00:00:20:Zamęcie!|To jest punkt włanie, o którym chcę mówić. 00:00:23:Powiedz mi, Julio, co mylisz i jakie|Sš chęci twoje we względzie małżeństwa? 00:00:27:- O tym zaszczycie jeszcze nie mylałam...|- O tym zaszczycie! 00:00:31:Gdybym nie ja była twš karmicielkš,|rzekłabym, że mšdroć wyssała z mlekiem. 00:00:35:Mylże o tym teraz. 00:00:37:Młodsze od ciebie dziewczęta z szlachetnych|domów w Weronie wczenie stan zmieniajš. 00:00:44:Film Alana Browna 00:00:47:- Krótko mówišc...|- Pani, 00:00:50:gocie już przybyli. Wieczerza zastawiona, 00:00:53:czekajš na panie, pytajš o pannę Julię, 00:00:55:przeklinajš w kuchni paniš Martę.|Słowem, niecierpliwoć powszechna. 00:01:01:Muszę więc czekać. 00:01:03:- Błagam, chodcie już.|- Prowad więc. 00:01:09:ROMEO 00:01:12:SZEREGOWIEC ROMEO 00:01:29:Pięć, szeć, siedem, osiem 00:01:32:dziewięć. Dziesięć,|jedenacie, dwanacie... 00:01:42:Dzień dobry, Romeo. 00:01:46:- Jeszczeż nie południe?|- Dziewišta biła dopiero. 00:01:51:Jak nudnie wlokš się chwile. 00:01:54:Lecz cóż tak chwile twoje dłuży? 00:01:59:Nieposiadanie tego, co je skraca. 00:02:03:Miłoć więc? 00:02:07:- Brak jej.|- Brak miłoci? 00:02:10:Brak jej tam, skšd bym pragnšł wzajemnoci. 00:02:13:Kogóż to kochasz? Mów! 00:02:18:Mamże wraz jęczyć i mówić? 00:02:20:Nie jęczyć,|Tylko mi klucz dać do tego problemu. 00:02:26:A więc, Benvolio, kocham 00:02:29:kobietę. 00:02:33:Celniem mierzył, gdym to pomylał,|nime mi powierzył. 00:02:35:Biegle celujesz. I ta, którš kocham,|jest piękna. 00:02:39:W piękny cel trafić najłatwiej. 00:02:42:A włanie chybił. 00:02:45:Niczym tu kołczany Kupida;|ona ma naturę Diany. 00:02:48:Pod twardš zbrojš wstydliwoci swojej|grotów miłoci wcale się nie boi. 00:02:52:Bšd zdrów, niewczesnš podajesz mi radę. 00:02:54:Najpraktyczniejszš życie w zastaw kładę. 00:03:03:W miejscu, marsz! 00:03:06:Lewa, prawa! Lewa, prawa! 00:03:09:Drużyna, 00:03:11:stój! 00:03:15:W szeregu, równaj do prawej! 00:03:23:Do przodu, 00:03:25:patrz! 00:03:30:Posłuchajcie! 00:03:32:Ci, którzy nie zakwalifikowali się|na ćwiczenia orientacji w terenie 00:03:36:i zostajš w szkole, 00:03:38:pozstanš pod dowództwem|kadeta Moreno i moim. 00:03:43:Przez cztery dni nie będzie oficerów|i kadry na terenie szkoły. 00:03:49:Plan zajęć nie ulega zmianom. 00:03:52:Zajęcia, praca własna, ćwiczenia. 00:03:57:Wszyscy jestemy kadetami|Akademii Wojskowej McKinley. 00:04:02:Znaczy to, że będziemy cile przestrzegać|reguł starannoci, punktualnoci, porzšdku, 00:04:06:i wojskowej postawy przez cały czas! 00:04:09:Żadnych wpadek!|Zrozumiano? 00:04:12:Tak jest! 00:04:15:Rozejć się! 00:04:18:Kadecie Neff! 00:04:21:Przyjmij tę uwagę, bo w niej pięć razy więce|jest logiki niż w naszych pięciu zmysłach. 00:04:26:Mówiłem, żeby przestać? 00:04:30:Uważamy za rzecz stosownš pójć tam na|ten festyn, chociaż logiki w tym nie ma. 00:04:35:Dlaczego? 00:04:37:Miałem tej nocy marzenie. 00:04:39:Ja także. 00:04:41:- Cóż ci się niło?|- To, że marzyciele najczęciej zwykli kłamać. 00:04:47:Prawda jest większa - zmylamy potem,|gdy wstaniemy z łóżek. 00:04:50:Pewnie widziałe Mab, królowš wróżek? 00:04:54:- Ona jest natchnieniem wieszcza.|- Rozejć się! 00:05:00:Co to za dama, co w tej chwili tańczy|z tym kawalerem? 00:05:04:Nie wiem, janie panie. 00:05:07:Ona zawstydza wiec jarzšcych blaski! 00:05:17:Czytaj! 00:05:19:Pięknoć jej wisi u nocnej opaski|jak drogi klejnot u uszu Etiopa. 00:05:23:Nie tknęła ziemi wytworniejsza stopa. 00:05:25:Jak nieżny gołšb wród kawek tak ona 00:05:28:wieci wród swoich towarzyszek grona. 00:05:32:Josh! 00:05:34:Kadeci! Nie biegamy w korytarzu! 00:05:36:Tak jest! 00:06:17:- Czeć.|- Czeć. 00:06:30:Dokšd idziesz? 00:06:32:Glenn! 00:07:59:Gus! 00:08:13:Gus! 00:08:30:Mylisz, że dostanę się do West Point? 00:08:42:Naprawdę tak mylisz? 00:08:47:Codziennie pytasz. 00:08:54:Dotknij. 00:09:01:Pakuję 130. 00:09:07:Mogę już spać? 00:09:49:- Kadecie Singleton!|- Tak jest! 00:09:52:- Marsz pod prysznic, bo spónicie się na inspekcję.|- Tak jest! 00:09:56:Rozejć się! 00:10:35:W prawo, zwrot! 00:10:39:W lewo, zwrot! 00:10:44:W tył zwrot! 00:10:51:- Omar.|- Cholera! 00:10:54:- Kadecie Madsen.|- Ta! 00:11:02:Na mojš cnotę do dwunastu wiosen,|już jš wołam.. 00:11:07:Pieszczotko, biedronko! 00:11:09:Julciu! pieszczotko moja! moje złotko! 00:11:12:Pieszczotko, biedronko!|Gdzież ona jest? Julciu! 00:11:15:Julciu! 00:11:20:Czy mnie kto wołał? 00:11:38:Pieszczotko! 00:11:40:Biedronko! 00:11:48:Hej, Julia! 00:12:51:Uważamy za rzecz stosownš pójć tam|na ten festyn, chociaż logiki w tym nie ma. 00:12:57:Dlaczego? 00:13:03:Miałem...|Miałem tej nocy marzenie. 00:13:06:Ja także. 00:13:08:Cóż ci się niło? 00:13:12:Że marzyciele najczęciej zwykli kłamać. 00:13:16:Prawda jest większa - zmylamy potem,|gdy wstaniemy z łóżek. 00:13:25:Pewnie widziałe Mab, królowš wróżek? 00:13:30:Ona jest natchnieniem wieszcza. 00:13:32:Wiesz, tę nie większš niż rzebiony agat 00:13:35:na wskazujšcym paluchu burmistrza, 00:13:42:tę, co to w nocy ujeżdża|po nosach pišcych, 00:13:47:cišgniona w maleńkiej karecie, 00:13:50:która ma szprychy z długich nóg pajęczych, 00:13:55:dach - ze skrzydełek konika polnego, 00:13:58:uprzšż - z wilgotnych promieni księżyca, 00:14:03:biczyk - z włókienka lnu|i kostki wierszcza. 00:14:10:A jej forszpanem mała, szara muszka 00:14:17:Przez pół tak wielka, jak ów kršgły owad,|Co siedzi w palcu leniwej dziewczyny. 00:14:51:W takim powozie królowa co noc 00:14:54:zwiedza galopem mózgi zakochanych,|którym się wtedy ni miłosna rozkosz. 00:14:56:Munie też usta damy,|która natychmiast ni o pocałunkach 00:14:58:chociaż królowa może jš pokarać|febrš na wardze, 00:15:02:jeli woń oddechu zdradza,|że pišca zbyt lubi słodycze. 00:15:08:Czasami znowu przemyka po karku żołnierza.|Ten wtedy marzy o cięciach i pchnięciach, 00:15:14:o szturmach, breszach, o hiszpańskich klingach,|O czynach wielkich na paręset sšżni. 00:15:18:Wtedy królowa zatršbi mu w ucho 00:15:23:- bohater zrywa się i, przerażony, 00:15:26:klnie, zmawia pacierz 00:15:31:i znowu zasypia. 00:15:33:Dosyć już, dosyć.|Gadasz o niczym. 00:15:35:Gadam o snach. 00:15:38:A sny sš dziećmi bezwolnego mózgu...|płodem niczego, czystej wyobrani, 00:15:43:substancji zwiewnej, jak samo powietrze|i bardziej zmiennej niż kapryny wiatr, 00:15:46:Ten wiatr nas zwiewa z wytyczonej drogi. 00:15:50:Chodmy już panowie. 00:15:52:Wieczerza czeka; spónimy się na niš. 00:16:36:Witam, panowie! 00:16:40:Wolne od nagniotków|damy rachujš na waszš ruchawoć. 00:16:46:Miejsca! rozstšpmy się! dalej, dziewczęta! 00:16:51:O, takiej wręcz powiem|że ma nagniotki. 00:16:56:Kochany Romeo, musisz potańczyć także. 00:16:59:Nie, doprawdy. Macie lekkie trzewiki, to tańczcie.|Mnie ołów serce tłoczy 00:17:05:ledwie mogę ruszyć się z miejsca. 00:17:08:Zakochany jeste; 00:17:10:Pożycz strzelistych od Kupida skrzydeł,|i wznie się nimi nad poziomš sferę. 00:17:15:Nie mnie, tkniętemu srodze jego strzałš|wzbijać się... 00:17:20:noszšc brzemnie miloci, na poziom upadam. 00:17:23:A gdyby upadł z niš, jš-by obrzemił; 00:17:25:Tak delikatnš rzecz przygniótłby srodze. 00:17:29:Nazywasz miłoć rzeczš delikatnš? 00:17:32:Zbyt owszem twarda, szorstka i kolšca. 00:17:37:Twarda dla cię, bšd i dla niej twardy; 00:17:41:Kol jš, gdy kole, 00:17:45:a pokonasz jš łatwo. 00:17:59:Co to za dama, 00:18:01:co w tej chwili tańczy|Z tym kawalerem? 00:18:04:Nie wiem. 00:18:07:Zawstydza wiec jarzšcych blaski! 00:18:12:Lni na skroni mroku, jak brylant|w uchu etiopskiej królowej; 00:18:17:skarb zbyt bogaty na ten wiat jałowy! 00:18:23:Jak nieżny gołšb wród kawek,|tak ona odbija blaskiem od rówienic grona. 00:18:32:Zaraz po tańcu przybliżę się do niej, 00:18:36:I dłoń mš uczczę dotknięciem jej dłoni. 00:18:55:Kochałem dotšd? 00:18:58:Nie, serce się myli!|Miłoć poznałem dopiero w tej chwili. 00:19:11:Co? 00:19:13:Jak ten cham mie się tu wdzierać|i grymasem maski 00:19:16:przedrzeniać pełnš godnoci zabawę? 00:19:18:Co ci to? Czego się zżymasz? 00:19:24:Jeden z twych wrogów, 00:19:27:ten nikczemny Romeo. 00:19:30:Nie zważaj na niego. 00:19:33:Okaż uprzejmoć i spęd precz z oblicza 00:19:35:ten grymas niezgodny z weselem tej doby. 00:19:44:- Nie cierpię go tu!|- Sied cicho! 00:19:47:Kto tutaj rzšdzi? 00:19:53:Uspokój się zaraz!|Cóż to? 00:20:04:Stryju, 00:20:07:wstyd on przynosi. 00:20:11:Zamilcz, albo... 00:20:15:Ma tu być spokój! 00:20:20:Jasne. 00:20:22:A do tego masz super buty, fajne. 00:20:24:- Dzięki.|- Czy to... 00:20:27:- A tu luna opaska.|- Fajna. 00:20:30:Podoba mi się.|A co jest... o! 00:20:36:Jeżeli profanuję nazbyt szorstkš dłoniš wištynię|twojej dłoni, grzech to jest olbrzymi. 00:20:44:Zgładzi go czule para|warg, które się płoniš 00:20:48:z poczucia winy, jak dwaj|niemiali pielgrzymi. 00:21:04:Dobry pielgrzymie, nie ma|w tym grzechu, gdy dłoni 00:21:08:inna dłoń ze czciš dotknie lub...|nawet jš trzyma. 00:21:12:Sš więci, przed którymi|tłum wiernych się kłoni, 00:21:16:i nie szkodzi, gdy ršk ich|dotknie dłoń pielgrzyma. 00:21:24:Czyż więci ust nie majš,|tak jak i pielgrzymi? 00:21:27:Usta sš im potrzebne, aby wznosić modły. 00:21:32:więtoci moja - pozwól więc... 00:21:39:ustom w lady ić rękš wskazane.|I nie daj, by w modlitwie 00:21:46:z wiary przeszły do zwštpienia. Pierwszy krok musi...|zrobić grzesznik, a nie więty. 00:21:51:Nie ruszaj się więc, zanim|kroku nie postšpię. 00:22:07:Muszę ustšpić. 00:22:11:Wkrótce się atoli w gorzkš żółć zmieni|ta słodycz wbrew woli. 00:22:28:Niech ust twoich dotknięcie|z moich ust grzech zdejmie. 00:22:30:Moje więc teraz obcišża grzech zdjęty. 00:22:34:Z mych ust? 00:22:36:O, grzechu zbyt pełen ponęty! ...
gregm1982