Krawczyk Agnieszka - Magiczne miejsce 04 - Jezioro szczęścia.pdf

(2290 KB) Pobierz
/8,J7&9/,$W$P3I855&<K5+LS%,)RDI5%[*+5D29<
Tylko
do tych, co kochają
boskie
dochodzą znaki
bo
w snach, pełnych wód, odbijają
kwiaty, kamienie, ptaki
/8,J7&9/,$W$P3I855&<K5+LS%,)RDI5%[*+5D29<
R.M. Rilke,
Gwiazdy, śpiący
i
duchy,
tłum. M. Jastrun
1
Październik okazał się najpiękniejszym miesiącem
tej
jesieni. Wrzesień przyniósł
niespodziewane ochłodzenie, smutne dni bez słońca, szare i przygaszone, zaś październik
rozświetlił się wszystkimi barwami złotej polskiej jesieni.
W powietrzu pachniały
nagrzane
słońcem liście, ale czasami czuło się już prawdziwie
zimowy, chłodny wiaterek. Ranki były zimne, a noc nadchodziła bardzo szybko, jakby
czaiła się wśród gałęzi drzew, czekając, by objąć ziemię w posiadanie na dłużej.
Sabina
Dolecka nie mogła się zmobilizować do pracy. Zamiast pisać kolejną książkę,
która miała się ukazać wczesną wiosną, spędzała poranki na przyglądaniu się unoszącym
się w górę jesiennym mgłom. Chodziła po swoim ogrodzie i obserwowała przebarwiające
się liście oraz trawy. Uwodził ją ten charakterystyczny dla października aromat – ostry,
ziemisty, a jednocześnie pełny dogasających już nieuchronnie letnich woni. Gdy rozcierała
w dłoniach suchy żółty liść, jeszcze długo czuła na palcach jego roślinny, głęboki zapach.
Miała wówczas wrażenie pełnego uczestnictwa w cyklu przyrody – wiosną widziała, jak
ten liść zawiązuje się na drzewie, latem podziwiała go w chwale, teraz symbolicznie
żegnała, krusząc w dłoni.
Rankiem, gdy
wyprawiła już swego męża lekarza do pracy, a przysposobioną córkę
Julinkę odwiozła do szkoły, wracała na ganek tego pięknego domu położonego na skraju
doliny mgieł i niespiesznie pijąc kawę, patrzyła na migotanie powietrza. Bardzo często
towarzyszyła jej Luna, biały kot, którego przygarnęła latem. Luna, szczupła i piękna,
o marzycielskich oczach i nieco sennym wyrazie pyszczka, siedziała na parapecie lub
poręczy ganku z niepowtarzalną kocią gracją. Jej eleganckie i oszczędne ruchy
zachwycały – kot był kwintesencją wyrafinowania oraz dobrego stylu.
Tej
jesieni Sabina najbardziej lubiła chodzić do Spółdzielni Wiejskiej Ida, gdzie trwały
prace przy marynatach, sprzedawanych potem w pobliskim pensjonacie „Pod Graalem
i Różą”, ale i w wielu sklepach na terenie całego kraju.
W tym
roku
absolutnym przebojem była cukinia. Dolecka nie miała pojęcia, że z tego
średnio efektownego warzywa da się wyczarować tyle niezwykle nęcących przetworów.
Były tam oczywiście całkowicie banalne cukinie w marynacie lub w formie sałatki, ale
gros przygotowanych przez członkinie potraw było absolutnie oryginalnych. Sabina
podziwiała więc cukinię w pomidorach i w wanilii, w zalewie musztardowej i curry,
a nawet zielony dżem z cukinii z dodatkiem pomarańczy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin