Braun Lilian Jackson Kot który 10 rozmawiał z duchami A5.pdf

(1748 KB) Pobierz
Lilian Jackson Braun
Kot, który rozmawiał z duchami
Cykl: Kot, który… tom 10
Przełożyła: Anna Gren
Tytuł oryginału: The Cat Who Talked To Ghosts
Tytuł oryginalny serii: The cat who... Series!
Wydanie oryginalne 1990
Wydanie polskie 2008
Kiedy pani Cobb usłyszała niepokojące hałasy w zabytkowym
domu na farmie, zadzwoniła do Qwillerana. Niestety dziennikarz
przybył z pomocą za późno. Doszedł do wniosku, że ktoś
śmiertelnie wystraszył panią Cobb. Ale kto?
Qwilleran zamieszkał w zabytkowym domu ze swoimi
nieodłącznymi towarzyszami. Kiedy Koko zaczął się dziwnie
zachowywać, dziennikarz zadał sobie pytanie: czy kot znowu
wywęszył zbrodnię, czy to tylko jego fanaberie?
Czy Qwilleran ma szansę rozwiązać tę zagadkę?
-2-
Rozdział pierwszy.
Jim Qwilleran jest teraz bogatym człowiekiem. Ściśle rzecz
biorąc, jest najbogatszym obywatelem Moose County. Okręg ten,
jak powszechnie wiadomo, znajduje się czterysta mil na północ od
wszelkich zamieszkanych terenów. Jest on odizolowanym
skalistym zakątkiem położonym w bezpiecznej odległości od
zbrodni, korków ulicznych i zanieczyszczeń powietrza,
występujących na gęsto zaludnionych terenach na południe od
okręgu. Tubylcy z szowinistyczną pogardą patrzą na
mieszczuchów, a ich ojczyznę nazywają Nizinami.
Zanim Qwilleran odziedziczył swój wielki majątek, pracował na
Nizinach jako dziennikarz. Przez dwadzieścia pięć lat jego teksty
na temat świeżo popełnionych zbrodni pojawiały się w rubrykach
kryminalnych najważniejszych dzienników. Miliony ludzi znały
jego nazwisko (pisane w sposób nietypowy przez „Qw”) i
fotografię (tu zwracały uwagę jego bujne wąsy). Aż wreszcie, w
niełatwym okresie życia, po pięćdziesiątce, odziedziczył fortunę
Klingenschoenów, przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Moose
County.
Obecnie żyje skromnie w Pickax City, stolicy okręgu (trzy
tysiące mieszkańców), dzieląc niewielkie mieszkanko z dwoma
syjamskimi kotami. Chociaż należy do niego połowa Moose
County i spora część New Jersey, pisuje felietony w lokalnej
gazecie, jeździ małolitrażowym samochodem i spotyka się z
pracownicą miejscowej biblioteki. W Pickax można często
spotkać wysokiego, silnie zbudowanego mężczyznę z wydatnym
wąsem. Czasem jeździ na rowerze, czasem je obiad w restauracji
albo odwiedza księgarnię z używanymi książkami. Nadal dużo
czyta. Chociaż zatroskane oczy oraz opadające wąsy nadają jego
-3-
obliczu wyraz smutku, trzeba stwierdzić, że Qwilleran jest
zadowolony z życia.
Nic dziwnego, że interesuje się przestępstwami. Tkwią w nim
przecież tak charakterystyczne dla dziennikarzy: naturalna
ciekawość świata i cynizm. Potrafi wyczuć zbrodnię, dokładnie
tak samo jak kot umie wywęszyć mysz. W ostatnim czasie nie
dawały mu spokoju podejrzenia, dotyczące incydentu, który
wszyscy uznali za wypadek. O początku tej historii najlepiej
opowie sam Qwilleran. Oto słowa, które dziennikarz zarejestrował
na taśmie magnetofonowej wkrótce po tym, gdy w środku nocy
musiał wyruszyć do North Middle Hummock:
Czułem, że telefon zaraz zadzwoni. Wiedziałem o tym całe
dziesięć sekund wcześniej. Wiedziałem, zanim jeszcze jego
dźwięk przerwał pierwszy akt
Otella.
Był niedzielny wieczór na
początku października. Siedziałem ubrany w pidżamę i spokojnie
słuchałem opery. Kasetę z nagraniem przywiozła mi z Anglii
Polly Duncan. Koty też były spokojne, chociaż niekoniecznie
słuchały muzyki. Koko siedział dumnie wyprostowany na stoliku
do kawy i lekko się kołysał. Jego skośne, niebieskie oczy
błyszczały. Muzyka operowa wprawia go zawsze w trans. Yum
Yum leżała zwinięta w kłębek na moich kolanach z łapkami
przyciśniętymi do uszu. A była to bez wątpienia kocia ocena
muzyki Verdiego. Ja sam nie należę do wielkich miłośników
opery, ale Polly usiłuje mnie nawrócić. Muszę jednak przyznać, że
Otello
Verdiego to kawałek dobrej muzyki.
Na operowej scenie właśnie rosło napięcie związane z
wybuchem pijackiej burdy, gdy Yum Yum zesztywniała i
podkurczyła pazurki. W tej samej chwili Koko szeroko otworzył
oczy i zastrzygł uszami w kierunku telefonu. A w dziesięć sekund
później rozległ się dźwięk dzwonka.
-4-
Spojrzałem na zegarek. Niewiele osób w Pickax ma odwagę, by
telefonować po północy.
- Słucham - powiedziałem ze złością, oczekując, że usłyszę
pijacki głos, który pyta o Nadine, Doreen czy Chloreen,
przekrzykując nocny gwar w barze. Telefonujący mógłby też
zapytać krótko: „Chtomówwii?” W takim przypadku
odpowiedziałbym z chłodną dystynkcją: „A do kogo szanowny
pan dzwoni?” Wtedy on natychmiast odłożyłby słuchawkę, nawet
nie próbując przeklinać. Ze wszystkich znanych mi krótkich
zwrotów najskuteczniej w takich okolicznościach odstrasza
rozmówcę pytanie zaczynające się od słów „A do kogo...?”
Tym razem na linii nie było jednak żadnego bywalca barów.
Głos, który usłyszałem, brzmiał tak, jakby należał do Iris Cobb.
Chociaż, zamiast radości, brzmiała w nim teraz jakaś niepokojąca,
łzawa nuta:
- Bardzo przepraszam, panie Q, że dzwonię tak późno. Ale
strasznie jestem zdenerwowana.
- Co panią martwi? - zapytałem szybko.
- Słyszę jakieś dziwne hałasy - odpowiedziała, pochlipując.
Pani Cobb mieszka samotnie na starej farmie, daleko na wsi,
gdzie nieczęsto zdarzają się hałasy, a każdy najcichszy nawet
dźwięk brzmi szczególnie donośnie w nocy. W takich
okolicznościach stukotanie i zgrzytanie pieca czy elektrycznej
pompy może być co najmniej denerwujące, a obluzowana
okiennica uderzająca o ścianę budynku może doprowadzić do
szaleństwa.
- Czy ten dźwięk przypomina jakiś mechanizm albo kojarzy się
z czymś obluzowanym na zewnątrz budynku? - zapytałem.
- Nie, nie. To coś innego - powiedziała z roztargnieniem, jakby
właśnie nadsłuchiwała. - Znowu to słyszę!
- Jaki to dźwięk, pani Cobb? - zapytałem zaciekawiony.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin