Księga słów 02 A5.pdf

(4036 KB) Pobierz
J.V. Jones
(Julie Victoria Jones)
Zdradzony
Cykl: Księga słów 02
Przełożył Michał Jakuszewski
Tytuł oryginału: Book of Words: A man betrayed
Wydanie oryginalne 1996
Wydanie polskie 1999
W zamku Harvell szalony książę Kylock, gnany żądzą władzy,
morduje swojego ojca. Dwoje młodych uciekinierów z zamku
rozdziela wojenna nawałnica: Melli schwytana przez brutalnych
handlarzy żywym towarem zostaje sprzedana potężnemu diukowi
Brenu: Jacka zwodzą kłamstwa przemytnika i pięknej kobiety.
Tymczasem narzeczona Kylocka, piękna, władająca mocą
Catherine knuje zbrodnicze intrygi, próbując zdobyć władzę nad
Znanymi Krainami.
Rozpoczynają się krwawe narodziny imperium...
***
-2-
Dla Margaret Jones
Prolog.
Dziewczyna zaczęła cicho pochrapywać. Ten nieprzyjemny,
charczący dźwięk wydawał się niemal błaganiem o litość.
Bardziej od owego odgłosu irytował go jednak zapach, mdły
zaduch towarzyszący wszystkim przedstawicielkom jej płci. Odór
potu, moczu i odchodów, zdradzający, niezawodniej niż wszelkie
księgi, ich prawdziwą naturę. Tajemną, wewnętrzną naturę, którą
starały się ukryć przed mężczyznami, wykorzystując swe talenty
do kłamstwa i symulacji. Rzecz jasna, udawało im się to, gdyż
-3-
mężczyźni łatwo dawali się zwieść pozorom: pulchne piersi, błysk
zębów, wonny oddech.
Prawda była jednak zawsze obecna: kobiety - bez względu na
wszystkie swe pudry i perfumy - nigdy nie potrafiły się uwolnić
od smrodu rozkładu.
Kylock wstał z łoża, pragnąc oddalić się od kobiety i jej
zapachu. Miał ochotę obudzić dziewczynę potrząsaniem i kazać
jej odejść, lecz kolidowało to z jego planami. Zresztą, po
wszystkim, przez co przeszła z nim tej nocy, nie był do końca
pewien, czy porządne szarpnięcie wystarczy, by wyrwać ją ze snu.
Oczywiście, ocknie się. Zdolność szybkiego powrotu do zdrowia
była kolejną charakterystyczną cechą jej płci. Kobiety wyciskały z
mężczyzn wszystkie siły, same ich nie tracąc.
Podszedł do małej, miedzianej miski, która stała po drugiej
stronie komnaty. Tak jak zawsze, zaczął myć ręce. Używając
małej, lecz szorstkiej szczotki z włosia dzika, oczyścił starannie
dłonie z odoru kobiety. Palce, które jedną świecę temu tak
ochoczo wyszukiwały wklęsłości i wypukłości ciała, namoczył
teraz w pełnej ługu wodzie. Tym razem zachowywał szczególną
ostrożność. Było to oznaką szacunku wobec tego, co zamierzał
uczynić tej nocy. Nie chodziło o osobę, której to zrobi, lecz o
wielkość samego dokonania.
Spojrzał na swe dłonie. Były blade i szczupłe, o
arystokratycznych palcach i delikatnym kształcie. Nie były dłońmi
jego ojca.
Na wargach wykwitł mu blady uśmieszek. Kylock spojrzał w
zwierciadło. Nie była to twarz jego ojca, ani jego oczy, nos czy
zęby. Nagłym, gwałtownym ruchem uderzył pięścią w lustro.
Szkło rozbiło się z zadowalającym go trzaskiem. Dziewczyna w
łożu zadrżała, po czym, być może sądząc, że w zapomnieniu
odnajdzie bezpieczeństwo, zastygła, starając się ograniczyć ruchy
-4-
do minimum. Jego pięść nie krwawiła. Ucieszyło to Kylocka.
Odnosił wrażenie, że dzisiejszej nocy nie powinien przelewać
krwi. W odłamkach zwierciadła widział teraz chaotyczny zestaw
odbić. We fragmentach widocznej tam twarzy dostrzegał
podobieństwo do swej matki. Nie było wątpliwości, że jest jej
synem. Płaszczyzna policzka, kąt brwi, kształt ust, wszystko to
przywodziło na myśl Arinaldę.
Nie trudził się szukaniem śladów ojca. Nie znajdzie ich. Nigdy
ich nie było. Jednakże nie był synem króla. Ów fakt rzucał się w
oczy, jak nos na jego twarzy. To właśnie nos zdradzał prawdę.
Choć kryła się w tym ponura ironia, tak właśnie było.
Odwrócił spojrzenie od zwierciadła i przygotował się. Nie
musiał dokonywać żadnych specjalnych czynności. Jak zwykle
przywdział czarny strój, zupełnie nie na miejscu za dnia, lecz
bardzo odpowiedni nocą. Kolor tajemnic i intryg. Kolor śmierci.
Nie potrzebował zwierciadła, by wiedzieć, jak bardzo mu w nim
do twarzy, jak bardzo pochlebia mu ta barwa, jak do niego pasuje.
Jego matce również będzie do twarzy w czerni. Jaka matka, taki
syn.
Znajdował się niedaleko od miejsca, do którego musiał dojść.
Było ono w sąsiednim korytarzu. Nie postawi jednak nogi w
poświęconym przejściu, jego dłonie nie poczują chłodnego dotyku
wykutych z brązu drzwi. Musi się tam udać okrężną drogą.
Opuścił swe komnaty i przeszedł do komnat dla kobiet. Każdy,
kto by go zauważył, mrugnąłby tylko i odwrócił wzrok, myśląc,
że to bardzo dobrze, iż dziedzic tronu Czterech Królestw ma
odwagę łamać zasady, odwiedzając jakąś damę w jej komnacie po
zmierzchu.
Kylockowi nie chodziło jednak o damę. Wiedział, że w
komnatach dla kobiet można znaleźć wejście do sekretnych
korytarzy. Było oczywiste, że kryło się ono właśnie tam: jakież
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin