Heinrich Heine - ATTA TROLL.pdf

(123 KB) Pobierz
ATTA TROLL.
SEN NOCY LETNIÉJ.
Rozdział 1.
W ciemnym dzikich skał pierścieniu,
Co się hardo pną w niebiosy,
Szumem kaskad kołysane,
Leży, niby obraz senny,
Cauterets. Bieluchne domki,
Na balkonach piękne panie
Stoją, śmiejąc się serdecznie,
I wśród śmiechu patrzą na dół,
Na pstry, gwarny rynek miejski,
Tam, gdzie niedźwiedź z niedźwiedzicą
Przy odgłosie bębna tańczą.
Atta Troll i jego żona,
Tak nazwana Czarna Muma,
Tańczą oto ku uciesze
I zdziwieniu Baskijczyków.
Jak dostojnie i jak dumnie
Pląsa dzielny Atta Troll!
Ale jego pięknéj żonie
Brak godności i powagi.
Tak jest. Trudno mi to ukryć,
Że jéj taniec był lubieżny,
Że ruchami zalotnemi
Przypomina Grande-Chaumière.
To téż dzielny ten niedźwiednik,
Co ją trzymał na łańcuchu,
Zawstydzony obserwował
Tańca Mumy niemoralność
I od czasu ją do czasu
Napominał śmigłym biczem,
A ryk Mumy przeraźliwy
Budził wtedy echa skalne.
Sześć posążków miał niedźwiednik
Na szpiczastym kapeluszu,
Które głowy jego strzegły
Od kul wroga i robactwa,
A na barkach mu wisiała
Pstra kapica, szmat kościelny,
Który teraz za płaszcz służył,
Kryjąc nóż i pistolety.
Dobry brat był niegdyś mnichem,
Potém hersztem szajki łotrów,
Więc, by złączyć oba fachy,
Wszedł w usługi don Carlosa.
Gdy don Carlos musiał zmykać
Z całym swym okrągłym stołem,
Wielu z jego paladynów
Za rzemiosło się chwyciło.
Pan Sznaphański autorem,
A nasz zbożny rycerz został
Niedźwiednikiem i za chlebem
Z Atta Trollem szedł i Mumą
I obojgu tańczyć kazał
W rynkach miejskich, wobec tłumów.
I tak w rynku, w Cauterets,
Tańczy jeniec Atta Troll,
Atta Troll, ten, który niegdyś
Księciem był najdzikszéj puszczy
Na swobodnéj gór wyżynie; —
Tańczy teraz przed motłochem
Za grosz nędzny. Tak, za piéniądz
Tańczyć musi on, co niegdyś
W groźnym swoim majestacie
Czuł się panem téj krainy!
Kiedy wspomni młode lata
I stracony tron wolności,
Wtedy groźne, mroczne dźwięki
Płyną z piersi Atta Trolla,
I jak murzyn Freiligrath’a
Chmurno patrzy dookoła,
I jak tamten licho bębnił,
Ten — źle tańczy, z nienawiści.
Przecież, zamiast łzy współczucia,
Śmiéch wywołał. Nawet Julia
Na swym śmieje się balkonie
Z desperackich jego skoków.
Julia! O, ta nie ma w łonie
Tkliwych uczuć, jest francuzką
I na zewnątrz tylko żyje.
Lecz zewnętrzność jéj jest śliczna!
Jéj spojrzenia się krzyżują
Jak siéć światła, w któréj węzłach
Męzkie serca, niby rybki
Ułowione, się trzepoczą...
Rozdział II.
Że murzyński czarny książę
Freiligrath’a z taką bębnił
Wściekłą, gniéwną melancholią,
Że aż w bębnie skóra pękła,
To jest bębno-wzruszającém,
Powiem nawet, bębno-wzniosłém...
Ale bardziéj wzruszająca,
Gdy się niedźwiedź z pęt swych wyrwie.
Gwar, muzyka, żarty, śmiéchy,
Wszystko w jeden krzyk wybucha,
Przerażona gawiedź pierzcha,
Na balkonach bledną damy.
Tak z łańcuchów swego jeństwa
Nagle wyrwał się na wolność
Atta Troll i w dzikich skokach
Przez zaułki wązkie pędził.
Wszyscy dwornie ustępują,
Atta Troll dosięga skały,
Rzuca w dół spojrzenie wzgardy
I w ojczystych górach znika.
A na pustym rynku stoi
Opuszczona Czarna Muma
I niedźwiednik, który wściekle
Na bruk cisnął swój kapelusz.
Cisnął — i Madonny na nim
Depcze wściekle; potém zrywa
Płaszcz z nagości swojej wstrętnéj,
Klnąc niewdzięczność czarną świata,
Brak wdzięczności u niedźwiedzi.
Wszak on tego Atta Trolla
Miał za brata, przyjaciela!
On go tańca sam wyuczył,
Niedźwiedź wszystko mu był winien,
Życie nawet! Wszak za skórę
Sto talarów mu dawano,
Za tę skórę Atta Trolla,
A nie sprzedał przecież skóry!
Więc na biédną Czarną Mumę,
Co, jak obraz cichéj troski,
Na dwóch tylnych łapach stała
Przed swym władzcą rozsrożonym,
Gniéw najwyższy wywrzéć raczył,
We dwójnasób ciężko bijąc
I królową zwąc Krystyną,
Panią Munoz i Putaną...
Wszystko to się stało w ciepłéj,
Przedwieczornéj dnia godzinie,
A noc, co po dniu tym przyszła,
Była cudną nocą letnią.
Do połowy ją strawiłem,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin