Tadeusz Różewicz - Opowiadania z tomu Opadły liście z drzew.txt

(67 KB) Pobierz
"Opadły licie z drzew"
 Tadeusz Różewicz



Zawiera 5 opowiadań:
-Opadły licie z drzew, 
-Ciężar, 
-Tablica, 
-Wyrok, 
-Piwo, 
-Noclegi, 
-Gałš, 
-Pragnienie, 
-Jego honor, 
-Synowie. 








Gałš 


Chłopiec otworzył oczy. Była noc. Usłyszał głone oddechy i jęk. Było ciemno. Ciocia nie zamykała na noc szafy, choć wujek na niš krzyczał i kazał szafę zawsze zamykać. Na dworze był wiatr. Biegał po dachu i dokoła domu, zdyszany wtykał swój spiczasty pysk we wszystkie kšty. Chłopiec podniósł głowę i patrzał przez nie domknięte drzwi. Na łóżku, pod cianš, szamotał się wielki kłšb. Gdzie zawarczał motor. Przez okno wpadł prostokšt wiatła; przesunšł: się po cianie. Chłopiec zobaczył w tym wietle dwie wielkie, białe nogi podniesione do góry, bez czarnych bucików ' i pończoch; nieruchome jaik dziwne zwierzęta. W ciemnoci rozległ się miech i szloch, a potem klaskanie. Wujek znów bił się z ciociš na łóżku.
Chłopiec, schował się pod koc, zrobił sobie nad głowš budkę i podwinšł nogi. Łzy spły*- wały mu na usta,.ciepłe i słone.
Ciocia była dla niego lepsza; kiedy raz przyiszła z miasta, kazała mu wyjć z szafy i dała mu ciastko, gwiazdę posypanš cukrem. Potem długo miał w kieszonce słodkie okru
chy, wydłubywał je z kieszeni i próbował językiem.
Zrobiło mu się duszno i wysunšł głowę. Słyszał teraz chrapanie i cieniutki wist, jakby mały ptaszek wistał w samym rodku ciemnoci, która nie ma twarzy i jest wszędzie, Wiatr chodził po dachu i stukał w dachówki.
Teraz znów usłyszał uderzenie w okno, szyby zadzwoniły. To pewnie mama przyszła  pomylał  i stoi za oknem. Jakby mama przyszła, toby jš !pocałował i zaraz poprosił, żeby go wyczesała. Kiedy złapał wesz, która wylazła z głowy i chodziła po uchu; była jak ziarno, duża, miękka jak niedojrzałe ziarno pszenicy. Skóra na głowie bardzo go paliła. Kiedy znów usłyszał uderzenie w okno, otworzył szafę. W pokoju było ciemno. Za oknem cos się poruszało. Wysunšł nogę z szafy i palcami dotknšł podłogi. Rozległo się nagłe chrapnięcie i chłopiec zamknšł powoli szafę. Owinšł się w koc i nie oddychał. Zdawało mu się, że szafa skrzypi i piszczy przeraliwie. Słyszał monotonne stukanie, coraz cichsze i cichsze, wreszcie uderzenia zamieniły się w szum i szelest, jdkby kto sypał po szybach piaskiem.
Obudził się, kiedy w domu nie było nikogo. Ostrożnie rozchylił drzwi szafy i wyszedł. Przysiadł na krzele na rodku pokoju. Nogi miał sztywne i kruche jak słoma, załamywały
się w kolanach. Wujek mu powiedział, że go żaba je, jak będzie wychodził z szafy.
Na kuchni stał modzierz. wiecił jak gwiazda. Co poruszyło się za oknem. Usłyszał szelest, na cianie kołysał się cień; teraz kto stukał w szybę. Chłopiec umknšł do szafy. W szafie było cicho i ciemno jak w torbie. Przez okno nigdy nie wyglšdał, nawet kiedy był sam, odwracał się do okna plecami. Wiedział, że nie można. Mamusia mówiła mu, że przez okno nie wolno wyglšdać, i płakała. Powiedział, że nie będzie. Wujek mówił, że jak !będzie wyglšdał przez okno, to go Niemcy zastrzelš. Niemcy byli w wielkich czarnych butach i wszyscy "Się ich bali. Mielf czerwone twarze i strzelali złotymi kulkami. Niemcy nosili te kulki w zębach i było widać, jak się wiecš. Raz przyszedł Niemiec do wujka i strzelał w sufit z takich kulek jak ogień. Ale już nie mógł sobie przypomnieć. To było tak samo jak ze słońcem. Zamykał oczy, żeby zobaczyć słońce, przyciskał palcami powieki i wtedy w ciemnoci rysowało się białe kółeczko bez promieni: to kółeczko nie było podobne do słońca na niebie i było zimne.
-	Włożył ršczkę do kieszeni. Miał tam kilka kamyków, którymi się bawił. Były okršgłe ' i ostre. Znał wszystkie kamyki i ich kolory. Ten najmniejszy, okršgły, był różowy, ten trójkštny i ostry był niebieski jak kwiatek. Inne były szare i żółte. A jeden był biały
i podobny do małego jajeczka. Kiedy uderzyć ?kamyMęm w kamyk, pryska mała czerwona iskra, która pachnie deszczem. Te kamyki zbierał po drodze, kiedy go mamusia prowadziła do wujka, do szafy. Robił sobie z nich grzechotkę i cichutko grzechotał przy uchu; czasem rozmawiał z kamykami i brał je do " Ust.
Usłyszał krzyki, które dochodziły go z ulicy, i znów brzęk szyb, stukanie i szelest, jakby kto szamotał się za oknem. To mamusia  pomylał -r- stała całš noc pod oknem, a teraz stuka i czeka na niego. Otworzył szafę i podbiegł na palcach do okna.
Naprzeciwko, pod czerwonš cianš, chłopcy grali w guziki. W okno uderzała gałš. Mokre listki przylepiały się do szyiby i odlatywały za uchodzšcš gałęziš, wiatr tchnšł w drzewa | co szeptał. Jeden chłopiec klęczał nad kałużš i.puszczał na wodę biały okręcik. Na niebie nie było słońca. Chłopiec, który puszczał okręcik, podniósł twarz do góry; nagle złapał ofcrędk i podbiegł do okna. Przykleił twarz do szyby; miał rozpłaszczony nos i dwie wielkie dziurki w nosie. Chłopiec z szafy stał przy oknie, nie mógł się ruszyć, nogi miał takie lekkie, że ich nie czuł, i takie ciężkie jak dom. Chłopiec z okręcikiem miał oczy nieruchome, z żółtego szkła. Nagle zamrugał i co krzyknšł. Gromada chłopców spod czerwonej ciany podbiegła do okna. Wspinali się na palce
i przyklejali twarze do szyby. Ten, który stał za wszystkimi,, podobny do tyczki, pokazał szeroki język, a potem wrzasnšł:
	Żyd[
ChJopcy zaczęli podskakiwać i wołali:
	Żyd, Żydek, Żydek  a potem znów przylepiali do' szyby czoła, wargi, nosy, oczy i języki jak szerokie, różowe łopatki. Chłopiec podobny do tyczki chwycił kamień i cisnšł w okno. Pan, który stał na rogu ulicy i czyhał gazetę, podniósł głowę, a potem zaczšł
wymachiwać laskš. Chłopcy rożprysnęli się na wszystkie strony, wołajšc:
	Żyd, Żydek, Żydek!.
Chłopiec odwrócił się powoli od okna. Pod stołem leżał szary, duży kamień. Chłopiec spojrzał na kamień i powiedział:
	Co ja zrobiłem?! >
Powtórzył te słowa kilka razy, a potem uciekł do szafy i owinšł głowę kocem. .

























Pragnienie  

Szczupak od tygodnia robił gulasz z baraniny. Już mi to mierdzi. W, ziemiance jest ciepło i duszno. Chłopcy złapali wreszcie tego Niemca. Sied,zi między nami i; je też gulasz.. Jest to stary, chudy człowiek z siwymi włosami, w mundurze leniczego. Chłopcy sie- dfeš dokoła niego i tylko czasem powiedzš jakie słowo. Z sufitu ziemianki kšpie woda. W jednym miejscu dach jest nieszczelny i pewnie miękko ubity, bo przepuszcza. Woda kapie wielkimi kroplami, które goniš,,coraz prędzej i prędzej.
Smukły wyciera skórkš chieba miskę. Smukły jest dobrym chłopcem, ma jasne oczy i łagodne usta. Wyciera dokładnie i cierpliwie gęsty sos, który-osiadł na dnie czerwonej miski.
? No, zjadło się  mówi i stawia miskę na stole, et potem kładzie .się na pryczy i patrzy na Niemca. Patrzy i patrzy. Wycišgnšł słomkę z posłania, gryzie, jš i patrzy. SzczUpak stoi na rodku ziemianki. 
1  Smakuje ci? - pyta siedzšcego Niemca. Stary kiwa głowš i nie odzywa się.  Smakuje mu, widzicie mówi Szczupak, jakby
się dziwił ; no, patrzcie, smakuje mu.  I znów:  W polskim wojsku tłusto jedzš, pojedz se, bracie, .bo z sił opadniesz, wy przecie lubicie szpek, nie?
	Jo... jo  mamrocze stary i ociera rękawem brodę; nagle odsuwa miskę.
Szczupak skręca papierosa, lini końcem języka bibułkę, zwija jš powoli palcami żółtymi jak sęki.
	Co, (nie smakuje ci  mówi Szczupak  nie masz apetytu, oo? Ale też dzisiaj kapanina, kapanina... ? i patrzy na krople wody, które spadajš prędzej i prędzej, łšczšc się w szklany sznurek: Niemiec, wronięty w ławę koło stołu, podobny, jest do zielonkawego, starego pnia. Milczy. Sztywnym, drewnianym ruchem ręki strzepuje wodę z kołnierza i odsuwa się w drugi koniec ławki. Smukły wycišga słomkę z zębów.
	Patrzcie, jaki delikatny, trochę wody mu prysło i już ucieka... Widzicie, jaki delikatny  mówi Smukły, jakby się nad (tym zastanawiał ajnšiji j:uż dwa lata leje się za kołnierz, w Znów zaczyna gryć słomkę. Szczupak kiwa głowš. Wypuszcza dym nosem.
Mógłby już .ugotować (trochę wininy  mylę ze złociš i wydłubuję z zębów włókna, pozostałoci z łykowatego barana.
Smukły usiadł na pryczy, wcišga buty. Wcišga buty, które mu nie. chcš wleć na no
gi: (postawił mokre koło ognia i skurczyły się przez noc. Słomkę pogryzł na sieczkę i wypluł. Podchodzi do Niemca i siada przy nim Siedzi chwilę, a potem mówi: .
	Posuń się, słyszysz, co? Posuń się, mówię  i pcha łagodnie starego pod szklany, ostry - pręt wody. Teraz woda ciurkocze na głowę i spływa staremu po twarzy.
|  Trzymaj głowę prosto  mówi Smuk ły.  Rozumiesz po polsku, nie?
	Co ty, chory jeste?  pyta mnie Szczupak, kiedy odstawiam prawie pełnš menażkę.  Czekaj, jutro będzie wiński ochłap, idziemy dzi po wieprzka. Przyjd rano do kuchni, będzie wštroba, może Motyl.przyniesie co wypić... musiałe w terenie fest się puszczać, bo chudy jak pies... przyjd ino...
Wzruszam ramionami.
	Dobra  mówię tylko przez noc nie zeżryjcie.z Małym wszystkiego, jak wtedy.
Smukły siedzi przy Niemcu. Siedzš tak i milczš, a po chwili znów:
	Nie ruszaj się, słyszysz, co do ciebie mówię?!
Ale sitary odchyla się w bok. Smukły wstaje, bierze jego głowę w obie dłonie i ustawia jš prosto pod prętem wody. Stary ma zamknięte oczy, wykręca szyję.
Wtedy Smukły uderzył go w zęby, potem drugi raz i jeszcze raz. I teraz ta mała, sucha
twarz Niemca wieci się jak pocišgnięta czerwonym lakierem. Odwracam głowę.
| I tu nagle Szczupak łapie starš, nie heblowanš deskę, która leżała koło stojaka na karabiny, i przyskakuje do Niemca, zamierza się, jakby go chciał ršbnšć w głowę, i krzyczy-: ,.,bo cię tu na miejscu położę L.
Wir* trzyma go za ramię i mówi:
1  Zostaw... zostaw... nie twoja rzecz.
Chłopcy doskakujš do Niemca. Z białymi twarzami i przytrzaniętymi wargami patrzš na niego w milczeniu, inni się miejš i dowcipkujš, jeszcze inni' klnš i wyzywajš. Smukły usiadł na ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin