Body language[Z].pdf

(883 KB) Pobierz
Achtung! Achtung!
Tekst przeznaczony dla osób pełnoletnich. Zawiera (dużo, sehr viel, a lot) treści
twincest! Jeśli nie jesteś zwolennikiem tego typu tematyki, nie czytaj!
Opowiadanie pochodzi z bloga
www.twincest-bill-i-tom.blogspot.com
zawierającego
treści twincest i slash. Czytasz na własną odpowiedzialność.
Proszę nie podawać się za autora tego tekstu ani nie wykorzystywać nigdzie jego
fragmentów bez mojego pozwolenia.
To tyle z ogłoszeń parafialnych.
Miłej lektury
Body language
Bill i Tom zawsze byli blisko. Po wypadku, w którym Bill omal nie zginął, stali się sobie
nawet bliżsi. Z pozoru nic się nie zmieniło, a jednak Bill spostrzega subtelne różnice w
zachowaniu brata i to w sytuacjach, na które wypadek nie powinien mieć wpływu.
Tom upiera się, że nic się nie zmieniło no i kilka utraconych wspomnień sprzed wypadku
zdaje się nie mieć wielkiego znaczenia, tyle że Bill po prostu wie, że coś jest na rzeczy.
W końcu język ciała nie kłamie.
Prolog
Cholerny deszcz, pomyślałem rozeźlony.
Dlaczego akurat dzisiaj musiało tak lać? Byłem naprawdę zły, że nie pojechałem z
Tomem dzień wcześniej do rodziców. Nie musiałbym prowadzić auta w takich okropnych
warunkach. I nie jechałbym w tak ślimaczym tempie. Ale niee… Musiałem się uprzeć na
skończenie tych cholernych projektów, żeby nie myśleć o nich przez cały weekend, no to
teraz miałem za swoje.
Włączyłem głośniej radio. Tom na szczęśnie nie dobrał się do niego, więc leciała moja
playlista.
– Dobra, Bill – mruknąłem do siebie. – Jeszcze tylko godzina jazdy i będziesz na
miejscu. Wyśpisz się wreszcie, powygłupiasz z Tomem, pogadasz z rodzicami i pójdziesz
spać…
Westchnąłem cicho. Ostrożnie wszedłem w zakręt, podążając za jadącym przede mną
autem. Nie chciałem mieć kraksy. Tom by mnie zabił, gdybym porysował jego samochód.
Nagle niemal znikąd pojawił się jeep, którego zniosło w przeciwnego pasa ruchu.
Niekontrolowany ruch sprawił, że jadący przede mną samochód nie dał rady go ominąć. Auta
zderzyły się, zagradzając mi jezdnię. Odbiłem mocno w prawo, ale i tak nie udało mi się
uniknąć kolizji.
To był ułamek sekundy.
Potem zrobiło się ciemno, zimno i mokro. Przez chwilę czułem ciepłą krew i zimny
deszcz spływające po mojej twarzy, ramionach i torsie.
A później nie czułem już nic.
Rozdział 1
– Bill! Tom! Obiad!
– Już idziemy! – odkrzyknął Tom, naciskając pauzę na laptopie i zatrzymując film.
Nie zaprotestowałem, zapachy było czuć z dołu już od połowy godziny i obu nam burczało w
brzuchach.
Tom wstał i przeciągnął się, ziewając.
– Nudził cię film? – zapytałem. – Następnym razem możemy wybrać jakiś inny
gatunek.
– Nie nudził, jestem po prostu zmęczony. Chodź, pomogę ci wstać.
Wywróciłem oczami.
– Sam mogę to zrobić.
– Wiem – odpowiedział Tom. – Po prostu chcę ci pomóc.
Prychnąłem tylko, ale nie zaprotestowałem, kiedy brat złapał mnie w pasie i pomógł
mi stanąć na zdrowej nodze. Gips na prawej nodze i ręce uniemożliwiał mi samodzielne
poruszanie się. Mimo że moja ręka była uszkodzona jedynie w nadgarstku, lekarze mieli
problem, żeby ją poskładać jak trzeba. Gips na ręce wykluczał używanie kul, więc przez już
ponad miesiąc moją podporą był Tom, który spędzał ze mną każdą jedną chwilą.
Po schodach Tom mnie zwyczajnie znosił i wnosił. Na początku mama była temu
przeciwna i chciała, żebym zajął pokój jej i Gordona, a oni przenieśliby się do mojego, ale ani
ja, ani Tom jakoś tego nie chcieliśmy, więc stanęło na tym, że po prostu zamieszkaliśmy z
powrotem w swoich pokojach, a Tom wślizgiwał się do mnie w nocy, jeśli nie mógł zasnąć i
wtedy kładł się obok albo słuchał muzyki.
– Siadajcie – powiedziała mama z uśmiechem, stawiając talerze na stole. Tom odsunął
mi krzesło nogą i posadził mnie na nim, po czym usiadł obok mnie. – Tom, może zabrałbyś
Billa na dwór po obiedzie? Jest dzisiaj wyjątkowo ładna pogoda.
– Jasne, jeśli będzie chciał – odparł mój bliźniak, nakładając mi na talerz porcję
jedzenia, w tym mięsa. Nie jedliśmy mięsa, ale lekarz zalecił, że chociaż przez dwa miesiące
powinienem, żeby dostarczać organizmowi wszystkich potrzebnych pierwiastków, witamin i
białek. Więc jadłem.
Nie skomentowałem pomysłu mamy, bo ani myślałem wychodzić na zewnątrz. Co
prawda aż mnie nosiło, żeby gdzieś się ruszyć, ale taki spacer oznaczał, że będę musiał usiąść
na wózek, a to nie wchodziło w grę. Nie byłem inwalidą i nie zamierzałem przemieszczać się
nigdzie wózkiem inwalidzkim, nawet po chodnikach na takim zadupiu jak Loitsche.
Podczas obiadu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Już nawet całkiem nieźle
radziłem sobie z jedzeniem lewą ręką. Podczas pierwszych kilku posiłków, które już byłem w
stanie zjeść bez pomocy, zdarzało mi się umazać jedzeniem, bo zwyczajnie nie trafiałem do
ust. Teraz już na szczęście mi się to nie zdarzało, chociaż musiałem przyznać, że jedzenie
jedynie jedną ręką i to w dodatku lewą było strasznie upierdliwe.
Wciąż łapałem mamę na tym, że przygląda mi się dziwnie i wygląda, jakby zaraz
miała się rozpłakać. Peszyło mnie to okropnie i odrobinę już irytowało. Tak, wypadek był
poważny. Nawet bardzo. Nic z niego nie pamiętałem, ale widziałem zdjęcia w Internecie –
mimo że Tom zabronił mi je oglądać – i zdarzenie wyglądało naprawdę strasznie.
Sanitariusze, którzy zostali wezwani do wypadku, szli po mnie i innych z workami na trupy.
Byli pewni, że już po nas. Na szczęście co do mnie i pasażerki drugiego samochodu się
pomylili – ja odniosłem ciężkie obrażenia, przez dwa dni mój stan był krytyczny, zanim się
wreszcie unormował, a jej nic się nie stało. Pozostałych trzech uczestników wypadku – w tym
kierowca, który go spowodował – zginęło na miejscu. Mogłem być jednym z nich i dobrze to
wiedziałem. Wszyscy to wiedzieli. Ale przeżyłem. Nie wyszedłem z tego bez szwanku, ale
przeżyłem, więc czy naprawdę konieczne były te wszystkie łzawe spojrzenia? Nie chciałem
tego. Żyłem, więc nie musieli mnie traktować, jakbym był martwy.
– Ria wciąż się nie odezwała? – zapytałem.
Tom spojrzał na mnie porozumiewawczo, nie zamierzając zagłębiać się w temat i
jedynie pokręcił przecząco głową.
– Ty też nie zamierzasz tego zrobić? – nie ustępowałem. Miałem nadzieję, że mama
pomoże mi go przycisnąć, ale się najwyraźniej przeliczyłem.
– Oczywiście, że nie – powiedział, wzruszając ramionami. – Skończyłem z nią.
Dobra. Albo wypadek uszkodził mi mózg, albo coś było wybitnie nie tak. Bo widzicie,
Tom i Ria byli ze sobą przez lata i dobrze im się układało. Frustrujące było to, że nie
pamiętałem, kiedy zaczęło się psuć. Czy też może Tom mi nic nie powiedział, że coś jest
między nimi nie tak, a po wypadku nagle mi zakomunikował, że już nie są razem. Miał przy
tym dość głupią minę jak na siebie. Dopiero później okazało się, że utraciłem część
wspomnień. Prawdopodobnie więc wiedziałem wcześniej o rozstaniu Toma z Rią.
Na początku byłem pewien, że Tom w końcu pęknie i się do niej odezwie, ale mijały
dni, a on wydawał się czuć absolutnie normalnie i zdecydowanie nie miał złamanego serca.
Cholera jedna nie chciała mi jednak powiedzieć, o co im poszło, a ja nie zamierzałem robić z
siebie idioty, pytając go co rusz, więc w końcu przestałem. To zwykle na niego działało. Jeśli
chciałem coś od niego wyciągnąć, musiałem tylko udawać brak zainteresowania. Zwykle
długo nie wytrzymywał, zanim w końcu sam nie zaczynał mi wszystkiego śpiewać. Niestety,
ta strategia działała też w moim przypadku, więc był to obosieczny miecz.
– Dzwoniła dzisiaj znajoma i zaprasza mnie i Gordona na kawę w niedzielę. Dacie
sobie sami radę? – odezwała się mama.
– Jasne – powiedzieliśmy obaj jednocześnie i uśmiechnęliśmy się do siebie. Zdarzało
nam się mówić to samo jednocześnie przez całe życie.
– Na pewno? – spytała, przyglądając nam się uważnie. Chyba chciała, żebyśmy
powiedzieli, że nie damy sobie bez niej rady, ale cóż… dalibyśmy.
– Jasne, mamo, poradzimy sobie, nie musisz się o nas martwić – powiedziałem. –
Wiesz, że Tom zadba, żeby mi niczego nie brakowało.
– Wiem, wiem – westchnęła. – No, dobrze, skoro tak mówicie, to pójdziemy.
Czasami mnie zaskakiwało, jak bardzo Tom był usłużny przez cały ten czas po
wypadku, kiedy potrzebowałem nawet jego pomocy przy zmianie pozycji na łóżku.
Normalnie to kazałby mi spadać albo poczekać, albo zupełnie by zignorował moją prośbę,
jeśli byłem sam w stanie coś zrobić.
Ale nie tym razem. Tym razem Tom spełniał moje zachcianki w sekundzie, w której o
nie poprosiłem. Raz nawet pobiegł w burzę do sklepu po czekoladę, bo powiedziałem, że
mam ochotę na coś słodkiego, a nie było niczego takiego w domu. Musiałem go nieźle
przestraszyć tym całym wypadkiem, skoro aż tak bardzo się starał. Dobrze dla mnie w sumie.
Nie, żebym cieszył się z połamanych kończyn, przebitego płuca i sztywności w kręgosłupie,
ale cieszyłem się, że pomaga mi przetrwać te ciężkie chwile.
Po obiedzie, kiedy Tom już zaniósł mnie z powrotem na górę, postanowiłem podzielić
się z nim tym, jak bardzo jestem zirytowany.
– Nie uważasz, że mama przesadza? – zapytałem, zakopując się pod kołdrą po jednej
stronie łóżka tak, żeby Tom spokojnie mógł się zmieścić. – Trzęsie się nad nami jak kwoka
nad jajkiem. Ona już swoje pisklęta odchowała, naprawdę nie wyglądamy?
Tom westchnął, kładąc mi laptop na kolanach i układając się obok mnie.
– Miałeś poważny wypadek, Bill – powiedział. – Wierz mi, w pełni ją rozumiem.
– Ale…
– Bill, przestań, proszę – mruknął niezadowolony. – Musimy o tym rozmawiać?
Wróćmy po prostu do filmu, okej?
Jęknąłem cierpiętniczo, załamany, że najwyraźniej nie podziela mojego zdania w tej
kwestii, i skinąłem głową na zgodę.
Żaden z nas się już nie odezwał, skupiając się na dalszej części filmu. Mniej więcej
przy samym końcu, a przynamniej tak podejrzewałem, jakoś nie mogłem już zmusić się do
siedzenia z otwartymi oczami i po prostu pozwoliłem powiekom opaść, zapadając w drzemkę,
oparty o ramię Toma. To aż śmieszne, jak bezpiecznie się przy nim czułem przez całe swoje
życie, nawet jeśli czasami tak mi załaził za skórę, że miałem ochotę udusić go gołymi rękami.
Obudziłem się tuż przed kolacją, którą mama przyniosła nam do pokoju, żeby Tom
znowu nie musiał mnie nosić w te i we w te.
– Chcesz już iść się kąpać?
Skinąłem głową.
– Cały dzień leżę pod kołdrą i pocę się dwa razy szybciej niż zwykle – westchnąłem.
– Mam to samo. Jeśli nie zauważyłeś, to ostatnio jesteśmy jak syjamskie – rzucił Tom.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin