LFW - Pamiętnik więzienny anarchisty.pdf

(2419 KB) Pobierz
Wydawnictwo “Grecja w Ogniu”
www.grecjawogniu.info
Kwiecień 2016
Anarchia jest dla mnie tęsknotą za poczuciem braterstwa. Jest też odruchem
wymiotnym na rzeczywistość. Jest kombinacją piekła z niebem. To nic, że wszystko się
tak kłębi, gdy pomyślę: „i tak nie mógłbym inaczej”.
Piotr Ratyński
P
ostanowiłem pozbierać swoje wspomninia
z podróży po Europie i Turcji odbytej w
1989 r.Nosiłem się z tym zamiarem od dawna.
Zastanawiałem się czy opublikuje je -a opublikować
będę się starać- pod prawdziwym nazwiskiem czy
wymyślonym pseudonimem?
Z książki,choćby cieniutkiej i niewielkiej (jednakże
ksiązki) nic nie znaczącej,a podpisanej moim im-
ieniem i nazwiskiem byłbym niezwykle dumny.
Pozwoliłaby mi poczuć się pewniej,pomogłaby mi
niczym aspiryna na ból głowy.Obawiam się jednak,że
mając być w perspektywie postawionym przez znajo-
mych i co ważniejsze przez rodzinę pod pręgierzem
oceny zechcę podświadomie zafałszować prawdę.
Nie jest łatwo,w każdym bądź razie mnie,odkryć się
przed własną matką w kilku stronach naraz,skoro
przez całe dotychczasowe nasze życie nie potrafiliśmy
zbliżyć się do siebie należycie.Ot,wyjątki.
Ale cóż to,zmieniłem właśnie zamiar! Właśnie teraz
chcę tę książkę dedykować tym wszystkim,którzy
czytając ją nie będą wiedzieć,że czytają o swoim
bracie,koledze czy sąsiedzie.Chociaż niby kto z
moich sąsiadów czyta ksiązki? Dedykuję książkę
przede wszystkim mojej matce z którą nigdy nie
mogłem dostatecznie się porozumieć.
XXX
W roku 1989 otrzymałem paszport uprawniający
do podróży po wszystkich krajach świata.Już
pod drodze z komendy milicji pieściłem go w
kieszeni,zatrzymywałem się i oglądałem bez końca.
Fascynująca estetyką książeczka,otwierająca przed
właścicielem niewyobrażalne mozliwości.W domu
położyłem paszport na półce na wysokości oczu,by
widzieć go,móc brać do ręki w każdej chwili.Oto
południowoamerykańska dżungla i wyspy Pacyfiku
stanęły przede mną otworem.Gdy byłem dzieckiem
(na pierwszy żót oka) zupełnie nieświadomym
biurokratycznej rzeczywistości,odliczałem lata do
pełnoletności.W wieku 13 lat zwierzyłem sie komuś
z pragnienia posiadania tabletki po której wstałbym
mając ukończoną osiemnastkę. Wszystko było
zaplanowane:ukończenie szkoły podstawowej-14
lat.W połowie trzeciej klasy szkoły zawodowej: lat
18 i samodzielny WYJAZD.W odwiedziny do całego
świata.
XXX
W pociągu relacji W-wa - Wiedeń obładowani
towarem współtowarzysze podróży nie potrafili
pojąć celu mojego wyjazdu.Z jedną niewielką torbą
przestraszony chłopak nie sprawiał wrażenia kogoś
kto daje sobie radę w życiu.Za oknami przedziału
szukałem potwierdzenia swych wyobrażeń w tym
lepszym świecie.W myślach układałem nieskończony
list do matki,pomagając sobie pożądkować
pierwsze,euforystyczne wrażenia."Mamo! Tu jest
cudownie.Piękne domy,inni ludzie nawet trawa
na łąkach jakby zieleńsza. Wszystko idzie tak jak
oczekiwałem,tutaj musi byc inne życie!"
Druty kolczaste na czechosłowackiej gran-
icy to był dla mnie koniec starego,stęchłego
urzędniczego,represyjnego wobec wszelkich prze-
jawów godności człowieka,systemu.Tutaj zaczyna się
Kraina życzliwości, spokoju,estetyki,podmiotowości.
Tu ludzie żyją inaczej."
W Wiedniu wsiadłem do niewłaściwego tramwaju.
Skasowałem bilet który kosztował mnie dolara i
dwadzieścia centów,podczas gdy w Polsce zarabiałem
siedem dolarów miesięcznie.Byłem wściekły na sie-
bie.By nie być zmuszonym do powrotu powinienem
przestać być rozżótnym.
Na portierni młodzieżowego schroniska załatwiałem
formalności w obecności kilku młodych dziewczyn
ze Szwecji.Czułem się skrępowany mym topornym
angielskim, nagle odkryłem że moje ubranie jest
wschodnio szare,a tważ miałem spoconą jakby dla
podkreślenia obcości.To wszystko to przecież nie
moja wina,lecz Jaruzelskiego! Te jasnowłose,śliczne
dziewczyny patrzyły na mnie i rozumiały co się
we mnie dzieje.To było najgorsze.Tak wyglądają
chwile gdy pragnie się zniknąć w sensie dosłownym.
Zniknąć i zniknąć całkowicie.Rozmyć się jak tłusta
plama na spodniach.
Otrzymałem wspólny pokuj wraz z kilkoma Niem-
cami.Nie wyszedłem na miasto,lecz zostałem
w chotelu,sycąc się sytuacją.Byłem w wolnym
kraju, gdzie ludzie wyglądali na wolnych.Wolność
czuło sie od równieśników turystów,jak i od
austriackiego,starego portiera.Jesli jest wolność, to
wyziera z każdej dziury w chodniku.
Przeżywałem wszystko co mnie tego dnia spotkało.
Chciałem pozbierać do kupy wrażenia z sennych
ulic Wiednia,z pierwszych wspaniałych kontaktów
z innymi ludźmi.Czułem się jak etnograf w dzie-
wiczym terenie Papui Nowej Gwinei.Odkrywałem
dla siebie świat łagodności,istnienie którego jedynie
podejżewałem.Chciałem także uspokoić swoje
rozdygotane,oszołomione ciało i umysł racjonal-
nie tłumacząc sobie własną inność,gdyż naprawdę
pragnąłem stać się integralną cząstką otaczającej
mnie zewsząt charmonii.
Puźnym wieczorem pościeliłem łużko i potwornie
znużony położyłem się.Sen,gdzieżby tam! Kiedy
dookoła wolność! Prysznicu nie wziołem ponieważ
była tylko zimna woda.Uznałem koszt czystości za
nieopłacalny. Niech żyje Polska! Wrócili Niemcy.
Weseli,radośni,lecz nie chałaśliwi.
Nie zapalili światła,stąpali na palcach.Po kolei
włazili pod zimną wodę radując się czystą pościelą i
świeżymi ciałami.Do jednego z nich powiedziałem:
-uważaj na krzesło,bo tu są moje okulary.
Któryś z kolegów spytał go o co chodzi.
-Nic takiego,to jakis Polaczek!
Niepojęte! Zagadnąłem go przecież w języku angiel-
skim.
To tyle wspomnień z podróży po Europie.
Nim jeszcze na dobre zaczołem, mam już dosyć
przeżywania po raz drugi tego wszystkiego co,jak
dzisiaj czuję,było dla mnie twardym przeżyciem.
Coż znaczą stare,zwietrzałe historie wobec gorącej
teraźniejszości?
XXX
Dzisiaj rano była łaźnia.Zebrano wszystkich
więźniów z naszego oddziału i zaprowadzono pod
prysznic.Współlokator z mojej celi został w łóżku.
Trzymają go od dwuch tygodni,a on wciąż się boi.
Boi się personalnej konfrontacji z twardym światem
kryminalistów.Kpiąco SPYTALI SIĘ MNIE:
-Ty,jesteś w celi sam?!
-Nie,jest nas dwuch.
-To czemu ON nie poszedł...?
Wzruszyłem ramionami.Dali mi spokuj.Dobrze
wiedzieli czemu.Całymi wieczorami jesteśmy
zmuszeni słuchać złodziejskich rozmów przez lipa.
Nawet przez szczelnie zamknięte okiennice wdzi-
era sie do celi atmosfera zagrożenia,niczym zapach
zieleni i wilgoć w głębokim lesie,zewsząd.Strach i
brutalność.Manifestowana brutalność to ich styl
bycia.Za murami naprawdę znajduje się inny świat.
Świat egzotyczny o którym nikt z zewnątrz nie może
mieć żadnego pojęcia.Ja już go znam na tyle by
rozumieć postawę kolegi.Jeszcze wczoraj sam bałem
się wyjść na spacer razem z oddziałem małoletnich
przestępców.Ci dopiero są przerażający! Zdeprawow-
ani samonapędzającym się mechanizmem wzajemne-
go dopingu w dół.W boksach dla "małolatów" biega
się jak w klatkach dla wilków.
Pełno tam jest niejasnego niepokoju.Permanentnego
starcia dla samej zasady konfliktu.W takiej grupie
sprawiałbym wrażenie jedynego niezadowolonego
ze swojego losu.Takich się zadziobuje.Ktoś do mnie
powiedział:
- Co ty, kurwa! Nie leć w załamańca!
Znaczyło to:popatrz wszyscy są weseli.Każdy
przeżywa swa wielką przygodę.A ty,co? Gdy
wróciłem z łaźni Bogdan sprawiał wrażenie
zażenowanego,próbując się tłumaczyć.
Mówił coś o wojsku,że nienawidzi takiej masy
brzuchatych,smierdzących chłopów na raz.Rozumi-
em cię przyjacielu.
Nie musisz się usprawiedliwiać wobec mnie.Nie
jestem inny.Jedyna pomiędzy nami różnica leży w
tym,że ja przygotowuję się do dłuższej odsiadki.
Właśnie podjeżdża obiad.Słyszę za zamkniętymi
dżwiami szczęk naczyń...
Spieszę się,potrzebuję jak najwięcej napisać.Ślina
napływa mi do ust.Czuję się jak tresowany od
miesiąca,agresywny pies.
XXX
Łatwo było siedzieć w Berezie Kartuskiej.Łatwo być
więźniem politycznym we Włoszech,Niemczech
czy Belfaście.W polskim kryminale klawisz to twuj
obrońca i nadzieja.Politycznie i moralnie zwalczają
cie więźniowie kryminalni.Podlegasz nieustannej
presji.Czytać książki-źle! Mieć poglądy na cokol-
wiek zewnętrznego-źle! Jeśli potrafisz wymienić
kilku ministrów i nie irytuje cię telewizyjny wywiad
Zgłoś jeśli naruszono regulamin