Tance pozamalzenskie d-m.doc

(298 KB) Pobierz

Mirosław Salwowski: O co chodzi z pozamałżeńskimi tańcami damsko-męskimi?   14 lutego 2016

 

W niniejszym tekście zebrałem najczęściej pojawiające się pytania odnośnie zagadnienia tzw. pozamałżeńskich tańców damsko-męskich (dalej będę stosować zazwyczaj określenie: „tańce d-m” albo „pozamałżeńskie tańce d-m”) udzielając przy tym na nie dłuższych bądź krótszych odpowiedzi. Jak można ganić tańce damsko-męskie, skoro Pan Jezus uczestniczył w weselu w Kanie Galilejskiej? Czy to nie prawda, że Dawid tańczył przed Arką Pańską, a jeśli to prawda, to co z tego faktu ma wynikać? Czy to prawda, że św. Augustyn i św. Franciszek Salezy chwalili tańce damsko-męskie? Czy ganienie tańców damsko-męskich to niekatolicki purytanizm? Co to są bliskie okazje do grzechu i dlaczego większość tańców damsko-męskich do takowych należy? A co z papieżem Franciszkiem, który przyznawał się do tego, iż w młodości tańczył tango? I co w ogóle należy rozumieć pod pojęciem „pozamałżeńskich tańców damsko-męskich”? Na te i wiele innych pytań znajdziesz drogi Czytelniku odpowiedź w poniższym opracowaniu.

 

Pytanie 1: Czym są w zasadzie pozamałżeńskie tańce damsko-męskie?

By jaśniej odpowiedzieć na to pytanie, zacznijmy od tego, czym na pewno nie są „pozamałżeńskie tańce damsko-męskie” ? Z pewnością nie są więc to tańce, w których mężczyźni i kobiety tańczą w oddzielnych od siebie grupach. Trudno też nazwać mianem takich tańców, te z nich, gdzie co prawda osoby jednej płci widzą osoby tańczące należące do drugiej płci, ale wykonywane w danym tańcu ruchy, pozy i gesty nie mają na celu podkreślania cielesnej atrakcyjności drugiej płci – nie jest więc raczej tańcem d-m np. breakdance mimo iż mężczyźni go wykonujący mogą być przy tym obserwowani przez kobiety. Nie sądzę też, by tańcem d-m można było określić „podrygiwanie” czy podskakiwanie na jakimś koncercie dokonywane w co prawda mieszanej płciowo grupie, ale któremu nie towarzyszy intencjonalne zorientowanie się na drugą płeć (w znaczeniu ruchów mających zwracać uwagę na odmienność płciową danej osoby czy też bliskości cielesnej wyrażającej się we wzajemnym dotykaniu się takich osób).

 

To, że wymienione wyżej rodzaje tańców trudno by było zaliczyć do ich „d-m” gatunku nie znaczy jednak od razu, iż wszystkie z nich z pewnością są dobre albo niegroźne. Należałoby raczej powiedzieć, że jedne z nich są dobre, a inne złe, jedne moralnie bezpieczne, a inne duchowo niebezpieczne. Jeśli np. dany taniec nie wyraża co prawda pożądliwości seksualnej, ale np. stanowi uzewnętrznienie ducha buntu, agresji albo pogańskich wierzeń, to z pewnością nie jest to taniec, który mimo braku jego „d-m” charakteru należałoby pochwalać czy doradzać innym. Jednak ze względu na brak powiązania takich rodzajów tańca z zagrożeniami przeciw cnocie czystości i wstydliwości można przyjąć, iż stosunkowo wiele z nich stanowi dobrą, pożyteczną i niewinną rozrywkę.

 

Co zatem należałoby określić mianem „pozamałżeńskich tańców d-m”? W sensie intencjonalnym, jako tego rodzaju taniec trzeba by nazwać takie taneczne pląsy i ruchy, których celem jest zwrócenie uwagi osoby płci przeciwnej na seksualną odmienność i jej cielesną atrakcyjność. Na przykład, dany mężczyzna widząc, iż kobiety patrzą na niego jak tańczy, może specjalnie wówczas wypinać do przodu swą klatkę piersiową, po to by w ten sposób wyeksponować swą muskulaturę. Z kolei, tańcząca niewiasta, po to by zwrócić na siebie uwagę mężczyzn, może do tańca założyć krótszą niż zwykle spódniczkę i bluzkę z głębszym niż zazwyczaj dekoltem, a przy tym będzie jeszcze podkreślać niektóre ze swych cielesnych walorów, poprzez bardziej intensywne ruchy klatką piersiową, biodrami czy pośladkami. I w tym sensie, nawet taniec, w którym mężczyzna i niewiasta nie dotkną się choćby przez chwilę mogą być nazwane tańcem d-m – z przykładem tego rodzaju tańców dość często mamy do czynienia na tzw. dyskotekach. Do takich tańców można też zaliczyć popularne występy tzw. cheerleaderek, które co prawda tańczą w jednopłciowych grupach, ale ich strój, pozy i gesty przy tym wykonywane nie pozostawiają wątpliwości, iż mają na celu zwrócenie uwagi na seksualną atrakcyjność tych tancerek.

 

Bardziej zaś ewidentnym przykładem czegoś co można i należałoby nazwać pozamałżeńskim tańcem d-m jest sytuacja, w której niepoślubione sobie osoby płci przeciwnej, które weszły już w swym życiu w okres odczuwania seksualnych pragnień, podczas tańczenia dobierają się w pary, mniej lub bardziej dotykając się przy tym nawzajem (trzymanie się ręce, objęcia w ramionach albo w okolicach bioder, uściski, przytulenia, etc.). Tego typu tańce są typowe dla przeróżnych „prywatek”, dancingów, balów, wesel i tym podobnych imprez.

 

Mówiąc więc w skrócie, pozamałżeńskimi tańcami d-m należy określić takie tańce, w których niepoślubione sobie, a dojrzałe lub dojrzewające płciowo osoby płci przeciwnej w pewien specjalny sposób, za pomocą ruchów, póz i gestów oraz mniejszej bądź większej bliskości cielesnej ukierunkowują się nawzajem swą uwagę. I właśnie z istnieniem tego rodzaju tańców wiąże się najwięcej moralnych problemów, niebezpieczeństw i kontrowersji, o których będzie poniżej mowa.

 

TANIEC W ŚWIETLE PISMA ŚWIĘTEGO

 

Pytanie 2: Czy w Piśmie świętym pozamałżeńskie tańce damsko-męskie są chwalone, usprawiedliwiane albo aprobowane? Co z tańczącym przed Arką Dawidem i Panem Jezusem uczestniczącym w weselu w Kanie Galilejskiej?

 

Nie ma żadnych wiarygodnych podstaw, by twierdzić, iż w Kanie Galilejskiej były tańce DAMSKO-MĘSKIE. Do dziś wśród co bardziej konserwatywnych żydów nie ma takowych tańców (są tańce ROZDZIELNOPŁCIOWE), a co dopiero wówczas. Zresztą jeśli mamy być ściśli, to w opisie wesela w Kanie Galilejskiej nie ma wzmianki o jakichkolwiek tańcach (czy to damsko-męskich czy rozdzielnopłciowych), choć znając kontekst kulturowy i historyczny możemy założyć, iż prawdopodobnie były tam tańce, jednak nie damsko-męskie, ale rozdzielnopłciowe. Pismo święte owszem w kilkunastu miejscach chwali lub przynajmniej domyślnie aprobuje taniec jako wyraz radości albo i nawet sposób na chwalenie Boga, ale naprawdę nic nie wskazuje na to, by chodziło wówczas o tańce d-m. Przykładowo, często przywoływany w kontekście obrony tańców d-m skaczący i tańczący przed Arką Przymierza prorok i król Dawid, nie czynił tego w parze z jakąś niewiastą, ani też nie pląsał po to, by okazać swe cielesne wdzięki miejscowym kobietom (lecz pragnął przez to chwalić i czcić Boga). Nota bene, nie był on przy tym nagi, jak to sugerują niektórzy, gdyż w Piśmie świętym czytamy, iż Dawid tańcząc był odziany w lniany efod (patrz: 2 Samuela 6: 14), a więc dwie dość długie (bo sięgające kolan) płachty połączone paskiem na ramionach i związane w pasie. Podobnie, gdy hebrajskie niewiasty wychodziły na powitanie wracających ze zwycięskiej bitwy mężczyzn to owszem tańczyły, ale nie jest napisane, by czyniły to będąc wymieszane z mężczyznami, dotykając przy tym mężczyzn albo też, ny wykonywały przy tym jakieś ruchy czy gesty mające zwrócić uwagę męskiej publiczności na ich cielesną atrakcyjność.

 

Tak też więc, nie ma w Biblii ani jednego przykładu aprobowanego bądź pochwalanego przez jej natchnionych autorów tańca, w którym to mężczyźni tańczyli by z kobietami, osoby odmiennej płci pląsałyby ze sobą w parach albo też dotykały by się przy tej okazji. Co prawda, owszem jest napisane, iż kobiety i mężczyźni widzieli się nawzajem tańczących, ale nie ma przy tym mowy, by towarzyszyły temu ruchy mające podkreślać atrakcyjną cielesność osób odmiennej płci.

 

Jedynym przykładem tańca, który jest w sensie intencjonalnym podobny do tańca d-m (gdyż jego celem było zwrócenie uwagi płci przeciwnej), a który został wspomniany w Biblii był taniec Salome, córki Herodiady który to doprowadził do zabicia największego z Bożych proroków, św. Jana Chrzciciela. Czytamy wszak, iż Salome tańczyła tam tak, iż „spodobało się to Herodowi” (Mateusza 14: 5).

 

Przywołany wyżej przykład tańca Salome nie jest oczywiście jeszcze dowodem na to, iż Pismo święte jawnie gani tańce d-m, ale z całą pewnością nie można powiedzieć, by owe w którymkolwiek miejscu chwaliło, aprobowało czy polecało. Jednakże to, iż Biblia w żadnym miejscu wyraźnie nie potępia ani nie zakazuje pozamałżeńskich tańców d-m, przynajmniej w świetle tradycyjnej teologii katolickiej nie jest jeszcze dostatecznym argumentem na rzecz twierdzenia, że w takim razie nie są one moralnym problemem. Wszak, w Piśmie świętym w jasny i bezpośredni sposób nie potępia się też np. antykoncepcji czy onanizmu, a są one jednak uważane przez nauczanie katolickie za rzeczy moralnie naganne.

 

Pytanie 3: Czy to jednak Pismo święte nie mówi, że to z serca (a nie z różnych zewnętrznych sytuacji) pochodzą złe czyny i myśli? Czy problemem nie jest więc ten czy inny taniec, ale złe intencje z którymi niektórzy ludzie idą na tańce?

Pan Jezus powiedział, iż zło pochodzi z tego co wychodzi z człowieka, a nie z tego co do niego wchodzi (Mateusz 15: 18). Niektórzy do tej prawdy dopowiadają jednak coś, czego już Zbawiciel nie oświadczył, sugerując, że takim razie nie istnieją żadne zewnętrzne sytuacje, w których znajdowanie się mogłoby sprowadzić człowieka na złą drogę – o ile tylko ten – ma dobre intencje. W rzeczywistości jednak, Słowo Boże ostrzega przed różnymi sytuacjami i zachowaniami o charakterze zewnętrznym, które mogą nas prowokować do popełniania nieprawości. I tak przykładowo, w Piśmie św. czytamy, aby „nie wpatrywać się w cudzą piękność” ani też nie ucztować z kobietą zamężną przy winie (Mądrość Syracha 9: 8-9); „zatykać uszy, by o krwi nie słuchać, zamykać oczy, by na zło nie patrzeć” (Izajasz 33, 15); nie wdawać się w zażyłość z tancerką (Mądrość Syracha 9: 4, w tłumaczeniu x. Jakuba Wujka); „nie patrzeć na wino jak pieni się w pucharze” (Przyp. 23, 31); obcować z mędrcami, a strzec się towarzystwa głupców (Przyp. 13, 20); nie zawierać małżeństwa z poganami (Powt. Prawa 7, 3-4). Poza tym, Bóg w swym Słowie powiedział też: „Rozważny zło widzi i odwraca się, nierozważni idą tam i szkodę ponoszą” (Przyp 22, 3).

 

Nie jest zatem tak, iż jeśli mamy tylko dobre intencje, możemy nie tylko spokojnie, ale jeszcze w celach rozrywkowych angażować się w bardzo niebezpieczne sytuacje. Ktoś kto jedzie drogą 240 km na godzinę, może nie mieć intencji spowodowania wypadku, ale to wcale nie będzie gwarancją, że w ten sposób rzeczywiście nikogo nie zrani ani nie zabije. W rzeczywistości zacytowane słowa Pana Jezusa oznaczają, że zanim czynione przez nas słowa objawi się na zewnątrz w naszych słowach i uczynkach, najpierw kiełkuje w naszych myślach i pragnieniach. Zanim wszak dopuścimy się np. cudzołóstwa, zazwyczaj o nim myślimy, ale to nie oznacza, że nie ma żadnych zewnętrznych sytuacji, które wydatnie pomagałyby i zachęcały nas do myślenia o tym występku. Tak naprawdę, ci, którzy w swym sercu brzydzą się różnymi niemoralnymi czynami, łatwo rozpoznają te z zewnętrznych sytuacji, które do owych prowadzą i prowokują. Jestem przekonany, iż ci z mężczyzn i niewiast, którzy chcą praktykować cnotę czystości i wstydliwości w stopniu absolutnym i bezkompromisowym (a więc dla osób, które nie są jeszcze w małżeństwie będzie to oznaczało nie tylko rezygnację ze stosunków seksualnych, ale też z wszelkich pocałunków, objęć i uścisków, w których szuka się erotycznej przyjemności) łatwo dostrzegają duże niebezpieczeństwo tkwiące w pozamałżeńskich tańcach d-m.

 

TAŃCE DAMSKO-MĘSKIE W ŚWIETLE TRADYCJI KOŚCIOŁA

 

Pytanie 4: Czy Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła ganili pozamałżeńskie tańce damsko-męskie?

Tak jest, Ojcowie Kościoła, Święci, Doktorzy kościelni, nauczyciele życia duchowego, biskupi zebrani na wielu synodach od II wieku do połowy XX stulecia po Chrystusie, piętnowali, ganili i krytykowali rozpowszechnione w ich czasach tańce, jako będące zazwyczaj tzw. bliską okazję do grzechu, przez co powinno się ich gorliwie unikać. Można, by długo wymieniać słowa krytyk i przestróg formułowanych przez nich pod adresem tańców, ale podajmy tylko niektóre z nich. I tak na przykład, św. Efrem nazywał miejsca, gdzie odbywają się tańce mianem tych, gdzie „płaczą aniołowie, a czart obchodzi swoją uroczystość” ; św. Jan Chryzostom uczył, że są one: „prawdziwą świątynią diabelską|”, św. Cyprian mówił, iż uczestnicy tańców: „wchodzą niewinni, a wychodzą występni”, św. Hieronim nauczał, że”szatan przychodzi osobiście brać udział w tych zabawach, i tańczy przy tej muzyce”; a św. Ambroży zwał tańce: „zbiorem nieprawości, trumną niewinności i grobem czystości”. Jeden z kardynałów Kościoła rzymskiego, biskup Mediolanu, św. Karol Boromeusz tak zaś pisał o rozpowszechnionych w jego czasach tańcach: „Tańce światowe są kołem, którego punktem środkowym jest szatan, a obwodem jego słudzy. Stąd pochodzi, że RZADKO, albo nawet NIGDY TANIEC NIE JEST BEZ GRZECHU”. Z kolei, znany XVI-wieczny polski jezuita, ks. Jakub Wujek nazywał tańce d-m: „warsztatem każdej wszeteczności, cudzołóstwa i przyczyną grzechów wszelakich”, a św. Jan Maria Vianney zwał tańce i bale: „powrozem, którym szatan ściąga dusze do piekła”; „mającymi nachylenie ku złemu” (św. Józef Pelczar). Ojciec św. Pius z Pietrelciny (określany jako „ojciec Pio”) ostrzegał spowiadających się u niego, iż w razie uporczywego powrotu do zwyczaju tańczenia, nie udzieli im rozgrzeszenia, gdyż „taniec jest zaproszeniem i niebezpieczeństwem do grzechu”.

 

Pytanie 5: A może jednak, ganienie tańców d-m nie było dominującym nurtem nauczania w tradycyjnej moralistyce katolickiej i obok krytyki pod ich adresem istniał jakiś inny silny nurt je aprobujący albo chwalący?

„Niestety”, ale nie ma na to dowodów. Biorąc pod uwagę wskazany wyżej okres, obejmujący czas od II do mniej więcej połowy XX wieku, krytyka popularnych w owych czasach tańców była dominującą opinią w katolickiej teologii moralnej, zaś wypowiedzi chwalące takowe jeśli w ogóle, to pojawiły się wśród katolickich teologów bardzo rzadko i pierwsze z takowych zaczęły się ujawniać dopiero gdzieś w latach 20 i 30-tych XX wieku. Zasadniczo więc rzecz biorąc, w ciągu niemal 20 wieków istnienia Kościoła dominującym nurtem i opinią w jego nauczaniu było przekonanie, iż popularne tańce zawsze lub prawie zawsze są poważnym niebezpieczeństwem grzechu, dlatego trzeba ich stanowczo wiernym odradzać. Pogląd wedle którego wobec tańców d-m nie należy stosować tak „generalizujących” ocen i że w ich łonie da się znaleźć dużo niegroźnych i bezpiecznych moralnie tańców był w historii Kościoła bardzo wąskim marginesem i szersze uznanie zaczął zdobywać dopiero w drugiej połowie XX wieku. Niestety zaś ta niegdyś bardzo rzadko i całkowicie marginalna opinia zyskała w ostatnich 50-latach historii Kościoła taką popularność, iż stała się faktycznie dominująca i powszechna (o czym nieco więcej w odpowiedzi na jedno z następnych pytań).

 

Pytanie 6: Skąd pewność, iż ganienie oraz krytyka tańców d-m była w tradycyjnej moralistyce katolickiej przez niemal 20 wieków dominująca?

Spędziłem przeszło 20 lat na badaniu i zgłębianiu tego tematu, więc mogę powiedzieć, iż mam w nim dużą orientację i znajomość. Ponadto, tradycyjnie teologowie wypowiadali się na ów temat, w sposób wyraźnie sugerujący, iż przygany wobec tańców należały do powszechnego nauczania w Kościele:

 

„Do głównych okazji do grzechu w szóstym i dziewiątym Przykazaniu zakazanego, zawsze zaliczano tańce i widowiska choć świat mówi, że w nich nie ma nic złego. Zaprawdę! Jedno tu z dwojga: albo się świat myli, albo Kościół Jezusa Chrystusa jest w błędzie: bo nie masz Katechizmu, który by nie umieszczał tańców i widowisk pomiędzy okazjami do tego grzechu”(ks. Jean Gaume).

„Ojcowie Kościoła i mistrzowie życia duchowego potępiali tańce, i dowodzili, że prawie zawsze są one bliskim pochopem do grzechu śmiertelnego” (ks. Ambroży Guillois).

„Zakazy tańców były w Kościele katolickim od pierwszych już wieków” (…)”(ks. Stanisław Szarek).

 

Oczywiście, jeśli ktoś zechce, może upierać się, iż moja orientacja w tej kwestii jest błędna, a cytowani powyżej teologowie „naciągali” pod swe tezy historyczną rzeczywistość, sugerując, iż nagany popularnych tańców były w Kościele nauczaniem powszechnym. Wypadałoby jednak, aby takie osoby przedstawiły przynajmniej jakieś silniejsze poszlaki albo dowody na rzecz swych twierdzeń, na przykład przedstawiając choćby 5 lub 10 wypowiedzi Świętych chwalących i zachęcających do praktykowania tańców d-m.

 

Pytanie 7: Czy jednak św. Franciszek Salezy w swym cennym dziele „Filotea” nie chwalił tańców i balów?

Proszę uważnie zatem wczytać się w nauczanie owego Doktora Kościoła na ten temat:„Tańce i bale, są rzeczami obojętnymi z natury swojej ale ich używanie, JAKIE DZISIAJ JEST ZAPROWADZONE, TAK SIĘ SKŁANIA KU ZŁEMU WSZELKIMI SWYMI OKOLICZNOŚCIAMI, ŻE WIELKĄ SZKODĘ PRZYNOSZĄ DUSZY. Mówię wam przeto o balach, jak lekarze mówią o grzybach: najlepsze z nich powiadają, na nic się nie zdadzą, a ja powiadam, że najlepsze bale nie są przecież dobrymi. Jeżeli chcecie jeść grzyby, dopilnujcie, żeby były dobrze zgotowane i jedźcie je bardzo mało: bo chociażby najlepiej były zgotowane, stają się trucizną, gdy spożyjemy je w zbytecznej ilości. Jeżeli przypadkiem nie będziecie mogli W ŻADEN SPOSÓB WYMÓWIĆ SIĘ OD PÓJŚCIA NA BAL; starajcie się, by taniec porządnie się odbywał we wszystkim, pod względem dobrych zamiarów, skromności, godności i przyzwoitości; TAŃCZCIE NAJMNIEJ ILE MOŻECIE, z obawy, aby serce wasze do tego się przywiązało (…) Te dziwaczne rozrywki, zazwyczaj są niebezpieczne; rozpraszają ducha pobożności, osłabiają moc woli, oziębiają świętą miłość bliźniego i budzą w duszy tysiące złych skłonności (…) Jako niektóre rośliny wciągają w siebie jad żmij, które się do nich przybliżają, TAK TAŃCE PRZYCIĄGAJĄ DO SIEBIE TRUCIZNĘ NAMIĘTNOŚCI LUDZKICH I POWSZECHNEGO ZEPSUCIA (…). Wówczas kiedy tańczyliście na balu, mnóstwo dusz gorzało w piekle, ZA GRZECHY POPEŁNIONE W TAŃCU, LUB ZA ZŁE NASTĘPSTWA, KTÓRE WYNIKNĘŁY Z TAŃCÓW”.

Czy tak naprawdę wygląda chwalenie lub doradzanie czegoś??? Czy mówienie, iż tańce i bale wielką szkodę przynoszą duszy jest ich pochwałą? Czy twierdzenie, że można iść na bal, o ile w „żaden sposób nie można się od niego wymówić” jest zachęcaniem do tego? Czy pochwałą albo zachętą do tańców i balów jest doradzanie, by w razie niemożności „wymówienia się” od uczestnictwa w takowych, wyobrażać sobie, jak to w czasie naszej obecności na owych imprezach mnóstwo dusz cierpiało w piekle za grzechy popełnione w tańcu lub złe następstwa, które z nich wynikły? Doprawdy, to ma być pochwała, zachęcanie i aprobata dla pozamałżeńskich tańców d-m?

 

Pytanie 8: Czy jednak św. Augustyn z Hippony nie mówił: „Naucz się człowieku tańczyć, gdyż inaczej Aniołowie nie będą wiedzieli co zrobić z tobą w Niebie”?

Nawet, gdyby tak mówił (co wcale nie jest pewne, gdyż brak jest udokumentowanych źródeł tego domniemanego cytatu) to czy oznaczałoby to od razu, iż św. Augustyn chwalił tym samym i doradzał tańce w naszym rozumieniu, a więc tańce mężczyzn z niewiastami? A może idźmy dalej, zachęcając do nauki tańca, popierał w ten sposób bezwstydne pląsy cheerleaderek, albo i nawet striptizerek? Oczywiście, takie interpretacje owej domniemanej wypowiedzi św. Augustyna były absurdem i nie mamy żadnych jasnych dowodów albo przesłanek na to, iż ów Doktor Kościoła miałby tu mieć na myśli pozamałżeńskie tańce d-m.

Poza tym, św. Augustyn z Hippony uczył, że „Lepiej jest całą niedzielę orać, aniżeli spędzić ją na tańcach”, tak więc z całą pewnością dostrzegał w zabawach tanecznych poważne niebezpieczeństwa.

 

Pytanie 9: A jakie są dowody na to, iż nagany Ojców i Świętych Kościoła tyczyły się konkretnie tańców d-m, a nie innego rodzaju pląsów?

Prawdą jest, iż w tradycyjnych przestrogach kościelnych skierowanych przeciw tańcom, nie używa się określenia „damsko-męskie” lub „mieszane”. W pierwszych zaś wiekach istnienia chrześcijaństwa pogańska starożytność nie znała też tańców w mieszanych parach.

Jednak również do czasu, gdy w ramach naszego kręgu kulturowego powstał zwyczaj tańczenia w parach, tańców były krytykowane przez Ojców i Świętych Kościoła również za zagrożenia dla cnoty czystości i wstydliwości, które ze sobą one niosły (tak też nie chodziło w tych przestrogach wówczas tylko o ich pogański czy bałwochwalczy charakter – jak twierdzą dziś niektórzy z obrońców tańców d-m). Św. Cyprian sugerował wszak, iż tańce pogan obrazują „pożądliwą” grecką opowieść, zaś dobre pląsy Dawida nie polegały na „wykręcaniu kończyn w obscenicznych ruchach” (przeciwstawiając taniec Dawida tańcom pogan daje do zrozumienia więc, iż te ostatnie polegały na obscenicznych ruchach). Św. Cyprian pisał też, iż tańce pogan są powodem rzucania „niewstydliwych spojrzeń” oraz „zapalania żądz”. Św. Ambroży z kolei, nauczał wprost, iż tańce „są grobem czystości” zaś „dziewczyna, która lubi taniec nie lubi czystości”. Starożytny pisarz Arnobius tak zaś opisuje ówczesne tańce: „W końcu, unosząc swoje pośladki i biodra falują z drżącym ruchem lędźwi”.

 

Najwyraźniej widać więc, iż również w tańcach rozpowszechnionych przed X wiekiem (czyli czasem, kiedy to powstał taniec w parach) były popularne różne pozy, gesty i ruchu o charakterze zmysłowym, prowokacyjnym i bezwstydnym, których celem było zwrócenie uwagi osób drugiej płci na seksualne walory tańczącej osoby. Ponadto wiemy, iż w niektórych starożytnych tańcach mężczyźni i niewiasty pląsali będąc ubranymi w krótkie stroje, a jeszcze inne z tańców towarzyszyły różnym rozwiązłym i orgiastycznym imprezom. Oczywiście, fakt, iż starożytne tańce miały w sobie również silne elementy nawiązujące do pogańskich religii i duchowości także odgrywał rolę w ich krytyce przez Ojców i Świętych, ale nie był to motyw jedyny i wyłączny. Poza tym, nie da się też często oddzielić pogańskiego charakteru starożytnych tańców od ich nieskromności i bezwstydu, gdyż pogańska duchowość i religijność często była powiązana z erotyzmem (np. kulty falliczne, gdzie obiektami czci były wizerunki narządów płciowych, świątynna prostytucja, wyobrażenia o rozwiązłym życiu poszczególnych bóstw pogańskich, etc.).

Kiedy od X wieku zaczął upowszechniać się zwyczaj tańczenia w mieszanych płciowo parach, krytyka i nagany wobec tańców nie ustawały, będąc wciąż obecnymi i ponawianymi ze strony autorytetów kościelnych. W podręcznikach apologetycznych i teologii moralnej pisano przy tym iż „tańce osób różnej płci (są) nadzwyczaj niebezpieczne”. Poza tym, krytykowane tańce zwane są również „balami” albo „tańcami towarzyskimi” (nieraz wymieniając je z nazwy, czyli np. walc, polka, mazurek, tango). Zarówno „bale”, „tańce towarzyskie” oraz walc, mazurek, polka, tango mają zaś charakter damsko-męski.

 

Gdy zaś mowa była o nielicznych skromnych i niewinnych tańcach, zazwyczaj zaznaczano, iż polegają one na rozdziale płci. I tak, choćby ks. Jakub Wujek opisując biblijne tańce stwierdza, iż „tam niewiasta i mężczyzna osobno tańcowały, nie tak się mieszali, jako dziś u nas w obyczaj weszło”, zaś ks. Antoni Cząstka omawiając niektóre z moralnie prawowitych tańców ludów pierwotnych zaznacza, iż: „tańczą zwyczajnie sami mężczyźni”.

 

Pytanie 10: A może Ojcowie i Święci Kościoła ganiąc tańce d-m mieli na myśli tylko niektóre z nich, a nie ich ogół czy zdecydowaną większość?

Ojcowie i Święci Kościoła oraz inne autorytety kościelne (np. wybitni teolodzy, biskupi zgromadzeni na lokalnych zebraniach, etc.) wyrażali się o tańcach w ich czasach rozpowszechnionych w sposób dający jasno do zrozumienia, iż ganią oni przynajmniej ogromną większość z nich. W ich wypowiedziach padają wszak stwierdzenia w rodzaju: „w każdym tańcu czart bierze udział” (św. Jan Chryzostom); „w dobie obecnej, gdzie wszystkie prawie tańce obrażają uczucia moralności i przyzwoitości przez nieprzystojne gesty i układ ciała tańczących” (ks. Franciszek Spirago); „niemoralne tańce tak bardzo i u nas rozpowszechnione” (ks. Ildefons Bobicz) . Ponadto, gdy mowa jest o tańcach niewinnych i niegroźnych, to dodaje się przy tym, iż „są to wyjątki, ale bardzo rzadkie”(ks. Guillois).

 

Pytanie 11: Co zatem z niektórymi osobami kanonizowanymi lub beatyfikowanymi przez Kościół, które uczęszczały na tańce d-m, np. św. Joanną Berettą-Mollą, św. Jadwigą Andegaweńską?

Zauważmy najpierw, iż w wypadku niektórych z owych (raczej nielicznych) uznanych przez Kościół świętymi lub błogosławionymi osób, znajomość szerszego kontekstu pozwala mocno wątpić, czy rzeczywiście dla tych ludzi uczęszczanie na imprezy taneczne było przyjemnością i rozrywką, którą ci szukali. Na przykład w żywocie błogosławionego Jerzego Frassati czytamy, iż co prawda w ramach rodzinnych powinności, bywał na balach, jednak jednocześnie „bardzo ich nie lubił” i korzystał z każdej sposobności, by od nich uciekać. Z kolei, odnośnie św. Joanny Molli mówi się, że co prawda uczęszczała na bale i „kochała taniec”, ale nie należy zapominać o tym, iż chodziła ona na te imprezy ze swym własnym mężem. Co do zaś św. Jadwigi Andegaweńskiej to raczej nie znamy jej wewnętrznej motywacji, z którą ta godziła się uczestniczyć w tańcach d-m będąc jeszcze panną. Być może w praktyce stosowała się ona do rady, którą co prawda nie za jej życia, ale później wyartykułował cytowany już tu wcześniej św. Franciszek Salezy (który jednak powtarzał w tym względzie za częścią innych nauczających przed nim moralistów), iż jeśli „w żaden sposób nie można wymówić się od pójścia na bal”, można tam iść, ale należy tańczyć jak najmniej, przywołując przy tym myśli o tym, ile dusz gorzeje w piekle z powodu tańców, etc. Przypomnijmy zaś, że w czasach św. Jadwigi Andegaweńskiej istniała presja – zwłaszcza na dworach królewskich i książęcych – ze strony rodziców – w kierunku posyłania dzieci na tańce i bale, gdyż rozrywki te były uważane za wyraz dobrego tonu oraz sposób na zapoznanie kandydata/kandydatki na współmałżonka. Niewykluczone jest więc, że i św. Jadwiga Andegaweńska stawała przed podobnym naciskiem i była rozdarta pomiędzy z jednej strony powinnością posłuszeństwa wobec rodziców, z drugiej zaś obowiązkiem unikania okazji do grzechu.

 

Koniec końców zaś, należy zauważyć, iż przestrogi wobec tańców d-m były formułowane przez Świętych, którzy mieli udział we władzy nauczycielskiej Kościoła, tak też jak już to oni podawali nam normy, które powinno się przestrzegać. To zaś, że jakiś Święty czy Błogosławiony w praktyce życiowej czynił tak czy inaczej ma niższą od tego rangę, gdyż jest przykładem z życia, a nie nauczaniem doktryny wiary i moralności. Innymi słowy to, że ten czy inny Święty coś uczynił ma zdecydowanie mniejszą rangę doktrynalną od nauczania podawanego przez Świętych.

 

Pytanie 12: Czy Święci mogli się mylić w swej krytycznej ocenie tańców damsko-męskich?

Owszem mogli się mylić, tak jak czasami mylili się w niektórych innych kwestiach. To pytanie jednak można odwrócić i rzecz: „Jakie, poza swoją sympatią wobec tańców d-m masz dowody czy przesłanki na rzecz tezy, iż rzeczywiście Święci pobłądzili w swej zdecydowanie krytycznej ich ocenie?”. Nie wystarczy bowiem powiedzieć, że ktoś „może się mylić”, by za chwilę stwierdzić, iż ów „na pewno się mylił”. Poza tym, dlaczego mielibyśmy przyjmować, iż w sprawie tańców d-m Święci pomylili się z całą pewnością, za to nie mylą się odnośnie ich ci, których heroiczności cnót oraz doktrynalnej prawowierności póki co Kościół oficjalnie nie uznał ani nie potwierdził?

 

Pytanie 13: Czy Magisterium Kościoła wypowiedziało się na temat tańców i balów?

Owszem na ten temat wypowiadało się przynajmniej Magisterium Kościoła na swych niższych szczeblach (czyli lokalne zgromadzenia biskupów, poszczególni biskupi w listach kierowanych do swych diecezjan, etc.). I tak np. Synod w Laodycei nauczał w kanonie 53: „Chrześcijanie, którzy uczestniczą w przyjęciach weselnych, nie powinni skakać ani tańczyć, lecz z powagą spożyć obiad lub inny posiłek, tak jak to przystoi chrześcijanom” , arcybiskup Walsh w skierowanym do swych diecezjach z Dublina liście piętnował jako „odrażające” „polki i walce”, zaś biskupi USA zgromadzeni w 1868 roku na II Synodzie Plenarnym w Baltimore uczyli: „te tańce, które są powszechnie nazywane WALCAMI I TAŃCAMI TOWARZYSKIMI, postanawiamy, że nie mają one być nauczane ani tolerowane w collegeach, akademiach i szkołach diecezji, nawet celem rekreacji osób tej samej płci”. Z kolei, biskup William George McCluskey w swym dekrecie z dnia 3 czerwca 1903 roku postanawiał: „W obliczu szokująco nieprzyzwoitego stylu współczesnego tańca ZAKAZUJEMY TAŃCÓW WSZELKIEGO RODZAJU na wszelkich jarmarkach, piknikach zabawach czy wycieczkach”, zaś biskup Lefevre z diecezji Detroit, w wydanym przez siebie w październiku 1850 roku liście pasterskim do księży i wiernych ganił pojęcie „balów charytatywnych” uzasadniając to tym, iż nie powinno się przyjmować, iż „Bóg przyjmie jako prawy i chwalebny akt tak zwanego miłosierdzia, dokonany z pomocą balów i tańców, wśród tych wszystkich niebezpiecznych i występnych okoliczności, które, szczególnie w naszych czasach, im towarzyszą”.

 

Czasami zaś, takie krytyczne wypowiedzi wobec tańców i balów pojawiły się z jeszcze wyższych szczebli hierarchii kościelnej. Znana jest wszak wypowiedź papieża Benedykta XIV, w której ten oświadczył, iż: „Ze względu na sposób, w który teraz się odbywają, tańce z ledwością mogą być dozwolone, PONIEWAŻ, W WIĘKSZOŚCI SĄ ONE OKAZJĄ DO GRZECHU”. W odniesieniu zaś do do tańca zwanego „tangiem”, w imieniu papieża św. Piusa X głos zabrał jego Wikariusz Generalny, kardynał Basilio Pompili, który w liście pasterskim z 1914 roku potępił ów taniec.

 

Pytanie 14: Czy jednak tradycyjnie katolickie nagany wobec pozamałżeńskich tańców damsko-męskich nie są dziś już nieaktualne oraz przestarzałe?

Ten argument jest często podnoszony przez obrońców tańców d-m. Mówią oni, że zmieniła się wszak od tych czasów nasza kultura, a także podniósł się próg erotycznej wrażliwości większości ludzi, wskutek tego co, nawet pewne rzeczy, które mogły kusić i prowokować do grzechu dawniej, dziś już tak na ludzi nie oddziałują.

 

Chwila spokojniejszej refleksji pozwala jednak poddać w zasadniczą wątpliwość celność powyższego argumentu. Otóż, choć owszem próg seksualnego podniecenia podwyższa się wskutek wielu czynników (wieku, mniejszej bądź większej styczności z treściami o charakterze erotycznym, itp.) to występowanie biologicznej reakcji podniecenia nie jest jeszcze absolutnym kryterium rozeznawania czy dana sytuacja jest czy nie jest okazją do grzechu. Można wszak być kuszonym do grzechu, a nie odczuwać przy tym seksualnego podniecenia. Na przykład, prawdopodobnie większość mężczyzn powyżej 20 roku życia wychowanych w naszym kręgu kulturowym nie odczuwa podniecenia seksualnego na widok ubranych w samą bieliznę modelek, które przyjmują przy tym mniej lub bardziej zmysłowe pozy. Jednak, i tak nie oznacza to, iż jest czymś bezpiecznym celowe i zamierzone przypatrywanie się takim widokom – im dłużej będzie się na nie patrzeć, tym bowiem bardziej będzie się kuszonym do pójścia dalej, oglądania coraz śmielszych zdjęć, co nieraz może skończyć się obcowaniem z jawną pornografią. Tak też, nawet, gdyby większość dzisiejszych tańców d-m nie wywoływała wskazanej wyżej reakcji nie oznaczałoby to jeszcze, że na pewno nie są one okazją do grzechu.

 

Poza tym, nawet jeśli zmieniła się nasza kultura i zwiększył poziom erotycznej wrażliwości większości ludzi, to tańce d-m też uległy zmianie i to bynajmniej nie w kierunku mniejszej poufałości i bliskości pomiędzy płciami oraz większej skromności, ale wprost odwrotnie. Główny nurt tańców d-m z dekady na dekadę ewoluuje w kierunku coraz większej zmysłowości, obsceniczności, lubieżności oraz bezwstydu. To co jeszcze przed 10 czy 20 laty, wzbudzało w tej dziedzinie niesmak i zakłopotanie dziś zaczyna być popularne i uznawane za całkiem stosowne. Ja sam wszak pamiętam, jak przed niecałymi 10 laty moi dyskutanci oburzali się na taniec zwany „bachatą”, jak na niesamowicie rozwiązły i obsceniczny, a obecnie z pochwałami oraz aprobatą tego tańca spotykam się nieraz nawet pośród konserwatywnych i pobożnych katolików.

 

Nawet więc, gdyby uznać, iż niektóre z ganionych niegdyś przez autorytety kościelne tańców d-m nie zasługują już współcześnie na podobną krytykę, to i tak można spokojnie powiedzieć, że w odniesieniu do ogromnej większości współcześnie istniejących tańców należy powtórzyć to co Kościół nauczał dawniej, a więc, że:

 

„Ogółem wziąwszy, należy KAŻDEMU TAŃCÓW STANOWCZO ODRADZAĆ, od nich wstrzymywać, zwłaszcza w dobie obecnej, gdzie WSZYSTKIE PRAWIE TAŃCE obrażają uczucia moralności i przyzwoitości przez nieprzystojne gesty i układ ciała tańczących. U BARDZO WIELU ludzi wyradza się taniec w namiętność, obudza w nich złe skłonności, zabija w nich ducha pobożności, a tak prowadzi do coraz większego rozluźnienia obyczajów i zepsucia” ( Ks. Franciszek Spirago, „Katolicki Katechizm Ludowy”, Warszawa-Mikołów, cz. II, 1906 r. s. 401).

 

Pytanie 15: Dlaczego zatem współcześnie w Kościele katolickim nie zwraca się uwagi na niebezpieczeństwo głównego nurtu tańców damsko-męskich, a wręcz przeciwnie nawet są one nieraz chwalone i propagowane przez osoby duchowne?

Ogólnie rzecz biorąc jest to wynikiem kryzysu, jaki trapi Kościół katolicki od około 50 lat, a który polega między innymi na tym, iż pewne aspekty nauczania katolickiego są albo niemal całkowicie nieznane albo też lekceważone przez wielu duchownych.

 

W ciągu tego czasu wielu renomowanych teologów kościelnych ośmielało się negować bądź poddawać w wątpliwość niejedną z najbardziej podstawowych zasad moralnych, tj. zakaz aborcji, eutanazji, antykoncepcji, masturbacji, homoseksualizmu, nierządu, rozwodów, kłamstwa, etc. Ten bunt przeciw katolickiej nauce moralnej doprowadził też do tego, iż nauczanie o niemoralności wspomnianych wyżej uczynków znikło z niejednego kościoła, zwłaszcza na Zachodzie. Wierni mieszkający w tych krajach mówią, iż można całymi latami regularnie chodzić do tamtejszych kościołów katolickich i nie usłyszeć choćby jednej jaśniejszej wskazówki w tego rodzaju kwestiach. Nie można się zatem dziwić, iż w czasach, w których obrona elementarnych zasad moralnych nieraz przychodzi duchownym z niemałym trudem, tradycyjne nauczanie o tańcach damsko-męskich będzie znane, szanowane i cenione. Właśnie w tym należy upatrywać powszechnej nieznajomości wśród katolickiego duchowieństwa owej prawdy.

 

Co jednak warto podkreślić mimo tego całego zamieszania, milczenia, a nawet praktycznej aprobaty, jaką wobec tańców damsko-męskich wykazuje dziś wielu katolickich duchownych nie postał ani jeden oficjalny kościelny dokument, w którym takowe tańce byłyby chwalone albo doradzane katolikom. Co więcej, w żadnym kościelnym dokumencie wydanym w ostatnich 50 latach nie poddano rewizji tradycyjnego nauczania o tym, iż tańce d-m zazwyczaj są poważnym niebezpieczeństwem grzechu.

 

Pytanie 16: A jak zatem tłumaczyć fakt, iż papież Franciszek w młodości tańczył tango, a po latach jako kardynał przyznawał się do tego bez skrępowania, tak jakby nie było w tym nic niestosownego?

Przede wszystkim zauważmy jedno: nawet jeśli papież Franciszek jeszcze jako kardynał Bergoglio wy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin