Blake Maya- Klub milionerów.pdf

(568 KB) Pobierz
Maya Blake
Klub milionerów
Tłumaczenie:
Hanna Urbańska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nowy Jork
Narciso Valentino wpatrywał się w przesyłkę, którą mu dostarczono. Było to
duże, wykonane z drogiej, najlepszej jakości skóry pudełko, przewiązane jedwabną
linką i spięte klamrą w kształcie podkowy z dwudziestoczterokaratowego złota.
Zazwyczaj ten widok wywoływał u niego dreszcz ekscytacji. Jednak odkąd
miesiąc temu skończył trzydzieści lat, ogarnęło go znużenie, które zabijało wszelkie
emocje.
Wstał zza biurka i podszedł w stronę okna. Jego biuro mieściło się na
siedemdziesiątym piętrze wieżowca na Wall Street i miał z niego widok na cały
Nowy Jork. Poczuł przypływ głębokiej satysfakcji, kiedy przypomniał sobie, że ma
na własność sporą część tego miasta…
Pieniądze były seksowne. Pieniądze oznaczały władzę. Czarnoksiężnik z Wall
Street – jak ochrzciły go gazety – nigdy nie miał dość władzy i seksu. A możliwość
doświadczenia obydwu ulubionych rzeczy była w paczce na jego biurku.
Mimo to nie otworzył jej od godziny…
Wyrwał się z letargu, energicznie podszedł do biurka i otworzył klamrę.
Maska leżąca na czarnej, satynowej poduszce była bardzo kunsztowna.
Wykonana z czystego srebra, miała krawędzie z czarnego onyksu i kryształów
Swarovskiego. Misterny projekt i nieskazitelne wykończenie świadczyły o dbałości
i precyzji wykonania. Narciso doceniał obie te rzeczy. To te cechy sprawiły, że
w wieku osiemnastu lat został milionerem, a w wieku dwudziestu pięciu –
multimiliarderem.
Jego bajeczne bogactwo było również powodem, dla którego przyjęto go do Q
Virtus, najbardziej ekskluzywnego klubu dżentelmenów. Cztery razy do roku
wysyłali
mu
specjalne
zaproszenie.
Maska
była
przypięta
dziesięciocentymetrowymi szpilkami o diamentowych główkach. Wyciągnął je
i odwrócił maskę, by przyjrzeć się miękkiemu, aksamitnemu spodowi, w którym
znajdował się mikroczip, jego przezwisko – Czarnoksiężnik – i miejsce spotkania, Q
Virtus, Makau. Przejechał kciukiem po gładkiej powierzchni w nadziei, że zdoła
wykrzesać z siebie nieco entuzjazmu. Poniósł sromotną porażkę, więc odłożył
maskę i zerknął na drugi przedmiot w pudełku. Lista.
Zeus, anonimowy szef Q Virtus, zawsze wysyłał do członków klubu listę gości,
którzy mieli wziąć udział w spotkaniu. Narciso nie pojawił się na dwóch ostatnich
zebraniach, ponieważ nie miał tam żadnych interesów do załatwienia. Otaksował
wzrokiem bogato zdobioną kartkę i wstrzymał oddech. Kiedy odczytał czwarte
nazwisko z listy, ogarnął go dobrze znany, niebezpieczny rodzaj podniecenia.
Giacomo Valentino – kochany tatuś.
Przestudiował resztę, żeby sprawdzić, czy na liście jest jeszcze jakieś nazwisko,
dla którego warto by się tam pojawić. Skrzywił się. Kogo usiłował nabrać?
To jedno nazwisko było decydującym czynnikiem. Było jeszcze ze dwóch ważnych
ludzi, z którymi dobrze by było porozmawiać podczas tej dwudniowej imprezy, ale
to z Giacomem chciał nawiązać kontakt. Choć, być może, nawiązanie kontaktu nie
było najlepszym określeniem.
Odłożył listę na biurko i włączył komputer. Wpisał hasło i otworzył plik
z informacjami na temat swojego ojca.
Z raportu, który jego prywatny detektyw regularnie aktualizował, wynikało, że
staruszek nieco otrząsnął się po ciosie, który Narciso zadał mu trzy miesiące temu.
Otrząsnął się, ale nie pozbierał do końca. W ciągu kilku minut Narciso wiedział już
wszystko o ostatnich biznesowych poczynaniach swego ojca. Nie usiłował sobie
wmawiać, że dawało mu to jakąkolwiek przewagę. Wiedział doskonale, że jego
ojciec ma podobny plik z informacjami o nim. Ale gdyby tylko jedna strona miała
przewagę, gra nie byłaby taka ciekawa. Mimo to Narciso poczuł satysfakcję
z faktu, że odniósł zwycięstwo w ich ostatnich trzech starciach. Odłączył zasilanie
i zamknął laptop. Ponownie zerknął na maskę. Podniósł ją, zamknął w sejfie i założył
marynarkę. Wyśle Zeusowi odpowiedź rano, kiedy tylko wymyśli dokładny plan
ostatecznego unicestwienia ojca.
Internet był strasznym miejscem. Ale mógł być również nieocenioną pomocą, jeśli
się chciało upolować śliskiego sukinsyna. Ruby Trevelli siedziała z podwiniętymi
nogami na sofie, patrząc na migający kursor czekający na jej polecenie. Pomimo
tysięcy stron internetowych o Narciso Media Corporation, każda próba
skontaktowania się z kimś, kto mógłby jej pomóc, spełzała na niczym. Straciła już
godzinę na dowiadywaniu się, że NMC należy do trzydziestoletniego miliardera
o imieniu Narciso Valentino.
Odetchnęła głęboko i wstukała w wyszukiwarkę „Ulubione miejsca Narcisa,
Nowy Jork”. Ponad dwa miliony wyników. Świetnie. Albo w tym mieście były miliony
mężczyzn o imieniu Narciso, albo ten, którego szukała, był skandalicznie popularny.
Kliknęła w pierwszy link i niemal się zakrztusiła na widok wulgarnych zdjęć
z jakiegoś spektaklu burleski.
No nie!
Zamknęła stronę i pochyliła się, walcząc z falą mdłości.
Przygryzła wargę, głęboko odetchnęła i wpisała: „Gdzie jest dziś Narciso
Valentino?”.
Kiedy wyszukiwarka wypluła szybką odpowiedź, wstrzymała oddech. Pierwszy
link był do strony popularnego brukowca, z którym zaznajomiła się, kiedy otrzymała
pierwszy laptop w wieku dziesięciu lat – zobaczyła w nim wtedy zdjęcia swoich
rodziców. Przez ostatnie dziesięć lat starała się go unikać, podobnie jak teraz
rodziców.
Ignorując ból w klatce piersiowej, kliknęła w kolejny link, który przekierował ją
do aplikacji lokalizującej.
Zerknęła na miejsce przy nazwisku Narcisa Valentina. Ryga – kubańsko-
meksykański klub nocny w dzielnicy Flatiron District na Manhattanie.
Wygrała reality show w telewizji NMC, a teraz oszczędzała każdego centa, żeby
uzbierać sto tysięcy dolarów, które były potrzebne, żeby utrzymać przy życiu jej
marzenie. Restaurację Dolce Italia. Dni, w których mogła liczyć na wsparcie
Simona Whittakera, byłego wspólnika i właściciela dwudziestu pięciu procent Dolce
Italii, należały do przeszłości. Kiedy przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie,
zacisnęła pięści. Odkrycie, że mężczyzna, do którego żywiła uczucia, jest żonaty
i spodziewa się dziecka, było wystarczająco szokujące. Jednak kiedy mimo wszystko
Simon usiłował ją namówić, żeby poszła z nim do łóżka, straciła do niego wszelką
sympatię.
Jej emocjonalna reakcja na fakt, że zamierzał dopuścić się zdrady małżeńskiej,
wywołała u niego tylko szyderczy uśmiech. Ruby jednak często widziała takie
odrażające zachowanie w małżeństwie swoich rodziców i wiedziała, czym to się
kończy. Kiedy poznała prawdziwą naturę Simona, wykluczenie go z jej życia było
bolesną, lecz konieczną decyzją. Oczywiście brak jego wsparcia oznaczał, że sama
musiała wziąć pełną finansową odpowiedzialność za Dolce Italię. Dlatego szukała
Narcisa Valentina. Musiała go zmusić, żeby spełnił obietnicę złożoną przez jego
firmę. Kontrakt to kontrakt…
Kiedy okrążała budynek, w którym mieścił się klub, zobaczyła błyszczącą, czarną
limuzynę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin