Dziecko znikąd - Rachel Abbott.pdf

(934 KB) Pobierz
Od Autorki
Drodzy Czytelnicy,
dziękuję, że zdecydowaliście się sięgnąć po
Dziecko znikąd
!
Niektórych zainteresuje ta opowieść, bo przeczytali już
Obce dziecko,
a być może
nawet należycie do grupy wielu osób, które pisały do mnie z pytaniami o dalsze losy
Tashy Joseph.
Inni mogą czytać o historii Tashy po raz pierwszy, a w takim wypadku mam nadzieję,
że napisałam tę nowelę dość dobrze, by wam też się spodobała. Jeśli jednak książka
wzbudzi w was ciekawość, co takiego spotkało Tashę przed
Dzieckiem znikąd
i co
doprowadziło do jej ucieczki, odpowiedzi znajdziecie w
Obcym dziecku.
Z serdecznymi pozdrowieniami
Rachel Abbott
1
Dzisiaj wieczorem w tunelu jest cicho. To dlatego, że tak nam zimno. Siedzimy skuleni
w małych grupkach wokół ognisk i wiemy, że niedługo pogasną. Andy rozpalił w starej,
wielkiej, zardzewiałej puszce po pomidorach, którą znalazł przed restauracją. Z kilku
dziur wybitych tuż przy denku leci trochę ciepła, ale w ten sposób niedługo zużyjemy
nasze niewielkie zapasy paliwa. Zawsze możemy zdobyć trochę papieru na rozpałkę,
a krótki, jasnożółty ogień daje pocieszenie, lecz tylko przez kilka sekund. O drewno jest
trudniej. Mroźny listopadowy wiatr odbija się od wilgotnych ścian i uderza w nas
lodowatymi podmuchami, jakby ktoś cały czas otwierał i zamykał drzwi. Ale drzwi tutaj
nie ma – tylko ziejąca czarna dziura.
Jest nas tu na dole cztery czy pięć grupek, siedzimy dwójkami i trójkami skuleni
wokół wątłych ognisk. Najczęściej milczymy. Widzę obcą twarz, oświetloną od dołu
słabymi, żółtymi płomieniami – rozedrgane, odcieleśnione rysy na tle czarnych ścian,
oczy niczym puste otwory. Od czasu do czasu słyszę szmer rozmowy, ale zazwyczaj
słucham miarowego kapania z dachu. Jest nieustępliwe i nie dziwię się, kiedy Andy
mawia, że kapiącą wodę stosuje się jako formę tortur. Spada kolejna kropla, tym razem
z nieco innym brzmieniem. Wtedy następuje przerwa i przez sekundę wydaje mi się, że
kapanie ustało. Ale oczywiście tak nie jest.
Kap-kap. Kap-kap.
Odrywam zębami ostatni kawałek kurczaka od kości. To kolejne wielkie znalezisko
Andy’ego. Zazwyczaj kręci się na tyłach wykwintnej restauracji i po prostu nurkuje do
koszy, kiedy wyrzucają do nich jedzenie. Ludzie strasznie dużo zostawiają na talerzach.
Przysuwam się nieco bliżej ognia, Andy obdarza mnie uśmiechem. Pomagamy sobie
nawzajem, ale on jest trochę starszy, więc zawsze mam poczucie, że ja na tym lepiej
wychodzę. Choćby było nie wiem jak źle, on wiecznie żartuje i mówi ze swoim
przesadnym szkockim akcentem, żeby mnie rozbawić. Kiedy się nad czymś zastanawia,
pociera dłonią proste rude włosy w przód i w tył, tak że sterczą mu na czubku. Teraz już
są długie i zakrywają mu uszy. Wydaje się starszy niż w rzeczywistości, ale gdy nie wie,
że go obserwuję, czasem wygląda na nieco smutnego i zagubionego.
Nie znam jego historii, lecz wiem, że kiedyś musiał złamać rękę, bo sterczy mu pod
dziwnym kątem. Cokolwiek się wtedy stało, na pewno nie poszedł do szpitala, inaczej
by tak nie wyglądała. Nie zadajemy sobie pytań, ale on wie, że nie jestem tym, za kogo
się podaję, podobnie jak ja wiem, że przydarzyło mu się coś strasznego.
Od wielu dni nie byłam na powierzchni, jednak tutaj i w innych częściach podziemnego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin