Bonda Katarzyna - Cztery żywioły Saszy Załuskiej cz.1 Pochłaniacz.doc

(2456 KB) Pobierz
Pochłaniacz


Cover

Table of Contents

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Spis treści

Prolog – Zima 2013, Huddersfield

ZIMA 1993

WIOSNA 2013

Tydzień wcześniej

Dwa tygodnie później

Podziękowania

Przypisy

Wydawca

KATARZYNA BONDA

POCHŁANIACZ

CZTERY ŻYWIOŁY SASZY ZAŁUSKIEJ

Tetralogia kryminalna

tom I

Pochłaniacz

POWIETRZE

wkrótce

tom II

Okularnik

ZIEMIA

tom III

Lampiony

OGIEŃ

tom IV

Czerwony pająk

WODA

Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redakcja: Irma Iwaszko

Redakcja techniczna: Karolina Bendykowska

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Dorota Jakubowska

© by Katarzyna Bonda

All rights reserved

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014

Fotografie na okładce:

© Joanna Jankowska/Arcangel Images

© Fer Gregory/Shutterstock

Ta książka jest fikcją literacką. Ewentualne podobieństwo postaci, zdarzeń, okoliczności nie jest zamierzone i może być jedynie przypadkowe. SEIF nie istnieje. Natomiast niektóre elementy intrygi pochodzą z akt prawdziwych spraw kryminalnych. Poza tym historia opisana w powieści zasadniczo nie odbiega od realiów.

ISBN 978-83-7758-735-5

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Warszawa 2014

Wydanie I

Według Empedoklesa zasadę bytu tworzą cztery korzenie wszechrzeczy, nazywane też żywiołami, elementami lub pierwiastkami: powietrze, ziemia, ogień i woda. Elementy te są wieczne, bo „to, co jest”, nie powstaje, nie przemija i jest niezmienne. Z drugiej strony zmienność istnieje, bo nie ma powstawania czegokolwiek, co jest śmiertelne, ani nie jest końcem niszcząca śmierć. Jest tylko mieszanie się i wymiana tego, co pomieszane.

Większość rzeczy nie zdarza się
 lecz ta się zdarzy

P. Larkin, Alba, przeł. J. Dehnel

Ludzie bowiem mogą zamykać oczy
na wielkość, na grozę, na piękno
i mogą zamykać uszy na melodie
albo bałamutne słowa.
Ale nie mogą uciec przed zapachem.
Zapach bowiem jest bratem oddechu.

P. Süskind, Pachnidło, przeł. M. Łukasiewicz

Spis treści

Prolog – Zima 2013, Huddersfield

ZIMA 1993

WIOSNA 2013

Tydzień wcześniej

Dwa tygodnie później

Podziękowania

Przypisy

Prolog
Zima 2013, Huddersfield

Sasza? Głos należał do mężczyzny. Władczy, chropowaty. Kobieta przeszukiwała w myślach twarze, które korespondowałyby z tą barwą. Nic nie przychodziło jej do głowy. Intruz zdecydował się pomóc jej kolejnym pytaniem. – Sasza Załuska? Sama to wymyśliłaś?

Przed oczami przeleciała jej sekwencja zdarzeń, w których brał udział ten oficer.

To moje własne.

Szkoda. Taka porządna dziewczyna.

Słyszała, jak zaciąga się papierosem.

Od dawna nie pracuję – oświadczyła kategorycznie. – Ani dla ciebie, ani dla nikogo.

Ale szykujesz się na posadkę w polskim banku. – Zaśmiał się. – Wracasz na wiosnę. Wiem wszystko.

Jasne. Tyle że niezupełnie wszystko.

Powinna była odłożyć słuchawkę, ale ją podpuścił. Podjęła grę, jak zwykle. Oboje to wiedzieli.

Przeszkadza ci? – skapitulowała pierwsza. – Uczciwie zarabiam na życie i nic ci do tego.

– Uuu! Bojowo! I chcesz powiedzieć, że z pensji starczy ci na mieszkanie koło Grandu? Czynsz kosztuje tam pewnie ze dwa tysie? Skąd weźmiesz na to kasę?

Nie twój interes. – Poczuła, jak włoski na karku stają jej dęba. Wiedział o jej planach, choć nikomu poza rodziną o nich jeszcze nie mówiła. Musieli wpuścić jej szpiega do komputera. – Zresztą nie wysilaj się. Skoro dzwonisz pod ten numer, wiesz, gdzie mieszkam i gdzie będę mieszkała. Brałam to pod uwagę. Moja odpowiedź brzmi: nie.

– A utrzymanie córeczki? – Miał widać ochotę się z nią podrażnić. – Niezła wolta. Nasza Calineczka mamuśką. Kto by się spodziewał? Tatusiem jest ten profesorek? A jeśli chodzi o bank, to nie wiem, czy cię przyjmą. Zależy, czy będziesz współpracowała.

Sasza z trudem się opanowała. Nie chciała przeklinać.

Czego chcesz?

Mamy wakat.

– Mówiłam. Nie wchodzę.

Rozwijamy się. Stawki większe. A robota czysta i nie w biurze obsługi klienta… – Nagle stał się poważny. – Kolega prosił, żeby polecić mu kogoś z doświadczeniem i dobrą znajomością „inglisza”. Pomyślałem o tobie.

Kolega? Nabrała powietrza. W myślach policzyła do dziesięciu. Teraz napiłaby się wódki. Natychmiast przegoniła tę pokusę. – Nasz kolega czy twój?

– Będzie pani zadowolona.

Sasza położyła telefon na stole, podeszła pod drzwi do pokoju córki. Były uchylone. Karolina leżała przykryta kołdrą aż po szyję, z zabawnie rozrzuconymi rękami. Oddychała głęboko przez lekko rozchylone usta. Teraz nawet głośna muzyka nie zdołałaby jej obudzić. Sasza zamknęła drzwi, wzięła paczkę papierosów i otworzyła okno. Paląc, bacznie przyjrzała się opustoszałej ulicy. Tylko kot sąsiadów przemknął przez uchyloną furtkę do ogródka. Zasunęła roletę. Wróciła i wdmuchała resztkę dymu do słuchawki. Mężczyzna po drugiej stronie milczał, ale była pewna, że uśmiecha się z satysfakcją.

Dostaniesz opiekę. Nie tak jak ostatnio – zapewnił. Chyba szczerze.

Na dłuższą chwilę zapadło milczenie. Kiedy Sasza ponownie się odezwała, głos miała ostry, bez cienia wątpliwości.

Powiedz koledze, że dziękuję za wyróżnienie, ale nie jestem zainteresowana.

– Jesteś pewna? nie dowierzał. – Wiesz, co to znaczy?

Milczała dłuższą chwilę. Wreszcie odpowiedziała zdecydowanie:

– I nie dzwoń do mnie więcej.

Już miała odłożyć słuchawkę, kiedy mężczyzna odezwał się łagodnym tonem:

– Wiesz, że teraz jestem w kryminalnym? Tak się porobiło.

Sam się raczej nie zgłosiłeś. Zdegradowali cię? – Nie była w stanie ukryć satysfakcji. – Gdzie?

– Gdzieś tam odparł wymijająco. – Ale jeszcze dwa lata i wieszam mundur na haku.

– Już tak mówiłeś. Nie pamiętam kiedy. Kiedyś.

Masz, jak zwykle, rację, Milenko.

Nigdy nie było żadnej Mileny.

Calineczka już u kreta, ale i tak się cieszę, że wracasz. Niektórzy tęsknią. Sam łezkę uroniłem. I wygrałem zakład.

Na ile mnie wyceniłeś? Flaszka łyskacza czy coś więcej? – Przełknęła ślinę. Za chwilę powinna coś szybko zjeść. Głód, złość, przepracowanie. Tego musiała unikać.

– Postawiłem całą kratę. Czystej podkreślił.

Nigdy nie doceniałeś kobiet w firmie – stwierdziła, choć schlebił jej. – Idę spać. Ten telefon nie będzie już działał.

Ojczyzna żałuje, cesarzowo.

Tym gorzej dla ojczyzny, bo ja nie.

ZIMA 1993

Kiedy para zaczynała opadać, stopniowo wyłaniały się uda i pośladki akrobatek.

Czasem też udawało się dostrzec pączkujące piersi. Ale jeśli przyszło się za późno, zasłona skroplonej wody uniemożliwiała dokładny podgląd. Zresztą na gzymsie nie dało się stać zbyt długo. Nogi szybko drętwiały, a nie było się czego chwycić. Dlatego zawsze chodzili we dwóch.

Dziś, wyjątkowo, wzięli też trzeciego. Igła nie miał prawa patrzeć. Stał na czatach i cieszył się, że pozwolili mu za sobą łazić. Był od nich o ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin