SK01 Książę A5.pdf

(3034 KB) Pobierz
Raymond E. Feist
Książę krwi
Synowie Krondoru Część 1
Tłumaczył: Andrzej Sawicki
Tytuł oryginału „Krondor's Sons”: Prince of the Blood
Wydanie oryginalne 1988
Wydanie polskie 1998
Spis treści:
Raymond E. Feist............................................................................................................................................................2
Książę krwi.....................................................................................................................................................................2
Synowie Krondoru Część 1 ...........................................................................................................................................2
Rozdział 1 - Powrót do domu.........................................................................................................................................4
Rozdział 2 - Oskarżenie................................................................................................................................................34
Rozdział 3 - Stardock....................................................................................................................................................57
Rozdział 4 - Problemy i troski......................................................................................................................................88
Rozdział 5 - Na południe............................................................................................................................................118
Rozdział 6 - Dylemat..................................................................................................................................................141
Rozdział 7 - Więzień...................................................................................................................................................157
Rozdział 8 - Ucieczka.................................................................................................................................................187
Rozdział 9 - Powitanie................................................................................................................................................215
Rozdział 10 - Towarzysz............................................................................................................................................244
Rozdział 11 - Łowy. ....................................................................................................................................................265
Rozdział 12 - Unik......................................................................................................................................................288
Rozdział 13 - Jubileusz...............................................................................................................................................311
Rozdział 14 - Układ....................................................................................................................................................340
Rozdział 15 - Sidła......................................................................................................................................................372
Rozdział 16 - Podchody..............................................................................................................................................397
Rozdział 17 - Pułapka.................................................................................................................................................418
Rozdział 18 - Tryumf..................................................................................................................................................453
-2-
-3-
Rozdział 1 - Powrót do domu.
W tawernie było cicho i spokojnie. Grube warstwy sadzy nad
kominkiem skąpane teraz w blasku latarni sprawiały, że miejsce to
miało szczególną atmosferę. Przygasający żar w kominku dawał
niewiele ciepła i - jeśliby wnioskować z zachowania tych, co się
przed nim skupili - kiepsko wpływał na ich nastroje. W
odróżnieniu od większości innych takich miejsc tutaj było dość
ponuro. Siedzący w mrocznych kątach ludzie przyciszonymi
głosami omawiali sprawy, o których lepiej było nie mówić głośno.
Jedynymi dźwiękami przerywającymi te negocjacje były chichoty
sprzedajnych dziewek i chrząknięcia, które oznaczały zgodę na
ich propozycje. Większość gości tawerny „Pod Śpiącym
Tragarzem” leniwie obserwowała toczącą się przy jednym ze
stołów grę.
Był to pokiir, dość rozpowszechniony w leżącym na południu
Imperium Wielkiego Kesh, który ostatnio wyparł lin-lan i
pashawę z karcianych stolików niemal wszystkich tawern i
gospód w Zachodnich Dziedzinach Królestwa. Jeden z graczy
trzymał w ręku wachlarzyk pięciu kart, wpatrując się w nie
zwężonymi z napięcia oczyma. Był żołnierzem i choć nie pełnił
teraz służby, podświadomie obserwował, co się dzieje w izbie, i
wyczuwał, że awantura wisi w powietrzu. Udając, że przekłada
karty, dyskretnie przyjrzał się pozostałym pięciu graczom. Dwaj
siedzący z lewej byli zwykłymi prostakami. Obaj mieli ogorzałą
cerę, a dłonie, w których trzymali karty, naznaczone były
odciskami. Szczupli, lecz dobrze umięśnieni, odziani byli w
spłowiałe lniane koszule i luźne wełniane spodnie. Żaden nie miał
butów ani sandałów, choć noc była chłodna - co kazało się
domyślać, że są żeglarzami szukającymi nowego zaciągu.
Pieniądze zwykle nie trzymały się takich ludzi, którzy po
hucznym przepuszczeniu zapłaty, ponownie musieli szukać
-4-
szczęścia na morzu - jednak żołnierz, obserwujący ich grę od
dłuższego czasu, był pewien, że ci dwaj pracują dla człowieka,
który siedział po jego prawej stronie.
Ten spokojnie czekał, aż żołnierz zdecyduje się na wyrównanie
stawki lub spasuje, rezygnując z możliwości dokupienia trzech
kart. Żołnierz zaś rozmyślał o tym, że wielokrotnie widywał już
takich ludzi, jak siedzący obok, który wyglądał na dysponującego
nadmiarem wolnego czasu, niezbyt rozgarniętego synalka
bogatego kupca lub młodszego z dziedziców jakiegoś
pomniejszego szlachetki. Był więc modnie odziany w coś, co
stanowiło ostatni krzyk mody wśród strojnisiów w Krondorze -
krótkie spodnie, które opięte na łydkach, rozdymały się
niespodziewanie na udach jak balony. Biała koszula, którą
nieznajomy osłonił grzbiet, była wyszywana perłami i
półszlachetnymi kamieniami, kurtkę zaś miał nowego kroju, w
barwie jaskrawego szafranu, z wylewającymi się zza mankietów i
kołnierza falami śnieżnobiałych koronek. Jednym słowem -
typowy dworski laluś. Kto jednak spojrzał na jego zwisającą u
luźno przerzuconego przez ramię pendentu slamancę, natychmiast
zmieniał zdanie. Była to broń używana tylko przez
doświadczonych zabijaków lub samobójców - w dłoni eksperta
piekielnie niebezpieczna, dla nowicjusza zaś gdyby zechciał
popełnić samobójstwo - równie przydatna jak brzytwa.
Wyglądało na to, że nieznajomy przegrał niedawno sporą sumę
pieniędzy i uciekłszy się do szulerki, pragnie szybko powetować
sobie straty. Od czasu do czasu niewielkie kwoty wygrywał
wprawdzie któryś z żeglarzy, żołnierz jednak był pewien, że
chodziło jedynie o to, by odciągnąć od młodego dandysa
podejrzenia. Żołnierz westchnął, jakby zakłopotany koniecznością
wyboru. Pozostali dwaj gracze cierpliwie czekali na jego decyzję.
Obaj byli bliźniakami, rosłymi - weteran ocenił ich na nieco
ponad dwa cale powyżej sześciu stóp - i proporcjonalnie
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin