43. George Meredith - Jasnie pani i general.pdf

(621 KB) Pobierz
Konwersja wykonana przez firmę Netpress Digital Sp. z o. o.
Spis treści
ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
ROZDZIAŁ VIII
Jaśnie pani i generał
 
Meredith George
 
 
ROZDZIAŁ I
 
Wyprawę za miasto planował generał Ople na długo przed wynajęciem powozu z parą kuców; prawdę mówiąc,
myślał o niej od chwili wyjścia ze służby czynnej. Falisty gościniec powiódł go najpierw przez pewną
miejscowość znaną ze swej łąki, w której generał zakochał się od razu; jadąc później brzegiem parku cały
zachwyt przerzucił na park, lecz też nie na długo, bo gdy wreszcie znalazł się o rzut kamieniem od rzeki,
oświadczył, że jedynie ta okolica naprawdę go pociąga i tu spędzi resztę życia. Widać jasno, iż był to człowiek
zamiłowany w przygodach, choć wojenny rynsztunek porzucił na zawsze.
Powozik zaprzężony w dwa kuce wynajęty został z zamiarem konkretnym: miał posłużyć generałowi do
dokonania przeglądu — mówił — wszystkich rezydencji, dworów, dworków, włości, panie, i posiadłości w
granicach szybkiej komunikacji z ukochanym Londynem. A podobny był nasz generał do bohatera owej słynnej
powieści Coelebsa, co gdy raz uparł się znaleźć żonę, to wiadomo, że bez niej do domu nie wróci. Każdy dom
do wynajęcia, byle na otwartej przestrzeni i niedaleko ukochanej stolicy, budził zachwyt generała.
I byłby wynajął pierwszy z brzegu, gdyby nie córka, która mu towarzyszyła, panna osiemnastoletnia, zdolna już
zająć się całym gospodarstwem. Fortuna, trzymana w cuglach pewną rączką Elżbiety Ople, przywiodła generała
do miejsca, które było koroną wygód i komfortu. Długo można by licytować zalety tego wyboru na publicznym
przetargu; generał w swej skromności wziął z języka faktorów jedno słowo:
bijou.
Lecz później ruszył własnym
konceptem; coś więcej niż zwykłe ukontentowanie podsunęło mu szczęśliwą nazwę: „rezydencja
dżentelmeńska". I mówił, że to mająteczek.
Był tam domek dla służby, nie większy niż dwie budki szyldwacha: w jednej klitce para staruszków mogła
siedzieć skurczona we dwoje, w drugiej ułożyć się do snu ciasno jak w beczce; było podwórko wiodące do stajni
i skrawek murawy, który nawet mógłby uchodzić za łąkę, gdyby nie był tak mały; grządki na warzywa odgradzał
murek, ogródek kwiatowy otaczała kępa drzew. Podglądanie przez osoby postronne było wykluczone. Wygodne
to, mawiał generał, bezpieczne jak twierdza i z polorem pańskości — idealny dom dla prawdziwego
angielskiego dżentelmena.
Było tego wszystkiego razem pół akra i dwa pręty — akurat tyle, by obudzić czułość w sercu generała. Mądrą
decyzją zatrzymał parę staruszków, bo przywykła do ciasnoty, i nie kupił krowy, bo wymagałaby pastwiska.
Staruszka pilnowała dzwonka u gwy,ównego wejścia, a miało ono wygląd okazały dzięki ostrym sztachetom o
pozłacanych czubkach; męża jej zatrudnił generał do pomocy w ogrodzie. Niezmiernie lubił to zajęcie, póki mógł
je wykonywać jak prawdziwy dżentelmen, to znaczy przez nikogo nie podglądany. Od strony gościńca drzewa
kryły go doskonale. Niebezpieczny był tylko sąsiedni dom, trzymający jakby straż nad całą posiadłością, a
zwłaszcza okienko na poddaszu, które celowało prosto w ogród generała. Dom ten był pusty.
Lecz któż by przypuszczał lub życzył, by wygodna rezydencja z cieplarniami, ptaszarnią, sadzawką, szopą na
łodzie i tysiącem innych uroków stworzonych dla ludzi majętnych miała świecić pustką! Nie minęły dwa lata, jak
nabyła ją pewna dama. Fama, biegnąca w czarnej chmurze pyłu za jej powozem, głosiła, iż to ekscentryczka.
Wyraz ten mówi niewiele, nie budzi lęku. Odnosi się najczęściej do arystokratycznych dam w pewnym wieku,
które stronią od świata. I na pewno zawsze oznacza osobę zamożną.
Generał Ople bardzo był ciekaw tej damy. Żywił uczucie pełnego pokory szacunku dla arystokracji i szczery
podziw dla bogactwa. Śmiało wyznawał, że Londyn — na przykład —  to dla niego ósmy cud świata. A gdyby
ten cud splądrować, to każdy szeregowiec, panie, stałby się niezależnym dżentelmenem do końca swych dni.
Koszmarny sen! — wzdrygał się zaskoczony: odrażająca zawiść wobec tych, co obłowili się na wojnie, mogła
przyjść tylko we śnie. Łup wojenny to miła rzecz, którą umysły wojaków lubią się niekiedy bawić całkiem
abstrakcyjnie. Generał zabrnąwszy tak daleko ratował się salwą ciężkich westchnień, podobnie jak człowiek,
który toczy walkę z własnym ja.
Dama przybyła w zapowiedzianym terminie; sąsiedzi złożyli bilety wizytowe, lecz zlekceważyła wszystkie
manifestując swą ekscentryczność; wyjątkiem był bilet pani Baerensowej, która natychmiast uzyskała audiencję.
Dzięki przemyślnym staraniom generała jego bilet, jako najbliższego sąsiada, zosta? wręczony bezpośrednio po
bilecie rektora, głowy parafii; otóż rektorowi udzielono posłuchania, dla generała Wilsona Ople lady Camper
była nieobecna.
— Należy do wyższych sfer i nie chce się ze mną zadawać — stwierdził generał z pokorą.
Niemniej poczuł się dotknięty; przecież całkiem wbrew sobie, bez najmniejszej, dalibóg, chęci naprzykrzania
się, jako generał armii brytyjskiej musi tu reprezentować armię pod nieobecność rang wyższych. Jest zatem
urażony w godności zawodowej — tak tłumaczył swe odczucia. Lecz kładł przecież w swój zawód całe serce,
więc uczciwie należy stwierdzić, iż poczuł się dotknięty w uczuciach; on jednak mówił, że nie — i obstawał przy
sponiewieraniu dystynkcji wojskowych.
Codzienny spacer dla zdrowia zmuszał go do przejścia pod oknami lady Camper, które nie kryły się skromnie
jak w rentierskiej samotni wdowca — sam z siebie żartował — tylko niczym wódz, panie, niczym na wojnie
generalissimus w siodle panowały, dalibóg, całkowicie nad gościńcem i niziną, aż po wybrzuszony gąszcz
parku. Mijał te okna szybkim krokiem, nieznacznie podając tułów do przodu, jak gdyby spieszył na powitanie
przyjaciela, który z daleka wyciąga dłoń; obserwowała to pokojówka zastanawiając się, czemu ten pan o
wspaniałej postawie i niezwykle lśniącej, srebrzystej czuprynie tak dziwnie chodzi.
Gdy generał przejeżdżał tamtędy, kuc dostawał zawsze w prawe ucho szpicrutą; krewkie zwierzę irytowało się i
w efekcie generał na oczach lady Camper przelatywał pod jej domem jak strzała. Nie lubił jednak szybkiej jazdy
i minąwszy posiadłość sąsiadki natychmiast zwalniał tempo.
Zresztą ani on, ani jego córka nie przykładadali wagi do tak błahych wydarzeń. Mijając okna lady Camper na
piechotę czy w dzikim galopie, generał starannie unikał ich wzrokiem. Elżbieta rzucała obojętne spojrzenie jak
na przydrożne drzewa. Rozmowa ich o lady Camper była wymianą zdawkowych uwag na temat jej zamiłowania
do samotności, które tym bardziej dziwiło generała, że słyszał od córki, iż lady Camper jest wciąż piękna i wcale
nie tak stara, jak powinna być, panie, każda ekscentryczka.
Opowieść rektora jeszcze bardziej podnieciła jego ciekawość: lady Camper bez ogródek oświadczyła rektorowi,
iż nie zawsze chodzi do kościoła, ponieważ nie jest w stanie wysłuchać całego nabożeństwa, bywa tam tylko od
czasu do czasu, dla zachowania pozorów. Można jednak liczyć na nią przy każdej kweście, a ławkę swą
zawsze otworzy dla biednych, choć tylko dla biednych. Zwiedziła Europę, zna również Wschód. Szkice
akwarelowe z tych podróży zdobią ściany jej pokoju, a na biureczku w salonie leży para pistoletów. Wyznała, że
kiedyś ogromnie jej się przydały. Ze słów rektora wynikało, że lady Camper ma dla mężczyzn dużo pogardy,
którą dziwnie przeplata ubolewaniem nad słabością kobiet.
— Dalibóg, nie może być przykładem słabości — orzekł generał mając w pamięci jej pistolety.
Otóż od szachistów obserwujących grę kobiet i znających sposób poruszania się po linii prostej lub skokiem
figur czarnych czy białych słyszymy, że gdy godny uwagi mężczyzna zapanuje nad myślami damy, to już sam
ten fakt można uznać za wykonany przez nią ruch. Lecz cały gmach wiedzy o kobietach, zbudowany na tak na
pozór bystrym spostrzeżeniu, zawali się jak domek z kart, kiedy się przekonamy, że zupełnie tak samo jest z
mężczyzną i jego myślami, gdy zaprzątnie je godna uwagi dama; tak samo, w takim samym stopniu i
proporcjonalnie do trudności, które będzie musiał pokonać. Stało się tak z generałem Ople i nie powiem nic
więcej ponad to, że istnieje pole działania szersze od szachownicy.
Twierdzę też z całą stanowczością, że figury stojące na jednym polu wcale nie muszą być do siebie podobne —
w przeciwnym razie można by posądzać naszego generała o naturę kobiecą. A był to nie tylko dzielny oficer,
zahartowany w ogniu niejednej bitwy; był również władcą i pogromcą płci pięknej i — co naprawdę dziwne —
wrodzona skromność ani mu w tych podbojach nie przeszkadzała, ani się zatraciła. Nie mijał się nigdy z
zasadami honoru, rzecz jasna, lecz niejedną ofiarę miał na sumieniu. Cóż robić? Serca dla niego mdlały...
Jeszcze teraz, z bujną siwą czupryną i starannie utrzymanym siwym wąsem, o twarzy ogorzałej, rysach
wyrazistych i ujmującym spojrzeniu, z wdziękiem umiał spuszczać oczy i była w nim wciąż beczka prochu, do
której tylko lont przytknąć...
A wrażliwość na wdzięki kobiece miał wręcz pożałowania godną. Z drugiej jednak strony chroniła płeć piękną
resztka jego nieśmiałości: generał nie był przedsiębiorczy, raczej cierpiał tylko i wzdychał, póki nie okazano mu
zachęty. Zdobywał istoty czułe i delikatne, gdy znęcone jego delikatnością dobrowolnie szły na zgubę. Bystre
zaś i inteligentne niewiasty zupełnie odejmowały mu śmiałość i napełniały lękiem. Wiecznie gotowe do
zadawania pytań i wymagające szybkich, błyskotliwych odpowiedzi, nigdy nie syte dowcipów, i to świeżych, nie
tych, które łatwo znaleźć w każdym piśmie i wbić sobie jak młotem do głowy; we wszystkim oczytane, skłonne
do kpinek i prześmiewek — tego rodzaju kobiety budziły w generale zgrozę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin