Andrzej Paczkowski - Czwarta wladza. Prasa dawniej i dzis.pdf

(5399 KB) Pobierz
[O'4 '*.
ul. Ko szakowa 26/28
PW00007383
W I E D Z A
P O W S Z E C H N A
W A R S Z A W A
1973
O k ła d k ę i k a r tę ty tu ło w ą
p r o je k to w a ł: J e r z y K ę p k ie w ic z
R e d a k to r : M a ria M ire c k a
R e d a k to r te c h n ic z n y : Z o fia L a to s z e k
K o re k to r: K ry s ty n a W y so c k a
W y d a n i e I . N a k ł a d 10 000 + 275 e g z .
A r k . w y d . 11,4. A r k . d r u k . 16
p a p i e r i l u s t r . I I I k l . 70 g , 80X100
O d d a n o d o s k ł a d a n i a w p a ź d z i e r n i k u 1973 r.
D r u k u k o ń c z o n o w g r u d n i u 1973 r .
Z a m . 348 — C e n a z ł 15,— M -07
D r u k a r n ia T e c h n ic z n a w B y to m iu
CZWARTA W ŁADZA
A nglicy nazyw ając ongiś p rasę „czw artą
w ładzą” chcieli w ten sposób uzupełnić m ontes-
kiuszow ską tró jcę (władza ustaw odaw cza, w ła­
dza w ykonaw cza i w ładza sądownicza). Nie m a
m iędzy historykam i pełnej zgody co do a u to r­
stw a tego pojęcia. Thom as C arlyle przypisyw ał
je (w 1841 r.) E dm undow i Burkę, k tó ry w je d ­
nym ze sw ych w ystąpień p arlam en tarn y ch z łat
osiem dziesiątych X V III w ieku m iał zwrócić się
do dziennikarzy zasiadających na ław ach p ra ­
sowych: w y jesteście czw artą w ładzą w króle­
stwie. Mimo m ozolnych poszukiw ań, sform uło­
w ania tego jed n ak nie znaleziono w żad­
nym dziele Burkego. Czterdzieści lat później,
w 1828 r. in ny p arlam en tarzy sta angielski, Tho­
m as B. M acaulay, w eseju o konstytucjonaliz­
m ie użył — jako w łasnego — identycznego sfor­
m ułow ania:
a fo u rth estate in the realm.
Nie je st to w szakże k o n tro w ersja o zasadni­
czym znaczeniu, choć przem ow ę Burkego od p u ­
blikacji M acaulaya dzielą nie tylko dziesiątki
lat, ale także w ydarzenia, k tó re w sposób zasad­
niczy zm ieniły oblicze Europy. Istotny, ja k się
w ydaje, je st fakt, że w obu przypadkach rzecz
działa się w A nglii i że zarów no B urkę, ja k i M a­
caulay przyznaw ali prasie rolę autonom iczną,
uzupełniającą k o n sty tu cy jn e organy władzy.
W podtekście om aw ianego sform ułow ania tkw iło
5
prześw iadczenie, iż prasa może w yw ierać — lub
że już w yw iera — realn y w pływ na kształtow a­
nie decyzji państw ow ych. Takie w łaśnie lib era-
listyczne ujęcie zakładało, iż prasa jest czynni­
kiem kontrolującym inne organy państw a przez
fak t inform ow ania publiczności o działaniach,
któ re one podejm ują, rozszerzanie w te n sposób
w iedzy obyw atela i um ożliwianie m u stałego
w spółuczestnictw a w życiu publicznym k raju .
Dla w ypełnienia ty ch funkcji czy, jak pisali zwo­
lennicy XIX-w iecznego liberalizm u, dla zreali­
zowania swej „m isji” lub „przeznaczenia” p ra ­
sa m usiałaby nie tylko mieć pełną swobodę w y­
powiedzi w każdej spraw ie, lecz także — co w aż­
niejsze • zachować rzeczyw istą niezależność od
jakichkolw iek form alnych czy nieform alnych
ośrodków, grup lub instytucji m ogących poprzez
prasę realizow ać w łasne cele. K ażdy obyw atel
m usiałby mieć nie tylko praw o, ale i możliwość
przekazania innym inform acji, k tóre posiada
i opinii, k tó re uw aża za istotne.
Takie założenia — a można od razu dodać:
nigdy i nigdzie nie urzeczyw istnione — zw iąza­
ne były z k o n k retn ą sytuacją polityczną, z kon­
k retn ą epoką historyczną, ze specyficznym
ukształtow aniem poglądów, ch arakterystycznym
dla tej w ielkiej form acji filozof iczno-politycznej,
jak ą b ył liberalizm . G dy jednak w sto la t po
M acaulayu prasoznaw ca francuski A ndre Billy
pisał, że „...czw arta władza w krótce stanie się
już tylko jedną z tych, które podporządkow ane
są innej, najpotężniejszej ze w szystkich: P ienią­
dzowi”
w yw ażał drzw i dawno otw arte. N ie­
liczni tylko m ieli wówczas złudzenie co do n ie­
zawisłości p rasy i niezależności sądów w y raża­
nych przez dziennikarzy. W 1895 r. na bankiecie
w ydanym przez New Y ork Press Association je ­
den z najbardziej znanych publicystów am ery ­
kańskich mówił: „W Am eryce — być może poza
m iasteczkam i — nie m a p rasy niezależnej. Wy
6
to wiecie i ja wiem. Żaden z nas nie odważy się
napisać tego, co uw aża za uczciwe, a jeśli tak
uczyni, wiecie, że nie będzie to w ydrukow ane...
Zawodem dziennikarza w Now ym Jo rk u jest b u ­
rzyć praw dę, kłam ać, szkalować, czołgać się do
stóp M amony, sprzedaw ać swój naród i swój
k raj, aby zarobić na chleb codzienny. Jesteśm y
in telektualnym i p ro sty tu tk a m i”.2 Były to słowa
gorzkie i b ru ta ln e zarazem . Trudno było jed ­
nak podać je w w ątpliw ość.
Nie chciałbym tu rozw ijać problem ów teore­
tycznych dotyczących społecznych funkcji p ra ­
sy oraz jej związków z opinią publiczną (to osta­
tnie zresztą pojęcie w ciąż jeszcze nie jest prze­
konyw ająco zdefiniowane), poniew aż je st to za­
danie dla socjologa lub badacza dziejów m yśli
społecznej. Pow yżej starałem się tylko pobież­
nie w yjaśnić znaczenie samego ty tu łu książki
oraz zasygnalizować fakt, że pogląd na rolę p ra ­
sy uległ w ciągu zaledw ie stu lat radykalnej
przem ianie.
Z am iarem m oim jest przedstaw ienie— w k ró t­
kim oczywiście zarysie — historii prasy od jej
początków po dzień dzisiejszy, zm ian ilościowych
i jakościow ych, jak ie zachodziły w ciągu niem al
czterech wieków jej istnienia. S taram się jedno­
cześnie pam iętać, że „nie w ystarczy wiedzieć,
jak ie rzeczy są; trzeba jeszcze wiedzieć, jak
stały się one tym , czym są ”. N iezależnie bowiem
od tego, czy w ierzyć będziem y, że poprzez p ra ­
sę w yraża się praw dziw y i niczym nie skrępo­
w any głos opinii publicznej, czy też pozostajem y
w przekonaniu, że gazeta je st tylko narzędziem
w ręk ach sił — m niej lub bardziej zakam uflo­
w anych — k tóre w sposób dow olny (i dla siebie
dogodny) m an ip u lu ją społeczeństw em , zawsze
przyznać m usim y, że prasa jest dziś jednym
z najistotniejszych składników życia społeczne­
go, a dla setek m ilionów ludzi czymś rów nie
nieodzow nym jak chleb codzienny...
7
Zgłoś jeśli naruszono regulamin