Oddychaj mną _ Abbi Glines.pdf

(1588 KB) Pobierz
1|
Strona
Oddychaj mną – Abbi Glines
kama.1984
Abbi Glines
Oddychaj
mną
2|
Strona
Oddychaj mną – Abbi Glines
kama.1984
PROLOG
Bella
Życie od zawsze dawało mi w kość. Wiedziałam, że inni nie mają
lepiej, nigdy jednak nie przestałam marzyć, że pewnego dnia nie będę już
czuła się taka samotna i odizolowana od reszty normalnego świata. To
marzenie pomogło mi przetrwać te wszystkie noce, kiedy walczyłam z
pokusą, by po prostu zniknąć. Jestem przekonana, że moja matka nie
miałaby obiekcji. Wiem, co myślicie, ale nie, nigdy nie usłyszałam tych
słów płynących z jej ust, jednak moje przyjście na świat dramatycznie
zmieniło bieg jej losów. Była szkolną pięknością z małego miasteczka w
Arkansas, gdzie dorastała. Wszyscy mówili, że kiedyś dokona wielkich
rzeczy. Być może piękno i wdzięk otworzyłyby jej wiele drzwi, gdyby nie
poznała mężczyzny, który przyczynił się do mojego pojawienia się na
świecie. Prawda jest taka, że wyjechała, by zostać gwiazdą, i zakochała się
w żonatym facecie, który nie uznał mnie i nie pomógł jej, obawiając się o
swoją reputację w wielkim mieście Nashville w Tennessee. Pierwszą część
życia spędziłam w jednopokojowej budzie na wzgórzach Tennessee. Tak
było do momentu, gdy pewnego dnia moja matka wstała i zdecydowała,
że życie będzie łatwiejsze w Alabamie. Na południowym wybrzeżu
znajdzie pracę, a słońce będzie dla nas korzystne – tak przynajmniej
mówiła. Wiedziałam, że potrzebuje ucieczki bądź też miejsca, gdzie
zacznie wszystko od nowa. Jeśli istniała osoba, będąca magnesem dla
nieudaczników, to była nią moja mama – wkrótce w tym niestabilnym
życiu, jakie prowadziła, a które mocno zawierzała dziecku, czyli mnie,
miała się pojawić kolejna istota. Gdyby tylko pozwoliła mi podejmować za
nią decyzje dotyczące randek, jak pozwala w każdym innym aspekcie.
3|
Strona
Oddychaj mną – Abbi Glines
kama.1984
Niestety jednak wyruszałyśmy do południowej Alabamy, gdzie słońce
miało świecić jaśniej i zmyć wszystkie nasze zmartwienia…Tak,
oczywiście.
4|
Strona
Oddychaj mną – Abbi Glines
kama.1984
ROZDZIAŁ I
EDWARD
To koniec.
Nareszcie.
Ostatni przystanek w tournée. Otworzyłem
drzwi prywatnego apartamentu, a Alec, mój ochroniarz, zamknął je
porządnie za mną. Krzyki po drugiej stronie drzwi przyprawiały mnie
tylko o ból głowy. Kiedyś mnie to bawiło. Teraz jedyne, o czym myślałem,
to
uciec
od
tego
wszystkiego.
Dziewczyn.
Rygorystycznych
harmonogramów. Braku snu i ciągłej presji. Chciałem być kimś innym.
Gdziekolwiek indziej. Opadłem na czarną skórzaną sofę i patrzyłem na
mojego młodszego brata Jaspera, który stał z wielkim uśmiechem na
ustach i dwoma piwami w rękach.
– To już koniec – ogłosił.
Tylko Jasper ostatnimi czasy rozumiał moje odczucia. Był ze mną
podczas tej szalonej jazdy. Widział, jak rodzice pchają mnie do przodu, a
ja z nimi walczę. On był moim najlepszym przyjacielem. Moim jedynym
przyjacielem. Już dawno temu dałem sobie spokój z rozmyślaniem, kto
lubi mnie dla kasy i sławy. To było bez sensu.
Jasper podał mi piwo i usiadł na sofie.
– Dałeś dzisiaj czadu. Publiczność oszalała. Nikt by nie
przypuszczał, że nie możesz się doczekać porannej ucieczki do Alabamy,
żeby ukryć się tam na całe lato.
Mój agent Garrett powiedział rodzicom o prywatnej wyspie na
wybrzeżu Alabamy. Tak bardzo chcieli mieć dom gdzieś indziej niż w Los
Angeles, że od razu skorzystali z okazji. Powrotu do rodzinnego Austin w
Teksasie raczej nie planowali. Zbyt wielu ludzi wiedziało, kim jesteśmy.
5|
Strona
Oddychaj mną – Abbi Glines
kama.1984
Bezpieczeństwo, jakie oferowało Sea Breeze, pozwalało mi na wolność,
którą straciłem, kiedy usłyszał o mnie świat. Każdego lata na kilka
tygodni znów stawaliśmy się rodziną. Ja byłem zwykłym człowiekiem,
który mógł chodzić po plaży bez obecności kamer i fanów. Żadnych
autografów. Tylko spokój. Jutro wybieraliśmy się właśnie tam. To była
nasza letnia przerwa. Nie obchodziło mnie, jakie plany mieli wobec mnie
matka czy agent. Ukrywałem się przez trzy miesiące, a oni mogli
pocałować mnie w tyłek. To, na co kiedyś nalegała matka, czyli wspólne
spędzanie lata w Alabamie, stało się moim rytuałem. Potrzebowałem
czasu tylko z nimi. Przez resztę roku rzadko ich widywałem. To był jedyny
dom, który mogliśmy nazywać naszym wspólnym. W LA ja miałem swój,
a rodzice i Jasper – swój.
– Też przyjeżdżasz, prawda? – zapytałem go.
Jasper przytaknął.
– Taa. Będę tam, ale nie jutro. Potrzebuję kilku dni. Mama i ja
pokłóciliśmy się o szkołę. Chcę dać sobie kilka dni, zanim znów się z nią
zobaczę. Ona doprowadza mnie do szaleństwa.
Kiedy w grę wchodziło nasze życie, matka stawała się jego
reżyserem.
– Dobry pomysł. Porozmawiam z nią. Może uda mi się ją
przekonać, żeby nieco odpuściła.
Jasper położył głowę na skórzanym zagłówku.
– Powodzenia. Ona ma misję unieszczęśliwienia mnie.
Ostatnio czuję, że to samo robi ze mną. Już z nią nie mieszkałem.
Byłem niezależny. To ja płaciłem jej rachunki. Nie rozumiałem, dlaczego
wciąż myślała, że może mi mówić, co mam robić. Ale tak właśnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin