Wańkowicz Melchior Szczenięce lata A5.pdf
(
1529 KB
)
Pobierz
Melchior Wańkowicz
Szczenięce lata
Wydanie polskie 1957
Zdjęcie na okładce: z archiwum rodzinnego Autora
Spis treści:
Od autora.........................................................................................................................................................................3
Część pierwsza - Nowotrzeby.......................................................................................................................................13
Część druga - Kalużyce................................................................................................................................................64
-2-
Od autora.
Propozycja wydania „Szczenięcych lat" w trzynastym roku
Polski Ludowej zaskoczyła autora.
Ta książeczka już w 1934, kiedy się ukazała, była odległa o
stulecie. A może i o dwa, bo na głębokich kresach konserwowały
się obyczaje z końca XVIII wieku.
Pisząc ją, uciekałem w kraj lat dziecinnych. Ukończywszy
pisanie, uląkłem się demonstracji nicnieróbstwa, rozpusty,
obżarstwa i siedmiu grzechów głównych i zatrzasnąłem nad
rękopisem szufladę, jak nad tylu gawędami i diariuszami przede
mną.
Z tego zakamarka wyciągnąłem rękopis po pięciu dopiero
latach, kiedy zdarzył mi się drugi przypadek: po podróży do Rosji
napisałem „Opierzoną rewolucję" - bolszewicką, że ha!...
Napisawszy, ponownie struchlałem i udelektowawszy
czytaniem jejmość małżonkę, dziatki tudzież przyjacioły, rzucić
miałem oną relacyą o peregrynacji w hyperborejskie kraje do tejże
szuflady. Ujrzawszy na jej dnie rękopis „Szczenięcych lat",
powziąłem myśl słodką, z którą popędziłem do wydawcy. W
rezultacie, jako że okres produkcji był kapitalistyczny, więc
krótszy, w trzy miesiące potem, omdlały zewłok jednej z ciotek
trzeba było ciągnąć sprzed okna wystawowego księgarni Arcta do
wezwanej taksówki.
Oto, co ciotunia ujrzała: pól okna na zielono - były tam
rozłożone „Szczenięce lata" z okładką z drzewem genealogicznym
rodu Wańkowiczów, któren to ród, jak wiadomo, z rzymskich się
czasów wywodzi i ponoć fest spokrewniony z Matką Boską. Pół
zaś okna zawaliły czerwone okładki „Opierzonej rewolucji" z
sierpem, młotem i napisami „Proletariusze wszystkich krajów
łączcie się" w kilkunastu językach. Na miedzy, między tym
-3-
zielonym i czerwonym polem, rosło wielkie drzewo
genealogiczne zrobione przez Daszewskiego z papier maché, z
którego pękata figurka Wańkowicza zdejmowała tarczę
heraldyczną Jerzego ożenionego z Sofką Gedyminówną, i
zawieszała na jej miejsce pięcioramienną czerwoną gwiazdę
bolszewicką.
Zaraz po tym począł się cyrk niesamowity.
Przed ukazaniem się książek obie przeszły przez odcinki
gazeciarskie. „Szczenięce lata" posłałem do katolickiego i
tradycjonalistycznego „Kuriera Warszawskiego".
Zwykle jego redaktor, Kondzio Olchowicz, witał mnie, po
zaznajomieniu się z kolejną elukubracją, entuzjastycznie:
- Wspaniałą rzecz napisałeś!...
Był to nieomylny znak:
- No, to oddawaj rękopis - mówiłem zrezygnowany.
Tym razem Kondzio siedział skrzywiony - widocznie rękopis
akceptował.
Spojrzałem i zdębiałem: przez cały maszynopis, pisany na drugi
ząb, biegł nad każdym wierszem sznureczek drobnego pisma.
Jakiś tytan pracy na zlecenie redakcji napisał „Szczenięce lata" na
nowo. Zabrawszy „zaakceptowany rękopis", umieściłem go w
odcinkach ziemiańskiego „Słowa" w Wilnie.
Odbył się krótki lot godowy; otrzymałem 47 listów miłosnych
zapraszających w gościnę do pałaców i dworów.
Czyż można się dziwić po tym wszystkim, że entuzjastycznie
nastrojoną ciotkę z nagła szlag trafił przy tej wystawie? Radek,
który mię w Moskwie przedstawiał „Krupnyj pomieszczik
Igumienskawo Ujezda" (tak się przedstawia paniom z koła św.
-4-
Wincentego à Paulo, przyprawiając je o lekki dreszczyk,
nawróconą jawnogrzesznicę), napisał do mnie list, gratulując z
powodu „Opierzonej rewolucji", że można stracić majątek, ale nie
stracić rozumu.
Ten list spoczął w moim archiwum, a i z wystawą Arcta może
by przyschło, ale „Robotnik" zasygnalizował książkę jako
„niezrównany dokument obyczajowy" - satyrę na szlachetczyznę,
a jego naczelny redaktor, Mieczysław Niedziałkowski, podkreślił,
że „pod wesołą formą kryje się zamyślenie poszukiwacza
prawdy".
Wtedy począł się odwrót. Pismu, poświęconemu heraldii, które
zamieściło pean pochwalny, posłałem „Opierzoną rewolucję", po
czym w następnym numerze odczytałem, że „tfu... tfu... - tamta
pochwalna recenzja się nie liczy".
Redaktor „Słowa", Mackiewicz, przeczytawszy w „Opierzonej
rewolucji" moją aprobatę, że Kalużyce opiewane w
„Szczenięcych latach" zostały wywłaszczone przez rewolucję,
uraczył mnie epitetem „Kabotyn". Kiedy pojechałem autem po
kresach, ukazał się w „Słowie" artykuł ostrzegający brać
szlachecką, że mogę naprowadzić reformę rolną, po tym artykuł
mego krewniaka pt. „Zły to ptak, który własne gniazdo kala".
Byłoby to nęcące w, Polsce Ludowej przypieczętować
samooskarżenie słowami Worcela o „Panu Tadeuszu": „Jest to
kamień grobowy położony na starej Polsce". Ale bym skłamał.
„Szczenięce lata" pisałem ze szczerej tęsknoty do form tej kultury,
z której poczęła się i na której podotąd trwa kultura polska. Nie
mieliśmy mieszczaństwa jako stanu pośredniego między warstwą
chłopską a szlachecką. Chłop, wchodząc w tzw. „inteligencję" bez
stadium
przejściowego,
przyjmował
wszystkie
formy
poszlacheckie. Tej parciejącej kulturze poszlacheckiej, która nas
deformuje, poświęciłem broszurę „Kundlizm". Przeczytawszy
potem książkę profesora Chałasińskiego pt. „Kryzys inteligencji"
-5-
Plik z chomika:
entlik
Inne pliki z tego folderu:
Ziele A5 ilustr.7z
(5704 KB)
Wankowicz_Melchior+Zupa_na_gwozdziu_A5+OK.pdf
(3468 KB)
Wankowicz_Melchior+Zupa_na_gwozdziu_A5+OK.doc
(2347 KB)
Wańkowicz Melchior Szczenięce lata A5.doc
(1176 KB)
Wańkowicz Melchior Szczenięce lata A5.pdf
(1529 KB)
Inne foldery tego chomika:
Waide Peggy
Waligorski Andrzej
Walkuski Marek
Wallace Danny
Waller Leslie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin