Kat Falls - Nieludzie.pdf

(1208 KB) Pobierz
Kat Falls
NIELUDZIE
tytuł oryginału
Inhuman
Przekład Małgorzata Koczansska
Rozdział pierwszy
Teraz, gdy juz byłam na dachu drapacza chmur, ogarnęły mnie wątpli-
wossci. Moze to przez sswiatła samochodosw przemykających po ulicach w
dole lub przez patrol samolotosw latających parami wzdłuz Muru Tytana, a
moze po prostu przez mosj zdrowy rozsądek. To, co zamierzalissmy zrobics,
było nie tylko głupie i niebezpieczne, lecz takze nielegalne a a przez szesna-
sscie lat swojego zycia starałam się wszelkimi siłami unikacs działalnossci, do
ktosrej mozna by przypisacs chocs jedno z tych okresslens.
Zatrzymałam się w połowie dachu, zeby pusscics chłopakosw przodem.
a Duszę się.
Szarpnęłam za skrawek białego plastiku. Dałam się namoswics Annie i
włozyłam to na dziss wieczosr. Bez koszuli. Kamizelka, w ktosrej czułam się
raczej jak w gorsecie.
a Nie bądzs taka wygodnicka. a Anna odsunęła mi ręce od kamizelki i
przyjrzała się krytycznie. Jej krostkie kędziory zakołysały się, gdy skinęła
głową z aprobatą. a Zabawne, jak odpowiedni strosj moze zmienics dziewczy-
nę.
a Nie wydaje mi się, zeby to było odpowiednie nastawienie, gdy ma się
pod sobą trzydziessci pięter.
„Wcale, jessli mam bycs szczera”, , pomysslałam.
a Tylko pamiętaj, chcę ją z powrotem, więc nie pozwalaj sobie za
bardzo.
a Anna zmruzyła ciemne oczy, po czym ruszyła przez otaczający nas
ogrosd na dachu. a I zadnego tarzania się w brudzie.
a Fuj.
a Nawet gdyby Orlando ładnie prosił.
a Jeszcze raz fuj. Moswiłam ci, nie jestem zainteresowana Orlandem. a
Przywiodła mnie tutaj ciekawosscs, nie pociąg do ktosregoss z towarzyszących
nam chłopakosw. Wzmiankowane chłopaki włassnie walczyły o pilota do
zabawkowego helikoptera.
a To mosj helikopter!
Camden ssciskał zabawkę i odpychał Orlanda łokciami.
a Ale mosj dach.
Orlando szarpał nadgarstek Camdena. Gdyby ktoss ich usłyszał, uznałby,
ze chodzą do podstawoswki, nie do liceum.
Z apartamentosw ponizej dochodziła muzyka i ssmiech. Zastanawiałam
się, co rodzice Orlanda pomysslą o tym wieczorze. Czy bardziej zdenerwuje
ich to, ze syn urządził imprezę, gdy wyjechali z miasta, czy to, ze wyszedł na
dach budynku i naruszył tym samym bezpieczensstwo narodowe? Pewnie to
drugie. Chociaz obecnosscs tylu ososb w domu a dotykających rosznych rzeczy
i roznoszących zarazki a wywołałaby zimny dreszcz u kazdego ojca lub
matki.
Podczas przepychania chłopcy zatoczyli się az do krawędzi dachu. Az
mnie zatkało, a Anna przycisnęła dłons do ust. Jednak Orlando i Camden
roswnie szybko się cofnęli, nadal się szarpiąc i posapując, zupełnie niesswia-
domi, jak bliscy byli upadku. Odetchnęłam powoli. Chociaz bardzo lubię
zwierzęta a nawet bezdomne a nie znoszę, gdy chłopaki zachowują się jak
fauna. Zaadnej kontroli. Walka o dominację. Fuj.
a Skoro nie podoba ci się Orlando, dlaczego tu przyszłass? a zapytała
Anna.
a Wiesz dlaczego. a Zatoczyłam ramieniem, wskazując na mur, ktosry
wznosił się jak pasmo gosr, chocs znajdował się zaledwie przecznicę dalej. a
Dla Dzikiej Strefy.
Anna tylko przewrosciła oczami.
a Tak! a Orlando wyrwał pilota z usscisku Camdena i uniossł triumfalnie
rękę. a Wypusscsmy tę zabaweczkę w niebo.
Rozdzieliłam na posł mosj długi kucyk i rozciągnęłam, zeby gumka, ktosra
przytrzymywała mi włosy, zacisnęła się mocniej. Im ciassniej miałam zwią-
zane włosy, tym lepiej pracował mi moszg. Anna niechętnie ruszyła za mną
na skraj dachu. Nigdy wczessniej nie byłam tak blisko Dzikiej Strefy.
Niewątpliwy ogrom Tytana sprawił, ze serce mi zadrzało. Mur zapobie-
gawczy, bariera kwarantanny, ochrona przed plagą a wszystkie te nazwy,
nawet obrazsliwe, wymawiano z podziwem. Albowiem Tytan nie był
zwykłym murem. Wysoki na siedemset stosp gosrował nad centrum Daven-
port i ciągnął się w obie strony bez konsca. Stacjonujący na jego szczycie
zołnierze mieli brons i lunety wycelowane na wschosd, w stronę tej częssci
Ameryki, ktosra dla nas była na zawsze stracona a w Dziką Strefę.
I to włassnie mroziło mi krew w zyłach a myssl, ze za pomocą zabawko-
wego helikoptera moze wreszcie zobaczę, co znajduje się po drugiej stro-
nie. Kiedy osiemnasscie lat temu wzniesiono mur, wschodnia częsscs Ameryki
stała się dla nas roswnie tajemnicza jak w dziewiętnastym wieku centrum
Afryki dla reszty sswiata. Dzika Strefa to nasz Czarny Ląd.
Anna jednak wydawała się odporna na urok muru. Zerknęła tylko na
wiezyczki strzelnicze i cofnęła się szybko, a jej ciemna skosra pobladła.
a To bardzo zły i bardzo głupi pomysł.
a W najgorszym wypadku stracę kamerę a odparłam lekko.
a Naprawdę? a Ujęła się pod boki. a Bo moim zdaniem w najgorszym
wypadku zostaniemy zastrzeleni za przekroczenie linii kwarantanny.
a Wcale jej nie przekraczamy. Ta zabawka ją przekroczy. a Orlando
wskazał na helikopter w usscisku Camdena. a Maszyna nie moze złapacs
wirusa, więc technicznie rzecz biorąc, nie naruszamy zasad kwarantanny.
Jasne włosy opadały mu na koszulę. Przynajmniej nie był w szlafroku,
ktosry zwykle nosił podczas wirtualnych lekcji, chociaz uczniowie powinni
się logowacs punktualnie o ossmej rano w stosownym stroju.
Camden uniossł mały ssmigłowiec, zeby sprawdzic s przyczepioną pod
spodem kamerę. Skinął głową.
a Zrosbmy to, zanim będzie za ciemno, zeby coss dostrzec.
Zapewne i tak niczego nie zobaczymy. Zabawkowy helikopter musi
przeleciec s nad murem i nad Missisipi, dopiero wtedy dotrze do Dzikiej
Strefy. Ale mnie uszczęssliwiłoby nawet ujęcie z daleka a takie, ktosre mogła-
bym poszsniej powiększycs.
Uniosłam komosrkę noszoną na cienkim łanscuszku na szyi. Wszyscy je
mielissmy. Te lssniące dyski słuzyły naszym rodzicom nie tylko jako telefony,
lecz tez jako kamery szpiegowskie. Wystarczyło, zeby tata nacisnął guzik, i
przez wysswietlacz komosrki mosgł zobaczycs, co robi jego cosrka. I z kim.
Nawet wtedy gdy nie odebrała telefonu.
Dotknięciem aktywowałam połączenie między komosrką i kamerą. Na
okrągłym wysswietlaczu aparatu pojawiły się stopy Camdena. Skinęłam mu
ręką.
a Akcja.
Camden uniossł helikopter nad głowę.
a No to jazda.
Orlando wcisnął guzik na pilocie, ssmigła zaczęły się obracacs i zabawka
uniosła się z rąk Camdena.
Chłopcy krzyknęli i triumfalnie uderzyli pięssciami w niebo. Anna spoj-
rzała na mnie, unosząc brew. Ussmiechnęłam się do niej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin