Ideologja polityczna i społeczna Braci Polskich - S.Kot.doc

(860 KB) Pobierz

 

IDEOLOGJA

POLITYCZNA I SPOŁECZNA BRACI POLSKICH

ZWANYCH ARJANAMI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

WYDAWNICTWO KASY IM. MIANOWSKIEGO,

INSTYTUTU POPIERANIA NAUKI WARSZAWA, PAŁAC STASZICA

1932

 

 

 

KRAKÓW — DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI

I

 

Ideologja społeczno-polityczna anabaptystów. — «Kosturowcy» i «mieczowcy». — Organizacja komunistów morawskich. — Negatywny stosunek do państwa.

 

Wiek XVI rozpoczął się pod znakiem wielkiego wzrostu autorytetu państwa. Rozluźnienie średniowiecznej organizacji stanowej, osłabienie powagi papiestwa i Kościoła, budzenie się idei państwa narodowego i patrjotyzmu, wpływ antycznych poglądów na wszechmoc państwa, wszystkie czynniki polityczne i ideologiczne składały się na to, że z jednej strony państwa ówczesne zdobywały faktycznie wielką potęgę, a z drugiej tak teorja, reprezentowana przez prawników i pisarzów politycznych, jak szeroka opinja publiczna upatrywały w państwie najdoskonalszą, organizację sił ludzkich, powołaną do realizacji najwyższych celów, sprawiedliwości i moralności. Postępy reformacji przyczyniały się początkowo do zwiększania władzy i powagi państwa: luteranizm oddawał w jego ręce opiekę nad życiem religijnem bez ograniczeń, kalwinizm domagał się wprawdzie wpływu «eforów» to jest przedstawicieli ludu na władzę państwową, ale tern silniej, argumentami z biblji, podnosił autorytet państwa i zobowiązywał poddanych do religijnego dlań posłuszeństwa.

Jedynym czynnikiem, który ośmielał się na krytyczną ocenę nie tylko wszechwładzy państwa, ale nawet jego istotnych, powszechnie uznanych zadań, był radykalizm religijny skrajnych sekt różnowierczych. Wprawdzie przygasła już tradycja średniowiecznych antypaństwowych ruchów kacerskich, nawet najmłodsza z ich rodziny grupa Braci Czeskich odsunęła się od ideologji Piotra Chelćickiego i w końcu XV wieku uznała rację bytu państwa i konieczność lojalnego ku niemu stosunku, ale wrzenie wywołane przez wystąpienia Lutra i Zwinglego przyczyniło się do obudzenia zapomnianych haseł, tym razem w społeczeństwie germańskiem, i to na jego peryferjach, i na południu w Szwajcarji, skąd szerzyły się po Szwabji, Bawarji i Tyrolu, podsycając zrewoltowane chłopstwo i ubogą ludność miast, i na północy w Niderlandach, we Fryzji (menonici) i Westfalji.

Żywioły skrajne, rozbudzone przez reformację, nadawały ruchowi społecznemu znamiona religijne. Uzasadniano go nauką Chrystusową, zasadami ewangelji i wzorami pierwotnego Kościoła. Jako ideał wyznawano gminę chrześcijańską, złożoną z braci, wolnych i równych, niezależnych od jakichkolwiek władz kościelnych prócz przewodnictwa wyznaczonego z własnego łona. Oznaką zewnętrzną przynależności do obozu było poddanie się obrzędowi chrztu w wieku dojrzałym, skąd nazwa anabaptystów, czyli nowochrzczeńców. Przez nieuznawanie chrztu niemowląt podkreślali dysydenci, że człowiek dopiero dojrzawszy staje się wiernym chrześcijaninem i wybiera sobie organizację kościelną, że żaden kościół nie ma prawa wcielania do siebie nieświadomego dziecka. Taka zasada podważała kościoły i torowała drogę indywidualizmowi religijnemu, wnosiła więc rozstrój w ówczesną budowę społeczną. Toteż anabaptyzm stał się symbolem rewolucyjności i anarchji, chociaż jego wyznawcy wysuwali najbardziej pokojowe i ewangeliczne hasła.

W przeciągu kilku lat po uśmierzeniu ruchu chłopskiego zdołano w Niemczech południowych krwawo wytępić szeregi anabaptystyczne. Najsroższe kary spadały na przywódców, którzy wyszli z grona uczonego kleru, jakkolwiek oni właśnie stanowili w sekcie czynnik umiarkowany. Pozbawione przywódców luźne grupy, które zdołały się ukryć w ustroniach górskich, zwłaszcza w Tyrolu, znalazły jednak krainę, gdzie im pozwolono istnieć bezkarnie: południowo-wschodni zakątek Moraw. Tam w okolicy Nikolsburga przyjęli ich możni Lichtensteinowie, nie bacząc na mandaty cesarskie. Gromady tułaczy, złożone prawie wyłącznie z rzemieślników, przystąpiły odrazu do realizacji swych ideałów: stwarzania wspólnoty braterskiej, w której obowiązywała najsurowsza dyscyplina, praca ręczna, wspólna kasa i wspólna kuchnia. Niekrępowane niczem roztrząsania, zagłębianie się w biblji, swoboda interpretacji posunięta do najdalszych granic, bo do prorokowania według natchnienia Ducha Św., pociągnęły za sobą kłótnie wewnętrzne i rozłamy. Górę wziął skrajny kierunek: nienawiść do państwa, książąt i urzędów, od których się doznało tyle prześladowań, krzepiła się nadzieją, że nadciągną Turcy i rozbiją społeczno-państwową organizację Rzeszy. W Nowym Testamencie szukano argumentów nietylko przeciw bogaczom i wyzyskowi społecznemu, ale także przeciw władzy państwowej, sądom i prawu karnemu, pobieraniu podatków i zmuszaniu do udziału w wojnach. Usuwając się od obcowania z resztą społeczeństwa, ignorowano zarazem państwo, w którem, słusznie, widziano naczelną organizację wrogiego i potępionego porządku społecznego. Na znak protestu, zamiast oręża przypasywano do boku miecz drewniany lub kostur, skąd poszła nazwa «kosturowców» (Stabler).

Te skrajności wywołały w samej sekcie sprzeciw w imię pewnej solidarności ze społeczeństwem. Wyrażał go jeden z nielicznych wśród tułaczy uczonych, Baltazar Hubmaier, ongiś doktor teologji i kanonik ingolsztadzki. Jego książeczka 0 mieczu[1]  rozpatrywała krytycznie przytaczane przez «kosturowców» ustępy z ewangelji i św. Pawła przeciwko uznawaniu państwa i władzy świeckiej oraz przeciwstawiała im ustępy inne, które wyraźnie zobowiązują wiernych do posłuszeństwa państwu. «A choćby Pismo nic nie mówiło — orzeka Hubmaier, — to przecież nasze własne sumienie powiada nam, że powinniśmy zwierzchności pomagać, pilnować, ochraniać, wymierzać kary, spełniać robocizny, odbywać straże, płacić daniny i podatki, aby można wzajem żyć w doczesnym pokoju. Widzisz, drogi bracie, że jest rzeczą rozsądną złych karać a dobrych ochraniać››.

To państwowe stanowisko grupy Hubamaiera, nazwanej «mieczowcami» (Schwertler), nie ochroniło ani jego od śmierci na stosie (w Wiedniu 1528), ani anabaptystów, bez względu na kierunek, od srogich prześladowań i wydalenia z Moraw wobec niebezpieczeństwa tureckiego. Wkrótce jednak wrócili i nawet rozszerzyli swe osiedla dzięki protekcji rodzin magnackich, ceniących ich siłę roboczą i biegłość w rzemiosłach. Teraz głównym ich ośrodkiem staje się Sławków (Austerlitz) Kaunitzów, gdzie energiczny działacz Jakób, kapelusznik z Tyrolu, stąd nazwany Huter, stwarza z rozbieżnych elementów jednolitą organizację na podstawie surowej dyscypliny, odcięcia się od świata jako od niewiernych, wspólności mienia i absolutnego kierownictwa zgóry przez naczelnika-biskupa i «sługi słowa» to jest kaznodziejów. Od tego czasu ustalają się zasady religijno-społeczne anabaptystów morawskich, nazywanych i później od swego organizatora Hutterowcami.

Rozruchy westfalskie w Monasterze (Münster) 1534 r., w których przywodziły żywioły anabaptystyczne, spowodowały znowu prześladowania na Morawach, mimo że Hutterowcy odżegnywali się od wszelkiej łączności z rewolucjonistami westfalskimi, podkreślając swoją pokojowość. Nacisk Ferdynanda I zmusił stany morawskie do ich wygnania. Jedni zatem pochowali się w górach słowackich, inni grupami szukali schronienia w różnych stronach. Po roku tułaczki wrócili na Morawy. Tu jeszcze czekały ich lata ciężkich prześladowań, ale znosili je wytrwale, znajdując z jednej strony oparcie w życzliwości niektórych magnatów, z drugiej w postępującej konsolidacji własnych szeregów. Ustały w nich rozterki dogmatyczne i różnice w poglądach społecznych; napływ «apostołów», którzy narażając się na śmierć, pielgrzymowali po odległych krainach dla krzepienia ukrytych współbraci, podnosił ducha ofiarności; nadsyłane przez nich z więzień wzruszające «posłania» i «zachęty» oraz pieśni religijne utrzymywały szlachetną atmosferę zgodnej pracy dla ideału. Cisi, potulni, pracowici, wytrwali, zdobyli sobie wreszcie pokój i tolerancję; gdy ucichły ostatnie prześladowania 1548 r., zaczął się dla nich złoty okres bytu, od r. 1552.

Rozrośli się i rozszerzyli, tworząc kilkanaście tłumnych skupień na południu Moraw oraz na pograniczu węgierskiem, na Słowaczyźnie. Liczba ich przenosiła 20 tysięcy. Poszczególne domostwa, obejmujące 300 do 400 osób, rządziły się ściśle komunistycznie; nie uznawano ani domków dla rodzin, ani osobnej kuchni, ani odrębnego ubioru; niedopuszczalne było posiadanie prywatne żadnego sprzętu ani nawet drobiazgu. Wszyscy bracia obowiązani byli do pracy ręcznej; ktoby przyszedł z innego zawodu, musiał się wyuczyć rzemiosła. Pracę rozdawali i kontrolowali starsi, każdy z niej dochód, nawet napiwek, wpływał do wspólnej kasy. Zasłynęli z pośród nich sukiennicy, nożownicy, młynarze, cieśle, łaziebnicy i in., jako uczciwi i biegli robotnicy byli wszędzie przyjmowani i dobrze opłacani. Uczonych w ich gromadach nie było, do nauk wogóle odnosili się z niechęcią i lekceważeniem, starannie tylko prowadząc elementarne kształcenie swoich dzieci. Poziom moralny wspólnoty był u nich niezwykle wysoki; mimo wspólnego mieszkania gromady kobiet i mężczyzn nie słyszano o rozwiązłości; małżeństwo było sakramentem, rozwód dopuszczano jedynie z powodu cudzołóstwa. Jednostki grzeszne, nieposłuszne, okładano klątwą i wyrzucano z gminy.

Na czele gminy stali «słudzy słowa», dożywotni kaznodzieje, wyszli z prostej braci, darzeni zaufaniem i władzą despotyczno-teokratyczną. Trzymali się oni tradycji, wspierając się na nauce męczenników-założycieli gminy; ujął ją Piotr Riedemann około r. 1540 w obszerny wykład, który ogłoszono drukiem p. t. Rechenschafft unserer Religion, Leer und Glaubens; była to święta księga anabaptystów, do której się w każdej wątpliwości odwoływali, oparta na biblji, ale swoiście interpretująca jej nauki. Dogmatyka gmin morawskich była prosta i ogólnikowa, zbliżona do protestanckiej, ale nie grała ona u nich większej roli, istotę dla nich stanowiło zagadnienie moralne: realizacja nauki Chrystusowej, wypełnianie w życiu zasad ewangelji po swojemu tłumaczonych. Wszystkim kościołom zarzucali obłudę, że ich wierni głosząc się chrześcijanami, nie stosują się ściśle w życiu do przepisów chrześcijaństwa, zwłaszcza na punkcie miłości bliźniego i braterstwa. Sami coprawda tę miłość bliźniego uprawiali w sposób jednostronny, widząc bliźniego tylko w członku sekty, wobec innych obojętni a nawet wrodzy, bezwzględni także wobec braci usuniętych. Stanowisko takie tłumaczy się częściowo faktem, że anabaptyści morawscy traktowani byli przez wszystkie kościoły, państwa i społeczeństwa, jako element wzgardzony, z którym należy unikać wszelkich stosunków, jeżeli się go już nie udaje wytrzebić. Na zamknięcie się ich w swojem gronie i odosobnienie wpływała i ta okoliczność, że osiedlili się w środowisku obcem pod względem narodowym, językowym i tradycyjnym, Niemcy południowo-zachodni wśród Czechów, patrzących do tego na nich zazdrośnie jako konkurentów w zarobkach. W tych warunkach historycznych i geograficznych mogła się u anabaptystów morawskich utrwalić ich ideologja polityczna, oparta w granicach ówczesnych możliwości na ignorowaniu państwa. Oto jak w r. 1545 sformułowali[2] swe stanowisko:

«O zwierzchności sądzimy wraz z Pawłem, że jest służebniczką Boga dla pomsty, dlatego też dajemy jej czynsz, podatek, robociznę i wszystko, co nie jest przeciwne naszemu sumieniu. Jeśli jednak podejmuje coś sprzecznego z pokojem, jak podatek krwi, opłaty na kata i wszystko, co służy do rozlewu krwi, tego nie dajemy i do tego ani słowem ani czynem nie pomagamy, wierząc, że pomsta należy do Pana, a my mamy nie sprzeciwiać się złemu, lecz kochać naszych nieprzyjaciół. Nie dajemy też żadnego wsparcia ani dodatkowych czynszów, aby się uwolnić na wypadek podatków wojennych, nie oddajemy też pracy ani niczego, aby zastąpić podatek krwi jakimś pozorem, lecz spoglądamy ku Panu, który ma w ręku serce zwierzchników, by on tern według swej woli pokierował. Nie oddajemy też zwierzchności tej czci, jaka Bogu tylko przysługuje, a więc nie tytułujemy ich: łaskawi, oświeceni, mądrzy lub opatrzni panowie, nigdy też przed nimi się nie kłaniamy ani kolan nie zginamy, wiedząc, że Bóg to pan zazdrosny, który swej czci nikomu nie ustępuje. U niego tylko jest łaska, gdy w niełasce bożej zostają wszelkie władze z całą swą wspaniałością. On też jeden jest oświecony, mądry i opatrzny, a wszyscy ludzie nieznający jego prawdy żyją w zaciemnieniu i nieopatrznie. Dlatego też nie można im okazywać czci boskiej przez ukłony i klękanie, lecz tylko w imię Jezusa Chrystusa wolno zginać kolano››.

Ten zwięzły zarys poglądów anabaptystów morawskich wystarczy dla scharakteryzowania ideologji jedynego w pierwszej połowie XVI w. w Europie obozu, który wysnuł z ewangelji wszystkie konsekwencje społeczno-polityczne, nie cofając się w swym radykalizmie przed zerwaniem z całym ówczesnym światem chrześcijańskim[3].

II

 

Odgłosy anabaptyzmu w Polsce. — Biernat z Lublina. — Edykt przeciw anabaptystom. — Uchodźcy morawscy w Kraśniku. — Niechęć protestantów ku anabaptyzmowi.

 

Anabaptyzm nie był w Polsce w dobie wzbierającego ruchu reformacyjnego zjawiskiem nieznanem. Do dzielnic zachodnich, Wielkopolski i Prus, starały się dotrzeć grupy prześladowanych sekciarzy. Żywsze echa musiały dochodzić ze Śląska, gdzie anabaptyści zyskiwali zwolenników w miastach; tam działał kuśnierz Gabrjel, jeden z przywódców ruchu. Czytane były pisma zwalczające anabaptystów, np. Lutra, z którego później przytoczy Orzechowski pogardliwe określenie ich jako Schwärmer «to jest kotki we łbie»[4]. Frycz Modrzewski donosić będzie z Niemiec o krokach przeciwko nim[5]. Polemista katolicki Cochlaeus z Drezna poświęci Dantyszkowi swoją rozprawę XXI articuli Anabaptistarum Monasteriensium confutati (1534).

Że już wcześnie niektóre idee społeczne anabaptystów miały zwolenników, dowodzi niezachowane pismo Biernata z Lublina, o którego treści wiemy tylko z polemiki jego przeciwnika Jana z Pilzna[6]. Biernat odmawiał urzędowi prawa karania śmiercią. «Sędzia — wywodził według streszczenia Jana z Pilzna — nie może nikogo na śmierć skazać, bo nikt mu tej władzy nie dał. Bóg kazał żyć człowiekowi, człowiek nie może wyrzec się życia, a tak ani Stwórca nie dał mocy niszczyć swoje dzieło, a człowiek może człowiekowi przeszkodzić źle czynić, ale nie może mu odebrać życia, które jest pod opieką, ale nie jest własnością rządu. Nie chce ten pisarz — przekazał Jan z Pilzna — innych kar jak wstydu dla poprawy, a więzień dla przeszkodzenia dalszym zbrodniom. Na koniec żądał, aby więzień dłużej nad lat 15 nie miał wolności odjętej ». Przeciw temu humanitaryzmowi oraz odmawianiu państwu prawa zabijania przestępców występuje Jan z Pilzna w sposób energiczny, argumentem ad hominem przypierając Biernata:

«Czegóż szukasz, miły Bernardzie, kto pozwolił ścinać? Spytaj się siebie, czegóż pod Żywcem opryszków, którzy ciebie zabić chcieli, zabiłeś. Co tobie wolno, lepak nie ma być urzędowi wolno? Nie godzi się królowi zabijać, ale ma powinność dla miłej ojczyzny, gdzie on dla nas czuwa, złego kazać sądzić i, złemu biorąc życie, obronić od niego nas wszystkich. Nie znasz, miły Bernardzie, naszego kraju. Chcesz, abyśmy byli wszyscy w niebezpieczeństwie od hultajów. Zrób dalibóg pierwej, aby góral czuł więcej bólu duszy w sromocie jak w męce. Znieś te dwie rzeczywistości, aby pod jednym panem i prawem, innym obyczajem szlachcic, innym kmiotek był karany, a nie odbieraj miecza panu, któremu Bóg kazał karać z powinności, ale nie z łaski tę wolność nadał.››[7]

Obawiała się zatem Polska wtargnięcia anabaptystów. W sierpniu 1535 podczas wesela Jadwigi Jagiellonki z elektorem brandenburskim w Krakowie nadeszła wieść o przejściu grupy z 200 osób, przeważnie Ślązaków, przez Toruń i Grudziądz aż do Kwidzynia; dużo wysiłków kosztowało usunięcie ich z Prus[8].

Zygmunt I wydał 27 września 1535 edykt do wszystkich urzędów, zakazujący wpuszczania anabaptystów do kraju[9]. «Powstała przed kilku laty bezbożna i zbrodnicza sekta anabaptystów, tak powszechnie znienawidzona, że żaden z chrześcijańskich władców nie dopuszcza jej w swojem państwie i posiadłościach, i to słusznie, bo niema groźniejszej zarazy nad tę, którą owe, nie ludzie, ale potwory usiłują zarazić rodzaj ludzki. Ponieważ więc z powodu wściekłego szału nikt ich nie chce znosić w swym kraju, szukają w różnych stronach okolic, gdzieby mogli z żonami i dziećmi życie swoje utrzymać. Zatem polecamy wam wszystkim, zwłaszcza starostom grodów, miast i miasteczek naszych, które leżą na pograniczu królestwa albo w ziemiach pruskich, abyście w razie nadejścia przypadkowo do tych miast kogoś z tego bezbożnego rodzaju, zakazali im wody i ognia i żadną miarą nie pozwolili na zawiązanie stosunków z naszymi poddanymi... itd». Powyższe uzasadnienie edyktu świadczy o tem, jak niebezpiecznym żywiołem wydawali się anabaptyści.

Pomimo jednak owego edyktu gromada anabaptystów ze Sławkowa poprzez Słowaczyznę przedostała się do Polski i zawędrowała daleko na wschód[10]. Jedna grupa zatrzymała się w Kraśniku, druga we Włodzimierzu. Wodzami ich byli «słudzy słowa» Ulryk Stadler, były urzędnik górniczy w Tyrolu i Leonard Lochmair, przedtem ksiądz we Freisingen. Stadler, wybitny przywódca kierunku kosturowców, osiadł we Włodzimierzu i stamtąd przesyłał braciom w Kraśniku w roku 1535—36 listy i pouczenia[11]. Ciężką zimę spędzili tułacze w Kraśniku Tęczyńskich, wyzyskiwani, gnębieni i więzieni przez starostów z powołaniem się na edykt królewski. Objaśnia nas o tern śmiały list Stadlera[12] do owych prześladowców, z którego przytaczamy najważniejsze ustępy:

« Kościół Pana Jezusa Chrystusa, w Jego imieniu zgromadzony, oświadcza wam, obu starostom, co następuje: Bóg Wszechmocny zna wasze gwałty i zbrodnie, któreście przez całą zimę wyrządzali a sprawiali jego biednym, cierpiącym nędzę, wypędzanym dziatkom. Zatrzymaliście nas też używszy gwałtu, chociaż nigdy nie mieliśmy zamysłu ani ochoty do pozostania; gwałtem także oderwaliście od nas naszych pobożnych starszych bez żadnej rzetelnej przyczyny i do tej chwili nie wiemy czy żyją, czy pomarli. Tak więc oderwaliście od nas siłą naszych braci, niesłusznie i niesprawiedliwie. Teraz jednak zatrzymuje się nas i zagroziliście nam, że chcecie nas wszystkich spalić, chociaż nikogo z was nie obraziliśmy. Bowiem jedyną przyczyną jest to, że nie chcemy kłaniać się i oddawać czci waszym bałwanom, które wy czcicie, bo wy korzycie się przed dziełem rąk waszych. Także, że nie chcemy być posłuszni waszemu rzymskiemu kościołowi, ale tylko Chrystusowi Panu w życiu i śmierci. Pozatem nie macie żadnej przyczyny do nas, bo przebywaliśmy w zupełnej bojaźni bożej wśród was i wiernieśmy dla was pracowali i straciliśmy mienie nasze, któreśmy zebrali w ojczyźnie, na Morawach ciężką pracą. Ponadto, uwięziliście nas, a wszystko to dlatego, jakobyśmy mieli wzgardzić rozkazem królewskim (jak to usłyszeliśmy z ust pana wojewody), aby z jego posiadłości czy kraju wyjść, któremu rozkazowi chcemy być posłuszni, a nie, jak nas fałszywie obmawiają, że nie chcemy słuchać władzy i urzędów››.

Grozicie nam dalszemi represjami — wywodzi Stadler, — pamiętajcie na sąd boży. Żyliśmy u was w pokoju i nie zrobiliśmy nikomu nic złego, a jeśli idzie o różne wiary, to tylko Chrystus osądzić może, kto należy do kozłów, a kto do owiec. Prześladujecie nas i chcecie nas siłą zatrzymać, rozdzielić i rozprószyć, wiedzcież, że nie jesteśmy niewolnikami, ani zdobytymi, ani kupionymi, i zatrzymać się nie damy. Jeśli zaś — w co nie wierzymy — macie rozkaz od króla, aby nas zatrzymać, wyznaczcie nam miejsce, gdziebyśmy mogli jak inni wolni ludzie utrzymać się; — chcemy tylko spokojnie pracować. Jeśli nas siłą zatrzymacie i dalej będziecie krzywdzić, my będziemy cierpieć w nadziei zmiłowania bożego, ale wam nic z tego dobrego nie przyjdzie, sumienie was będzie gryźć i ludzie was potępią.

Dlatego postanowiliśmy wysłać do was list z napomnieniem i prośbą, abyście nam nie robili krzywdy, bo czeka was surowa kara boża. Wzywacie nas do pokuty, powinniście ją czynić sami, czy sądzicie, że chrześcijaństwo polega tylko na poszczeniu w piątki i świętowaniu w niedziele? Napisaliśmy to wszystko w imieniu całej gminy, prosząc Boga, aby się nad wami zmiłował. Jeśli wam nasz list jest niemiły, pamiętajcie, że prawda kąsa tego, kto tkwi w kłamstwie. «Napisaliśmy wam po łacinie, jak najprościej albo i najgorzej, bo nie umieliśmy lepiej się wysłowić, ale po niemiecku chcieliśmy wam jaśniej powiedzieć i gruntowniej przedstawić czy opisać››.

Po tym liście wypuszczeni z Kraśnika[13] tułacze w r. 1536 cofnęli się znów na Słowaczyznę, ale nękani przez rozbójników wrócili na Morawy. W Wielkopolsce jednak znaleźli schronienie u szlachty uchodźcy anabaptystyczni[14], do Wschowy też uciekł i tam umarł kuśnierz Gabrjel, głowa jednej z grup morawskich[15]. I podczas prześladowań 1548 r. wyślą komuniści czterech braci do Polski, aby szukać spokojnych siedzib, ci jednak dotrą aż do Wołoszy bezskutecznie.

Poza niezwykłym głosem Biernata, nie prędko znajdziemy inny objaw zsolidaryzowania się w Polsce z hasłami anabaptystów. W późniejszych latach żywego postępu reformacji, pisarze katoliccy jak Hozjusz lub Kromer w swych Rozmowach dworzanina, szermowali ekscesami monasterskiemi, rewolucyjnością, niemoralnością, aby odstraszyć szlachtę od protestantyzmu skrajnościami, do których może doprowadzić. Różnowiercy znali poglądy społeczno-polityczne anabaptystów źródłowo, ale nie sympatyzowali z ich radykalizmem. Tak np. Jakób Przyłuski w swym Statucie powiada: «słusznie powinno się skończyć z obłędem fanatyków, którzy w wątpliwość podają, czy wolno chrześcijanom sprawować urzędy albo posiadać cokolwiek na własność, gdy Pismo pobożnych urzędników nazywa Bogami, a majętność dobrze nabyta i dobrze użytkowana niemało dobrych skutków przynosi››[16]. Że prowadzenie wojny obronnej jest koniecznością, było to jasne dla pacyfistycznego Frycza Modrzewskiego: «Bo któryby król taką wojnę opuszczał..., tenby drogę nieprzyjacielowi pokazał, aby i potem takie rzeczy czynił; urząd miecza, który mu w ręce jest dam na karanie złych, na stronę zarzuca a nie ma być rozumian za pana, ale za wydawcę (zdrajcę) rzeczypospolitej».[17]

Synod kalwiński we Włodzisławiu w r. 1558 zastanawiał się nad zasadniczą kwestją, czy wolno siłą bronić się przed gwałtem; uchwalono, że obrona przed gwałtem w stosunku do majętności należy do urzędu, gwałt zadany osobie może być przez nią samą odparty. «Chronić się winniśmy — dodano — od zabobonu anabaptystów, którzy psa kąsającego nie odpędzają››.[18] Zobowiązywanie pastorów i kaznodziei do pracy ręcznej wydawało się kalwinom polskim do tego stopnia niewłaściwem, że z tego powodu nawet Bracia czescy musieli wysłuchać wiele krytyki, np. na zjeździe w Chrzczęcicach 1556 r.: «kto chce z prace ręku swych żyw być a z tego siebie samego i czeladkę żywić, nie może dosyć czynić urzędowi swemu, który potrzebuje pilnego czytania, pisania, innych nauczania i częstego myślenia; przeto tak rozumiemy, iż choć my takowej pracy i roboty konać nie będziemy rękoma swemi jako inni, ale ten czas obrócimy na naukę, pisanie, innym radzenie, nauczanie, w tern nie grzeszymy, a choćbyśmy też bez roboty naszej od innych opatrzeni byli, nie jest to przeciw Bogu, bo każdy robotnik godzien jest zapłaty za prace swoje».[19]

III

 

Wystąpienie Piotra z Goniądza. — Opór Budnego. — Pierwsze objawy radykalizmu. — Sejm lubelski 1566 r. — Synod w Iwiu. — Zwycięstwo radykalizmu w 1569 r. — Założenie Rakowa.

 

Ale ewolucja religijna w kierunku radykalnym poczęła i w Polsce zjednywać sympatyków anabaptyzmowi. Pierwszym jego głosicielem stał się Piotr Giezek z Goniądza, który już około 1555 r. odwiedził anabaptystów morawskich i niejako dla demonstracji za wzorem «kosturowców» przypasał do boku miecz drewniany[20]. Nie znajdując na razie zwolenników w Małopolsce, począł rozwijać propagandę na Litwie zarówno przeciwko chrztowi dzieci jak ustrojowi społeczno-politycznemu. Musiała ona znajdować zwolenników, jeśli już w wydanym w r. 1562 rusko-słowiańskim Katechizmie nieświeskim Szymon Budny, naówczas kalwiński kaznodzieja w Kłecku, przeprowadza polemikę przeciw społecznym zasadom anabaptyzmu[21]. Oto pytania, na które Katichisis usiłuje odpowiedzieć:

«Gzy godzi się chrześcijaninowi być na urzędzie?››

«Go czynić ma poddany albo sługa, jeśliby mu pan jego coś złego czynić rozkazał?››

«Gzy jest grzechem zabić rozbójnika lub innego jakiego złoczyńcę?››

«Czy gdyby rozbójnik bił, nie mamy się bronić?›› «Czy godzi się chrześcijaninowi wojować?››

«Czy godzi się chrześcijaninowi mieć swoją własność lub majętność?››

Odpowiedzi na te pytania potępiają naukę anabaptystów, a brzmią w streszczeniu: Urząd jest rzeczą dobrą; z Pisma Św. wynika, że Bóg ustanowił królów, książąt, wojewodów i innych urzędników; jeśli urzędnik jest zły, to wina jego osoby, nie urzędu. «Więc godzi się chrześcijaninowi urząd dzierżyć, sądzić, bronić dobrych, karać złych, nietylko na majętności, lecz i na gardle, byle tylko sprawiedliwie››. Poddany winien spełniać rozkazy pana i słuchać go jak samego Boga, o ile rozkazy nie sprzeciwiają się Bogu i jego słowu. «Przeto jeżeli pan każe iść na wojnę lub płacić podatki, a ostatecznie i niewolnikiem zrobi, ma chrześcijanin cierpieć i za pana modlić się do Boga››. «Urząd nie grzeszy, gdy złych karze, nietylko winą, biciem, ale i śmiercią››. Chrześcijanin nie może nastawać na cudze życie, ale sam się ma prawo bronić; gdyby w swej obronie zabił nieprzyjaciela, takie zabójstwo przez urząd karane być nie ma. W wojnie niesprawiedliwej, zaborczej, chrześcijaninowi służyć się nie godzi, ale dla obrony granic własnych «słuszna jest wojna i może w niej chrześcijanin ze spokojnem sumieniem brać udział››.

W sprawie własności prywatnej «godzi się chrześcijaninowi — naucza Budny — mieć własność, lecz tylko, by ją prawym sposobem nabył i by z niej dawał jałmużnę››; «jeżeliby kto zaraz majętność porzucił lub komuś dał, nie będzie potem miał z czego dawać jałmużny i sam musi u innych o chleb prosić››.

Tak więc Budny na całej linji oświadczył się przeciwko nowatorom religijno-społecznym a za istniejącym ustrojem. Konserwatyzm jego szedł tak daleko, że nawet dopuszczał niewolnictwo — zgodnie ze stosunkami litewskiemi. Jedynie drogę nieposłuszeństwa wobec panującego otwierał na wypadek, gdyby jego rozkazy były sprzeczne ze słowem bożem, ale i wtedy nie przewidywał możności oporu czynnego.

Wkrótce potem wyszła z druku pierwsza w Polsce książeczka propagująca społeczne zasady anabaptyzmu[22]. Napisał ją Piotr z Goniądza około r. 1563—4. Rozszerzana była zapewne potajemnie, jak i inne pisma Giezka, zwalczające chrzest dzieci, gdyż nigdzie nie zachowała się o niej nawet dokładniejsza wiadomość bibljograficzna. Ale właśnie od Budnego dowiadujemy się, że nazywała się De primatu, napisana była po łacinie, że argumentowała głównie kazaniem na górze, że w pierwszej chwili wywołała potępienie Paklesiusa, ministra w Lublinie, Krowickiego, Grzegorza Pawła i Szamana, że spowodowała żywe dyskusje w gronie pierwszych antytrynitarzy i z czasem wywarła wpływ na poglądy ich przywódców.[23] Sam Budny przyznaje się, że «gdy Piotra z Goniądza przeciw urzędowi mieczowemu mówiącego usłyszał i piszącego czytał, nie śmiał jego nauki ani przyjąć ani z trzaskiem zganić››, ale «się temu ustawicznie przypatrował, o tem mówił, spór wiódł i na tę stronę i na owę z kim sie trafiło rozmawiał››. Rozwijająca się w tych latach kampanja przeciw chrztowi dzieci budziła pociąg do obozu nowochrzczeńców, tembardziej, że wpływowi w małopolskich kołach antitrynitarskich Włosi jak Alciati i Gentile opowiadali o życiu gmin morawskich. W synodzie brzezińskim w r.1565, na którym propagowano nowochrzczeństwo, wzięli udział «liczni anabaptyści z Litwy, z Moraw i innych stron›. Znał ich życie z własnej obserwacji Marcin Czechowic, który przez Morawy wracał z końcem 1561 r. z Szwajcarji, a teraz w Wilnie najgoręcej podejmie akcję anabaptystyczną Giezka.

W przedmowie do Urzędu miecza, podającej zarys historyczny rozwoju radykalizmu antypaństwowego w Polsce, zamieścił Budny treściwe sformułowanie nowych haseł, nazywając to: «nauka i theses bratów niektórych polskich››. Są to prawdopodobnie tezy Piotra z Goniądza a napewno pochodzą z wczesnego stadjum ruchu: «O żadnej rzeczy tak wiele jako o tern nie mówią, nie uczą, a nawet i księgi z druku wypuszczają, chcąc Pismem przewieść, jakoby sie chrystjaninowi nie godziło urzędu mieczowego trzymać, jakoby niesłuszna rzecz wiernemu królem, księdzem albo książęciem, także hetmanem, wojewodą, starostą, sędzią, podsędkiem, namiestnikiem, wójtem, burmistrzem, setnikiem, żołnierzem, drabem etc. być. Nadto ciż twierdzą, jakoby sie temuż zbożnemu człowiekowi nie godziło takiego imienia (= majątku), z któregoby wojnę służył, mieć, praw wszelakich, polskich, litewskich, niemieckich, ziemskich, grodzkich, miejskich i innych, gdzie mieczem karzą albo wżdy przysięgi skazują, używać. Na ostatek, jakoby sie nie godziło oręża wszelakiego i podróżnemu nosić albo wozić i rozbójnikom sie bronić››. Streszczenie to daje pojęcie o jednej coprawda tylko ale doniosłej części ideologji anabaptyzmu, o stosunku do władzy państwowej i wojny.

O ile antytrynitarze małopolscy w znacznej większości zaczynali się skłaniać ku radykalizmowi, litewscy bronili się przeciw niemu i ostrzegali braci polskich przed «zarazą anabaptystyczną››, która grozi «przewrotem w państwie i obaleniem Kościoła››. Starał się ich uspokoić synod węgrowski w grudniu 1565 oświadczeniem, że nikt tu nic wspólnego nie ma z dążnościami Monasteru, że przeciwnie zgromadzeni «jako do tych czasów byli posłuszni szczyrze zwierzchności od Boga danej, tak tym pilniej do końca i z jaką może być nawiętszą pilnością tego chcą przestrzegać, nie słowy tylko ale i rzeczą P. Boga wzywając a jemu sie modląc za swoje zwierzchnoś...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin