Szostak Wit - Smoczogóry (1) - Wichry Smoczogór.pdf

(2442 KB) Pobierz
SPIS TREŚCI
Mistrzom, którzy odeszli
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi i ostatni
Wit Szostak
Wichry Smoczogór
2003
Mistrzom, którzy odeszli
Kiedy mieszkańcy Lacerty patrzą na leniwe wody Beretyczu, nie
podejrzewają nawet, że biorą one swój początek w rwącym, górskim
potoku, którego źródła mają ponoć moc uzdrawiającą. Nikt też w
Lacercie cudownie nie ozdrowiał, choć wszyscy na co dzień pijemy
wodę z rzeki. Zanim Beretycz dotrze przecież do stolicy królestwa, do
jego nurtu wpadają dziesiątki górskich strumieni. One to rozcieńczają
prawdę o cudownej wodzie. I aby tę prawdę odkryć, należy opuścić
wygrzaną na słońcu, ceglaną Lacertę i ruszyć wzdłuż brzegów rzeki,
coraz wyżej i wyżej. Tak, po wielu dniach wędrówki, mijając dziwne i
nieznane nam strony, dotrzemy do osnutych tajemnicą źródeł
Beretyczu. Dotrzemy w samo serce owianych legendą Smoczogór.
Wrzosiec z Lacerty
Rozdział pierwszy
w którym wszystko się zaczyna, choć nikt o tym jeszcze nie wie
Stało się raz, że się staremu Smykowi dusza przewróciła.
A było tak. Od samego ranka siedział Ryś na ganku i wypatrywał
wiosny. Śniegi dotąd leżały na halach, a ptaki nie pokazywały się od jesieni.
Chyba że zimorodki. I Stary Ryś wiedział dobrze, że na wiosnę jeszcze nie
czas. Bo i do czegóż ta wiosna miała przychodzić? Przecież trzeba by jej
pomóc, zachęcić jakoś. Śniegi wytopić, ciepła trochę przywiać. Ryś był
stary i mądry i dobrze o tym wiedział. Ale ze starości mało spał i wcześnie
wstawał. Żeby więc po izbie nie szurać i wnuka nie budzić, wiosny
wyglądał.
Siedział sobie otulony kożuchem i popijał napar z lipy. Napój
rozgrzewał go, a jak człowiekowi w ciele ciepło, to i dusza się raduje. Ryś
spokojnie rozglądał się po znanym krajobrazie. Jego oczy od lat przyswajały
go pamięci, a teraz jedynie przypominały sobie stare widoki. Wzrok
spokojnie wędrował po szczytach, zboczach i lasach, gdzie od młodości Ryś
zdążył poznać każdą ścieżkę, każdą polanę; po wychłostanych deszczami
dachach chałup, których kilka stało na Zarąbku; po ledwo widocznych
zagrodach rozłożonych w dolinie Smreczyn.
Tak i wypatrzył, tylko nie to, czego szukał. Bo oto w dole polany, którą
zajmował przysiółek, ukazał się zgarbiony człek. Chłop szedł szybko, raz po
Zgłoś jeśli naruszono regulamin