-7
Wy​da​nie I
War​sza​wa
Skład wer​sji elek​tro​nicz​nej: Mi​chał Olew​nik / Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal Sp. z o.o.
i Krzysz​tof Ta​la​rek / Vir​tu​alo Sp. z o.o.
Mit​cho​wi Hof​f​ma​no​wi, mo​je​mu wy​daw​cy, a co waż​niej​sze: przy​ja​cie​lo​wi.
1
Will Ro​bie uważ​nie przyj​rzał się wszyst​kim pa​sa​że​rom krót​kie​go lotu z Du​bli​‐
na do Edyn​bur​ga i śmia​ło mógł po​wie​dzieć, że szes​na​stu z nich to Szko​ci
wra​ca​ją​cy do kra​ju, a pięć​dzie​się​ciu trzech to tu​ry​ści.
Ro​bie nie był ani Szko​tem, ani tu​ry​stą.
Po​dróż za​ję​ła czter​dzie​ści sie​dem mi​nut; sa​mo​lot naj​pierw le​ciał nad Mo​‐
rzem Ir​landz​kim, a po​tem nad roz​le​głą po​ła​cią Szko​cji. Ko​lej​ne pięt​na​ście mi​‐
nut z jego ży​cia za​bra​ła po​dróż tak​sów​ką z lot​ni​ska. Nie za​trzy​mał się ani
w ho​te​lu Bal​mo​ral, ani w Scot​sman, ani żad​nym in​nym wspa​nia​łym miej​scu
tego sta​re​go mia​sta. Za​jął po​kój na trze​cim pię​trze bu​dyn​ku z odra​pa​ną fa​sa​‐
dą, dzie​więć mi​nut spa​ce​rem od cen​trum. Miał swój klucz, a po​kój na jed​ną
noc opła​co​no go​tów​ką. Wniósł do po​ko​ju swo​ją nie​wiel​ką wa​liz​kę i usiadł na
łóż​ku. Za​skrzy​pia​ło pod jego cię​ża​rem i ugię​ło się o ja​kieś dzie​sięć cen​ty​me​‐
trów.
Coś za coś: ni​ska cena, ale skrzy​pią​ce i ugi​na​ją​ce się łóż​ko.
Ro​bie miał sto osiem​dzie​siąt trzy cen​ty​me​try wzro​stu i wa​żył całe dzie​‐
więć​dzie​siąt ki​lo​gra​mów. Nie był szcze​gól​nie mu​sku​lar​ny, po​le​gał ra​czej na
swo​jej szyb​ko​ści i wy​trzy​ma​ło​ści niż na sile. W prze​szło​ści miał zła​ma​ny nos
– wy​nik błę​du, któ​ry po​peł​nił. Ni​g​dy go nie zo​pe​ro​wał, po​nie​waż nie chciał
ni​g​dy za​po​mnieć tego błę​du. Miał je​den sztucz​ny ząb, z tyłu szczę​ki. W wy​ni​‐
ku tego sa​me​go błę​du co zła​ma​ny nos. Miał na​tu​ral​nie ciem​ne wło​sy, miał
ich dużo, były o cen​ty​metr dłuż​sze od ty​po​wej fry​zu​ry ame​ry​kań​skich ma​
ri​‐
nes. Miał wy​
raź​ne rysy twa​rzy, ale po​nie​waż sta​rał się ni​g​dy nie na​wią​zy​wać
z ni​kim kon​tak​tu wzro​ko​we​go, trud​no było je za​pa​mię​tać.
Na ra​mie​niu i na ple​cach miał ta​tu​aż. Je​den przed​sta​wiał ząb re​ki​na lu​do​‐
ja​da. Dru​gi – czer​wo​ną kre​skę przy​po​mi​na​ją​cą wy​glą​dem bły​ska​wi​cę. Oba
sku​tecz​nie ma​sko​wa​ły sta​re bli​zny. I oba wie​le dla nie​go zna​czy​ły. Uszko​dzo​‐
na skó​ra była spo​rym wy​zwa​niem dla ar​ty​sty ro​bią​ce​go ta​tu​aże, ale osta​tecz​‐
ny efekt oka​zał się za​do​wa​la​ją​cy.
Ro​bie miał trzy​dzie​ści dzie​więć lat, a na​za​jutrz miał prze​kro​czyć czter​‐
dziest​kę. Nie przy​le​ciał jed​nak do Szko​cji świę​to​wać. Przy​le​ciał tu do pra​cy.
Z trzy​stu sześć​dzie​się​ciu pię​ciu dni w roku mniej wię​cej po​ło​wę spę​dzał na
pra​cy i po​dró​żo​wa​niu do miejsc, gdzie przy​cho​dzi​ło mu wy​ko​ny​wać swo​ją
ro​bo​tę.
Ro​bie do​kład​nie obej​rzał po​kój. Był mały, skrom​ny, le​żał w stra​te​gicz​nym
punk​cie. Ro​bie nie wy​ma​gał dużo. Rze​czy miał mało, a po​trze​by jesz​cze
Zgłoś jeśli naruszono regulamin