Peter Robinson - Alan Banks 12 - Kameleon.pdf

(1755 KB) Pobierz
Dla Boba i Louise,
w podziękowaniu za waszą przyjaźń i wsparcie
Złe czyny ludzi żyją po ich śmierci
Juliusz Cezar, William Shakespeare
Prolog
Wsadzili ją do klatki, kiedy zaczęła krwawić. W środku był już Tom. Siedział
w niej od trzech dni, i chociaż do tej pory przestał płakać, w dalszym ciągu cały
się trząsł. Był luty, piwnicy nie ogrzewano, a oboje nie mieli zupełnie nic na
sobie. Wiedziała też, że jeszcze długo nie dostaną jedzenia. W końcu głód
stanie się tak silny, że będą się czuli, jakby coś zżerało ich od środka.
Nie pierwszy raz została zamknięta w klatce, ale tym razem było inaczej.
Poprzednio zawsze trafiała do niej, ponieważ zrobiła coś złego albo nie
wykonała polecenia. Teraz jednak przyczyną było to, czym się stała. Tym
razem naprawdę się bała.
Usłyszeli trzask zamykanych drzwi u szczytu schodów i momentalnie
ogarnęła ich ciemność, spowijając swym grubym, miękkim futrem. Niemal
czuła, jak mrok ociera się o jej skórę niczym kot. Zaczęła drżeć. Najbardziej
z wszystkiego nienawidziła klatki, bardziej niż bicia czy poniżania. Ale nie
miała zamiaru płakać. Nigdy nie płakała. Nie potrafiła.
W piwnicy panował okropny smród. Na dole nie było toalety. Do dyspozycji
mieli jedynie stojące w kącie wiadro, które opróżnią dopiero, gdy wyjdą na
wolność. A kto wie, kiedy to nastąpi?
Ale było coś jeszcze gorszego od smrodu. Ciche odgłosy drapania, które
rozległy się kilka minut po tym, jak ją zamknięto. Wiedziała, że wkrótce na
nogach – lub brzuchu, jeżeli w ogóle odważy się położyć – poczuje pierwsze
ukłucia drobnych, ostrych pazurków. Za pierwszym razem starała się przez
cały czas ruszać i hałasować, aby je odstraszyć, ale w końcu usnęła
z wyczerpania; wtedy było jej już obojętne, ile ich jest i co jej zrobią. Nauczyła
się nawet w ciemności odróżniać szczury od myszy, rozpoznawała je po
ciężarze i sposobie poruszania. Szczury są o wiele gorsze. Kiedyś jeden ją
ugryzł.
Objęła Toma i próbowała go uspokoić, a jednocześnie trochę ogrzać i jego,
i siebie. Szczerze mówiąc, przydałoby się, żeby ktoś ją objął i pocieszył, ale na
to nie miała co liczyć.
Po jej stopach zaczęły przebiegać tam i z powrotem myszy. Co jakiś czas
odrzucała którąś z nich mocnym kopnięciem, po czym rozlegało się głuche
Zgłoś jeśli naruszono regulamin