Rozdział 18.pdf
(
40 KB
)
Pobierz
18
Quinn
Ten dzień w końcu nadszedł- dzień na który czekałam odkąd podjęłam decyzję o
pójściu na studia. Ale z jakiegoś powodu nie jestem, aż tak podekscytowana jak myślałam,
że będę. Nie czuje nic wyjątkowego, gdy pakuję samochód po brzegi. Teraz nie jestem już
taka pewna swych decyzji mając je przed oczami. Ale właściwe wybory nie zawsze są tymi
najprostszymi. Właściwie wydaję się, że czym trudniejszy wybór tym więcej korzyści
przyniesie po jakimś czasie. Czas to może pokazać. Z drugiej strony lepiej dla mnie
odseparować się od wszystkiego, co znałam. Muszę wyjść ze swojej bezpiecznej przestrzeni
i zerwać kontakt z pewnymi osobami.
Ten nowy rozdział w moim życiu będzie odświeżający.
Mam nadzieje.
- Nie musisz jechać.
Mama spotyka się ze mną na szczycie schodów werandy posyłając w moją stronę
smutne spojrzenie.
- Tak, musi!- woła Judd ze środka.
Pokazuję mu środkowy palec nawet jeśli tego nie zobaczy. Twarz mojej mamy nie
zmienia się nawet o jotę, chociaż zazwyczaj gardzi takim zachowaniem. Uderza we mnie
świadomość całej tej sytuacji. Opuszczam gniazdo, a rodzice pewnie chorobliwie się
martwią o to, że wyląduję tak daleko od domu.
Ale sprawię, że będą dumni. Dowiedzą się, że to najlepsze co mnie spotka. Ale
najpierw muszę to urzeczywistnić, aby następnie udowodnić. A stanie się tak na pewno, gdy
znajdę się w akademiku.
Uśmiecham się i przyciągam mamę do uścisku. Muszę ją uspokoić. Jeśli pomyśli, że
się martwię albo rozmyślam nad tym, czy podjęłam dobrą decyzję to nigdy mi nie da
spokoju i nie pogodzi się z moją wyprowadzką.
- Nic mi nie będzie mamo. Poznam nowych przyjaciół. Skupię się na studiach. Będę
imprezować, jak gwizdka rocka. Może nawet znajdę jakąś dorywczą pracę, żeby mieć jakieś
zajęcie.
Wtrąciłam część o imprezowaniu jako żart, ale zapewne okropnie się martwi, że
będzie to dodatkowa czynność za którą każdy będzie mnie znał. Patrzy na mnie zmartwiona,
więc biorę trochę na wstrzymanie.
Pocierając ramiona patrzę jej w oczy i mówię:- No dobra, nie będę imprezować jak
gwiazda rocka tylko jak fanka. Pasuje?
Walczę ze sobą, powstrzymując wielki uśmiech, który ciśnie mi się na usta.
- Och, Quinn. Po prostu uważaj na siebie.
Owija wokół mnie ramiona i jeszcze raz mocno ściska.
- Będę, mamo. Obiecuję.
Nie składam obietnic których nie dotrzymuję. Dokładnie w tym momencie czuję inną
parę ramion zamykającą mnie w uścisku. Tym razem nie cwaniakuje, jak zazwyczaj. Tak
naprawdę doceniam ten grupowy uścisk. Ostatni jaki dostanę przez dłuższy czas. Jestem
całkiem pewna, że mam najbardziej niesamowitych rodziców jakich może mieć
dziewczyna. Nie każdy wytrzymałby z moimi wybrykami. Albo nie każdy okłamywałby
innych, aby utrzymać moje wybory, które chciałam, aby zostały tajemnicą.
- Kocham cię Quinn. W pełni cię wspieram i wiem, że dasz sobie radę ze wszystkim.
Twoja determinacja jest inspirująca, a twoi przyszli przyjaciele będą mieć szczęście
posiadając kogoś takiego w swoim życiu. Razem z mamą rozumiemy twoje wybory. Ale
wiedz jedno, gdy już tam dotrzesz i nie będzie tam tak, jak tego oczekiwałaś twój pokój
zawsze będzie na ciebie czekał.
- Nie, nie będzie!- woła mój głupi brat.
Po prostu się śmieje, bo gdybym tego nie zrobiła mogłabym zacząć płakać. A nie chce
tego.
- Też cię kocham- odkrzykuję.
Wchodzę do środku i go przytulam, ale jest w takim wieku, że to nie fajne
zachowywanie się jakby mnie lubił. Pewnie będzie się cieszył, że mnie nie będzie i zostanie
jedyny w domu, ale może będzie tęsknił za moimi niemiłymi odzywkami w jego kierunku.
W końcu uczył się ich od najlepszych.
***
Po przyjeździe na kampus czuję się przytłoczona wysokimi i wspaniałymi budynkami,
a tętniący życiem ludzie są strasznie onieśmielający. Zdecydowanie nie muszę się martwić
wyróżnianiem i nikogo nie będzie obchodzić kim jestem. Myśl o wmieszaniu się w tłum
uspokaja moje galopujące serce. Wszyscy tutaj będą tak zajęci własnymi sprawami, że
nawet trochę nie będą ich obchodzić moje własne.
Podążam za niewielką mapką, którą wcześniej dostałam do akademika. Panuje tu
harmider spowodowany przez uczniów wypakowujących swoje rzeczy. Większość z nich
korzysta z pomocy rodziny. Moi rodzice zaproponowali, że przyjadą- naprawdę tego
chcieli-, ale chciałam to zrobić sama. Parkuję najbliżej akademika, jak się da. Mam trochę
do przejścia, ale żadna z rzeczy, które posiadam nie jest zbytnio ciężka. Wyciągam
niewielkie pudełko na przednie siedzenia i kładę je na kolanach tak, aby sięgnąć po torebkę.
Wypakowuje wszystkie papiery odnośnie mojego pokoju, by móc je przeczytać.
Z torebką, dokumentami i na dodatek małym pudełkiem zamykam drzwi auta i
głęboko wzdycham, zanim ruszam w nową przygodę. Budynek jest pełen osób stojących w
kolejce do windy i takich, którzy nie chcą czekać, więc biegają po schodach tam i z
powrotem. Musiałam się rozpłaszczyć na ścianie, żeby uniknąć staranowania. Wchodzę na
drugie piętro i podążam za numerami skręcając w lewo. Sześć drzwi później stoję
naprzeciwko miejsca w którym będę spać przez następne cztery lata. Czuję
podekscytowanie i strach. To musi być dobry znak.
Kładę swoje rzeczy na jedynym wolnym łóżku. Jedna strona pokoju już jest
udekorowana plakatami zespołów i piekielnie dobrymi rysunkami. Jestem pod wrażeniem
przypatrując się im i myśląc, że możemy się dogadać z nową współlokatorką. Na tą myśl
uśmiecham się.
Drzwi otwierają się, więc zamieram w miejscu. Dziewczyna, która weszła jest
niepodobna do kogokolwiek kogo w życiu widziałam. Ciemne czerwone włosy, zgolone po
jednej stronie. Długie i proste sięgające 2/3 jej długości. W nosie ma złotego kolczyka. Nie
taki w płatku nosa o jakim rozmawiałyśmy z Fin, żeby kupić. Albo raczej jak błagałam ją,
żeby za jednym razem poszła zrobić razem ze mną.
Do widzenia marzeniu o byciu
najlepszymi przyjaciółkami.
Kontynuuje obczajanie dziewczyny stojącej w drzwiach. Z pewnością przyzwyczaiła
się do zwracania na nią uwagi, ale pewnie bardziej w ten nieprzychylny sposób. Ma
opinającą, błyszczącą koszulkę z ogromnym dekoltem. A jej jeansy są tak samo opinające,
ale mają pełno dziur i wciśnięte są w czarne glany do połowu łydki.
Ta dziewczyna jest uosobieniem wszystkiego czym gardzi Finley…
A JA KOCHAM!
- Widzisz coś co ci się podoba?- pyta w końcu z olśniewającym uśmiechem na ustach.
Mam ochotę potrząsnąć głową i pozbyć się rozdziawionej buzi ze zdumienia. Ale chce
zostać jej przyjaciółką, więc nie mogę tylko tak postąpić.
- Właściwie to tak.
Kładę rękę na biodrze i miło się uśmiecham.
Cholera, unosi sugestywnie brew, więc może zbyt miło się uśmiechnęłam.
- Popatrz, jesteś seksowna itd.- obczaja mnie znacznie szybciej, niż ja ją- Ale nie
jestem zainteresowana działaniami dziewczyna na dziewczynie- Podnosi rękę- Ale nie
oceniam ludzi, którym się to podoba.
Gryzę się w wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. Wiem, że się czerwienie. To takie
zawstydzające, gdy współlokatorka myśli, że mi się podoba.
- Nie podobają mi się dziewczyny.
Próbuje zachować poważny wyraz twarzy w który mogłaby uwierzyć. W końcu to jest
prawda. Potem to do mnie dociera.
Prysznic. Golizna. Finley. Chace. Jej usta na moich. Jego usta na moich.
Instynktownie przejeżdżam palcem po górnej wardze pamiętając, jak dobrze jest czuć jego
przy sobie.
- Mmmhmm. Jak powiedziałam, nie oceniam.
Chichota.
Kurwa. To właśnie zrujnowało moją wiarygodność.
Plik z chomika:
n2ati
Inne pliki z tego folderu:
Erika Ashby - Caught ( tłum. nieoficjalne) CAŁOŚĆ.pdf
(666 KB)
Rozdział 32.pdf
(43 KB)
Rozdział 31.pdf
(41 KB)
Rozdział 30.pdf
(30 KB)
Rozdział 29.pdf
(52 KB)
Inne foldery tego chomika:
Galeria
Informacje
Propozycje tłumaczeń
Steel & Stone saga- Annette Marie
Stupid Girl- Cindy Miles (tłum. nieoficjalne)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin