DOBRY PASTERZ CZ 230 - Co trzeba zrobić żeby dzi ecko nie zostało zranione, zniewolone i skrzywdzon e w łonie swojej mamy.docx

(1044 KB) Pobierz

Co trzeba zrobić żeby dziecko nie zostało zranione, zniewolone i skrzywdzone w łonie swojej mamy ?

 

Radość, jaka zapanowała w niebie w chwili poczęcia Najświętszej Marii Panny, jest taką samą radością, z jaką Bóg wita poczęcie każdego człowieka.

Wydaje mi się, że jeśli dziś chcemy ewangelizować, musimy zacząć od tego, by powiedzieć każdemu człowiekowi, że Bóg pragnął, by człowiek ten zaistniał, że nie jest on dziełem przypadku, ale owocem głębokiego pragnienia i to pragnienia nie byle kogo, bo samego Boga.

Nie należy oczywiście wierzyć, że w niebie istnieje wielki magazyn dusz i za każdym razem, gdy rodzice się jednoczą, Bóg posyła im jedną duszę. Jednak my także, podobnie jak Maryja, istnieliśmy przed swoim narodzeniem w zamyśle Boga. Bo w Bogu nie ma przeszłości, ani przyszłości, w Nim jest wieczne TERAZ, w Nim wszystko jest aktualnie obecne. Zatem także moment naszego poczęcia jest w Bogu obecny teraz. Możemy więc powiedzieć, że mamy swoją genealogię w niebie.

Nasze korzenie sięgają samego Boga. Tak jak Jezus, jesteśmy Synami Człowieczymi, to znaczy, mamy taką samą genealogię jak On. Mamy swoją ziemską genealogię, ale mamy też swoją genealogię w niebie. Jesteśmy Synami Człowieczymi, a jednocześnie Synami Bożymi. Mamy swoje mieszkanie w niebie. Pochodzimy od Boga, który jest ŻYCIEM i MIŁOŚCIĄ; który mówi osobie: JA JESTEM, tzn. że On jest samym istnieniem. Nasze korzenie sięgają więc samego Boga, musimy je odnaleźć i przeżyć na nowo.

Dlatego w Kościele jestem u siebie, bo wszędzie, gdzie jest Bóg - jestem u siebie. Wszędzie, gdzie jest Matka Boża - jestem u siebie, bo Bóg to wszystko uczynił dla mnie! Moja rodzina jest w Bogu.

Pierwsza ewangelizacja i pierwsze nawrócenie polegają więc na odnalezieniu swoich korzeni w Bogu.

Pierwsza więź miłości, jakiej dziecko doświadcza, jest więzią miedzy matką a dzieckiem, między ojcem a dzieckiem. Słysząc z ust rodziców: „Kocham cię”, odkrywamy, że jesteśmy dziećmi miłości.

Dochodzimy do momentu poczęcia. Obecnie, przez posługę charyzmatu uzdrawiania, Duch Święty pokazuje nam, jak bardzo ważny jest moment poczęcia. Powinniśmy koniecznie modlić się w intencji naszego poczęcia.

Trzeba, aby wszyscy ludzie byli poczynani w sposób świadomy, w chwili, gdy rodzice jednoczą się w tym celu, aby dać życie. Mogę was zapewnić, że wszystkie poczęcia, które nie są owocem świadomego pragnienia przekazania życia, powodują u dziecka głębokie zranienia. Zranienia te są tym głębsze, im bardziej niesprzyjające okoliczności towarzyszyły poczęciu.

Pięknym przykładem takiego świadomego rodzicielstwa jest dla nas biblijna historia Tobiasza i Sary, którzy zanim zjednoczyli się ze sobą, tak modlili się do Boga:

Bądź uwielbiony, Boże ojców naszych, i niech będzie uwielbione imię Twoje na wieki przez wszystkie pokolenia!

Niech Cię uwielbiają niebiosa i wszystkie Twoje stworzenia po wszystkie wieki.

Tyś stworzył Adama,

i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję - Ewę, jego żonę, i z obojga powstał rodzaj ludzki.

I Ty rzekłeś:

„Nie jest dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego”.

A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla obowiązku prawego.

Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości!

I powiedzieli kolejno: „Amen, amen!" (Tb 8,5-8)

W swojej modlitwie Tobiasz mówi, że nie chce jednoczyć się ze swoją żoną tylko dla przyjemności. Nie dlatego, żeby przyjemność była zabroniona! Gdy dokonuje się przekazywanie życia, nawet owady odbywają tańce godowe, a co dopiero gdy poczyna się człowiek. Jednak dziś odnosimy wrażenie, że lekceważymy zupełnie to, co najistotniejsze. Nie wiem, czy wiecie, że u pobożnych Żydów większość dzieci poczyna się w szabaty, tzn. w chwili, gdy, zgodnie z liturgią tygodnia, Bóg jest najbardziej obecny. Istnieją specjalne modlitwy, które rodzice odmawiają, zanim połączą się, aby dać nowe życie. Jeden z moich przyjaciół Żydów powiedział mi: „Ja właśnie tak zostałem poczęty”.

Istnieje ogromna różnica między kimś, kto został poczęty świadomie, tzn. z pragnieniem, aby powstało nowe życie, a rodzice jednocząc się pragną, aby dziecko, które się narodzi było święte, a kimś, kto począł się jako uboczny efekt egoistycznych pragnień.

Istnieje także problem wszystkich dzieci poczętych poza małżeństwem. I chcę podkreślić, że nie chodzi tu o problem moralności, w której miłość zastępuje się poczuciem obowiązku. Na nieszczęście wielu ludzi w Kościele przejęło takie rozumienie moralności zapominając, że jedyną moralnością w Kościele jest miłość.

W większości przypadków to nie pragnienie przekazania życia było przyczyną poczęć, które dokonały się poza małżeństwem. Mężczyzna i kobieta nie jednoczyli się w tym celu, aby dać życie poczętemu dziecku.

W każdej rodzinie można spotkać dziecko, które jest owocem miłości, które zostało poczęte, kiedy rodzice kochali się najbardziej. Takie dziecko różni się od swojego rodzeństwa, widać to nawet po twarzy.

Natomiast gdy jesteśmy dzieckiem niechcianym, często będzie obecna w nas niechęć do życia: „Nic chcieli mnie...” Niechęć ta pojawia się jeszcze częściej, gdy rodzice otwarcie mówią dziecku, że było owocem „wpadki”. Dziecko może wtedy sobie powiedzieć: „Mam na imię Przypadek”.

Są też tacy ludzie, którzy wiedzą i mogą o sobie powiedzieć: „Byłem upragniony, oczekiwany” - ale dzisiaj jest ich niewielu.

Są także dzieci, które poczęły się podczas gwałtu, tzn. pod wpływem tak dużego podniecenia emocjonalnego i zmysłowego (np. sztucznie wywołanego wpływem muzyki lub innych środków), że można mówić o gwałcie.

Także wiele kobiet doświadczyło gwałtu we własnym małżeństwie. Egoizm mężczyzny zdominowanego przez swój popęd - to jeden z poważniejszych skutków grzechu pierworodnego.

Jedna z naszych sióstr1 ma nadzwyczajny charyzmat, który pozwala jej jakby widzieć okoliczności, w jakich dziecko zostało poczęte i zranienia, jakie mogły hyc z tym związane. Stwierdza ona, że jeśli dziecko jest poczęte w czasie gwałtu, zostaje ono jakby „wrzucone” w niesprzyjającą mu przestrzeń, bo łono matki w takiej sytuacji nie jest otwarte na przyjęcie nowego życia. Embrion nie znajduje w tym łonie miejsca dla siebie i to uczucie „braku swojego miejsca” będzie mu towarzyszyło przez całe życie. Na ogół osoby poczęte w tych okolicznościach całe życie będą czuły się zagubione, a duże, otwarte przestrzenie, rozgwieżdżone niebo, „kosmiczna” muzyka, będą wywoływały w nich prawie egzystencjalny lęk, dający poczucie zagubienia. Dowodem na to jest fakt, że kiedy ktoś zostaje uzdrowiony z tego zranienia, zmienia się także jego percepcja przestrzeni.

Z powodu egoizmu mężczyzny przypadki poczęć w okolicznościach, gdy rodzice nie chcą mieć dziecka, są częstsze niż nam się wydaje. Zranienie to może zostać uleczone tylko wtedy, gdy odnajdziemy swoje korzenie w Bogu, bo istniejemy dlatego, że Bóg pragnął, byśmy istnieli. Jednak osoby, których poczęciu nie towarzyszyło pragnienie przekazania życia, mają trudność, aby w to uwierzyć. Potrzeba tu specjalnej łaski Ducha Świętego, bo to On objawia nam całą prawdę. A prawdą jest to, że istnieję, bo Bóg tego chciał. Dla Boga jestem kimś jedynym i niepowtarzalnym, całe moje życie ma wartość, bo - jak mówił Pascal - Jezus specjalnie za mnie i za moje życie przelał jedyną kroplę swojej krwi.

Okres ciąży, okres życia płodowego, stanowi odrębne zagadnienie. W tajemnicach różańca odpowiada mu Tajemnica Nawiedzenia. Maryja zaraz po Zwiastowaniu udaje się do swojej kuzynki Elżbiety. Jej pośpiech jest pośpiechem miłości. Nazywam to pierwszą procesją Najświętszego Sakramentu, w której Maryja jest monstrancją, niosącą ukrytego w niej Jezusa, by nawiedzić cały Izrael. A przybywszy do Elżbiety pozostaje tam przez trzy miesiące, aby pomagać swojej kuzynce będącej w zaawansowanej ciąży i w podeszłym wieku, w jej codziennych obowiązkach. Łono Maryi jest więc miejscem radości i daru.

Wracając do tematu naszej genealogii: powinniśmy modlić się o uzdrowienie naszych korzeni. Modląc się w intencji naszego poczęcia, powinniśmy rozważać tajemnicę Niepokalanego Poczęcia, a także Zwiastowania. Natomiast jeśli potrzebujemy uzdrowienia zranień z okresu naszego życia płodowego, powinniśmy modlić się rozmyślając tajemnicę Nawiedzenia. Nie chodzi tu o wyobrażanie sobie czegokolwiek, ale o modlitwę sercem, tak jak do tego wzywa Maryja. Pozwólmy, aby to Ona sama przeżywała w nas swoje tajemnice.

Okres życia płodowego jest bardzo ważny. Natomiast wiele kobiet, zwłaszcza dzisiaj, nie chce przyjąć do wiadomości, że są w ciąży i czasem przez kilka pierwszych miesięcy zachowują się tak, jakby nic się nie stało. To sprawia, że w poczętym dziecku rodzi się poczucie braku więzi, kontaktu z matką. Przejawem takiego kontaktu jest np. głaskanie brzucha, co dziecko oczywiście odczuwa. Potwierdzają to odkrycia psychologiczne.

Nie należy jednak zapominać, że do lat siedemdziesiątych nie mówiło się w ogóle o dziecku przed jego narodzeniem. Traktowano je tak, jakby ono nie istniało. Zresztą, także z prawnego punktu widzenia, uważano, że dziecko istnieje dopiero od momentu narodzin.

Brak kontaktu z dzieckiem w okresie życia płodowego sprawia, że może ono mieć trudności z nawiązaniem kontaktu, z okazywaniem i przyjmowaniem czułości. Takie osoby są jakby zablokowane, bo nie zauważono ich w okresie płodowym.

Innym istotnym czynnikiem jest głos ojca, który odgrywa ważną rolę w kształtowaniu struktury psychicznej dziecka. Dlatego kłótnie lub wszelkie przejawy gwałtu dziecko także rejestruje i staje się to przyczyną lęków, mogących później rodzić agresję.

Posługa charyzmatami pozwala nam stwierdzić, że dziecko, które nie zostało zauważone w łonie matki, często jest też zbuntowane przeciw Bogu. Często ten bunt związany jest z okresem życia płodowego i wyraża się w postawie i słowach: „Ja się na świat nie prosiłem”, „Co ja tu robię?” Jest to głęboki bunt, który może rodzić zaciętość i pychę. Tymczasem ktoś, kto czerpie swoje poczucie własnej wartości z Boga, nie ma potrzeby tworzenia sobie fałszywego poczucia wyższości, gdyż czuje się na swoim miejscu, jest zdolny, by wszystko dać i wszystko otrzymać. Potrafi nawiązać kontakt z innymi, nie czuje się zagrożony i atakowany.

Jeszcze większa trudność pojawia się, gdy życie poczyna się w łonie, które stało się miejscem śmierci. Jest to ważne, ale też osoby, których to dotyczy, dosyć szybko zdają sobie z tego sprawę. Czasem ludziom trudno jest przyjąć do wiadomości, że coś mogło zadziałać szkodliwie w chwili ich poczęcia. Jednak jeśli sobie na to pozwolą, są w stanie przypomnieć sobie, co się wtedy działo, gdyż wszystko jest zapisane w naszej pamięci. Dowodem na to są świadectwa osób, które np. w wyniku wypadku znalazły się na granicy śmierci. Potwierdzają one, że przed ich oczami przesuwa się jak gdyby film z całego ich życia i okazuje się, że nic nie uległo zapomnieniu, ani moment poczęcia, ani życie płodowe.

Dziecko, które poczyna się w łonie, które było miejscem śmierci (z powodu aborcji lub z jakiejś innej przyczyny) odczuwa jakby ślad śmierci. Trzeba więc najpierw modlić się o uzdrowienie matki, zanim w jej łonie pocznie się nowe życie. Sytuacji, o których, mówię, doświadczyli ludzie, którzy najbardziej cierpią z powodu lęków przed śmiercią. Wiele takich lęków i buntów przeciw Bogu ma tutaj swoje źródło.

Pierwszy raz zacząłem zastanawiać się nad tym problemem, gdy spotkałem osobę z anoreksją od urodzenia; dziecko, które od chwili urodzenia odmawiało przyjmowania pokarmu. Widziałem wiele takich dzieci... Oznacza to, że już w łonie matki „zdecydowały”, że nie chcą żyć.

Tak ważne jest, byśmy dobrze zrozumieli to, co mówi do nas Jezus: Ja przyszedłem po to, aby owoce miały życie i miały je w obfitości (J 10,10). Nie jakiś wąski strumyczek życia, ale cały wielki wodospad! Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we mnie - niech przyjdzie do mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłynę z jego wnętrza (J 7,37-38). Uzdrowienie, nawrócenie, pozwalają nam żyć coraz pełniej, coraz intensywniej oraz samemu stawać się dawcą życia.

Kolejny problem, który mi teraz przychodzi na myśl, pojawia się wtedy, gdy rodzice chcą decydować o pici dziecka. Gdy spotykam dziewczynę ubraną jak chłopak i razem zaczynamy szukać źródła jej problemów, dochodzimy do stwierdzenia, że jej rodzice chcieli mieć chłopca. Stosunek rodziców do dziecka ma tu też swoje znaczenie. Często też dziewczyny do wieku 16-17 lat były traktowane tak, jakby były chłopakami, dlatego potem zachowują się jak chłopcy.

To zranienie może uzdrowić Maryja, która jest samą kobiecością. Uderza mnie to, że Ona modli się z otwartymi ramionami, bez najmniejszego napięcia - tak jak powinna zachowywać się kobieta, która cała jest przyjmowaniem i przekazywaniem życia.

Inny problem może pojawić się u bliźniąt, szczególnie dwujajowych, gdy jedno z nich mówi sobie: „Tu nie ma dla mnie miejsca”. Bywa także, że bliźnięta są niezdolne do tego, aby się rozdzielić, gdyż mają wrażenie, jakby same nie mogły istnieć.

Chcę także podkreślić wagę właściwego wyboru imienia dla dziecka, gdyż imię określa jego tożsamość. Imię to nie może być dziełem przypadku albo aktualnie panującej mody.

Na koniec warto też powiedzieć o dzieciach, które od samego poczęcia uważane były za „bożyszcza”. Być niedostatecznie kochanym i być kochanym za bardzo prowadzi do takich samych skutków. Zdarza się, że dziecko już od poczęcia jest traktowane przez matkę jak „bożek”, tzn. jest przez nią kochane w sposób zaborczy i egoistyczny a niejako dar. Traktowanie dziecka jako daru prowadzi do tego, by ono samo stało się darem, bo życie jest darem. Dziecko wychowane jak „bożek” przez całe życie będzie odczuwało brak miłości. Będzie w nim ciągle obecna tęsknota za tym błogosławionym stanem, jaki przeżyło w łonie swojej matki, gdy było „naprawdę” kochane, jak mu się wydaje.

 

                  

str. 9

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin