Ksenia Basztowa - Książę Ciemności tom I - III.docx

(1041 KB) Pobierz

 

Book: Ciężko być młodszym … Małych wszystkich obrazić norowiat! Co wyrosło, to wyrosło

 

 

Wiktorij Iwanowo Ksienija Basztowaja

 

Kupić książkę "Ciężko być młodszym … Małych wszystkich obrazić norowiat! Co wyrosło, to wyrosło" autor Basztowaja ma Ksienija + Iwanowo Wiktorij

Ciemny książę: Ciężko być młodszym …; Małych wszystkich obrazić norowiat!; Co wyrosło, to wyrosła

 

Nazwa: Ciemny książę: Ciężko być młodszym …; Małych wszystkich obrazić norowiat!; Co wyrosło, to wyrosło

 

Autor: Ksienija Basztowaja, Wiktorij Iwanowo

 

Rok wydania: 2012

 

Wydawnictwa: alfa-książka

 

ISBN: 978-5-9922-1192-4

 

Stron: 986

 

Formatu: fb2

 

Adnotacja

 

Nie, no ile można powtarzać, nie jestem małym! Mi już siedemnastu! A bliscy nie wierzą. I z domu nie wypuszczają. niczego-niczego! Nie puszczają — uciekniemy. Tu jak raz u taty, Ciemnego Władcy, Jasny rozkaz w kazamatach siedzi. Oto z nimi i zbiegniemy. Co? Oni zebrali się przy pomocy jakiegoś rozładowanego artefaktu zabić mojego tatę? To ż jeszcze wymyślić trzeba. Nie, jedno słowo, jaśni … niczego-niczego. Jednak zbiegnę. I do Jasnej magicznej szkoły dojdę. I w wojnie pobiediu … zwyciężę … Biorę udział, ogólnie!

 

Ciężko być młodszym …

 

PROLOG

 

Nad ziemiami Ciemnego imperium szedł deszcz. Nie, nie wszyscy tak mrocznie, jak wydaje się. No imperium. No Ciemna. I dalszy-to co? W omdlenie od strachu padać?

 

Deszcz szedł i nad rezydencją Ciemnego Władcy — potężnym i niedostępnym zamkiem Kardmor — ostoją i sercem Ciemnego imperium. Szare strumienie wody płynęły po okiennym szkle, jak okrywając jego amalgamatem. I w to improwizowane lustro jest patrzony chłopak lat szesnastu-siedemnastu. Szczupły, z cienkimi liniami są twarze, czarnymi wstriepannymi włosami, zebranymi na potylicy w krótki ogonek i ciemnozielonymi, prawie czarnymi oczyma. Ledwie zaostrzone uszy wydawały obecność w chłopaku toliki elfijskoj krwi, że można było spotkać wystarczająco często.

 

Ubrany w przestronne czernie odzieży bez jakichkolwiek ozdób, on nieuważnie obserwował płynącą wodę, z rzadką palcem kreśląc na szkle zawiłe figury …

 

Rozdział 1

 

KTO CHODZI DO GOŚCI KAŻDEGO RANKA …

 

Deszcz … pRZY-przy-przy-przy! Jak że nienawidzę deszczu! Nudno, mokro, wilgotno i wstrętnie! Chodzisz zamkiem jak zjawę — podobnie nikt nie zauważa. W dobrą pogodę chociaż za bramy można wyjechać, niech tam wszyscy już dawno badane, ale wszyscy że — a nagle?! Oto i teraz … Zdecydował wczoraj pojechać w Tarkrim, tam, mówią, karawana od południa przyszła. Może, czego interesujący przywieźli … Tak nie! Siedź teraz domy i czekaj, póki ten deszcz przejdzie. Nawet nie po prostu deszcz, a Deszcz! Wielka Wiosenna Ulewa, jeśli konkretnie. Chociaż jego z taki samym sukcesem można było nazwać i letnim, tak jak on faktycznie uczcił koniec wiosny i zaczęło lata, — ale czy od tego łatwiej?!

 

Ja jeszcze raz z nienawiścią spojrzał na gęstą szarą wodną zasłonę: Deszcz zaczął się z środka nocy i przecież do obiadu nie zakończy się! A wtedy już i tłukę nie jechać dokądkolwiek. Zbiegnę stąd! Nie, jakby zbiegnę! Oto tylko …

 

— Wasza Wysokość!

 

Aż drgnąłem od niespodzianki:

 

— Tark marchar! No nie wolno że tak z pleców podkradać się, Charakteryzacja! Że ledwie w okno nie wyskoczyłem!

 

— Wasza Wysokość, ich Tiemniejszestwo, Władca Noczy i …

 

Męczeńsko zatoczyłem oczy:

 

— Charakteryzacja, wiem i pełny i krótki tytuł ojca na pamięć! Po prostu powiedz, czego on chce?

 

— Czas obiadu, Wasza Wysokość …

 

Oto jeszcze jeden dowód tego, co pora stąd sbiegat' i jak najszybciej. Lokaj Charakteryzacja zawsze był zanudoj i norowił nie tylko tytułem ojca, ale i każdego z członków rodziny wymawiać całkowicie, mie-je-je-dlenno, z uczuciem i ustawieniem, żeby przeniknęli i odczuli. Zza czego do istoty pytania można było dotrzeć dobrze, jeśli za godzinę.

 

Właściwie, wcześniej był tylko młodszym księciem Diranom i z czego to nagle zaczynał nazywać się «Waszą Wysokością»? A, u ojca dowiaduję się, tym więcej co jeść-to wszystko jedno chce się …

 

I lepiej pośpieszyć: Jeśli Charakteryzacja dotrze do jadalni wcześniej mnie — nie mijać mi tytułowania, oj nie mijać! Tak naprawdę przy każdym z przedstawicieli naszego klanu ma się po dwa tytuły. Pełny — długi, że miłosna ballada grafomana, — on przeznaczony dla każdych tam oficjalnych spotkań, przyjęć i pozostałego zajęcia, gdzie jak raz czasu cały tabor i mała taki wózek, a wypiendritsa przed Władcą i przyjaciel przód innym wszystkim chce się. No i krótki tytuł, tak powiedzieć, rodzinny, który jest przeznaczony do wewnętrznego korzystania, oto jak teraz — podczas śniadań, obiadu, kolacji i tak dalej.

 

Ale łatwiej od tego nie staje się.

 

Aha! Przed drzwiami jego nie. Znaczy, zdążył! tra-la-la …

 

— Jego Wysokość, książę Diran as'Argał gar Tarrkchan, Trzeci Jeździec Noczy, władny pan Sorra, Kingara i Marlinga, władca trołgow i argorotow!

 

Grrrr! On starszego lokaja za drzwiami postawił! Dobrze chociaż, że ten nie zna pełnego tytułu! Tugran wałchar! Jakby zbiegnę!

 

Ugu … cała rodzinka w fałdzie! I ojciec i matka i starsza siostrzyczka Marika. Nie, oczywiście, mam jeszcze dwa starszych brata — Tieriens i Giłbert, ale oni już od pół roku szastajut po południowo-zachodnich ziemiach, rozszerzając granice bliskiego Ciemnego imperium, a tam jak na złość jedne wioski i chutorki, tak czego tymczasem oni nie wezmą chociaż jedno większe miasto, na oczy ojcu wydawać się nie zaryzykują. I pięknie rozumiem ich. Jeśli twój ojciec Ciemny Władca … trzeba rzeczywiście dwa razy pomyśleć, zanim jego irytować.

 

No i. Jestem synem Ciemnego Władcy. I szczycę się swoim ojcem! Oto!

 

Obiad zaczął się jak zwykle. Za stołem panowała cisza, przerywana tylko brzdękanie stołowych przyrządów. Kieir jest milczącym starszym lokajem-zombie — wymieniał potrawy i znów cierpliwie zamierał koło sjerwirowocznogo stolika w kącie. Dziwnie, a czego to mnie «Wysokością» nazwali?..

 

Mrocznie dłubałem widelcem smażony filet gorgony (i co matula znajduje w tej wołowinie? Gorgony przecież, według wielkiego rachunku, ci sam krowy, tylko spojrzeniem w kamień przekształcać umieją. I nie, mi też podoba się gorgoniatina, ale nie stale że ją podawać?!), kiedy siostra zdecydowała, wreszcie, zainteresować się.

 

— Di, a dlaczego ty taki mroczny? — Zapytała ona, zaczepnie rozgladać sałatkę w własnym talerzu.

 

— Dlatego! — Cicho burknąłem w odpowiedź.

 

— Ty przekonany? — Nie pozostawała w tyle Marika, zostawiwszy sałatkę w spokoju i teraz już zaczepnie rozgladać mnie.

 

— Przekonany, — nie odrywałem spojrzenia od filetu.

 

— No jak wiesz … — westchnęła ona, wracając do obiadu.

 

I czego ona czepia się? Mroczny, no i co jest dalsze? Nastrój u mnie jest zły! I i skąd tu wziąć się dobremu? Nudno, chociaż morłokom wycie i to nie jest fakt, że u niego lepiej wyjdzie. No rozważycie sami: Mi siedemnaście lat, a mama dotychczas uważa mnie dzieckiem!

 

Precz dzisiaj, razu już nie wyszło do miasta pojechać, chciał było potrenować w stworzeniu samonaprowadzanej kulistej błyskawicy, której zaklinanie znalazłem w jakiejś starej książce z otcowoj biblioteki. Wyszedł w podwórze (tam u nas specjalne zaklinanie kosztuje — deszcz wyparowuje, nie dolecieć stóp[1] dwudziestu do ziemi), przygotował się, kazał wszystkim zabrać się dalej i schować się pogłubże, skoncentrował się …

 

I w ten moment, kiedy mi pozostawało tylko powiedzieć ostatnie słowo, przybiegnie matula:

 

— Diran, mały, jak możesz! To że niebezpiecznie! Uf, ach, oj!!!

 

Od niespodzianki w miejsca końcowym słowie chlapnąłem inne! Nieprzyzwoite. Oj, że było-o-o-o!.. Nawet pożałowałem, że zaklinanie nie zadziałało i rozniosło ani mnie, ani dworek do margranu łysemu … tak chociaż nie przytrafiłoby się wysłuchiwać dwugodzinnego wykładu o tym, co jest bojową magią dzieciom nie zabawka! A Marika: «Co zdarzyło się, że zdarzyło się?!» Tfu!

 

Echa, dobrze Tieriensu z Giłbert … Odjechali oni, znaczy, rozszerzać granice bliskiego Ciemnego imperium — zjednoczonych królestw Morieanii, Takalii, Zachodnich gór i tyrym-pym-pym dalej według listy … Uczciwie mówiąc, tylko Charakteryzacja i skarbnik Ołgius wiedzą istotnie, czego i ile wchodzi w imperium, a ojciec już i rachunek zgubił, czego i kiedy podbijało się. Czym i korzystają bezczelni władcy zapadłych królestw.

 

Jak wszyscy w porządku — tak oni jasne, puszyste i wolne, a jak murg w … hm, nieudoboskazujemoje miejsce dziobnie, tak wrzeszczą: «A my ż wasi poddani, proszę pozwolić nas bronić i pomagać!» I gramotku odpowiednią przywloką mochnatozatiertogo roku. Tak co jest przypadane i bronić i pomagać.

 

Oto tylko Ołgius im tego nie zapomni! Policzy podatków po sam nie swawol, począwszy od tego samego startego roku i odszkodowanie nawinie, procentów pod dwustu! A tak, prawdziwych wojen mało i przypadany oblegać tymczasem niepuganyje wioseczki i miasta. Całą armią.

 

Właściwie, trzeba będzie spróbować z bratkami połączyć się jakoś, a to listów dawno nie przychodziło …

 

Moje smutne myśli przerwał głęboki głos ojca. On obwiódł spojrzeniem obiadową salę i zainteresował się przy matula:

 

— Droga, mam nadzieję, was nie bardzo przeszkodził szum dzisiaj nocą?

 

Matula, postawna i bardzo nawet piękna kobieta lat trzydziestu na wygląd, uśmiechnęła się:

 

— Nie, drogi … Właściwie, a co jest to było? Znowu torturowałeś jeńców? Drogi, że nie prosiłam ty, żeby nie robiłeś tego nocą! Dzieci potem źle śpią!

 

Ojciec z niezadowoleniem skrzywił się:

 

— Krista, że wiesz, ja już lata pięciu tym nie zajmuję się … Prosto w zamek przedostali się złodzieje i ich złapała straż!

 

— Złodzieje?! — Otrząsnęła się siostra, nie obracając uwag na to, ona pchnęła Kieira i zombie, nalewający jej wino, nie zorientował się i teraz, chybiwszy, lał go bezpośrednio jej na odzież.

 

A ja, między innymi, zawsze mówił, że w domowej gospodarce lepiej używać żywych służących. Ci zombie takie niezgrabni! Dobrze chociaż, że rodzice nie poddali się powiewom mody i nie zmienili wisielca Kieira na jakiegokolwiek topielca. Ci bardzo szybko rozkładają się, a znaleźć u siebie w talerzu podczas śniadania czyjś odpadający palec — przyjemność nie z przyjemnych. Chociaż … Ktoś przypuszcza, że właśnie w tym i jeść cały szyk. A po mnie tak obrzydliwość obrzydliwością!

 

I w ogóle, pora zaprzestawać te dawne obyczaje. Trzeba by już trochę więcej żywych służących odprowadzić, a to w zamku zapachniał, jak w cmentarzysku jakimś! Chociaż mama i odnawia stale aromatyczne zaklinanie …

 

— Złodzieje, — potwierdził ojciec, nariezaja mięso. — Przedstawiacie, ci idioci zdecydowali porwać jakiś artefakt z magazynu! Dobrze, że oni jeszcze do Korytarza nie dotarli, a to znowu miesiąc ściany czyścić! Nie, no do czego że te jaśni rozzuchwalili się! Że u nich niczego nie wykradam?!

 

Cha! Nie chwytało jeszcze ojcu wykradać artefaktów. U niego i tak jest ma największa kolekcja ich przeróżnych odmian w tym samym magazynie! Prawda, część z nich nie działa, tak jak energię wyczerpali … A ja ani przy czym! Czegoś było tym wampirom na mnie napadać! A ten wąwóz był silny wąskim! I w ogóle, nigdy nie lubiłem padliny … Pozostali że artefakty już bardzo specyficzni. No kto tego potrzebuje — umieć rozmawiać w języku ropuch i pozostałych ziemnowodnych?!

 

I i po tym jak odwiedził w magazyn po raz pierwszy i wyłapał na wszystkich, padało moje spojrzenie (a patrzyłem szybko!), liczne artefakty słuchają teraz tylko mnie. Ojciec był w wściekłości i obroniłem cały dzień w kazamacie, ale niczego, on, w końcu, odszedł i uspokoił się. Prawda, strogo-nastrogo zabronił mi odtąd zbliżać się do magazynu.

 

A Korytarz to w ogóle oddzielna historia, zaczynająca się z pierwszego mojego przodek, który założył Ciemne imperium. Ten sam przodek cierpiał na paranoję, przy czym w ciężkiej formie (trzeba powiedzieć, nie zupełnie biezosnowatielno)i on przybudował ten Korytarz do swoich apartamentów, opchawszy jego wszelkimi pułapkami, które tylko mógł siebie przedstawić. Na czym i spalił się: Zapomniał, że i gdzie zainstalował. Jego syn nie był takim sklerotikom i w miarę sił i możliwości udoskonalił wyżej wymieniony architektoniczny … wtedy jeszcze nie pomnik ojcowskiej chorej fantazji. Tym że zajmowali się i pozostałe moi krewni, póki Korytarz nie przeszedł w swój teraźniejszy stan.

 

Bardzo lubiłem w dzieciństwie chować się w nim od starszych braci i Mariki. Oni bali się tam zachodzić. A oto jak czułem, że, gdzie i dokąd stawiać albo sciąć trawę. Dobrze, ojciec tego nie widział, a to byłoby mi … rozrywka!

 

— I, niby to, ten artefakt, — kontynuował tymczasem ojciec, — trzeba odnieść w jakimś Zatieriannyj Świątynia w Zachodnich górach. Nie, przedstawiacie? Jechać przez całe imperium, żeby odnieść margran wie dokąd jakąś bawidełko! Przez Ciemne ziemie! Przy czym, jasnym tłumem! No nie idioci?! Ogólnie, rozkazałem tymczasem rzucić ich w podziemie, a tam widać będę …

 

Tu Marika, wreszcie, zauważyła, że purpurowa plama od wina na jej odzież staje się wszystkimi więcej i więcej i, ciche przekląwszy (oto! I mama niczego jej nie powiedziała!.. A kiedy awanturuję się, tak natychmiast …), odepchnęła od siebie Kieira. Zombie posłusznie cofnął się na parę kroków i pomiar, nie wypuszczając dzbana z rąk. Siostra że pośpiesznie jest teleportowana w swój pokój. Przez parę miną ona, przebrawszy się, wróciła za stół (szybko ona, jednakże), już nawet zechciałem zainteresować się, nie stała tam u niej w pokoju służąca z odzieżą w pogotowiu.

 

Niespodziewanie w salę prześlizgnął się służący i, nisko ukłoniwszy się wszystkim nam, wyszeptał ojcu na ucho trochę słów. Ten w skupieniu wysłuchał, wstał zza stołu (teleportować się w obecności nas z Marikoj on nie lubił — niesolidnie) i wyszedł w ostro otwierające się przed nim drzwi. Matula podniosła się i skierowała się za nim. Marika popatrzyła na mnie i wskoczyła, zdecydowawszy podążyć za rodzicami.

 

— A opowiem … — Obojętne spojrzenie w sufit.

 

A to mało ona nad mną poznęcała się, póki nie mogłem dać reszty.

 

— Tylko spróbuj! — Aga! Mama za takie po główce nie pogłaska! — I w ogóle, jestem do siebie! — I tymczasem nie zdążyłem chociaż czegoś powiedzieć, ona znów jest teleportowana z sali.

 

Czego ja, właściwie i starał się! Tak, teraz płaski talerz, wina tarminskogo, skoncentrować się na gabinecie ojca i rodzicach, znajomy wymrażać żar, płynnie przechodzący w wypalający chłód i oto — obrazek z dźwiękiem! Teraz tylko by kto nie wszedł, a Kieir nie w rachunek, on wszystko jedno niczego nie będzie w stanie opowiedzieć …

 

Ciemności czasem na improwizowanym ekranie ojciec wszedł w gabinet i siadł do fotela za stołem. Matula że opuściła się na rzeźbione krzesło przy oknie, znaczy, coś rzeczywiście poważne. Śladem wszedł dawiesznij służący i tata zapytał:

 

— Tak od kogo, mówisz, list?

 

Służący zamamrotać jeszcze parę słów i mój rodzic radośnie kiwnął:

 

— Od Tieriensa z Giłbert? Oczywiście, niech goniec zachodzi!

 

Służący wyśliznął się z pokoju.

 

Ciężkie dębowe drzwi otworzyły się i Charakteryzacja, uroczyście stuknąwszy o pół ciężkiego kija (i jak on jego ciąga?), ogłosił:

 

— Goniec, dostarczający jest listem Jego Imperatorskiej Mości, Ciemnemu Władcy, Władcy Noczy, pełnoprawnemu właścicielowi stycznych ziem, Wysp Wschodu, Sojusza Podgórskich Miast, Morieanii, Takalii i Zachodnich gór od Rycerzy Ciemności Tieriensa Dorijskogo i Giłbert Alentarskogo!

 

Hm, mały tytuł … A braci w ogóle po prostu tak nazwał … Znaczy, Charakteryzacja też nie może, żeby poznać, że ż tam napisane! Inaczej … Obiad by płynnie pierietiek w kolację! A tak — poseł już wszedł w gabinet, powoli, tłocząc krok i, zgodnie z etykietą, zatrzymawszy się w parze stóp od ojca, upadł na jedno kolano aki podrąbać drzewo, przeciągnąwszy jemu zapieczętowany list. Ojciec przyjął list i przychylnie kiwnął:

 

— Możesz iść.

 

Goniec jest nastraszonym chłopakiem lat piętnastu na wygląd, pośpiesznie wybiegł z pokoju. I czego oni wszyscy tak boją się Władcy? Ojciec tymczasem już złamał pieczęć na liście i matula pośpiesznie poprosiła:

 

— Drogi, czytaj na głos …

 

Ojciec kiwnął i początków:

 

— «Dzień dobry, drogi ojciec i matula! Proszę przekazywać nasze gorące pozdrowienie Marikie i maluchowi Di. Jak u was podziała? U nas z Giłbert wszyscy pięknie. Prawda, są nieduże problemy z zdobyciem Girana. Już trzeci tydzień kosztujemy pod tym miastem. Najpierw próbowali wziąć jego szturmem, ale ataki golemow po prostu zachłysnęły się. Teraz oto, według propozycji Giłbert, zdecydowali spróbować oblężenie. Niestety, póki bezskutecznie, u obrońców chwyta i jedzenia i picia …»

 

Według miary przeczytania twarz ojca mierzchnąć, głos stawał się wszystkimi niże i niże, póki na ostatnich słowach on, nie doczytawszy listów, rzucił go na stół i wybuchł:

 

— Jakiego margrana?! Trzeciego tygodnia nie mogą wziąć jakieś nieszczęśliwe miasteczko!! I w ich wieku już zdobyłem Garratasz!!! Oblężenie oni próbują! Szturm u nich zachłysnął się!! No im pokażę, jak walczyć trzeba!..

 

Tak, a jeśli by oni jeszcze zamiast golemow i pozostałej szuszery używali tatów żołnierzy … Bracia jednym szarpaniem nie uporaliby się! Za każdego poległy ojciec z nich zapytałby, oj, zapytaj-i-muł!

 

— Nie niepokój się, drogi! — Rzuciła się uspokajać jego mama. — U chłopców po prostu coś zdarzyło się! Poczytajmy dalej? Nagle z nimi coś wydarzyło się! Tak niepokoję się! Oni ż zimne, głodne!..

 

— I wszyscy są z tymi hultajami w porządku! — Teraz już ojciec uspokajał mamę. — Zgoda, że oni tam jeszcze nakariabali: — «… Ale tak myślę, że przez parę tygodni prowiant u nich jednak zakończy się i weźmiemy tego potępieńca Giran.

 

Ogólnie, mamy wszystkich dobrze.

 

Do widzenia.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin