Shepherd Joel_Proba krwi i stali_04_Azyl.rtf

(67710 KB) Pobierz
Shepherd Joel_Proba krwi i stali_04_Azyl

http://cyfroteka.pl/catalog/ebooki/0402744/040/cover/N/559354-n-a.jpg






JEDEN

 

 

Kessligh poderwał wierzchowca do galopu na przełaj, przez pole. Droga wysadzana szpalerem drzew biegła obok. Dostrzegł, że przybyli za późno, by ocalić Hershery. Zeskoczył z siodła. Wspiął się na niewysoki nasyp, na którym zasadzono drzewa. Spojrzał na dachy zabudowań, stłoczonych ciasno i ogarniętych omieniami. Zbrojni dzili wierzchem ku miasteczku, wskazując na coś i krzycząc. Kilku mocniej wbiło pięty w boki wierzchowców i ruszyło w pościg za napastnikami niewidocznymi z tego miejsca.

To przywódca odezwał się Errollyn stojący obok Kessligha. Wypuścił powietrze i ynnym ruchem zał cięciwę na ugie łuczysko. Skinął ową w kierunku domniemanego dowódcy dosiadającego konia. bym go stąd sięgnąć.

Wskazany mężczyzna znajdował się co najmniej sześćdziesiąt kroków od nich i nosił grubą kolczugę. Ale Kessligh nie potraktował słów Errollyna jak czczych przechwałek. Potrząsnął ową. Zaczekaj. Omió wzrokiem pole. Potem zatoczył onią łuk, gestem wydając komendę do oskrzydlenia.

Naliczyłem dwudziestu powiedział Errollyn. Z niewielkiej mieściny dobiegły ich krzyki i wrzaski, a zaraz po nich odgłosy walki. W rhodaańskich wioskach, przez ostatnie dwieście lat prosperujących i bezpiecznych za murem utworzonym przez Stal, zazwyczaj tak się to kończyło. omienie zdąży ogarnąć całkowicie kilka najbliższych chałupek. Jeśli się pospieszymy, zdołamy ocalić kolejne.

Wiem odparł Kessligh. Nie przybył tutaj, by ratować Hershery. Wieśniakom polecono się ewakuować, lecz nie posłuchali. Odmowa pozbawiła go wpływu na ich los. za to zrobić coś w kwestii łupieżczych wypadów, dokonywanych przez grupy poprzedzające główne siły regenta... bez względu na to, ile dobrego mogło z takiego działania wyniknąć.

Przywódca napastników uciekał w towarzystwie jednego towarzysza.

Ruszajmy zwrócił się do Errollyna Kessligh. Podążyli w dół łagodnego stoku w kierunku mieściny. Spomiędzy zabudowań wyłonił się pieszy żnierz. Cięciwa łuku Errollyna brzęknęła i strzała trafiła zbrojnego w oko. Errollyn ledwie mrugnął, gdy po raz drugi zeskoczyli z siodeł. Opletli uzdy wierzchowców wokół samotnego palika.

Ramiona Errollyna, skryte pod luźnymi kawami, pokrywała siateczka krzyżujących się blizn. ysk w jego nieludzkich i niących oczach był inny od tego, który Kessligh zapamiętał z ich pierwszego spotkania. Łobuzerska iskierka ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin